Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Już jutro przemiana. Ten ostatni dzień postanowiłam spędzić z Louisem. Poszliśmy do jadalni i usiedliśmy z dala od reszty. On zaczął rozmowę

-Więc, jak myślisz jaką rasą będziesz

-Louis, ja nie wiem nawet czy przeżyję przemianę, lepiej powiedz coś o sobie, o sobie w wersji koszmar 01

-To ile dasz mi żyć? Wersja koszmar 01 będzie zwiadowcą

-Nie wiem, może 10?

-Hehe, no to dużo przede mną.

-To co robiłeś przez ten tydzień?

-No a więc pierwszego i drugie go dnia głownie spałem przez to świństwo które jest w tym zamku, potem postanowiłem odnaleźć tego co to tu wprowadza. Na początku szukałem w tej części zamku. Podsłuchiwałem, pytałem, śledziłem.Starałem się być niezauważalny. Gdy przyszedł wieczór wreszcie znalazłem trop. Ale niestety facet, znaczy koszmar już spał. Więc kolejnego dnia, no najpierw zapchałem to jeszcze szczelniej bo zaczynałem się robić senny. Wepchnąłem tam swoją kołdrę i poduszkę a te dwie wywietrzyłem. Zielone opary. Dziwne nie? Tak wiec potem poszedłem za tamtym gościem. Brązowy koszmar. Czarodziej jeśli się nie mylę. Poszedł się wykąpać. Udawałem że też przyszedłem. Wyszliśmy w tym samym momencie. On jednak był fioletowy. Technologia. To było dziwne. Poprosiłem go by pokazał mi laboratorium. Ucieszył się że nareszcie ktoś mądry, się trafił i o to pyta. Tak więc poszedłem za nim i znalazłem przepis na to dziadostwo. Wyrwałem kartkę i oglądaliśmy dalej. Potem on zaprosił mnie do swojego pokoju. Gadaliśmy, próbował mnie upić ale mu na to nie pozwoliłem. Następnie niby przez pomyłkę wszedłem do prywatnej części zamku i pomyliłem pokoju. Tam tez tym śmierdziało. Czerwony koszmar obudził się. Uciekłem. Znowu był wieczór. No teraz wczoraj powiedziałem temu twojemu Beau że ktoś tu wprowadza to coś i ze koszmar nazywa się Max. I w tedy do pokoju wszedł ten zwiadowca który wtedy się obudził. Uśmiechnął się do mnie i powiedział że zdałem test i że będę zwiadowcą albo nie przeżyję a ty dajesz mi 10 żyć więc no teges. Zwiadowca

-Extra

-A ty?

-Testy, testy, nauka, sprawdzanie moich umiejętności, z początku miałam być wojownikiem, zwiadowca lub Alphą ale ostatnio wiem ze jestem nową rasą albo czymś z tych trzech bo facet urwał zdanie

-Wiec nie wiesz kim jestem

-Najbardziej mnie dobija to że oni myślą ze ja przeżyje

-Dasz radę jesteś silna

-Ta jasne i co jeszcze

-A ty Zack, jak ci minął ten tydzień?

Chłopak właśnie wszedł do pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy

-Ja? A nic ciekawego. Wiecznie śpię i rysuję albo pisze. Ostatnio obraz porwał mi jakiś kruk i biegłem za nim i on się przemienił w wiśniowego koszmara. Dziadu uśmiechnął się do mnie i teraz mnie śledzi. Boje się wyjść z pokoju.

-I jak tam Cassie?

Do pokoju wszedł Luke

-Em, nic?

-Panowie zostawicie nas samych?

-W porządku

-Luke chciałam dziś spędzić czas z przyjaciółmi, ostatni dzień mojego życia, heloł, chcę się z nimi pożegnać

-Jeszcze zdążysz

Kiedy drzwi się zamknęły chłopak popchnął mnie na łóżko i położył się na mnie

-Powiedz co czujesz

-Jesteś dziwny, złaź ze mnie!

-Powiedz co czujesz, czym pachnę?!

Powąchałam jego futro i znowu poczułam krew, tą chęć mordu

-Krew, dużo krwi, twoje tętno przyśpieszyło o 2%, boisz się czegoś lub mocno myślisz w co wątpię, nic dziś nie jadłeś, spiąłeś się, krew przyspiesza 4%, 5%, strach, twoje oczy zachodzą mgłą, zobaczyłeś lub wyczułeś coś nie po kojącego, nie, nie, usłyszałeś coś przerażającego 10%, można powiedzieć zakochany ale ty tylko zaczynasz się po mału bać, mnie, boisz się mnie 19%, wciąż przyśpiesza, mięśnie ci się spięły, chcesz uciec, masz gdzieś ranę, nie, miałeś, strup, otworzył ci się, szwy pękły, potrzebujesz lekarza, 30%, uciekaj lub...

W tym momencie rzucił się do ucieczki. Krew kapała na podłogę. Tropiłam go. Wyczuwałam strach, widziałam krew, czułam jej zapach, słyszałam jak kapie o ziemię,biegłam aż drzwi przed moim nosem nie zamknęły się. Otrzeźwiałam. Zobaczyłam Jaia przygniótł mnie do ściany

-Ładnie walczysz misia

-Nie nazywaj mnie tak

-Wybacz Cassie, wiesz że jako wojownik musisz wybrać sobie mistrza, mnie, Luka lub Beau

-I co z tego

-Luke jest strasznie władczy i agresywny, Beau jeśli będziesz słaba zabije cię

-A ty?

-A ja jestem grzeczny

-Tylko ładujesz swój język nie tam gdzie trzeba

-Mogę co innego wetknąć do twojego gardła

Warknął i złączył nasze usta. Moje zwykłe, ludzkie i jego wilcze. Jego długi wężasty język wślizgnął do mojej gęby i jeździł po wszystkim co możliwe. Wreszcie koszmar oderwał się ode mnie i oblizał swoje usta po czym odszedł bez słowa. Czułam jak jedzenie z wczoraj podchodzi mi do gardła. Chyba zaraz zwymiotuje. Poszłam do swojego pokoju i zasnęłam. Ten dzień minął naprawdę szybko. Kiedy się obudziłam miałam już na sobie czarne szorty i bokserkę oraz czarne adidasy. Włosy miałam rozpuszczone luźno na rękach bransoletka z srebra i rękawiczki bez palców. Na szyi naszyjnik tak zwany odpedzacz duchów. Wstałam z zimnej ziemi i zobaczyłam że w to samo ubrani są moi dwaj przyjaciele tylko że naszyjniki to srebrne krzyże i są bez bransoletek. Harry w ręce trzymał trzy puste strzykawki. Podszedł do Zacka wbił sobie strzykawkę i wziął swoją krew po czym wbił DNA w szyje chłopaka to samo z Louisem i mną.

Faza 1 podwyższenie temperatury, mutacja ciała

Upadłam na kolana jak poprzednicy, teraz przestałam na nich patrzeć, zrobiło mi się okropnie gorąco, jakby płynęła we mnie lawa. Wiedziałam tylko że nie mogę się poddać i muszę wstać. Zwinęłam dłonie w pięści. Do moich uszu doszły krzyki koszmarów, wiwaty, jedno z nas już wstało, drugie też, ja sama klęczę. Jednak lód zamarł. Moje uszy zaczynają mnie niemiłosiernie szczypać, czuje okropny ból w czaszce, ona rośnie, oczy wyostrza mi się wzrok, węch, uszy , mutuje się. Wstaje na dwie nogi, ale na krotka chwile. Po chwili leże a na plecach a moje ciało przeszywają drgawki i wielki ból. Moje kości łamią się i zrastają. Okropny ból. Mój kręgosłup i nerwy. Żyły. Wszystko zmienia miejsce. Mięśnie uwydatniają się. Wypadają mi zęby i paznokcie a w ich miejscu szybko pojawiają się kły i pazury. Moje ciało obraca się wygina. Czyje ból u dołu kręgosłupa. Czuję jak kręgosłup wydłuża się. Ogon. Czuję jak panowania wraca do mojego ciała. Koszmary wiwatuję. Chłopcy teraz zaczynają padać, to oni się zmieniają, kiedy ja już kończę. Moje ciało wykrzywia się w różne strony, strzelają mi kości. Wreszcie staje na dwóch nogach i otrzęsuje niewidoczny kurz.Nie czuje już bólu. Nie aż takiego. Włosy mi wypadają a rośnie sierść. Zamykam oczu i znowu upadam. Ból jest tak silny że mdleję

Faza 2 test sprawnościowy, nadanie barw

Słysze po czym budzę się. Przede mną stoi Jai w swojej zbroi, do wybrania mam wiele broni, wybrać mogę dwie, biorę łuk i miecz, Louis bierze krótki miecz i łuk, Zack wybiera sztylet i jakiś patyk. Czyli czarodziej. Uśmiecham się pod nosem. Gdy tylko chwytam miecz w ręce zaczyna emanować zielonym światłem i zmienia się w długi miecz, ostry z dwóch stron, lekki, dwuręczny, po obu stronach ma małe haczyki. Moje oczy zachodzą krwią, ktoś a raczej Louis zaatakował swego przeciwnika. Oblizuje wilczy pysk językiem podobnym do wężego jednak dłuższym i grubszym, bardziej okrągłym. Wszelkie szpary i słabe punkty są teraz dla mnie strasznie widoczne

-Tym razem musisz mnie zabić

-Nie, zrobię tego

-Czyżbyś się zakochała

Atakuje go, stara się unikać moich ciosów ale co drugi obrywa, jednak sam nie daje rady zaatakować mnie.

-W życiu nie miałam chłopaka,  kiedy miałam 11 lat podobał mi się jeden Michael ale niestety został zabity, został zabity przez anioły, więc ja stałam się córką demonicy. Zabijałam każdego kogo napotkałam na drodze- cios w serce- stałam się postrachem- przekręcam miecz- Nightcore, tak mnie nazywano-wyciągam miecz, Jai nie żyje

Miecz wypada mi z rąk, zabiłam go1 Nie! To nie tak miało wyglądać! Jednak po chwili Jai wstaje na nogi

-Mam 3 serca, jeszcze, spokojnie

Wychodzi a ja zastanawiam się, co się właśnie stało. Znowu czuje ból. Wyje jak najgłośniej potrafię i jak najdłużej potrafię i mdleję.

Dwa dni później

Budzę się. Budzę się inna. Żyję. Jestem koszmarem. Patrzę w lustro i widzę piękna zieleń a na ramieniu tatuaż z zielonym znakiem interakty... zieleń?

-Co do...

Budzą się moi dwaj towarzysze i wtedy widzę Harrego, podchodzi do nas na ostatkach sił

-Zack, czarodziej- Hazza okropnie kaszle, dusi się- Louis zwiadowca i- znowu ten kaszel, podbiegam do niego i łapie bo już ma się przewrócić- i Cassie, nowa Alpha

Zamieram. Wszyscy wiwatują i krzyczą jednak ja nic nie słyszę, nie czuję. Biorę Hazzę na ręce i biegnę do niebieskich wilków

-Hazza nie zostawiaj mnie

Chłopak całuje mnie przelotnie i mruczy ostatnie słowa

-Już za późno

Po czym podchodzą do mnie zwiadowcy i tatuują mi numerek którym dzieckiem jestem, byłam po czym zabierają Hazze i rozszarpują jego martwe ciało na oczach całej widowni. Zmieniam się w człowieka i podbiegam tam. Jest już za późno. Po Harrym pozostały strzępki. Z oczu płyną mi łzy. Uciekam. Biorę płaszcz który dobrze mnie zakryje i uciekam do tamtej kafejki. Zamawiam kawę i w momencie gdy ją dostaję rozpłakuje się. Koło mnie siada Calum

-Nie płacz już, spokojnie

-Rozszarpali go

-Sam chciał tego, mówił wszystkim gdy spał

-Nigdy nikogo nie zabije

-Idzie wojna, będziesz musiała, wracajmy

-Zgoda

Wracamy do zamku w ciszy. Wszyscy już na mnie czekają. Zmieniam się w koszmara i z pyskiem który prawie ryje dół w ziemi zmierzam do swojego prywatnego zamku. Jak mogli...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro