EPILOG
Otulona szlafrokiem, z ciepłymi kapciami na stopach i dwoma kubkami parującej herbaty, powolnym krokiem przeszłam do jadalni i postawiłam naczynia z napojem na stole, podsuwając jedno z nich pod nos Piotrowi.
— Dziękuję, skarbie — powiedział z uśmiechem, chwytając uchwyt i ostrożnie zrobił łyka, po czym ponownie pochylił się nad papierami, które były porozrzucane dookoła niego. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę, pochylając się, aby objąć go od tyłu.
— Zdecydowanie za dużo pracujesz, Piotrek. Przemęczasz się — mruknęłam, gładząc delikatnie palcem jego policzek. Mężczyzna chwycił moje przedramiona oplatające jego szyję z cichym westchnieniem.
— Wiem, ale chcę zapewnić nam dogodne życie. Po prostu. Żeby niczego nam nie brakowało — Uśmiechnęłam się, całując blondyna w policzek.
— Niczego nam nie brakuje, kochanie. Odpocznij, spędź z nami trochę czasu. Ta praca tak cię pochłonęła, że Liam i Mia za niedługo zapomną, jak wygląda ich ojciec. Na pewno by się ucieszyli, gdybyś spędził z nimi trochę więcej czasu, pobawił się z nimi. Brakuje im ciebie. I nie ukrywam, że mi też. Nie ma cię długimi godzinami, a gdy przychodzisz z pracy, dalej pracujesz, tylko w domu przy stole.
— Masz rację, przepraszam — odparł po dłuższej chwili, przecierając dłońmi twarz. — Tak bardzo skupiłem się na tym, żebyście mieli wszystko, a nie pomyślałem, że może wam brakować mnie. Ale kiedy wróciliśmy do Anglii, obiecałem sobie, że zrobię co w mojej mocy, abyś miała jak najlepsze życie. Opuściłaś Narnię, zrezygnowałaś ze swoich mocy, aby być z nami. Ze mną. W zupełnie obcym świecie. Chcę, żeby ci tutaj było dobrze. Żebyś nie żałowała tej decyzji — Kiedy to usłyszałam, byłam w szoku. Nigdy wcześniej mi tego nie powiedział. Nie wiedziałam, że nałożył na siebie taką presję z mojego powodu. Przez te wszystkie lata tak ciężko pracował. Dla mnie.
— Och, Piotrek — westchnęłam, kucając obok niego i położyłam dłonie na jego kolanach, spoglądając ze łzami w ukochane niebieskie tęczówki mojego męża. — Ale mi naprawdę nic więcej do szczęścia nie potrzeba. Spójrz na wszystko, co już osiągnąłeś. Mamy co jeść, piękny dom z ogrodem, dwójkę wspaniałych dzieci. Nie potrzebne mi luksusy. Wystarczy mi, że mam was. I dopóki tak jest, nie mogłabym żałować mojej decyzji. Ani razu nie przyszło mi to na myśl. Nawet na ułamek sekundy, bo o ile do samego końca, aż przeszliśmy przez przejście, miałam wątpliwości, zniknęły, gdy mogłam doświadczyć życia w kochającej rodzinie. Z tobą u mojego boku. To była najlepsza decyzja, jaką podjęłam w życiu i tego zdania nigdy nie zmienię — zapewniłam, na co delikatnie się uśmiechnął, ujmując moje dłonie. Tak, zakończył się pewien rozdział w moim życiu, ale rozpoczął kolejny, jeszcze lepszy od poprzedniego. Narnia zawsze zostanie w mojej pamięci. Zawsze będę miała wspomnienia, do których mogę w każdej chwili uciec. Na początku bywały dni, w których bardzo tęskniłam. Wtedy wspomnienia stawały się zbawienne. Ale z czasem przestałam odczuwać ból, ponieważ zdałam sobie sprawę, że kiedyś znów tam wrócę. Do Prawdziwej Narnii. A przynajmniej na to liczyłam i taką miałam nadzieję.
— Mówiłem ci już, jak bardzo cię kocham? — zapytał, wpatrując się we mnie czule.
— Wspominałeś coś — Zaśmiałam się cicho, a blondyn zawtórował mi chwilę później. — Ja ciebie też — wyznałam, a Piotr pochylił się, aby złączyć nasze usta w pocałunku.
— Mamo! — Do moich uszu dobiegł stłumiony głos Liama, a chwilę później można było usłyszeć stąpanie po schodach. Odsunęłam się od Piotra i obejrzałam w stronę drzwi, w których po kilku sekundach stanął mały chłopiec z rozczochraną blond czupryną. — Nie umiem spać — mruknął, robiąc smutną minę, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. Mój mąż podniósł się z krzesła i podszedł do syna, kucając przed nim.
— A co powiesz na to, żebym przeczytał ci bajkę na dobranoc? Myślisz, że to pomoże? — Na pytanie mężczyzny chłopczyk zaczął energicznie kiwać głową. — No to chodź — Piotr wziął czterolatka na ręce i skierował się ku stopniom, a ja powolnym krokiem ruszyłam za nimi. Niebieskooki położył małego do łóżka, po czym przykrył go szczelnie kocem, siadając w fotelu obok. Sięgnął do pobliskiego regału i zabrał z niego jedną z ulubionych książek Liama. Oparłam się o framugę drzwi, przyglądając im się uważnie, a uśmiech nie chciał zejść z mojej twarzy. Widok Piotra z naszymi dziećmi zawsze powodował, że robiło mi się ciepło na sercu, a równocześnie chciałam się uszczypnąć i upewnić, że aby na pewno nie śpię. Że nie jest to tylko piękny sen, który za chwilę dobiegnie końca. Nigdy nie sądziłam, że moje życie może tak wyglądać. Myślałam, że na zawsze pozostanie mi służenie Jadis. Życie pod postacią wilka, w pogoni za Narnijczykami, którzy jej podpadli i spanie na zimnej podłodze w tym ogromnym zamczysku. Nie liczyłam na więcej. Ale po stu latach los się do mnie uśmiechnął i poznałam rodzeństwo Pevensie. Opiekuńczego Piotra, przemądrzałą Zuzannę, zbuntowanego Edmunda i pomocną Łucję, którzy odmienili moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Pokazali mi, że nie warto się poddawać lub skrywać emocje. Że trzeba walczyć o swoje. I nigdy, ale to przenigdy, nie zmieniać się dlatego, że ktoś tak chce. Że zawsze powinno się być po prostu sobą, a na pewno znajdą się ludzie, którzy to docenią i pokochają nas takich, jacy jesteśmy.
Po pewnym czasie oczy Liama zaczęły się kleić, a chwilę później usłyszałam jego ciche pochrapywanie, świadczące o tym, że malec wreszcie zasnął. Blondyn podniósł się z fotela, odłożył książkę z powrotem na półkę, po czym pochylił się nad łóżkiem chłopca, całując go delikatnie w czoło.
— Nad czym tak myślisz? — szepnął, robiąc kilka kroków w moją stronę.
— Nad tym, jak wielkie mam szczęście, że was spotkałam — odparłam, na co on ujął moją twarz i złożył na czole długi, czuły pocałunek, a ja przymknęłam powieki, rozkoszując się tym gestem i jego bliskością. Nie myślałam, że życie może być takie piękne. Moje życie. To, którego zaczęłam nienawidzić. Którego miałam dosyć. Dopiero po wielu, wielu latach, zdałam sobie sprawę, że jest ono najpiękniejszą rzeczą, jaką mogłam dostać. Darem, który ukrywał się głęboko pod warstwą cierpienia, bólu i samotności. Którego nie potrafiłam dostrzec, do momentu poznania ludzi, którzy pokazali mi, że odrobina zaufania, przyjaźni i miłości może zmienić wszystko. Należy tylko znaleźć tych, którzy są gotowi nas nimi obdarzyć i sami musimy być gotowi, aby odwdzięczyć się tym samym. A wtedy wszystko stanie się lepsze, a dobra materialne nieważne. Ponieważ dopóki mamy siebie nawzajem, jestem szczęśliwa.
_________________________________
Ten filmik mnie rozczulił😭 Kochani, naprawdę dotarliśmy do końca. Jest to dla mnie tak nierealne, w ogóle nie dociera do mnie, że właśnie skończyła się historia Piotra i Dahlii. Teraz mi smutno😔 Bardzo wam dziękuję za to, że czytaliście tę historię. Jestem wam wdzięczna za każdy głos, każdy komentarz. Tak jak już pisałam pod koniec poprzedniego rozdziału, opowiadanie powstało tylko dzięki wam, dlatego jeszcze raz dziękuję❤ Mam nadzieję, że wam się podobało i tak jak ja, będziecie je ciepło wspominać. Ściskam was bardzo mocno, trzymajcie się cieplutko i... mam nadzieję, do usłyszenia w przyszłości, love you😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro