Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 1

Obudziłam się wcześnie. Chłopacy jeszcze spali. Postanowiłam się przejść po tym zamku, czy jak to zwał. Wyszłam z pokoju i od razu wpadłam na jakiegoś z koszmarów. Miał czarną sierść z niebieskimi znaczkami. Uśmiechnął się do mnie i popchnął na ścianę.

-Pierwszy rocznik tak? Naprawdę wzięli tu dziewczynę? W czym jesteś taka dobra? Inteligentna? Czy jak? Silna na pewno nie jesteś. Choć w sumie. Groźna. Agresywna, to na pewno do ciebie pasuje, pamiętasz w ogóle Ashtona, mojego brata, zabiłaś go! Zaimponowałaś mi. Nienawidziłem go a to że byłaś od niego dwa lata młodsza. Oj tak. Bardzo mi się spodobałaś. Jednak odpuściłem sobie bo wiedziałem o wyborach i nigdy nie pomyślałbym że cie tu przyjmą ale skoro tu jesteś to możesz być moja!

-Michael zostaw ją

-Tak sir!

Nagle puścił mnie i stanął na baczność. Złapałam się za sine nadgarstki i spojrzałam na czarno żółtego wilka. Wziął mnie na ręce i zabrał gdzieś

-Doprawdy dziwne że wybrano tu dziewczynę, ale to nie zmienia nic, jesteś teraz naszą siostrą a my nie możemy się nawzajem krzywdzić

-Dziękuję, jestem Cassie

-Miło mi, Beau, jesteś tu nowa prawda? Ktory dzień?

-Drugi, wiedziałam że będę mieć problemy ale nie wiedziałam że spotkam tu Michaela

-Mało mamy tu dziewczyn, zazwyczaj nikt się nie nadaje, zresztą pierwszy raz widze tu takie chuchro jak ty

-Bo to była pomyłka, po prostu ten zielony wilk...

-Nasz Alpha... zrobiłaś mu coś

-Nie, on tylko stanął przy mnie podniósł mój podbródek i wyglądał na smutnego i chorego, takiego, umierającego, poklepałam go po ramieniu, chciałam go wesprzeć a on uśmiechnął się i sobie poszedł

-Dotknęłaś go? Wiedząc że to koszmar? Nie widząc jego oczy? Po ramieniu? Czy ty znasz legendy? Znasz historie o wielu królestwach?

-Tak, dotknęłam go, oczu to on chyba nie ma, po ramieniu, tak jak przyjaciela a legend znam dużo, dlatego że moja mama demonica a tata był elfem, ale już go nie ma

-Oni są już nie ważni, teraz my jesteśmy twoją rodziną. Jesteśmy, zaraz zobaczę te twoje nadgarstki

Weszliśmy do jasnego pomieszczenia gdzie była biała wilczyca a niebieskich znakach. Na samą myśl o niebieskim wzdrygnęłam się. Obym nie maiła tego koloru, kiedy wstrzykną mi geny koszmara. Koszmarzyca podeszła do mnie i obejrzała dokładnie nadgarstki. Czemu ona nic nie mówi? To jest dziwne> Nie lubie ciszy. Owinęła moje nadgarstki bandażem i uśmiechnęła się. Wyszłam z Beau na zewnątrz. Pokazał mi cały zamek

-Mam pytanie, czemu tamta wilczyca nic nie mówiła

-To jej kara, jeśli masz kare jesteś biały, nie możesz mówiż albo patrzeć. Ona nie mogła stracić wzroku na miesiąc bo jest tu jedną z ostatnich pielengniarek. Mało kto jest niebieski. Ten cały Michael ma jeszcze dwóch przyjaciół w niebieskich barwach i to na tyle z naszych lekarzy, możliwe że ty bedziesz kolejną pielęgnairką. Wszystkie kobiety nimi są, ewentualnie pomarańczowy czyli jeździec. Zółty oznacza wojownika, zielony władzę, czerwony magika, fioletowy technologika i to są całe podstawy. Jak juz będą w tobie nasze geny wszystkiego się nauczysz. A teraz wybacz mi ale musze już iść. Wyśpij się.

-Ale jest dopiero 10

-My koszmary często śpimy

Weszłam do swojego pokoju. Swojego i chłopaków i od razu po czułam się zmeczona. Co jest? Spojrzałam na nasz wentylator. Coś bardzo mocno z tamtąd jedzie. Wzięlam poduszkę. Wyszłam z pokoju, wzięłam oddech, wstrzymałam powietrze i wróciłam do pokoju. Rozmontowałam to małe pudło i wepchnęłam tam poduszkę. Odetchnęłam. Nadal smierdzi. Trzeba tu wywietrzyć. Otworzyłam okno i usiadłam na łuszku wyciągając z plecaka z swoimi rzeczami książkę. Zwiadowcy- Ruiny Gorlanu Księga pierwsza John Flanacan (polecam :***) i zaczęłam czytać. Może tak dużo spią przez to? Może coś w tym zamku jest nie tak. Ktoś tu jest zdrajcą! Tym zajmę się potem. Mam jeszcze czas. Chłopcy obudzili się

-Jezu, dwa razy już zasnąłem, coś tu jedzie

Wskazałam palcem na wentylator

-Oni cos nam tu podają, ale chyba podaja to wszystkim, mówie wam albo coś jest nie tak tylko w naszym pokoju, albo w całym zamku, mamy tu albo pranie muzgu albo zdrajce w zamku

-Strzelam w pranie mózgu

-Ktoś mi już się skarżył na cheć spabnia, ja wam mówię że chodzi o zamek

-To co znajdujemy zdrajce, zostajemy bohaterami i żyjemy długo i szczęśliwie

-Niech będzie, ale nikt z poza tego pokoju nie ma prawa wiedzieć o tym o czym tu mówimy

-Jasne!

Dobra teraz serio byłam zmęczona. Zamknełam książkę i położyłam się spać. O dziwo Louis pożyczył mi poduszkę. Do spania. Zdziwilam się jeszcze bardziej gdy pocałował mnie w policzek kiedy spalam na niby. Jestem świetną aktorką! Wyszedł z pokoju a ja nie chcac wiedziec co mu jeszcze do łba przyjdzie zasnęłam. Obudziłam się następnego dnia. Obok mnie spał Louis. Przytulalismy się. No to nieźle. Wyślizgnęłam sie z jego objec i wyszłam z pokoju. Przed drzwiami czekał na mnie Beau i dwoje innych koszmarów, również żołtych

-Cassie, to są moi bracia Luke i Jai. Alpha mówił że masz byc kimś ważnym, i od razu wykluczył lekarza, więc tak sobie myślę, hej może wojowniczka!? No więc nasza trojka jest najwazniejsza wśród wojownikow, wiec zdobywaj przyjaciol, a tak w ogole fajna pizama

Spojrzałam na siebie, cholera, koszulka i koronkowa bielizna, ale nie przebierałam się...Louis! Zatłuke tego tepego chuja! Weszłam do pokoju znowu i krzyknełam Louisowi do ucha

-Suko!

-Agh! Nie tak głośno! Co się stało?

-Przebrałes mnie?

-Fajnie wyglądasz w mojej koszulce, zresztą czy to wazne?

-Chuju! Kto ci dał pozwolenie?!

-Zack- obróciłam się do przejaciela

-Zack, pierdolony geju

-Tak

-Pozwoliłeś Louisowi mnie przebrać

-Tak

-Czemu?

-Tak- to było już wkurzające

-Czy ty mówisz coś więcje niż tak

-Tak

-Co

-Tak

-Zamknij sie już

-Tak- mam swietny pomysł

-Zack, powiedz jestem najwspanialszą, najukochańszą przyjaciólką na swiecie

-Nie

-Ej

-Wybacz, ale ja chce spac

-Tępy chuj- zaczełam ubierać spodnie

-Nawzajem

-Ale mam widoki- odezwał się Louis patrząc na mój tyłek

-Zboczeniec

-Nie tak ostro

-A koszulk e sobie zatrzymam, a teraz wybaczcie idę do Beau

-Kogo

-Beau, taki przystojny, wysportowany, miły, wręcz ideał chłopak- a Beau z braćmi podsłuchują! Mamo! Powiec im cos!

-Chuj ma wpierdol, jesteś moja

-A gdzie twój to pór wojenny

-W grobie Beau

-Spierdalaj!

Wyszłam za drzwi i tak jak myslałam podsłuchiwali

-Serio myslisz że jesem idealny

-Bo jeszcze nie poznała nas

-Znaczy się mnie

-Beau, nie interesuje mnie miłość, to jest przereklamowane, a to mówiłam żeby wkurzyć Louisa, ael serio jesteś fajny, ateraz wybaczcie od trzech dni nie miałam niczego w zębach

-Trzeba było tak od razu

Tym razem za ręjkę pociągnął mnie Luke i prowadził chyba do stołówki. Pochwili poczułam zapach mięsa i ziemniakow

-Jai co dziś na obiad, przygotował nasz kuzyn

-Będą...

-Ziemniaki i indyk

-Skąd to wiesz?

-Serio nie czujecie tego zapachu?

-Nie?-odpowiedzieli wszyscy troje na raz, mówie pranie muzgu, żeby wilk nie czuł takiego zapachu

-To pewnie przez to że jestem głodna

Usmiechneli się milo ale Beau miał dziwnie zmarszczone brwi, wciąż próbuje odgadnąć kim jestem

-Tak dobry węch maja łucznicy, magowie, kucharzowie i rzadko się zdarzający zwiadowcy, są najsilniejsi ale nie chca władzy i oddali je zielonym wilkom, tylko ich nie potrafiłby zabić Alpha, a ty masz być silna

-Jesli siła to kucharz odpada

-Trzeba będzie sprawdzić jakie jeszcze masz sprawności z ludzkiego ciała

-Pewnie tak

Weszliśmy na stolowkę. Włożyłam sobie dwie łyżki ziemnaków i piers indyka. Po czułam w buzi nadmiar śliny i połknełam ją. Moje oczy nie mogły nacieszyc się widokiem jedzenia. Usiadlismy przy pierwszym stoliku. Było tu juz pare zółtych wilkó. Wtem do sali wszedł sam Alpha. Chwycił mnie za ramie i pociągnął za sobą. Troche wystraszona powoli szłam za nim. Odsunał krzesło koło mnie i kazał na mi usiąść. Sam usiadł po drugiej stronie i uśmiechnał sie do mnie.

-Wiem że jesteś głodnna, zjedz co zechcesz

Łatwo powiedzieć rzekłam w myslach. Wielki stuł pełen jedzenia przed dwiema osobi. Świetnie

-Hahahaha, masz świetne poczucie chumoru

-Cassie, miło mi

-Harry, dla przyjaciół Hazza


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro