rozdział 1
Obudziłam się wcześnie. Chłopacy jeszcze spali. Postanowiłam się przejść po tym zamku, czy jak to zwał. Wyszłam z pokoju i od razu wpadłam na jakiegoś z koszmarów. Miał czarną sierść z niebieskimi znaczkami. Uśmiechnął się do mnie i popchnął na ścianę.
-Pierwszy rocznik tak? Naprawdę wzięli tu dziewczynę? W czym jesteś taka dobra? Inteligentna? Czy jak? Silna na pewno nie jesteś. Choć w sumie. Groźna. Agresywna, to na pewno do ciebie pasuje, pamiętasz w ogóle Ashtona, mojego brata, zabiłaś go! Zaimponowałaś mi. Nienawidziłem go a to że byłaś od niego dwa lata młodsza. Oj tak. Bardzo mi się spodobałaś. Jednak odpuściłem sobie bo wiedziałem o wyborach i nigdy nie pomyślałbym że cie tu przyjmą ale skoro tu jesteś to możesz być moja!
-Michael zostaw ją
-Tak sir!
Nagle puścił mnie i stanął na baczność. Złapałam się za sine nadgarstki i spojrzałam na czarno żółtego wilka. Wziął mnie na ręce i zabrał gdzieś
-Doprawdy dziwne że wybrano tu dziewczynę, ale to nie zmienia nic, jesteś teraz naszą siostrą a my nie możemy się nawzajem krzywdzić
-Dziękuję, jestem Cassie
-Miło mi, Beau, jesteś tu nowa prawda? Ktory dzień?
-Drugi, wiedziałam że będę mieć problemy ale nie wiedziałam że spotkam tu Michaela
-Mało mamy tu dziewczyn, zazwyczaj nikt się nie nadaje, zresztą pierwszy raz widze tu takie chuchro jak ty
-Bo to była pomyłka, po prostu ten zielony wilk...
-Nasz Alpha... zrobiłaś mu coś
-Nie, on tylko stanął przy mnie podniósł mój podbródek i wyglądał na smutnego i chorego, takiego, umierającego, poklepałam go po ramieniu, chciałam go wesprzeć a on uśmiechnął się i sobie poszedł
-Dotknęłaś go? Wiedząc że to koszmar? Nie widząc jego oczy? Po ramieniu? Czy ty znasz legendy? Znasz historie o wielu królestwach?
-Tak, dotknęłam go, oczu to on chyba nie ma, po ramieniu, tak jak przyjaciela a legend znam dużo, dlatego że moja mama demonica a tata był elfem, ale już go nie ma
-Oni są już nie ważni, teraz my jesteśmy twoją rodziną. Jesteśmy, zaraz zobaczę te twoje nadgarstki
Weszliśmy do jasnego pomieszczenia gdzie była biała wilczyca a niebieskich znakach. Na samą myśl o niebieskim wzdrygnęłam się. Obym nie maiła tego koloru, kiedy wstrzykną mi geny koszmara. Koszmarzyca podeszła do mnie i obejrzała dokładnie nadgarstki. Czemu ona nic nie mówi? To jest dziwne> Nie lubie ciszy. Owinęła moje nadgarstki bandażem i uśmiechnęła się. Wyszłam z Beau na zewnątrz. Pokazał mi cały zamek
-Mam pytanie, czemu tamta wilczyca nic nie mówiła
-To jej kara, jeśli masz kare jesteś biały, nie możesz mówiż albo patrzeć. Ona nie mogła stracić wzroku na miesiąc bo jest tu jedną z ostatnich pielengniarek. Mało kto jest niebieski. Ten cały Michael ma jeszcze dwóch przyjaciół w niebieskich barwach i to na tyle z naszych lekarzy, możliwe że ty bedziesz kolejną pielęgnairką. Wszystkie kobiety nimi są, ewentualnie pomarańczowy czyli jeździec. Zółty oznacza wojownika, zielony władzę, czerwony magika, fioletowy technologika i to są całe podstawy. Jak juz będą w tobie nasze geny wszystkiego się nauczysz. A teraz wybacz mi ale musze już iść. Wyśpij się.
-Ale jest dopiero 10
-My koszmary często śpimy
Weszłam do swojego pokoju. Swojego i chłopaków i od razu po czułam się zmeczona. Co jest? Spojrzałam na nasz wentylator. Coś bardzo mocno z tamtąd jedzie. Wzięlam poduszkę. Wyszłam z pokoju, wzięłam oddech, wstrzymałam powietrze i wróciłam do pokoju. Rozmontowałam to małe pudło i wepchnęłam tam poduszkę. Odetchnęłam. Nadal smierdzi. Trzeba tu wywietrzyć. Otworzyłam okno i usiadłam na łuszku wyciągając z plecaka z swoimi rzeczami książkę. Zwiadowcy- Ruiny Gorlanu Księga pierwsza John Flanacan (polecam :***) i zaczęłam czytać. Może tak dużo spią przez to? Może coś w tym zamku jest nie tak. Ktoś tu jest zdrajcą! Tym zajmę się potem. Mam jeszcze czas. Chłopcy obudzili się
-Jezu, dwa razy już zasnąłem, coś tu jedzie
Wskazałam palcem na wentylator
-Oni cos nam tu podają, ale chyba podaja to wszystkim, mówie wam albo coś jest nie tak tylko w naszym pokoju, albo w całym zamku, mamy tu albo pranie muzgu albo zdrajce w zamku
-Strzelam w pranie mózgu
-Ktoś mi już się skarżył na cheć spabnia, ja wam mówię że chodzi o zamek
-To co znajdujemy zdrajce, zostajemy bohaterami i żyjemy długo i szczęśliwie
-Niech będzie, ale nikt z poza tego pokoju nie ma prawa wiedzieć o tym o czym tu mówimy
-Jasne!
Dobra teraz serio byłam zmęczona. Zamknełam książkę i położyłam się spać. O dziwo Louis pożyczył mi poduszkę. Do spania. Zdziwilam się jeszcze bardziej gdy pocałował mnie w policzek kiedy spalam na niby. Jestem świetną aktorką! Wyszedł z pokoju a ja nie chcac wiedziec co mu jeszcze do łba przyjdzie zasnęłam. Obudziłam się następnego dnia. Obok mnie spał Louis. Przytulalismy się. No to nieźle. Wyślizgnęłam sie z jego objec i wyszłam z pokoju. Przed drzwiami czekał na mnie Beau i dwoje innych koszmarów, również żołtych
-Cassie, to są moi bracia Luke i Jai. Alpha mówił że masz byc kimś ważnym, i od razu wykluczył lekarza, więc tak sobie myślę, hej może wojowniczka!? No więc nasza trojka jest najwazniejsza wśród wojownikow, wiec zdobywaj przyjaciol, a tak w ogole fajna pizama
Spojrzałam na siebie, cholera, koszulka i koronkowa bielizna, ale nie przebierałam się...Louis! Zatłuke tego tepego chuja! Weszłam do pokoju znowu i krzyknełam Louisowi do ucha
-Suko!
-Agh! Nie tak głośno! Co się stało?
-Przebrałes mnie?
-Fajnie wyglądasz w mojej koszulce, zresztą czy to wazne?
-Chuju! Kto ci dał pozwolenie?!
-Zack- obróciłam się do przejaciela
-Zack, pierdolony geju
-Tak
-Pozwoliłeś Louisowi mnie przebrać
-Tak
-Czemu?
-Tak- to było już wkurzające
-Czy ty mówisz coś więcje niż tak
-Tak
-Co
-Tak
-Zamknij sie już
-Tak- mam swietny pomysł
-Zack, powiedz jestem najwspanialszą, najukochańszą przyjaciólką na swiecie
-Nie
-Ej
-Wybacz, ale ja chce spac
-Tępy chuj- zaczełam ubierać spodnie
-Nawzajem
-Ale mam widoki- odezwał się Louis patrząc na mój tyłek
-Zboczeniec
-Nie tak ostro
-A koszulk e sobie zatrzymam, a teraz wybaczcie idę do Beau
-Kogo
-Beau, taki przystojny, wysportowany, miły, wręcz ideał chłopak- a Beau z braćmi podsłuchują! Mamo! Powiec im cos!
-Chuj ma wpierdol, jesteś moja
-A gdzie twój to pór wojenny
-W grobie Beau
-Spierdalaj!
Wyszłam za drzwi i tak jak myslałam podsłuchiwali
-Serio myslisz że jesem idealny
-Bo jeszcze nie poznała nas
-Znaczy się mnie
-Beau, nie interesuje mnie miłość, to jest przereklamowane, a to mówiłam żeby wkurzyć Louisa, ael serio jesteś fajny, ateraz wybaczcie od trzech dni nie miałam niczego w zębach
-Trzeba było tak od razu
Tym razem za ręjkę pociągnął mnie Luke i prowadził chyba do stołówki. Pochwili poczułam zapach mięsa i ziemniakow
-Jai co dziś na obiad, przygotował nasz kuzyn
-Będą...
-Ziemniaki i indyk
-Skąd to wiesz?
-Serio nie czujecie tego zapachu?
-Nie?-odpowiedzieli wszyscy troje na raz, mówie pranie muzgu, żeby wilk nie czuł takiego zapachu
-To pewnie przez to że jestem głodna
Usmiechneli się milo ale Beau miał dziwnie zmarszczone brwi, wciąż próbuje odgadnąć kim jestem
-Tak dobry węch maja łucznicy, magowie, kucharzowie i rzadko się zdarzający zwiadowcy, są najsilniejsi ale nie chca władzy i oddali je zielonym wilkom, tylko ich nie potrafiłby zabić Alpha, a ty masz być silna
-Jesli siła to kucharz odpada
-Trzeba będzie sprawdzić jakie jeszcze masz sprawności z ludzkiego ciała
-Pewnie tak
Weszliśmy na stolowkę. Włożyłam sobie dwie łyżki ziemnaków i piers indyka. Po czułam w buzi nadmiar śliny i połknełam ją. Moje oczy nie mogły nacieszyc się widokiem jedzenia. Usiadlismy przy pierwszym stoliku. Było tu juz pare zółtych wilkó. Wtem do sali wszedł sam Alpha. Chwycił mnie za ramie i pociągnął za sobą. Troche wystraszona powoli szłam za nim. Odsunał krzesło koło mnie i kazał na mi usiąść. Sam usiadł po drugiej stronie i uśmiechnał sie do mnie.
-Wiem że jesteś głodnna, zjedz co zechcesz
Łatwo powiedzieć rzekłam w myslach. Wielki stuł pełen jedzenia przed dwiema osobi. Świetnie
-Hahahaha, masz świetne poczucie chumoru
-Cassie, miło mi
-Harry, dla przyjaciół Hazza
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro