Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 2

Hazza okazuje się nie być taki zły, widzi we mnie kogoś silnego, mówi że z pewnością będę jedną z najsilniejszej 3. Spytałam sie o co chodzi Beau. On powiedział tylko Zwiadowca, Alpha lub Wojownik. Jutro mam się spotkać z Zwiadowcą, mam mieć wtyki na przyszłość, heh. Mniejsza. Jest to mój czwarty dzień tutaj. Za dwa dni czeka mnie wczepienie DNA i zobaczymy co z tego będzie. Ech, ciekawe czy chociaż przeżyje przemianę. To nie jest tak ze oni wybierają kogo chcą i dają im DNA odpowiedniej osoby. Mistrzowie odpowiednich rang zgłaszają ile osób chcą ze sobą zabrać, to jest sumowane i ludzie są zabierani tutaj. Żyją tydzień, przyzwyczajają się. Siódmego dnia wstrzykuje im się mutagen i przez jedne dzień ich ciało się zmienia. Jednak jest to strasznie trudne. Wielu umarło podczas mutacji. Koszmary również mają najbardziej bolesną przemianę. Tak naprawdę poznawanie zamku zaczyna się jako koszmar. Oni inaczej widzą, słyszą, czują. To będzie wszystko jak nowe. Mam nadzieje że pomoże przy szukaniu zdrajcy, chyba że go nie będzie i to tylko do nas jest wprowadzane to serum. Wybierają tu najsilniejszych, takich którzy mają szanse to przeżyć ale obawiam się że Hazza się mną rozczaruje, dziś zaprosił mnie do prywatnej części zamku. Za chwile tu przyjdzie. Ubrał białą bokserkę i dżinsowe szorty. Rozpuściłam długie blond włosy i wyszłam za drzwi. Dwadzieścia metrów dalej szedł Hazza. No właśnie nie zdążyłam zapytać, jak to jest że oni chodzą na dwóch łapach, a wszystkie królestwa podbili na czterech.

-Witaj Cassie

-Cześć

-Jesteś taka zamyślona, czy coś się stało- zaczęliśmy iść w stronę prywatnego zamku Hazzy, chyba

-Po prostu bardzo ciekawi mnie jak to się stało że chodząc na dwóch łapach, królestwa podbiliście na czterech

-Widzisz my normalnie chodzimy na czterech łapach, na dwóch chodzą tylko najsilniejsi, ci co mają dom w mym zamku, jest nas mało a wojny i tak wygrywamy na czterech bo tak jesteśmy bardziej zabójczy. Ostatnio zauważyłem nawet że moje ciało jeszcze bardziej zaczyna przypominać ludzkie, kto wie może kiedyś będziemy w stanie zmienić sie w człowieka tak jak wilkołaki i wampiry. Z tego co wiem demony tracą skrzydła i rogi więc zaczynają słabnąć ale to i tak nic w porównaniu z wojną wilkołaków i wampirów

-Są słabi, więc czemu nie pozbędziecie się ich teraz, tylko czekacie aż urosną w siłę i zaatakują was, w końcu zaczęli pobierać ludzi, coś się szykuję

-Przypadkowo dowiedzieli się że demony chcą ich zaatakować, nowi będą walczyć a silni, doświadczeni bronić się przed demonami.

-Aha

-Ale to nie wszystko, prawda, coś cie martwi, widzę to

-Jak to widzisz, przecież nie masz oczu

-Zaufaj mi i powiedz co jest aż tak męczącego, że prawie wcale nie spałaś i masz wory pod oczami

-Ech, bo widzisz, już nie długo wstrzykniecie nam swoje DNA ale ja przecież tego nie przeżyje, w porównaniu do chłopaków jestem niczym, Beau nazwał mnie przy pierwszym spotkaniu chuchrem, Michael był super zdziwiony że ktoś o tak marnej budowie jest tu, więc nie dożyję przemiany, już lepiej żebyście mnie zabili od razu, nie lubię umierać w męczarniach

-Kiedyś próbowałaś się poddusić

-To raczej był Ash...

Stałam w pokoju Michaela i rozmawiałam z nim normalnie, na luzie i nagle poczułam okropny smród, jakby coś się paliło. Michael zniknął a w progu drzwi pojawił się Ash. Przycisnął mnie do ściany i dusił. Kiedy brakowało mi tlenu puścił i uklęk nade mną. Mówił coś ale nie rozumiałam. Byłam jak na haju. Tlen nie dolatywał do mnie. Czułam jak umieram. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami i wtedy uderzył mnie. Oko z pewnością będę miała podbite. Musiałam walczyć. Nie chce umierać. Chciałam podnieść na niego rękę. Uderzyć go ale złapał mnie za ręce i zaczął lizać moja szyję. Był psychiczny. Był chory. Kopnęłam go w krocze a on zaczął ssać i gryźć moją szyję. Rzucałam się ale mu to nic nie robiło. Zobaczyłam trochę dalej pręta i postanowiłam udawać poddaną. Po chwili puścił moje ręce i wbił się w moje usta. Jego język szybko znalazł się w mojej buzi gdy pisnęłam. Spodobało mu się to. Zaczął się o mnie ocierać ale chwyciłam pręt i rozwaliłam mu głowę. Szybko zwaliłam jego wielkie cielsko ze mnie i wtedy znów dopadł mnie ten smród. Wybiegłam z pokoju i zobaczyłam dzikie płomienie a w środku dwuletnie dziecko. Alex! Wskoczyłam w dzikie płomienie, wzięłam malca i wybiegłam na zewnątrz. Wróciłam do środka i znalazłam również nie przytomnego Michaela. Wyciągnęłam go i wtedy dom zapadł się. Ci co byli w środku z pewnością zginęli. Po jakimś czasie Michael obudził się a ja zniknęłam. Nie chciałam aby myślano że to ja. Ludzie jak i stwory myślały że to Michael uratował swego brata ale nie udało mu się z Ashtonem. On jako jedyny wiedział że kto inny go i Alexa uratował. Szukał, i znalazł. Znalazł mnie z wielkimi oparzeniami i ciało brata z połamaną czaszką. Wiedział że jestem z tym powiązana i jako jedyna byłam przytomna kiedy wybuchł pożar. Jednak nie powiedział prawdy, wiedział że chce się ukrywać, że jestem skrytym zabójca ale również największym bohaterem z ludzi

- Jesteśmy, wejdź proszę

Otarłam łzę która nie wiadomo jak znalazła się na moim policzku, ciekawe jak się trzyma teraz Alex. Wtedy miałam 13 lat, a on 3, ja mam 15 on 5, zaczyna szkołę, uczy się, dowiaduje się o królestwach, poznaje historie i zawsze będzie miał za bohatera swego starszego brata, teraz już koszmara. Z pewnością będzie silny w przyszłości. Uśmiechnęłam się na samą myśl o chłopcu i weszłam do prywatnej części zamku. Tu było inaczej. Powietrze wydawało się czyste, rześkie, tu chciało się żyć. Ściany biało srebrne. Wszędzie pełno drzwi i straży. Hazza chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę największych drzwi. Była tam sala do treningów

-Pokaz co potrafisz

-Ale jak? Co mam zrobić?

-Nie wiem, ale jeśli jesteś wojowniczką Beau od razu to zauważy

-Ale tu jest tyle rzeczy, nie wiem od czego za...

Wtedy zobaczyłam czarną zbroję z zielonymi znakami. Zapewne należała do Hazzy ale guzik mnie to obchodziło. Podeszłam do niej i wyciągnęłam miecz. Poczułam ból w ramieniu. A potem jak ciepła ciecz spływa po nim. Rana. Razem z mieczem odwróciłam się i zobaczyłam strażnika w takiej ale żółtej zbroi. Coś mną zawładnęło. Poczułam chęć mordu. Zapach krwi. Mojej krwi dodawał mi siły. Chwyciłam miecz pewniej i zamachnęłam się. Z lewej, z prawej, szybkie przejście na szyje i powrót na prawy bok. Koszmar zawył z bólu. Znowu wzięłam zamach. Tym razem inaczej. Atakowałam wiele razy, dobrze się bronił ale wreszcie biłam mu miecz w nogę. Z boku i nogi wypłynęła krew a we mnie znowu zaczęła rosnąć chęć mordu. Zielone znaki na mieczu zaczęły błyszczeć. Moje oczy. Widziałam inaczej. Nagle znalazłam słabe punkty przeciwnika, szpary w zbroi. Atakowałam dwa razy szybciej i silniej. Łuk zmienił się w krótki miecz, był cieńszy i lekko wygięty. Tak łatwiej atakować. Kształt broni dodawał mi szybkości, była lekka, była jak wydłużenie mojej broni, tylko śmiertelne. Wreszcie kiedy miałam zadać ostateczne cięcie hełm strażnika spadł i ukazał mi się Jai. Broń wypadła mi z ręki i zamarłam w bezruchu

-Nigdy nie zostawiaj przeciwnika żywym, nawet jeśli to twój przyjaciel

Chłopak rzucił się na mnie z mieczem a mój odkopnął gdzieś dalej. Z zbroi czerwonego tym razem koszmara wyciągnęłam łuk. Znaki od razu zaczęły świecić i luk stał się jakby idealnie stworzony dla mnie chwyciłam dwie strzały i strzeliłam na raz. Jedna wypchnęła broń z ręki Jaia a druga walnęła go w brzuch, chłopak upadł. Podeszłam do niego

-Problem w tym że to trening, a jeśli mamy walczyć na śmierć i życie to chce mieć na to pozwolenie od twoich braci,nie wiesz jak boli utrata rodziny

Przejechałam palcem po żółtym znaku na zbroi a ta rozpadła się. Chłopak ledwo kontaktował. Gdzieś dalej znalazłam bandaż. Owinęłam rany bandażem, szybciej je czyszcząc. Chwyciłam Jaia na ręce i wyszłam z sali. Przed drzwiami stał Beau, zdziwiony, Luke przerażony i uśmiechnięty Hazza. Luke od razu wziął ode mnie Jaia i popędził, zapewne do niebieskich wilków. Beau odszedł od tak a Hazza zaczął mnie gdzieś znowu prowadzić.

-Dziś miałaś poznać jakiegoś zwiadowce, prawda?

-Tak, chyba tak

-Więc chodźmy

Weszliśmy do kolejnej komnaty gdzie było trzech, czerwonych koszmarów. Wygłupiali się, niszczyli, przewracali wszystko

-To są najniebezpieczniejsi ale również najbardziej dziecinni koszmarzy- zwiadowcy. Ci są jeszcze spokojni. To są Niall, Zayn i Liam

-Możemy sami się przedstawić Harry

-Wybaczcie

-A ty jesteś?

-Cassie

-W tobie ma być ta wielka moc, wyglądasz jak dziecko, które się głoduje

Milczałam. Wszyscy będą mi to wypominać? Na serio? Wyglądam na słabą i wiem że taka jestem ale hej, zostały mi dwa dni życia, chce mieć spokój. Wiem że i tak nie przeżyję przemiany. Ale no cóż. Kto kol wiek po mnie zapłacze? Nie. Bo wszyscy wiedzą jak to się skończy.

-Ej, nie załamuj się tak, Zayn zawsze, wszystkim wypomina błędy, ja jestem Niall, miło mi

-Tak, zapewne, tak

-Nie smuć się już, widziałem jak sprałaś Jaia, na pewno będziesz wojownikiem, lub zwiadowcą, a jeśli lekarzem to i tak będziesz walczyć po naszej stronie

-Ponoć zwiadowcy, zabijają bez uczuć, bo ich nie mają, ponoć jesteście ponurzy, ale no cóż nie widzę

-Tak, haha bo my zabijamy biorąc to za zabawę, nikt nas za to nie ukarze, nikt nie morze, więc to jest zabawa, nikogo nie oszczędzimy stąd legendy o naszym bez dusznym ciele, a ponurzy, tylko stare dziady, takie jak Zayn są ponure, choć i on czasem potrafi się zabawić

-Czego was uczą w tych szkołach?

-O tym że jesteście najsilniejsi, i niebezpieczni, generalnie, mówią że są tu same czerwone i żółte wilki które walczą innych nikt nie widział, zresztą nikt nie wie jak wyglądają koszmary, bo ten kto je widział ginie, jedyną okazją jest dzień wyborów, dlatego wielu jest zdziwionych podczas wyboru, w ogóle w tym roku, przecież był tam zielony koszmar, na dwóch łapach, plotki szybko się rozejdą.

-Spodziewaliśmy się,ale liczymy na to że wśród was będzie zielona dusza, nowa ALpha, bo jak wyczuwasz Hazza jest ciężko chory, w sumie umiera

-Zauważyłam nawet podczas wyboru

-To był test, dla ciebie, odwaga, dotknęłaś mnie, to wymaga naprawdę dużo odwagi, dlatego pomyślałem że jesteś kimś silnym, uśmiechnęłaś się do mnie, nie widząc moich oczu to, zaimponowało mi jeszcze bardziej. Wtedy byłem pewny że jesteś jedną z nas, na pewno, wtedy myślałem czarodziejka, wojowniczka, ale po tym co zobaczyłem myślę że jeśli nie będziesz zwiadowca lub wojownikiem to jestem już psychicznie chory

-To wszyscy są psychiczni, tak sprać Jaia, używać dwóch różnych broni

-Jednak najbardziej zdziwiło mnie to że w pewnym momencie, zapanowałaś nad zieloną bronią co udaje się tylko Alphom, albo wojownikom czy zwiadowcą po przemianie, zwiadowcy, to czasem wyjątki, tak Zayn również nad nią zapanował, ale na krótko. Wolał łuk i krótkie noże

-W dodatku jesteś strasznie zwinna i szybka, co daje ci kolejne podobieństwo do zwiadowców

-Można powiedzieć że zaimponowałaś nam

-Ale nie wszystkim- mruknął Zayn

Niall chwycił mnie za ramie i zaczął gdzieś prowadzić. Szliśmy długim korytarzem aż wyszliśmy z Zamku na jakiś wielki balkon. Koszmar zmienił się po części w człowieka. Wyglądał jak zwykły chłopak tylko z pazurami i niektóre z mięśni zostały wilkopodobne

-Nie pytaj, my zwiadowcy szybciej się mutujemy, chce ci tylko powiedzieć że z pewnością nie jesteś wojowniczką, bo jesteś za szybka, ale nie jesteś też zwiadowcą, zwiadowca nigdy nie walczył by mieczem tak długo

-Więc kim jesteś

-Jest możliwość że jesteś nową rasą koszmara lub...

-Niall, gdzie jesteście

-Nie mam ani chwili spokoju, musimy iść

-Ale kim jeszcze mogę być?

Jednak chłopaka już tu nie było. Nie jestem zwiadowcą, ani wojownikiem, kto jeszcze jest silny, nowa rasa? Ale czemu ja?Poszłam do pokoju zamyślona. Położyłam się i od razu zasnęłam. Kim jestem?


Z OKAZJI WALENTYNEK...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro