Ostatnia szansa
Czy to możliwe, by życie człowieka uwielbianego przez ludzi na całym świecie, tarzającego się w banknotach, odnoszącego coraz większe sukcesy w branży muzycznej było tak naprawdę smutne i nieszczęśliwe?
Coraz częściej wracałem myślami do tych kwestii. Dopiero po prawie dziewięciu latach rozwijającej się kariery zdałem sobie sprawę z tego, w jakie bagno wpadłem.
Racja, kto nie marzy o milionach fanek, które mogłyby się pozabijać, byleby cię tylko zobaczyć, kto nie marzy o bogactwie i rozpoznawalności, szacunku tak wielu osób...
Co z tego, skoro i tak zawsze wracałem do pustego mieszkania? Nikt, nigdy tam na mnie nie czekał. Pewnie większość osób by pomyślało: "Jesteś tak rozpoznawalny, co za problem sobie kogoś znaleźć? Ludzie cię kochają!"... tylko, że mój obecny tryb życia (trasy koncertowe, ćwiczenie choreografii, pisanie tekstów, nagrywanie nowych piosenek) zupełnie nie pozwalał mi na zakochanie się i przywiązanie do jakiegokolwiek człowieka.
Nawet w tłumie ludzi zawsze byłem potwornie osamotniony.
Chociażby imprezując z przyjaciółmi wielokrotnie łapałem się na tym, że staję w kącie z kieliszkiem i obserwuję wszystko dookoła próbując się (o, zgrozo!) nie rozkleić.
Byłem sam jak palec w tym świecie luksusu i sławy.
- GeeGee?
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Seungriego. Z rozmachem usiadł obok mnie na kanapie, o mały włos nie wytrącając mi puszki piwa z ręki, poklepał mnie trochę za mocno po ramieniu. Syknąłem poirytowany i popatrzyłem na niego gniewnie. Chłopak zupełnie się tym nie przejmując ciągnął dalej:
- Co tu tak sam siedzisz...? - zachichotał i spojrzał w stronę stojących przy oknie Daesunga i Taeyanga. Śmiali się z czegoś głośno, najwidoczniej zajęci własnymi tematami rozmów. - "Loser" ma już tyle milionów wyświetleń, wyobrażasz to sobie? Jesteśmy wielcy! Kto nie marzy o czymś takim?
Uniosłem jedną brew i słuchałem cierpliwie jego monologu. Szczerze? W tamtym momencie, nasz sukces mało mnie obchodził. Byłem pijany i smutny. Chciałem jak najszybciej pójść spać z nadzieją, że następnego dnia poczuję się lepiej.
-Tak, Seungri, to wspaniałe, naprawdę - starałem się zabrzmieć jak najbardziej wiarygodnie. - Dopiję swoje piwo i pójdę spać, dobrze? Jestem trochę zmęczony. - uśmiechnąłem się delikatnie, próbując przekonać go do tego, co powiedziałem.
Chłopak wzruszył tylko ramionami, znów poklepał mnie po ramieniu i wstał z kanapy.
- Lider musi odpoczywaaać, no przeeecież, haha!
- Tak, tak.
Seungri z impetem objął za szyję chłopaków i zaczął coś bełkotać, śmiejąc się przy tym do rozpuku.
Westchnąłem cicho i położyłem się na plecach, sącząc swój alkohol. Co za życie na krawędzi - w tym momencie robiłem dwie niebezpieczne dla życia rzeczy - piłem na leżąco i mieszałem antydepresanty z alkoholem. Zaśmiałem się cicho z własnego żartu. Autodestrukcja powoli stawała się moim drugim imieniem, zaraz przed "Król".
- GD, weź nogi, proszę.
Kto znowu...
- Znajdź sobie inne miejsce, bolą mnie łydki - wymamrotałem do próbującego się usadowić na kanapie TOPa.
Seunghyun najwidoczniej się tym nie przejął. Uniósł moje nogi, usiadł na kanapie i położył je sobie na swoich udach. Ten gest nie był dla mnie niczym gorszącym czy niewłaściwym. W zespole wszyscy często mieliśmy dziwne akcje - przytulaliśmy się do siebie, czasem nawet spaliśmy w jednym łóżku.
- Wolę tu - odrzekł Seunghyun i zaczął głaskać mnie po łydkach jednocześnie z powagą obserwując jak Seungri ciągnie zapłakanego Dae za nos. Co to były za chore zabawy?
- Czemu z nimi nie gadasz? Wesoło im tam widzę. - Popatrzyłem z uwagą na mojego rozmówcę.
-Wolę siedzieć z... - Zaczął TOP. Uniosłem dumnie brodę i już chciałem zarzucić skromnie grzywą oczekując słów takich jak: "wolę siedzieć z tobą, bo z tobą najlepiej mi się spędza czas" albo "wolę siedzieć z tobą, bo masz zgrabne nogi". - Ee, nie będę tam przecież stał i się produkował, jak tu jest kanapa i mi się wygodnie siedzi.
Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem. Wydąłem smutno dolną wargę.
- No coo? - spytał z rozbawieniem patrząc na moją minę.
- Myślałem, że powiesz, że wolisz siedzieć ze mną, bo jestem fajny. - Zmarszczyłem brwi tak, jakbym się miał rozpłakać.
-Tak, tak, niech ci będzie - odrzekł, oparł głowę o oparcie kanapy i zamknął oczy.
Czułem od niego piwsko. Normalnie by mnie to odrzucało, bo nie cierpię zapachu fermentującego alkoholu (mimo, że sam często byłem otoczony przez tę woń - nie zaprzeczam), ale w tamtym momencie skupiałem się tylko na jego dotyku. Wbiłem wzrok w sufit, starając się ignorować głośne rozmowy chłopaków.
To w sumie trochę przykre, że najprzyjemniejszy dotyk jakiego byłem w stanie doświadczyć w życiu, to ręka Seunghyuna macająca moją łydkę. Ponownie uśmiechnąłem się do siebie rozbawiony z własnego żartu. Uwielbiałem swoje poczucie humoru, coż mogłem poradzić. Przynajmniej nikt mnie nie musiał rozśmieszać - byłem samowystarczalny.
Oczywiście nigdy nie byłem święty. Miałem parę krótkich przygód z fankami (w końcu każda mogła być moja - nie ukrywajmy), miały one na celu tylko zaspokojenie popędu - nic więcej.
Żadnej miłości, żadnego przywiązania, żadnych miłych słów.
TOP otworzył na chwilę oczy, by zobaczyć co robią nasi koledzy z zespołu. W ogóle nie zwracali na nas uwagi. Byli przyzwyczajeni do tego, tak jak wspominałem, że siedzenie razem tak blisko siebie nie jest nam obce. Chociaż fakt faktem takie scenariusze najczęściej pojawiały się między mną a Seunghyunem. Chyba nie widzieli w tym żadnego podtekstu, bo byliśmy zadeklarowanymi hetero.
Daesung, Taeyang i Seungri krążyli od kuchni do salonu przynosząc coraz więcej puszek piwa i dyskutując o czymś zaciekle przy stole. Muzyka była dosyć głośna, ale nie na tyle, żeby mi przeszkadzała. Powodowała przyjemne dudnienie w klatce piersiowej. A może już byłem na wpół głuchy...?
Chłopak znów przymknął oczy i rozluźnił się.
Nagle jego ręka przesunęła się na moje udo. Zadrżałem prawie niezauważalnie i przymknąłem oczy udając, że zasypiam. Byłem ciekaw jak daleko się posunie.
O ile w ogóle posunie się dalej.
TOP częściej spotykał się z panienkami niż ja i wątpiłem, żeby dotykał mnie z innych pobudek niż:
A - znudzenie, B - drażnienie mnie, czy C - wygłupianie się.
Jego dłoń przesuwała się coraz wyżej w kierunku miednicy. Robił to bardzo powoli. Trwało to może dwie minuty, może pięć? Udawałem, że śpię, że w ogóle nie zauważam teo, co Tabi wyrabia z moją nogą. Nie ukrywam, że było mi całkiem przyjemnie...
Po chwili wsunął dłoń między moje ściśnięte uda. Zaskoczony otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na niego nie bardzo wiedząc, jak się zachować.
Szybko obróciłem sytuację w żart.
-Tabi, możesz mnie, geju, nie dotykać? Wiem, że noga Króla to świętość i każdy by chciał, ale nie przesadzajmy...
Spojrzał na mnie z wyrzutem i w napięciu zastanawiał się co powiedzieć, nie zabierając jednak ręki.
Dopiero w tamtej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że nie żartował i dotykał mnie, bo potrzebował bliskości. Czułem się w stu procentach hetero, ale w tamtej chwili o niczym innym nie marzyłem, chciałem żeby kontynuował. Oczywiście za żadne skarby świata nie chciałem tego po sobie poznać.
Stwierdziłem, że w razie czego (jak zwykle) obrócę wszystko w żart.
- Śpij sobie lepiej - powiedział obojętnym tonem. Bełkotał. Ja też nie czułem się zbyt trzeźwy.
Powiedzmy sobie szczerze - gdybym wstał, to z pewnością wypieprzyłbym się jak długi na podłodze. Nietrzeźwość - to był dobry pretekst by pozwolić mu na robienie tego, co chciał. Ja w końcu tylko leżałem - nie prowokowałem. No i byłem cholernie ciekaw, co tym razem alkohol z nim zrobił.
Wzruszyłem ramionami i podparłem swoją dłonią tył głowy.
TOP przez chwilę zastygł w bezruchu, chyba naprawdę czekając, aż zasnę. Po dłuższej chwili (trwało to tak długo, że nawet zacząłem odpływać) znów zaczął mnie gładzić. Nogi miałem ściśnięte jak dziewica przed swoim pierwszym razem, co oczywiście miało sugerować, że daję mu się głaskać tylko ze względu na to, że nie mam siły wstać, a nie ze względu na to, że mi się podoba.
Czułem, jak jego ręka zaczyna centymetr po centymetrze zbliżać się do mojego krocza. Na tak bardzo erogenne miejsce... Wciągnąłem cicho powietrze, gdy dotknął mojej pachwiny. Zamarł i popatrzył na mnie wyczekująco. Na chwilę jeszcze otworzyłem oczy i zlustrowałem pokój upewniając się, że nikogo w nim nie ma. Chłopcy byli w innym pomieszczeniu.
Seunghyun zachęcony brakiem odmowy z mojej strony śmielej zaczął mnie dotykać. Gładził mnie w okolicach krocza, unikając jednak dotykania go.
Przez minutę biłem się z myślami czy rozchylić uda i ośmielić go. Najzabawniejsze było to, że czułem jakby to była najtrudniejsza decyzja w całym moim życiu.
Alkohol jednak robił swoje.
Rozchyliłem lekko uda i spojrzałem na niego zaszklonymi oczami. Zaszklonymi z podniecenia...
Zacisnął wargi w cienką linię i zaczął patrzeć mi prosto w oczy. Widziałem, że sili się na obojętność, ale jego oczy zaczynały błyszczeć.
W jednej chwili złapał mnie za krocze. Zachłysnąłem się powietrzem i rozchyliłem usta z zaskoczenia, patrząc mu w oczy. Nawet "zapomniałem" zawstydzić się tym, że od jakichś dobrych paru minut moje spodnie były wypukłe.
Nagle do pokoju wparował rozbawiony Seungri, najwidoczniej czegoś szukając. Usiadłem szybko na kanapie i przeciągnąłem się, udając, że ziewam. Co jak co, ale refleks miałem świetny, no i aktorem też nie byłem najgorszym.
Seungri spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
-To ty jeszcze nie śpisz? Kładź się, ale już!
Jak widać moja gra aktorska była najwyższych lotów.
- No właśnie się zbieram. - Spojrzałem na Seunghyuna. On chyba też silił się na "aktorzenie", bo miał zamknięte oczy i udawał, że śpi. Odetchnąłem z ulgą. - Do jutra.
Wstałem powoli, żeby się nie przewrócić i podreptałem wolno do swojego pokoju, zerkając przez ramię na TOPa. Patrzył na mnie spod przymkniętych powiek. Zażenowany przyspieszyłem kroku i gdy tylko wszedłem do pokoju zamknąłem za sobą drzwi i padłem na łóżko.
Co to miało być... O, ludzie, gdyby potrwało to chwilę dłużej byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Byłoby mi tak dobrze, bezpiecznie... ile bym dał, żeby móc go pocałować...
Skarciłem się w myślach za takie pragnienia. "G-Dragonie, ty zboczeńcu...". Może po prostu byłem biseksualny - usprawiedliwiałem się.
Z jednej strony czułem się jak w niebie od nadmiaru serotoniny, a z drugiej byłem potwornie poirytowany i smutny, że Seungri akurat wtedy musiał wpaść do pokoju. Może to i lepiej? Tak, na pewno lepiej, co by było gdybym nie zdążył wtedy usiąść na kanapie...
Uderzyła mnie fala zmęczenia i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo kuło mnie serce. Tak, antydepresanty i alkohol nigdy nie były dobrym połączeniem.
***
Obudziłem się czując, jak ktoś mnie przytula. Wyrwany z nieprzyjemnego snu odepchnąłem napastnika i spojrzałem na niego przerażony. Wystraszyłem się. Nie lubiłem, gdy się mnie nagle dotykało...
- Och, GeeGee... przepraszam, przestraszyłem cię... - usłyszałem łagodny głos. To był TOP. Leżał na łóżku obok mnie, na mojej kołdrze, gdy tymczasem ja byłem wsunięty pod nią.
- Co ty tu robisz.. - wyszeptałem zaspany przecierając pięścią oko.
- Wiem, że jestem pijany, ale chcę być blisko ciebie... przynajmniej ten jeden raz. Czuję się samotny. Nie chcę być dzisiaj sam...
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Był zdeterminowany, smutny. Wyglądał jak zaszczute szczenię.
Postawiłem wszystko na jedną kartę.
- Chodź tu... - powiedziałem i odchyliłem lekko kołdrę. Spojrzał na mnie zaskoczony i wstał wolno z łóżka. - No chodź... - Drgnął niezdecydowany. - Chodź, potulimy się.
Powoli wsunął się pod kołdrę tuż obok mnie. Położywszy się na boku, objął mnie i wtulił twarz w moją klatkę piersiową. Dobrze, że miałem na sobie koszulkę, chyba spaliłbym się ze wstydu...
Odsunąłem się trochę, żebyśmy nie stykali się nogami. To było zbyt jednoznaczne (jakby leżenie razem pod kołdrą nie było).
- Co cię tak wzięło? - spytałem łagodnie i położyłem dłoń na jego głowie. Wsunąłem ją w jego włosy i zacząłem czule go głaskać. Jego zachowanie naprawdę chwyciło mnie za serce... Było mi go szkoda, nigdy przed nikim się nie otwierał, nie pokazywał słabości. Był naprawdę smutny.
- Po prostu zawsze chciałem tak z kimś poleżeć... z kimś kogo lubię. Z kimś, z kim czuję się bezpiecznie.
Siliłem się na żart:
- Ale wiesz, że to gejowskie?
Zaśmiał się cicho.
- Trudno.
Czułem rosnące wokół mnie napięcie na tle seksualnym. Och, jak mi było dobrze... Tak brakowało mi bliskości drugiego człowieka, jego ciepła. Wtuliłem usta w jego włosy, obiecując sobie, że to był najbardziej odważny gest jaki tamtej nocy zrobię.
Oczywiście się myliłem.
Nie wiem jak długo tak leżeliśmy. Gładziłem go po włosach, siląc się na jak najspokojniejsze oddychanie. Miałem wrażenie, że każde westchnięcie zdradzało moje podniecenie. Zaczynałem się niecierpliwić. Chciałem go dotknąć, ale nie miałam odwagi chociażby drgnąć. Seunghyun też wyczekiwał czegoś w napięciu. Byłem tego pewien. Czułem jak bardzo był spięty.
Nagle drgnął i odsunął głowę od mojej piersi. Wciąż mnie obejmując spojrzał mi w oczy. Nasze twarze dzieliło może dziesięć centymetrów. Wyglądał na tak spokojnego, opanowanego. Czego nie mogłem powiedzieć o sobie. Miałem wrażenie, jakby wiercił mi wzrokiem duszę. Zmarszczyłem brwi zmartwiony, a wręcz zażenowany jego spojrzeniem.
- Nie patrz tak na mnie, śpijmy już - szepnąłem desperacko.
Może i chciałem czegoś więcej, ale nie lubiłem tak napiętych sytuacji. Bałem się ich. Zawsze to ja byłem panem w każdej okoliczności. Czy na scenie, czy w łóżku... A Seunghyun sprawiał, że czułem się bezbronny. Drobny, delikatny i zupełnie zależny od niego.
Chłopak drgnął jakby speszony moimi słowami. Patrzył na mnie jeszcze chwilę, a następnie położył mi dłonie na policzkach i delikatnie przywarł do moich ust. Jęknąłem zaskoczony i otworzyłem szeroko oczy.
Już nie byłem w stanie się powstrzymać.
Rozchyliłem niepewnie usta i wysunąłem koniuszek języka, dotykając nim jego warg. Zachęcony moim gestem przywarł do mnie mocniej i wsunął język w głąb moich ust. Westchnąłem z rosnącego podniecenia. Tyle śliny, tak mokro...
Przywarł mocniej do moich warg i zaczął gładzić językiem moje zęby. Otworzyłem szerzej buzię, umożliwiając mu to. W tym momencie poczułem jak zsuwa dłonie z moich policzków. Ponownie mnie objął i położył dłonie na moich plecach.
Nagle zaczął napierać twardym kroczem na moje podbrzusze.
O Boże...
Następnie zaczął zsuwać dłonie coraz niżej i niżej, by w końcu położyć je na moich pośladkach.
Zacisnął na nich trochę zbyt mocno dłonie i zaczął je masować, rozszerzać. Pisnąłem cicho i oderwawszy się od pocałunku objąłem Seunghyuna mocno, wtulając twarz w jego szyję.
Podkuliłem nogi, desperacko pragnąc jego dotyku. TOP rozochocony jedną z rąk skierował na moje podbrzusze i zaczął powoli wsuwać dłoń w moje bokserki.
- Jiyong... na pewno mogę cię tam dotknąć...? - szepnął.
Zmarszczyłem komicznie brwi nie dowierzając, że o to pyta. Nie... tak się tylko wypinam i jęczę mu w szyję, tak dla sportu. Ugniatanie tyłka też tylko tak o.
- Nie - powiedziałem z udawaną powagą i spojrzałem mu w oczy, unosząc górną brew. - Tak sobie tylko leżę i pojękuję.
Zaśmiał się cicho, patrząc na mnie z czułością.
- Zawsze tego chciałem... - szepnął i pocałował mnie w szyję.
-To znaczy czego, molestowania mnie?
- Nie bądź wulgarny - skarcił mnie zirytowany. Podejrzewam, że chciał powiedzieć coś jeszcze, ale spłoszył się.
Byłem idiotą.
Spojrzał mi w oczy badawczo.
- Na pewno?
- Tak.
Złapał za moje bokserki i zaczął powoli je ze mnie zsuwać. Wciągnąłem ze świstem powietrze i zamknąłem oczy. Objąłem go za szyję.
- Będzie dobrze - powiedział uspokajająco.
Skinąłem głową.
Byłem przestraszony. Nigdy nie robiłem tego z mężczyzną. Bałem się bólu, wstydziłem się, nie chciałem żeby coś poszło nie tak z mojej strony.
Zdjął ze mnie bieliznę i przywarł delikatnie do moich warg. Jęknąłem płaczliwie, gdy poczułem jego dłoń na swoim nabrzmiałym członku.
Zachowywałem się jak kobieta, poważnie. Sam siebie powinienem skarcić za coś takiego.
Miałem wrażenie, że mógłbym się rozpłakać z rozkoszy.
Zacisnął delikatnie dłoń na trzonie i zaczął poruszać ręką w górę, i w dół naciągając skórkę. Wbiłem paznokcie w jego szyję i zacisnąłem usta, starając się nie wydobywać z siebie żadnego dźwięku
poza posapywaniem.
- Jesteś taki uroczy... - szepnął prosto w moje wargi i pocałował je.
Pisnąłem cicho zażenowany sytuacją.
Z każdą chwilą byłem coraz bardziej podniecony. Pochyliłem głowę tak, by dotykał ustami mojego czoła i zacząłem dyszeć czując, że zaraz mogę dojść. Jego ręka poruszała się coraz szybciej. Od czasu do czasu kręcił kciukiem kółka na napletku, by po chwili znów zacząć naciągać skórkę na trzonie.
Gdy przeszedł mnie gwałtowny dreszcz, zastygł w bezruchu i powiedział:
- No no, tak zabawa się nie skończy. Poczekaj z tym jeszcze chwilę.
Spojrzałem na niego pytająco, by po chwili przekonać się o czym mówił. Zaprzestawszy obejmowania mnie sięgnął ręką do szafki nocnej i wyjął z niej oliwkę. Posmarował nią sobie dłoń i skierował ją między moje pośladki.
- Jak coś będzie nie tak, to powiedz.
Skinąłem głową i poczułem jak jego palec powoli zagłębia się w moim wnętrzu. Westchnąłem. Wtuliłem czoło w jego mostek, by nie widział mojej twarzy. Czułem dyskomfort i ból.
Spodziewałem się czegoś przyjemniejszego.
Przez dłuższą chwilę cierpliwie wsuwał go i wysuwał, rozciągając mnie. Po jakimś czasie dołączył drugi palec. Ból zaczął mieszać się z ekstazą.
- Wiem, że to nieprzyjemne, ale będzie lepiej, obiecuję. Nie chcę, by potem cię bolało.
„Po co on tyle gadał?" - pomyślałem. Jestem facetem, nie potrzebuję uspokajania.
Nagle Seunghyun zrobił się niespokojny. Słyszałem, jak ciężko sapie, jak chaotycznie próbuje mnie rozciągnąć. Był już na skraju - ja też. Chciałem, żeby już we mnie wszedł...
Zerwał się i klęknął nade mną. Kołdra spadła na podłogę. Zawstydzony zacisnąłem kolana. Szybko rozpiął sobie rozporek i ściągnął spodnie razem z bielizną. Koszulki też nie zamierzał na sobie zostawić. Patrzyłem na niego spod przymkniętych oczu, oddychając szybko.
Delikatnie rozszerzył moje nogi i pochylił się nade mną. Pisnąłem, gdy poczułem jego penisa między swoimi pośladkami. Zamarł i spojrzał na mnie badawczo. Przygryzłem wargę i wbiłem wzrok w jego mostek, unikając jego wzroku.
Po chwili poczułem jak zaczyna na mnie napierać i wsuwać się powoli. Załkałem i chwyciłem go za kark. Cholernie bolało...
Niewzruszony tym, zaczął wsuwać się na siłę, sapiąc przy tym. Chyba alkohol sprawił, że z bólu go nie odepchnąłem. Mimo, że z godzinę przespałem, to wciąż byłem co najmniej nietrzeźwy.
- W porządku? - spytał i zamarł.
- B-boli...
- Wiem, księżniczko, zaraz przestanie.
„KSIĘŻNICZKO"?!
Gdy wsunął się prawie do końca zaczął się we mnie bardzo wolno poruszać. Po moich policzkach spłynęły łzy. Łzy rozkoszy i bólu.
Pochylił się nade mną i ucałował moje zamknięte powieki.
Mimo dyskomfortu było mi tak dobrze... Jęczałem cicho, wtulając twarz w poduszkę i zaciskając mocno oczy. Objąłem nogami jego biodra i przyciągnąłem go do siebie, gdy ból już kompletnie zaczął ustępować.
- Chcesz więcej? - wydyszał, przyspieszając z lekka ruchy.
- M-mocniej...
Nie musiałem długo czekać na spełnienie prośby.
Objęliśmy się za szyje. TOP wtulił twarz w mój obojczyk i zaczął gwałtownie wsuwać się we mnie i wysuwać.
-A-ach! - krzyknąłem płaczliwie, a po moich policzkach spłynęły kolejne łzy.
Położył sobie moje nogi na ramionach i zaczął wchodzić we mnie gwałtownie z coraz to większą siłą.
Gdy uderzył członkiem w moją prostatę załkałem płaczliwie, wbijając paznokcie w jego kark. To było tak cholernie przyjemne...
Zacząłem drżeć, czując, że zaraz dojdę. Z każdym jego pchnięciem wydawałem z siebie coraz głośniejsze jęki, przez co zaczynało brakować mi powietrza. Po mojej skroni spłynęła stróżka potu.
Nagle pchnął tak mocno, że uderzyłem głową w wezgłowie łóżka i doszedłem z krzykiem brudząc swój brzuch nasieniem. Tabi skończył chwilę później wgryzając się w moją szyję.
Opadł na mnie całym ciężarem i wysunął się ze mnie delikatnie.
- Było trochę krwi... przepraszam, przegiąłem - powiedział smutno i spojrzał mi w oczy, wciąż na mnie leżąc. Objąłem go i pogłaskałem uspokajająco jego plecy.
- Na razie nie czuję bólu, jutro dostaniesz wpierdol, jeśli nie będę mógł usiąść.
Zaśmiał się i wtulił się we mnie jak małe dziecko.
***
Kolejne dni nie były kolorowe.
Byłem zawstydzony i zły na siebie.. Uprawiałem seks z kolegą zespołu. To mogło zaszkodzić całej naszej karierze, przyjaźni... Jak mieliśmy teraz ze sobą normalnie pracować? Nie raz mijaliśmy się w mieszkaniu i unikaliśmy swojego wzroku. To nie tak, że nie chciałem mieć z TOPem nic wspólnego. Po prostu się wstydziłem. Bałem się, że Seungri, Daesung i Taeyang coś słyszeli tamtej nocy. Zachowywali się zupełnie normalnie, więc zdrowy rozsądek powinien podpowiadać mi, że wszystko jest w porządku, ale nic nie było w porządku.
Seunghyun z każdym dniem zachowywał się coraz dziwniej. Na próbach choreografii, czy w studio nagraniowym pracowało nam się dobrze, po staremu, ale gdy nie musiał ze mną przebywać to tego po prostu nie robił. Poza pracą praktycznie go nie widywałem.
Pogrążyłem się w depresji. Często leżałem na łóżku i wpatrywałem się w sufit. Potrafiłem robić to godzinami. Prawie nie spałem, nie jadłem. Nie wiedziałem dlaczego TOP się tak zachowuje. Byłem cholerną ciotą, która nie ma odwagi do niego podejść i zapytać o co chodzi. Bałem się tego, co mógł powiedzieć... Że to co zrobiliśmy było pomyłką, że byliśmy pijani... A ja? Z jednej strony zżerała mnie depresja, która podsuwała mi w umyśle najobrzydliwsze, najczarniejsze myśli, a z drugiej tęsknota do niego. Tamto zbliżenie chyba obudziło we mnie dawno uśpione uczucia - to było... zakochanie. w ciągu tych paru dni, poważnie umierałem z miłości. Byłem chodzącą śmiercią. Nie wytrzymywałem tego wszechogarniającego napięcia i modliłem się, by w końcu było lepiej.
***
Pewnego dnia podszedłem do niego, gdy zostaliśmy sami w mieszkaniu. Seunghyun akurat przygotowywał sobie w kuchni coś do jedzenia.
Posłuchaj... - zacząłem niepewnie. W moim głosie było słychać złość. - Nie sądzisz, że wypadałoby porozmawiać o tym co między nami zaszło? Co jest między nami teraz?
Nie doczekawszy się żadnej reakcji stanąłem obok niego i pochyliłem się by spojrzeć mu w oczy.
Nie popatrzył na mnie.
- Nic - powiedział tylko i odszedł od blatu zostawiając na nim pokrojone w drobną kostkę, rozmiękłe pomidory.
***
Minęło sześć dni. Dni potwornego cierpienia i wątpliwości. Moja wątroba przestała tolerować ilości alkoholu jakie w siebie wlewałem. Stawałem się wrakiem człowieka. Jak zakochana, porzucona nastolatka, prawda? Byłem żałosny.
Późną nocą wybrałem się do sklepu po kolejną butelkę wódki. Oczywiście wcześniej założyłem czarną czapkę z daszkiem, okulary i grubą workowatą bluzę, by przypadkiem nikt mnie nie poznał.
Rzucające się na mnie fanki były obrzydliwie irytujące.
Szedłem gniewnie przed siebie, przedzierając się przez ludzi. Byłem wściekły na wszystko. Na TOPa, na siebie, na życie, na wódkę, którą i tak wiedziałem, że wypiję. Miałem ochotę krzyczeć.
Ale zachowałem w sobie resztkę dumy. Postanowiłem tylko, że jutro porozmawiam poważnie z Seunghyunem nawet, jeśli nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Nawet, jeśli będę musiał mu przywalić, by na mnie spojrzał. Miałem już dosyć swojego użalania się nad sobą.
To, co zobaczyłem na ławce pod pubem... zabiło mnie. W tamtym momencie wszystko we mnie umarło. Seunghyun siedział na ławce i namiętnie całował jakąś kobietę. Widząc to z oddali zacząłem się trząść z rozpaczy, stanąłem naprzeciwko niego i rozbiłem butelkę wódki tuż obok jego stopy.
- Zabiję cię, skurwielu... - wysyczałem i złapałem za poły jego płaszcza.
- Jiyong?! - krzyknął zaskoczony. - Uspokój się. Ludzie patrzą. Co ty wyprawiasz?!
Hasło „ludzie patrzą" sprawiło, że się opamiętałem. Puściłem go i splunąłem na jego buty.
Dziewczyna siedząca obok niego zasłaniała usta dłonią i patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
Obróciłem się na pięcie i zacząłem szybkim krokiem iść przed siebie. Nie do mieszkania. Przed siebie, gdziekolwiek. Potem już biegłem. Nawet nie płakałem. Nienawidziłem w tamtym momencie wszystkiego, a najbardziej siebie.
Dobiegłem do wiaduktu. Przełknąłem ślinę. Zerwałem z siebie okulary i czapkę. Rzuciłem nimi o ziemię. Moja tożsamość nie była już ważna. Powoli usiadłem na brzegu wiaduktu i spojrzałem w dół.
Dziesiątki samochodów przemykały szybko pod moimi stopami.
To wręcz niesamowite, że w ogóle byłem w stanie pokochać. Że byłem w stanie poświęcić dla kogoś całego siebie, wykrzesać z siebie resztki ciepła, którymi mogłem obdarować drugiego człowieka. A
bardziej niesamowite jest to, że trwało to tak krótko. W swoim życiu nawet nie zdążyłem być szczęśliwy. Załkałem cicho i uśmiechnąłem się do siebie smutno.
„Umieranie
Jest sztuką tak jak wszystko.
Jestem w niej mistrzem. "* - wyrecytowałem szeptem sam do siebie.
- Jiyong!!! Co ty wyprawiasz?! - usłyszałem za sobą krzyk Seung-hyuna. Drgnąłem lekko, ale nawet się nie odwróciłem. - Zejdź proszę... Porozmawiajmy. Nie rób tego - łkał stojąc jakieś pięć metrów ode mnie.
"Nie rób tego"...
Nie posłuchałem go, zrobiłem to. Zsunąłem się z krawędzi. Potem była już tylko ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro