Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Teraz wiem. Nigdy nie mieliśmy tu wrócić. Mieliśmy być wiecznie szczęśliwi w tamtym miejcu, teraz wszystko skończone. Ale po przysięgam na ciało mego kochanka że zamorduje każdego koszmara który będzie niszczył szczęście innych
-pani...
-tak Calum?
-jesteś w ciąży o pani...
Jak to się stało? W tamtym miejscu byliśmy ludźmi, jednak będę kochać to dziecko ponad życie. Zawsze będzie dla mnie małym Danielem. Jeśli będzie to chłopczyk właśnke tak go nazwę- Daniel. Włóczyłam się przez tydzień po zamku. Nie pozwalano mi wychodzić na dwór. Bali się o Daniela bardziej niż ja. Minęły dwa miesiące. Dziś po raz kolejny poszłam na wizytę
-Cassie, to są bliźniaki
Wszyscy od razu zaczęli proponować mi swoje imiona. Ja jednak postanowiłam że dam mu na imię Justin. Dwoje chłopców. Dwie silne Alphy. Dwoje synów. Silni i zdrowi przede wszystkim. Minęły kolejne dwa miesiące. Mój brzuch bardzo urusł i stał się ciężki. Calum przychodził tu codziennie. Reszta zamku chyba zapomniała o moim istnieniu. Nie miałam im tego za złe, w końcu cieszyłam się z narodzin młodych.
-pani, za tydzień urodzisz
Kolejna wiadomość która odmieniła moje życie. Tydzień minął szybko i wtedy się zaczęło. Ból który rozrywał dół mojego brzucha, rozmazane postacie przedemną, krzyki. Wszyscy próbowali mnie uspokoić kiedy sami przeżywali to gorzej niż ja. Nie wiem ile tam leżałam ale ból był okropny, z każdą chwilą co raz gorszy, osoby które znałam i które widzę pierwszy raz na oczy przyglądały się temu wszystkiemu, płakały, uspokojały lub po prostu starały się mnie wspierać samą obecnością. Najgorsze jednak było to że kiedy myślałam że zemdleje ból nasilał się nie pozwalając mi dostrzec nawet rych przeklętych mroczków. Po bardzo długim czasie wszystko zaprzestało. Ostatnim co pamiętam był uśmiechnięty Calum nim zemdlałam. Obudziłam się u siebie w komnacie, do pokoju akurat wszedł Zayn i Calum z dziećmi. Jedno z nich wyglądało dokładnie jak Daniel natomiast drugie było moją podobizną męskiej płuci z tą różnicą że miało jego oczy i włosy
-Dwoje synów Cassie, jeden wojownik i drugi zwiadowca
-Justin i Daniel
-Justin to piękne imię a Daniel, Cas naprawdę nam przykro
-To nie wasza wina tylko Jaia
-Który z nich orzejmię władzę po tobie Cas
-Daniel, Zayn mógłbyś czasem pomyśleć
-więc władza po stronie zwiadowców
-dobra, ja tam rodziłam ale co w królestwie?
-Nie dobrze pani, ludzie atakująnasze koszmary chmarami, najczęściej umierają najsłabsze, pojedyncze jednostki, nikt nie przetrwał ich ataku. Jednak to dlatego że atakują starych i chorych lub rannych. Tych najsłabszych którzy nie mają szans. Ciągle przesuwają się w naszą stronę ale miejmy nadzieje że nie urosną w siłę
-a kotołak
-torturowany w więzieniu próbujemy się dowiedzieć czy jest ich więcej i ogólnie o ich rasie
-chce do niego iść
-nie radzi...
-to ja tu jestem Alpha Zayn, to był rozkaz
Wstałam z łużka ubrałam się i zeszľam do lochów. Na końcu do ściany uczepiony był kotołak. Jego łapy i ogon jakby wmurowane w ściany. Spał. Podeszłam bliżej i ręką przejechałam po jego nadal umięśnionej klacie. Rzebra dopiero zaczynały być widoczne przez masę mięśni. Na nagiej skórze były wielkie plamy krwi, kilka świerzych ran oraz kilka głębokich blizn. Ręką przeczesałam spocone, brudne od krwi i przetłuszczone włosy które mimo to nadal były miękkie. Palcem przejechałam po szczęce oraz paru bliznach chłopaka kiedy zauważyłam delikatny ruch mięśni chłopaka. Obudził się. Zpojrzał na mmie smutnymi, wyblakłymi oczami.
-ZAYN!
-Nie proszę... - zaczął błagalnie szeptać James
-Tak pani
-przynieś mi wodę, gąbkę, bandaże, plastry i maść na blizny
-ale...
-bez żadnych ale!
Warknęłam a drobne kamienie wokóľ zaczęł lewitować, Zayn przewracając się o własne nigi pobiegł po potrzebne mi rzeczy. Już po chwili zaczęłam delikatnie zmywać zaschnięte plamy krwi z calego jego ciała. Następnie przeczyściłam rany i owinęłam je bandażem lub zakleiłam plastrami. Umyłam mu włosy i posmarowałam mu blizny kremem aby zniknęły.
-czemu mi pomagasz?
-jedną szansę otrzymuje każdy, drugą szansę otrzymuje prawdziwy, trzecią szansę zasłużony, czwartej szansy nie dostaje nikt
-twierdzisz że jestem prawdziwy
-twierdze że jesteś najfałszywszym nadprzyrodzonym jakiego znam i potrzenujesz pomocy by się zmienić, puki co nieufam ci na tyle by cię wypuścić ale na tyle by przywrócić ci dawną świetność już tak
-chciałem zabić twój ród
-jeśli byś tego chciał, pozwoliłabym ci, bo teraz nie mam tu już nic tylko to w czym płynie moja krew
-nie rozumiem
-mam dwóch synów Daniela i Justina
-więc znalazłaś dolinę wieczności, szukałem jej lata, całe życie a tyod tak tam poszłaś
-Byłam tam z Danielem
-słyszałem o jego śmierci, przykro mi
-wychiwam jego synów na dobrych władców...
-... A potem odejdziesz...
-... Już na zawsze
-dlaczego
-nie chce tu być, za dużo mi tu przypomina o jego śmierci, przy okazji co raz częściej mam z nim związane koszmary, tylko jeden z nich się wyróżniał
-opowiedz mi o nim
-Daniel i Justin byli już dorośli, władali plemieniem ale między nimi doszło do sporu. Justin chciał mordować ludzi, zniszczyć ich wszystkich a następnie wybić swych braci buntowników. Chciał władzy absolutnej i zniszczenia tego co jest teraz. Chciał być twórcą, potomkiem Fenrira, chciał by wszyscy bali się wymówić jego imię chociażby szeptem. Natomiast Daniel chciał by wrócił świat sprzed podziału, gdzie żyli ludzie i zwierzęta, kiedy nikt nikim nie żądził i wszyscy byli sobie równi. Chciał by dolina wieczności pożarła całą planetę, by koszmary były ludźmi. Chciał równowagi. Daniel i jego koszmary zamieszkały między ludźmi, ucząc się tego co oni natomiast Justin przygotowywał się do wojny. Dwa lata później nastąpił atak. Wojna była krwawa a szanse na wygraną Justina były jak jeden do jednego. W końcu na placu boju zostali tylko Justin i Daniel. Dwaj bracia jeden zły, mroczny i drugi dobry. Dzień i noc. A początek świata powstał z grjzów. Dwoje ludzi od których wszystko się zaczęło. Syn Daniela i córka Justina. Pół ludzie pół koszmary, a z każdym pokoleniem koszmarna część genów znikała co raz bardziej i bardziej. Ludzie opanowali wkrótce całą ziemię. Wróciły czasy sprzed 2022

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro