Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział9

James obudził się chwilę po mnie
-spokojnie, nie chcę cię skrzywdzić
-więc czego chcesz?
-znacie mnie pod nazwą kotołaka czy czegoś takiego, ale tak na prawdę nazywają nas strażnikami. Naszym zadaniem jest a raczej było czekać aż pozostanie jedno królestwo. Teraz moim zadaniem jest czekać na błękitną burzę i bronić ciebie. Masz być w stanie nie naruszonym jednak jako władczyni wiem że masz pewne obowiązki. Te zagrażające twojemu życiu przejmę ja. Podczas błękitnej burzy oddam twoją rasę w ofierze. Zostaniesz sama. Jeden koszmar. Wtedy będę mieć pewność że ludziom nic nie zagraża. Dopiero po burzy będą mogli budować swoje miasta.
-a co się stanie ze mną i tobą?
-z nami, kochanie, zbuduje nam ładny zamek gdzie zamieszkamy i wszystko będzie tak jak pierwszego dnia.
-koszmary ci nie pozwolą
-posłuchaj skarbie, nie wyjdziesz z tej komnaty a oni będą orzekonani że to co mówue to to co mówisz ty
Pogładził ręką mój polik, delikatnie pocałował i wyszedł
JAMES
Mój plan którego uczyłem się przez lata legł w gruzach. Miałem podczas co rocznej pełni błękitnego deszczu na górze czaszki ofiarować najsilniejszego przywódcę. Po burzy cała jego rasa miała umrzeć. Nie przewidziałem jednak że będzie to kobieta do której będę czuł tak wielki popęd seksualny. Wiem że jej ród zbuntował się więc pomogę go zjednoczyć. Potem wciele swój zmieniony plan w życie. Cassie jest moja i nikt i nic nie ma prawa mi jej zabrać zwłaszcza teraz kiedy ją oznaczyłem. Pobiegłem więc na dół
-zapewne wiecie że oznaczanie jest męczące dla waszego wybranka więc Cassie śpi i wolałaby by jej nie budzić. Powiedziała mi tylko że mamy zmusić buntowników do zjednoczenia się z nami.
-gdyby nie to że dobrze znamy Cassie i są to jej słowa właśnie leżał byś trupem sierściuchu
-wątpie by jakieś kundle były w stanie mi to zrobić
-nie wkurzaj się tak bo ci się sierść najeży
-bynajmniej się nie oślinie
-szczurołap
-przestańccie się kłucić-warknął Zayn- mówiła coś jeszcze, ma jakiś plan?
-zdała się na nas
-w takim razie proponuje zmusić ich do ucieczki w las gdzie my zwiadowcy ich złapiemy i umieścimy w lochach tych którzy nadal będą się buntować
-chodźmy więc
CASSIE
Do mojego pokoju wszedł Jai. W myślach wysłał mi wiadomość że o wszystkim wie i Zayn też. Wymyślili wspaniały plan a kotołak już nigdy mnie nie ujrzy. Rozpiął kajdanki ale usiadł na mnie okrakiem
-czego chcesz
-tego co on, chce ciebie
-Jai złaź
-nogi nadal masz skute, mógłbym z tego skorzystać albo, ty byłabyś moją dłużniczką
-okej okej zrobie co tam będziesz chciał ale mnie wypuść
Chłopak pochylił się nade mną, pocałował mnie krótko i zszedł z mojego ciała. Szybko odpiął mi nogi i znów przygniótł mnie do materaca. Uśmiech nie schodził mu z pyska. Mokrym wilczym nosem jeździł po mojej szyi warcząc przy tym. Jego ręce znalazły końce mojej koszulki i ściągnęły ją ze mnie. Leżałam pod nim w samej bieliźnie. Zmienił się w człowieka. Jedna z jego rąk jeździła po moim brzuchu. Jai po raz ostatni pocałował moje usta i wstał rzucając mi bokserkę i spodnie w moro
-kiedy już się go pozbędę będziesz moja i będziemy robić rzeczy o jakich ci się nie śniło kochanie.
Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Jai przygotował naleśniki które dość szybko zjadłam
-zatrzymasz się u Daniela, koszmara wędrownika, do czasu aż nie uporamy się z kotołakiem
-nie wyrażam na to zgldy
-w tym momencie skarbie, ty nie masz tu nkc do gadania, bo kiedy on cię pieprzył my już wszystko przygotowaliśmy. Daniel jest moim kuzynem więc cię nie skrzywdzi a będziesz tam bezpieczniejsza niż tutaj. Za jakiś tydzień wyślemy do was sokoła, wtedy będziesz mogła wrócić
-to ja jestem Alphą
-a naszym zadaniem jest cię chrinkć czy tego chcesz czy nie
Po chwili w zamku pojawił się młody chłopak. Uśmiechnął się do Jaia i zlustrował mnie wzrokiem
-mało mówi
-aha
Chłopak wzruszył ramionami, zabrał mój plecak który nie wiadomo jak się tu pojawił i pociągnął mnie za sobą. Był inny niż wszystkie koszmary. Wydawał się spokojny i opanowany a budowa jego ludzkiego ciała świadczyła o wielkim wysiłku fizycznym w jego życiu. Daniel uśmiechnął się chytrze i przyparł mnie do drzewa. Kolejny zboczenkec? To powinno być karane! Jego ręcemocno trzymały moje biodra. Usta znalazły się przy znaku jaki zrobił mi kotołak. Zaczął gryźć i ssać tamto miejsce. Ból połączony z przyjemnością sprawił że widziałam wszystko jak po jakiś narkotykach. Po chwili Daniel przestał a ja poczułam się wolna. W jego okularach zobaczyłam że znaku już nie było. Z jednej strony cieszyłam się ale z drugiej zaczęłam obawiać się Jaia.
-do kąd idziemy
-Do góry czaszki- a mi zabrakło tlenu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro