Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#11

— Kurwa mać — jęknął cierpiętniczo kapitan, a Hinata zdzielił go po ramieniu. Oikawa zacmokał z niezadowoleniem i skrzyżował ręce na piersi.

— Tak się ze mną witasz, Tobio-chan?

— Cześć, Iwaizumi — powiedział Kageyama do stojącego za szatynem bruneta.

— Hej — odparł tamten, Oikawa obruszył się.

— Ranisz!

— Co ty tu robisz? — westchnął kapitan Karasuno. — Jesteśmy tuż przed meczem.

— Z MOJĄ drużyną — powiedział Oikawa, kładąc akcent na drugie słowo, za co dostał po głowie od Iwaizumiego. — No, Iwa-chan!

— To już nie jest twoja drużyna, głąbie — powiedział brunet.

— Zawsze będzie moja — prychnął szatyn. — Po części...

— Dzień dobry, Oikawa-san — powiedział Nori, na chwilę odrywając się od papierów. Oikawa wciągnął ze świstem powietrze i uśmiechnął się.

— Zwerbowaliście braci Orinosuke? Farciarze! — zaśmiał się. — Hitoshi-kun, mam nadzieję, że poprawiłeś swój atak od zeszłego lata.

Białowłosy miał ochotę uciec przed świdrującymi spojrzeniami członków drużyny.

— No... Tak jakby — mruknął, nie wiedząc co powiedzieć.

— Znacie się? — zapytał zdziwiony Hinata, a Tōru ochoczo pokiwał głową.

— Orinosuke-sensei jest moim wykładowcą — powiedział.

— Nasz ojciec — wyjaśnił Nori.

— I co niby studiujesz? — zapytał Tsukishima.

— Medycynę — odparł z dumą szatyn, a Kageyama niemal zachłysnął się powietrzem.

— Błagam, powiedz, że będziesz weterynarzem — jęknął.

— Chirurgiem — odparł lekko zirytowany szatyn.

— Jak odnotujecie gwałtowny wzrost umieralności pacjentów w jakimś szpitalu, to wiecie, że Oikawa skończył studia. I wiecie gdzie się nie leczyć — powiedział Tsukishima.

— Ha ha — zaśmiał się ironicznie szatyn. — Ja i Iwa-chan radzimy sobie świetnie!

— A kto powiedział, że wątpimy w Iwaizumiego? — prychnął Kageyama, a brunet uśmiechnął się.

— Cios poniżej pasa! — żachnął się szatyn.

— Oikawa, won — powiedział z westchnieniem Kageyama. — Nie mamy czasu.

— Chcę poznać resztę drużyny! — zaoponował. — Jako twój wzór i największy rywal, żądam abyś mi ich wszystkich przedstawił!

— Shittykawa nie rób scen i chodź — jęknął Iwaizumi, widząc, że siatkarze z Karasuno mają już dość natręta.

— Nie ma opcji, Iwa-chan — prychnął. — Chcę poznać naszych rywali.

Kageyama westchnął ciężko.

— To jest Sakurai, nasz główny przyjmujący — powiedział, wskazując dłonią szatyna. Ten tylko uśmiechnął się lekko. — Takemura, nasz libero, obaj są z drugiej klasy.

— Też jest taki... Kreatywny jak wasz poprzedni libero? — zapytał Oikawa,  a Yamaguchi i Tsukishima parsknęli śmiechem.

— Ej! Rolling Thunder to klasyk — powiedział Hinata, celując w nich oskarżycielsko palcem. — Trochę szacunku.

— Rolling... co? — zapytał zdezorientowany Ichiro, a Nishihara wzruszył ramionami.

— Ci dwaj to Nishihara i Ichiro, nasze najnowsze nabytki. Kolejno na przyjęciu i bloku — powiedział kapitan, uśmiechając się do pierwszaków.

— Miło nam — odparł niepewnie miodowowłosy, patrząc na studenta.

— Nosisz soczewki? — zapytał Oikawa, patrząc na dwubarwne tęczówki chłopaka.

— Nie, to mój naturalny kolor — odparł Nishihara. Oikawa uśmiechnął się.

— Ja też tak chcę, Iwa-chan!

— Wystarczy jak podbije ci oko? — zapytał brunet a Kageyama zakasłał znacząco w rękaw.

— No... Orinosuke już znasz — dokończył kapitan. — Możesz już iść?

— Mogę — powiedział. — Chodź Iwa-chan, chyba nie jesteśmy tu mile wiedziani!

Iwaizumi spojrzał na niego jak na skończonego kretyna.

— W każdym razie życzymy powodzenia i wiecie... Nie płaczcie zbytnio po przegranej — uśmiechnął się szatyn i oddalił w stronę trybun. — Miło się gadało. Do zobaczenia, Tobio-chan!

Kageyama westchnął i przyłożył dłoń do czoła w geście rezygnacji. Hinata poklepał go po raminiu.

— Kto to właściwie był? — zapytał Ichiro.

— Były kapitan i wicekapitan Seijou — odpowiedział chłopak. — Skończyli szkołę, kiedy my kończyliśmy pierwszą klasę.

— To znaczy, że z nimi graliście? — zapytał Nishihara.

— A żebyś wiedział — westchnął Hinata.

— Nie wyglądali zbyt groźnie — mruknął Ichiro. — Z wyjątkiem tego bruneta. Ale ten szatyn... raczej bym się go nie obawiał.

Hinata zaśmiał się.

— Wiecie od kogo Kageyama nauczył się zagrywki? — zapytał rudowłosy. Kageyama spojrzał na niego groźnie. Nishihara, Sakurai i Ichiro spojrzeli na niego zszokownai.

— Nie gadaj...

— W gimnazjum grali w jednej drużynie — dodał rudowłosy.

— Tylko w pierwszej klasie — sprecyzował Kageyama.

— Byli największymi rywalami, dwóch najlepszych rozgrywających w naszej prefekturze — ciągnął Hinata.

— Dobra, koniec tej lekcji historii — warknął. — Musimy się skupić i pokonać Seijou, żebym mógł utrzeć nosa temu...

— Słownictwo — ostrzegł Hinata. — Zanim powiesz o jedno słowo za dużo.

— Dobra, zaraz się zaczyna — powiedział Nori.

— Okay, Orinosuke, Sakurai, Kageyama, Takemura, Tsukishima i Nishihara na boisko — zarządził Ukai, wracając do drużyny. — Reszta... będziemy was zmieniać w trakcie. Bez obaw, wszyscy dziś zagrają.

Po kilku słowach otuchy ze strony trenera, a później kapitana, wyjściowa szóstka weszła na boisko i ustawiła się na swoich pozycjach.

Wszyscy oczekiwali w milczeniu na gwizdek sędziego, czując jak biją im serca. Siatkarze Aoba Johsai stali naprzeciwko, mierząc ich groźnymi spojrzeniami.

Tsukishima zerknął na drżące dłonie Hitoshiego, stojącego po jego lewej stronie i położył rękę na jego ramieniu. Tylko on to zauważył. Tylko on zwrócił uwagę na taką błahostkę.

— Spokojnie, graj jak zawsze, a wszystko będzie dobrze — powiedział. Hitoshi pokiwał głową. Tak naprawdę się nie denerwował. Jego własne ciało go zdradzało.

Kageyama wrócił z uśmiechem na boisko i podniósł dłoń, w którą zaraz pomocnik wrzucił piłkę.

— Wygrał zagrywkę — zaśmiał się Sakurai, stojący tuż za Hitoshim. — No to teraz nałapiemy przewagi.

***

Po sześciu asach serwisowych, Seijou nareszcie udało się przyjąć zagrywkę. Piłka, krzywo ale jednak, pofrunęła w stronę rozgrywającego, który wystawił do prawego skrzydłowego.

— Hitoshi.

Ten jeden znak ze strony Tsukishimy wystarczył, by białowłosy w stu procentach skupił się na grze. Obaj siatkarze podbiegli do siatki po swojej lewej i wyskoczyli do bloku. Pech chciał, że w ostatniej chwili Orinosuke potknął się o nogę drugiego blokującego i nie wyskoczył tak wysoko jak powinien.

— Po bloku! — krzyknął Tsukishima, kiedy piłka musnęła palce Hitoshiego i pomknęła w stronę końca boiska. Takemura rzucił się do przodu i wybronił z klasą, posyłając piłkę Kageyamie. Kapitan w ułamku sekundy objął wzrokiem całe boisko, przeanalizował każdą możliwość i widząc ustawiających się przy Hitoshim blokujących, wystawił do tyłu do Sakuraia. Chłopak wykonał nabieg do ataku i wzbił się w powietrze posyłając piłkę na koniec boiska, tuż za obrońców.

— Tak jest! — krzyknął zachwycony i zbił piątkę z kapitanem.

— Dobra robota — uśmiechnął się Kageyama i wrócił na zagrywkę. Kilka razy odbił piłkę od parkietu i, trzymając ją w dłoni, wysunął przed siebie, przymykając oczy. Tu po gwizdku otworzył je, a w granatowych tęczówkach dało się zauważyć żywy ogień. Chłopak wyrzucił piłkę w powietrze i po kilku krokach wyskoczył w górę, by przebić ją z mocą przez siatkę. Przyjmującemu Seijou omal nie wyłamało rąk, a kula poleciała na trybuny, ciesząc jakieś pojedyncze fanki czarnowłosego, które zapiszczały radoście, mogąc trzymać w dłoniach tę samą piłkę, którą zaserwował kapitan Karasuno.

Kindaichi, stojący na środku boiska po swojej stronie zmierzył starego znajomego wściekłym spojrzeniem.

— Niech cię szlag, Kageyama — mruknął, ale czarnowłosy już wyskakiwał do kolejnej śmiercionośnej zagrywki.



Uwaga! Macie możliwość zgłaszania swoich wymarzonych szipów, o których chcielibyście tu przeczytać. Jeśli zgodzą się z moimi planami, nadam im status Shipów Kanonicznych XD

Do zobaczenia!
~Beth

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro