Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#13

Hitoshi zarzucił torbę na ramię i zapiął zamek czarnej bluzy od dresu. Skierował się razem z resztą do wyjścia, mijając po drodze inną drużynę, ubraną w granatowo-szare dresy, która właśnie świętowała swoje zwycięstwo.

— Aki! Widziałeś te akcję w drugim secie?!

— Kurde, Shin, masz moją bluzę — powiedział wysoki brunet o zielonych oczach do stojącego obok, identycznego jak on, chłopaka.

— O, serio?

— Czy to nie ta drużyna, która grała z Datekō? — zapytał Sakurai. Nori wyciągnął rozkład i zerknął na niego szybko.

— Ōkami — przeczytał. — Czy oni wygrali?

— Na to wygląda — mruknął Kageyama i zmierzył jednego z chłopaków podejrzliwym wzrokiem. Tamten odwzajmnił spojrzenie i przez chwilę wszyscy byli świadkami bitwy na spojrzenia dwóch kapitanów.

— Widzimy się jutro, prawda? — zapytał tamten, zakładając ramiona na piersi. Kageyama spojrzał na jego nowiutką granatową bluzę, której nigdy wcześniej nie widział i uniósł dumnie głowę.

— Powodzenia — powiedział i ruszył w stronę wyjścia. Kapitan przeciwników uśmiechnął się do siebie pod nosem, patrząc za wychodzącym Karasuno.

— Aki? Boję się twojej miny — powiedział jeden z zielonookich brunetów.

— Wiecie co nas jutro czeka? — zapytał kapitan. Siatkarze spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami. — Krwawa bitwa i słodkie zwycięstwo.

***

Hitoshi wszedł do domu zaraz za bratem i ściągnął buty w holu. Poprawił torbę ma ramieniu i wszedł do wnętrza mieszkania, szukając wzrokiem matki.

— Jak było? — zapytała jasnowłosa kobieta, wycierając dłonie w kuchenna ścierkę. — Głodni.

— Wygraliśmy — poinformował ją starszy syn. — I tak. Co na obiad?

— Ja dziękuję — mruknął młodszy z braci i skierował się szybkim krokiem do pokoju. Nori spojrzał porozumiewawczo na matkę, po czym oboje westchnęli i pogrążyli się w rozmowie o dzisiejszym meczu.

Tymczasem Hitoshi rzucił się na łóżko z westchnieniem, nie mając nawet siły przebrać się z czarnego dresu i wyciągnął telefon z bocznej kieszeni torby.

Odpalił instagrama i uśmiechnął się, widząc opublikowane przez Sakuraia ich wspólne zdjęcie, zrobione tuż po wygranej. Kliknął dwukrotnie na fotkę i przyjrzał się jej. Cała drużyna uśmiechała się lekko, zadowolona ze swojej wygranej z Aoba Johsai. Ichiro obejmował Nishiharę ramieniem, a Yamaguchi wystawiał zabawnie język, co wyglądała wręcz przekomicznie w kontraście z poważną miną Tsukishimy i jak zwykle obojętną Takemury.

Białowłosy westchnął melancholijnie, opierając brodę na dłoni.

— Znowu nie jesz? — zapytał Nori, stając w drzwiach.

— Nie jestem głodny — mruknął chłopak, wyłączając ekran.

— Rozmawialiśmy o tym — westchnął starszy z braci. — Nie ma szans żebyś...

— Nie, Nori. Wiesz, że nie mogę jeść w silnym stresie.

— A czym ty się stresujesz? — zapytał szczerze zdziwiony Nori.

— Jeszcze z meczu mnie trzyma — mruknął chłopak, wstając i wyjmując z szuflady w biurku notatki z biologii.

— Jak ci się skumuluje z jutrzejszym to będzie nieciekawie, więc lepiej niech cię szybko puści — powiedział chłopak i odwrócił się przodem do drzwi. — A herbatę chcesz?

— Chcę — mruknął Hitoshi z długopisem między zębami. — I twoje notatki z zeszłego roku też chcę.

— Załatwione — odparł Nori, a młodszy z braci tylko się uśmiechnął.

***

— Nie bądź taki — mruknął niepocieszony Sakurai, odkładając łyżeczkę na talerzyk pod filiżanką. Od piętnastu minut opowiadał przyjacielowi pasjonującą historię o swojej rodzinie i mimo że zazwyczaj nie miał problemu z mówieniem do ściany, zwanej inaczej Takemurą Kazunarim, tym razem liczył chociaż na jakąkolwiek najmniejszą reakcję. Zwłaszcza kiedy padło z jego ust pytanie o podejrzenia dotyczące jutrzejszego meczu.

— No więc? — zapytał ponownie Sakurai, jednak znowu odpowiedziała mu cisza. Chłopak patrzył przez chwilę na czarnowłosego okularnika po czym wypalił:

— Jesteś niski.

— Nie pozwalaj sobie — powiedział chłodno libero, podnosząc na niego zirytowany wzrok.

— Okay. Twój język działa jak należy, więc nie rozumiem dlaczego nie odpowiesz na moje jasne i sensowne pytanie — westchnął przyjmujący i uniósł brew znad białej filiżanki z zieloną herbatą.

— Bo nie ma o czym mówić — wyjaśnił tamten. — Nic nie wiemy o tej szkole. Jest nowa. Nie ma doświadczenia, więc pokonanie jej nie powinno stanowić większego problemu — odparł chłopak, splatając dłonie na stole.

— No ale pokonali Datekō — zauważył Sakurai.

— Datekō straciło niejako swoją "Żelazną ścianę" po tym jak dwa sezony temu stary skład Karasuno pokonał ich na turnieju.

— Niby tak — mruknął przyjmujący. — Ale jednak nadal są trudnymi przeciwnikami. A przynajmniej powinni być dla nowej, niedoświadczonej drużyny.

Takemura spojrzał na niego swoimi bystrymi ciemnymi oczami i przyłożył do ust kubek herbaty.

— Ale spokojnie, i tak wygramy — dodał Sakurai, mimo że libero nie mógł być bardziej spokojny. Czarnowłosy zerknął na niego katem oka i wstał od stołu.

— Ta.

***

Kageyama mierzył zimnym spojrzeniem kapitana Ōkami, jakby chciał zamrozić każdy skrawek jego ciała, żeby uniemożliwić mu grę.

— Tobio, przerażasz mnie. Znowu — powiedział zaniepokojony Hinata, kładąc mu dłoń na ramieniu. Rudowłosy nie widział tego spojrzenia od czasu pierwszej liceum i teraz, widząc je ponownie, niemal się wzdrygnął. 

Każdy zawodnik Karasuno czuł bijącą od kapitan aurę. Każdy z nich pragnął zwycięstwa i czuł dziwną chęć pokonania przeciwników i pokazania im gdzie ich miejsce.

Aki Ishida, bo tak miał na imię kapitan drużyny po przeciwnej stronie siatki, był wysokim chłopakiem o brązowych włosach i jasnych oczach oraz o zarazem surowym, jak i przyjaznym wyrazie twarzy. Grał na ataku, jak dowiedział się Nori, i mierzył podobno aż metr dziewięćdziesiąt.

Patrząc za zawodników Ōkami Sakurai dostawał dreszczy. Siatkarze wydawali się niebywale wysocy i co najmniej trzech z nich przekraczało sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu.

— Nawet ich libero jest wysoki! — jęknął Sakurai, patrząc na zawodnika, a Takemura posłał przyjmującemu mrożące krew w żyłach spojrzenie.

Nishihara patrzył oniemiały na stroje przeciwników i nie mógł przestać powtarzać w myślach "Ja też takie chcę!". Kolorystyka Ōkami utrzymana była w szarości, błękicie i granacie w przypadku libero. Szare koszulki nie miały rękawów, eksponując dobrze wyrzeźbione ramiona większości zawodników, przy dekolcie wycięta była w trójkąt, uzupełniony kolorowym kawałkiem materiału, pasującym do błękitnych spodenek. Dodatkowo całość uzupełniały białe paski przy dekolcie i szersze pasy z boku torsu. Libero zaś, miał granatową koszulkę, również z białymi elementami i szare spodenki.

To, co jeszcze rzuciło się w oczy pierwszorocznemu przyjmującemu Karasuno było to, że każdy zawodnik bez wyjątku, miał białe buty tej samej firmy, tego samego modelu i białe nakolanniki, które wprost cudownie komponowały się z resztą stroju.

— Ja też takie chcę — powiedział to w końcu głośno, a stojący obok Ichiro ponownie zmierzył przeciwników spojrzeniem i westchnął.

— No...

Kageyama złorzeczył pod nosem, podchodząc do sędziego razem z Ishidą, aby wylosować strony i zagrywkę.

Całe Karasuno zebrało się obok trenera, żeby wysłuchać ostatnich wskazówek, ale Ukai nie wydawał się być w nastroju do długich przemówienień.

— Zaczynamy wczorajszym składem — powiedział. — To powinno być proste, chłopaki. Nie spieprzcie tego.


Spędziłam kilka godzin na planowaniu i kombinowaniu, żeby Ōkami było idealnie dopracowane,  więc mam nadzieję, że się wam spodoba. W następnym rozdziale będzie się działo.

Komu kibicujecie?

~Beth

PS. Zmieniam okładki. Co wy na to?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro