#16
Kageyama w pierwszej chwili w ogóle nie zdawał sobie sprawy, co się stało. Dopiero ciche "Przegraliśmy" z ust Yamaguchiego utwierdziło go w przekonaniu, że nie, to nie jest sen. Historia sprzed dwóch lat się powtórzyła, przynosząc trzecioklasistom jeszcze więcej bólu. Był aż tak beznadziejnym kapitanem?
Czarnowłosy poczuł na ramieniu dłoń Hinaty i odwrócił się. Chłopak posłał mu smutny uśmiech i ze łzami w oczach objął go mocno.
Pierwszoklasiści stali tępo na boisku, patrząc na radość Ōkami. Sakurai ocierał cieknące mu po policzkach łzy i nawet Takemura położył mu dłoń na ramieniu, by go jakoś pocieszyć.
Tsukishima zacisnął zęby i nic nie powiedział, Hitoshi wydawał się wściekły jak nigdy, Yamaguchi stał tylko tępo patrząc w siatkę, a Ukai usiadł na ławce i schował twarz w dłonie.
Aki Ishida w tym czasie przyjmował z uśmiechem poklepywania po ramieniu, gratulacje i komplementy. Szczerzył zęby jak głupi. To był ich pierwszy turniej a jednak im się udało. Zrobili to. Wygrali. Wyszli z grupy. Pokonali mistrza już za pierwszym razem.
Chłopak pogonił swoją drużynę na boisko, a gdy ściskał dłonie każdemu siatkarzowi z Karasuno, niemiłe uczucie ściskało mu serce. To było współczucie. Wiedział jak boli przegrana.
— To był dobry mecz, chłopaki — pochwalił swoją drużynę i spojrzał ze smutkiem w stronę Karasuno. Tak. Bardzo im współczuł.
***
Kageyama nie odezwał się ani słowem od zakończenia meczu. Nie był w stanie nic z siebie wykrzesać, ale nikt tego od niego nie wymagał. Wszyscy stracili resztkę energii i nikomu żadne słowa nie przechodziły przez gardło.
Kapitan zasunął zamek torby, zarzucił ją na ramię i obejrzał się na resztę. Zaczekał, aż wszyscy będą gotowi, po czym wyszedł z szatni i skierował się w stronę wyjścia, rzucając tęskne spojrzenie w stronę hali. Dla nich to koniec. Nie mają już czego tu szukać.
— Hej, ty! — usłyszał męski głos i odwrócił się by zobaczyć, idącego w jego stronę kapitana Ōkami. Chłopak miał na sobie granatową bluzę drużyny, a na jego piersi wisiał, dopiero co zdobyty, medal. Kageyama starał się nie pokazywać swojego żalu, jednak Aki głupi nie był. Uśmiechnął się lekko i wyciągnął dłoń w kierunku kapitana Karasuno.
— To był dobry mecz — powiedział. Rozgrywający uścisnął mu dłoń i kiwnął głową.
— Gratuluję wygranej.
— Zwykły fart nowicjusza i tyle — Aki machnął ręką, mimo że wcale tak nie myślał. Znał wartość własnej drużyny.
— Życzę powodzenia w dalszej części turnieju — powiedział czarnowłosy.
— Dzięki — mruknął Aki i spojrzał na Karasuno z uśmiechem. — Na serio, dobra robota — powiedział, uśmiechnął się raz jeszcze i odszedł w stronę szatni dla zawodników.
Hinata i Kageyama wymienili szybkie spojrzenia i z westchnieniem, ramię w ramię ruszyli w stronę wyjścia. Przegrana przegraną, ale miło przynajmniej, że Karasuno i Ōkami nie będą do siebie wrogo nastawione. No... Może nie aż tak bardzo.
— Au! Senpai! — zawołał Ichiro, wpadając na idącego przed nim menadżera. Nori wpatrywał się zszokowany w telefon.
— Co jest? — zapytał kapitan, podchodząc do chłopaka.
— Co to za postoje, królewny? Idziemy! — warknął Ukai, jednak zamilkł, widząc minę menadżera.
— Dostałem maila — wyjaśnił drugoklasista. — Już wiem z jaką drużyną jedziemy na obóz.
Yamaguchi zbladł.
— Nie gadaj, że...
Nori pokiwał głową.
— Ōkami.
***
Następnego dnia Karasuno jak zwykle po przegranym meczu, wylewało siódme poty na treningu. Nie dość, że z półtorej godziny zrobiły się dwie i pół, to jeszcze każdy z siatkarzy dawał z siebie sto procent, chcąc podnieść się po porażce. Tak zresztą bolesnej porażce. Nishihara siedział na ławce, przykładając do twarzy woreczek z lodem i krzywił się z bólu. Biorąc pod uwagę fakt, że dostał z zagrywki od wściekłego kapitana, nie ma się co dziwić. Cud, że w ogóle żył.
Nori podszedł do niego i odchylił jego dłoń, chcąc obejrzeć stan stłuczenia chłopaka.
— Chyba zostanie ślad — zawyrokował. Nishihara jęknął cicho, jednak nie był zbytnio zdziwiony. W końcu kto jak kto, ale Kageyama nie miał byle jakiej zagrywki.
— Nori-senpai, kiedy my mamy ten obóz? — zapytał pierwszoklasista, ponownie przykładając lód w bolące miejsce.
— Za tydzień — odparł chłopak i westchnął. — Powinienem teraz ogarniać transport.
— Senpai, to co ty tu robisz? — zapytał szczerze zdziwiony chłopak.
— Pomagam wam w treningu — uśmiechnął się. — O nic się nie nie martw, poradzę sobie.
Nishihara nic więcej nie powiedział. Oparł przedramię o kolano i wlepił wzrok w Ukaia, który właśnie pomagał Yamaguchiemu i Ichiro w synchronizacji bloku. Następnie przeniósł wzrok na Kageyame, stojącego po drugiej stronie siatki, który na zmianę wystawiał Hinacie i Hitoshiemu. Tsukishima ćwiczył blok na atakach chłopaków, a Takemura doskonalił asekurację po bloku. Wszyscy byli bardzo zajęci i skupieni. I tylko Sakurai wydawał się jakiś nieobecny, ponieważ nie udało mu się idealnie zaserwować jeszcze ani razu.
Nishihara odwrócił się zdziwony, słysząc jak rozsuwają się drzwi do sali gimnastycznej. W progu stała całkiem ładna nastolatka w czarnych dziurawych dżinsach, sportowej bluzie i czapce z daszkiem. Długie blond włosy opadały falami na jej ramiona. Dziewczyna miała mocny makijaż i kolczyk w wardze, a w dłoni trzymała deskorolkę, oblepioną naklejkami z logiem różnych zespołów rockowych.
— Yui — uśmiechnął się Yamaguchi, zostawiając trenera i Ichiro samym sobie. Chłopak podszedł do dziewczyny, jednak ta tylko uderzyła go pięścią w ramię. Yamaguchi skrzywił się i potarł rękę, z grymasen na twarzy.
— Czekam na ciebie już godzinę, ty głupku — powiedziała z wyrzutem. Głos miała przyjemny, dziewczęcy, jednak nie za wysoki.
— Wybacz, słońce, zasiedzieliśmy się — powiedział chłopaka, obejmując ją ostrożnie, jakby nie chciał się narazić na gniew dziewczyny. Blondynka popatrzyła po reszcie siatkarzy i uśmiechnęła się.
— Cześć, wszystkim — powiedziała. — Wybaczcie, że tak was nachodzę.
— Nie ma sprawy — uśmiechnął się Hinata. — Zawsze jesteś tu mile widziana.
Dziewczyna wyszczerzyła zęby.
— Dziękuję — odparła. — Nie będziecie źli, jak wam go zabiorę? — zapytała, biorąc chłopaka pod ramię. Yamaguchi uśmiechnął się lekko. — Jesteśmy umówieni.
— Jasne, i tak za długo już tu siedzimy — mruknął Ukai.
— Dzięki, chłopaki — powiedział Yamaguchi, po czym nachylił się, by pocałować w usta swoją dziewczynę.
— Wziąłeś rolki? — zapytała, kiedy ruszył w stronę szatni.
— Taa, mam je w torbie — odparł i wyszedł z sali.
— Rolki? — zdziwił się Ichiro. Yui oparła się o ścianę, krzyżując ramiona na piersi i uśmiechnęła się.
— Nie chwalił się, hmm? Tadashi od dwóch lat jeździ na rolkach agresywnych. Nie będę mówić czyja to zasługa — uśmiechnęła się.
— Wow. Jestem pod wrażeniem — powiedział Ichiro.
— A jak twoja kostka? — zapytał dziewczynę Sakurai, pamiętając jak jeszcze pod koniec zeszłego roku szkolnego praktycznie nie mogła chodzić przez wypadek na desce.
— Wszystko z nią w porządku — odparła. — Długo się nie kurowałam. Nie mam na to czasu — zaśmiała się.
— Miałaś wpaść do nas pograć — powiedział z wyrzutem Hinata.
— Wieeem... Kompletnie brak mi czasu ostatnio, wybacz — uśmiechnęła się przepraszająco. Druga klasa, Tadashi... Zaraz będziemy mieć rocznicę.
— Rok z nim wytrzymałaś? Gratuluję — mruknął Tsukishima.
— Nie. To on wytrzymał ze mną — poprawiła go blondynka i odrzuciła włosy na plecy. — Nie wiem co robicie za dwa tygodnie w środę, ale możecie być pewni, że zabieram go na cały dzień.
— Mamy obóz treningowy w Tokio — powiedział Nori, a dziewcyzna momentalnie przestała się uśmiechać.
— No chyba kpisz.
— Przykro mi, naprawdę.
Blondynka westchnęła.
— Wyślijcie mi adres — powiedziała, dosłownie chwilę przed tym, jak jej chłopak wrócił na salę, przebrany w czarne dresy i bluzę. Na nogach miał czarno-srebrne rolki, które wyglądały na nieziemsko drogie.
— Yui, spadamy — uśmiechnął się, opierając przedramię na jej ramieniu, mimo że blondynka nie była dużo niższa od niego. Dziewczyna z westchnieniem strąciła jego rękę i ruszyła do wyjścia.
— Na razie, chłopaki! — zawołała, a chór siatkarzy odpowiedział jej zgodnie.
— Ona jest super — powiedział Ichiro, patrząc za wychodzącą parą. — Yamaguchi-senpai to szczęściarz.
Ukai rozejrzał się po sali i prychnął.
— Tylko on ma szczęście do dziewczyn — powiedział, a wszyscy single spuścili wzrok. — Co za świat — westchnął mężczyzna. — Czas ogarnąć salę!
Już naprawiłam rozdział.
A tu mam dla was dodatek:
Ciężko stwierdzić, która wersja lepsza :(
Enjoy, miśki
~Beth
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro