Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#22

— Kageyama! — zawołał chłopak, za idącym korytarzem brunetem. Tobio odwrócił się i spojrzał pytająco na kapitana Ōkami. — Masz chwilkę?

— No mam — mruknął chłopak, wsuwając dłonie do kieszeni dresu.

— Chciałbym pogadać — powiedział Aki, krzyżując ramiona na piersi.

— Nie ma sprawy — odparł lekko zbity z tropu kapitan Karasuno i oparł się o parapet okienny. — Masz jakiś problem czy...?

— Chciałbym cię zapytać, czy masz jakieś rady dla mnie jako kapitana? — powiedział szatyn, stając naprzeciwko starszego chłopaka. Kageyama zmarszczył brwi i westchnął ciężko. Takiego pytania się nie spodziewał.

— Dlaczego mnie o to pytasz? — mruknął. — Jestem kapitanem tak długo jak ty — powiedział.

— Ale przez dwa lata byłeś w drużynie, widziałeś zachowania swojego kapitana, mogłeś się od niego uczyć — powiedział Aki. — Nasza drużyna istnieje dopiero od połowy tamtego roku, a kapitanem zostałem dopiero kilka miesięcy temu, a... Czuję, że zawalam.

— Nie zawalasz, to na pewno — powiedział Kageyama.

— Ale...

— Wygraliście kwalifikacje grupowe — przerwał mu czarnowłosy. — Będąc roczną drużyną bez trzecioklasistów. To naprawdę ogromny sukces.

— To nie moja zasługa, tylko mojej siostry — mruknął szatyn, siadając na parapecie obok Kageyamy. — Gdyby nie jej ambicja, wykształcenie i masa treningów, które nam zorganizowała nie dorastalibyśmy do pięt nawet najsłabszym drużynom.

— Niekoniecznie — odparł brunet. — Każdy z was ma swoje zalety i umiejętności.

— Spora część z nas przyszła zupełnie zielona — mruknął Aki. — Weźmy na przykład bliźniaków. Przed dołączeniem do drużyny nigdy nie grali w siatkówkę. Z wyjątkiem wuefu, ale to się nie liczy.

— Serio? — zapytał Kageyama. Aki pokiwał głową.

— Uczyli się właściwie od podstaw i pół roku zarzynaliśmy się na treningach, żeby doskoczyć do licealnego poziomu. Cholera, było ciężko. Zwłaszcza, że sama w sobie Akademia Yuukan Ōkami to nie byle jaka szkółka z przeciętnym poziomem.

— Domyślam się — mruknął brunet. — Kurde, to was stawia w zupełnie nowym świetle. Tym bardziej należą się szczere gratulacje. Macie wielki potencjał jako drużyna.

— Dzięki — uśmiechnął się Aki. — Robimy co w naszej mocy.

— Tylko nie przesadźcie — powiedział kapitan Karasuno. Aki spojrzał na niego, unosząc kącik ust.

— Boisz się, że sprzątniemy wam tytuł sprzed nosa? — zadrwił. Kageyama uśmiechnął się złośliwie.

— Skąd. Może raz wam się udało — powiedział. — Ale mnie, Ishida Aki, nigdy nie uda ci się dogonić.

Szatyn patrzył na niego przymrużonymi oczami, a jego uśmiech powiększał się z każdą chwilą.

— Przyjmuję wyzwanie, Kageyama — odparł i wyciągnął do niego dłoń. Brunet ścisnął ją pewnie i spojrzał z wyższością na rywala.

— Powodzenia, Aki.

— Powodzenia, Tobio.

***

— HINATA SENPAAAAAAAAI! — krzyknął Nishihara, a Tsukishima i Yamaguchi spojrzeli po sobie i przewrócili oczami.

— Pięć minut temu miał zacząć się trening — mruknął niezadowolony Sakurai.

— Dobra, chodźmy — westchnął Tsukishima. — Zaraz przyjdą.

Drużyna ruszyła na salę gimnastyczną, mijając po drodze pokoje siatkarzy Ōkami. Weszli przez duże, szare drzwi i osłupieli, widząc swoich kapitanów, rozkładających siatkę.

— No ile można na was czekać? — westchnął Hinata.

Siatkarze spojrzeli po sobie z irytacją i weszli na boisko.

***

— Czy Hinata-senpai i Kageyama-senpai są razem? — wypalił Ichiro, a Sakurai opluł się wodą.

— Tak — odparł obojętnie Takemura, poprawiając ochraniacze na łokciach.

— Skąd to pytanie? — zapytał Sakurai, ciągle kaszląc.

— Właśnie widziałem jak się całują — odparł chłopak.

— I nie porzygałeś się? — zdziwił się Nishihara, a Ichiro pokazał mu język.

— Nie mam nic do gejów — powiedział.

— No tak. W końcu sam jesteś bi — Hiro wzruszył ramionami. Kiyoshi wciągnął ze świstem powietrze i trzepnął go po głowie.

— Nie bić się — westchnął Sakurai.

— Nie musisz wszystkim rozpowiadać o mojej orientacji, stary — oburzył się pierwszoklasista.

— To nic złego — powiedział Akihito. — Połowa tej drużyny jest homoseksulana.

— Chyba tylko ja i Yamaguchi-senpai jesteśmy hetero — westchnął Nishihara.

— Nie tylko — mruknął Takemura.

— Jesteś hetero?! — zapytał Sakurai, a po wyrazie jego twarzy pierwszoklasiści wywnioskowali, że zdołowała go ta informacja.

— Mówiłem o Orinosuke — powiedział libero, a Sakurai odetchnął z ulgą.

— Czyli nadal mam szansę — szepnął do siebie.

— Nie licz na to — odparł Takemura, a jego przyjaciel zwiesił głowę.

— Ty też jesteś gejem, senpai? — westchnął Nishihara.

— Nie, to tylko takie żarty, prawda, Kazunari? — zaśmiał się Sakurai, szturchając libero w ramię. Brunet posłał mu mordercze spojrzenie znad okularów i chłopak odsunął się na bezpieczną odległość.

— Orinosuke nie jest hetero — stwierdził dobitnie Nishihara, patrząc na Hitoshiego, który właśnie ćwiczył zagrywki pod czujnym okiem Tsukishimy.

— Jemu chodziło o Noriego — powiedział Sakurai, rozglądając się za menadżerem.

— A... Skąd wiecie? — zapytał Hiro, odkładając butelkę z wodą z powrotem na ławkę.

— Miał dziewczynę jeszcze pół roku temu, nie? — upewnił się Sakurai, patrząc na libero.

— No — przytaknął czarnowłosy, po czym odrzucił od siebie butelkę i ruszył na boisko.

— No właśnie — westchnął Sakurai, wracając spojrzeniem do pierwszoklasistów. — Wracając... Nie wiem dlaczego tak późno zorientowaliście się, że nasi kapitanowie się umawiają — powiedział. — Przecież to oczywiste.

— Wydawało mi się przez chwilę, że Kageyama i Ishida... — zaczął Nishihara. — A zresztą nieważne.

— Nie — uśmiechnął się Sakurai. — Na pewno nie.

— Nie za dobrze wam się gada? — zapytał Kageyama, zachodząc ich od tyłu. Pierwszoklasiści wzdrygnęli się i ruszyli na boisko, omijając kapitana.

— Przepraszamy — mruknął Ichiro i odszedł szybkim krokiem. Kageyama spojrzał na drugorocznego przyjmującego i skrzyżował ramiona na piersi.

— No co? Ja ich tu tylko uświadamiałem... — zaczął miodowowłosy.

— Ta. Słyszałem.

Sakurai uśmiechnął się z zakłopotaniem.

— Przepraszam, po prostu...

— Idź już, Akihito — westchnął kapitan, kładąc mu dłoń na ramieniu.

— Dobrze — mruknął chłopak.

— Sakurai — zaczął po chwili, a przyjmujący odwrócił się do niego z pytającym wyrazem twarzy. — Jak z Takemurą?

— Zaczynam tracić nadzieję — westchnął chłopak. — Ale jeszcze się nie poddaje.

— To dobrze — uśmiechnął się kapitan. — Tak trzymaj. W końcu się uda.

— Dzięki — uśmiechnął się chłopak i odszedł w stronę libero.

— Wpadłem na bliźniaków, kiedy byłem w łazience — zaczął Hinata, podchodząc do kapitana. — Przegrałem tysiąc jenów, próbując zgadnąć, który jest który.

— To po cholerę się zakładałeś? — zapytał czarnowłosy. Atakujący wzruszył ramionami.

— Miałem pięćdziesiąt procent szans.

Kageyama prychnął i pokręcił głową z dezaprobatą, po czym objął chłopaka ramieniem i przyciągnął do siebie, całując w czoło.

— Głupi jesteś — mruknął.

— Tak, wiem — westchnął z uśmiechem rudowłosy i wyswobodził się z ramiona swojego chłopaka. — Chodź. Trzeba ich czegoś nauczyć.

Kageyama spojrzał na swoją drużynę i uśmiechnął się lekko.

— Oj trzeba.

Chcecie więcej romansów? Więcej shipów?

Ale jakich shipów...?

~Beth

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro