Prolog
Wszystko zaczęło się w 2022 roku. Niebo zrobiło się lekko różowe i każdego dnia ciemniało. Nie było chmur ani gwiazd. Niebo nocą nie było granatowe było bordowe. W końcu po tygodniu nie rozróżnialiśmy dnia od nocy. Niebo wiecznie było krwistoczerwone. Temperatura podniosła się. Był środek stycznia. Powinno być wszędzie pełno śniegu ale teraz wszyscy chodzili w krótkich spodenkach i koszulkach. Pustynie stawały się morzami lawy, woda wyparowywała, bieguny znikły, nigdzie nie było lodu. Minął kolejny tydzień na niebie zaczęliśmy dostrzegać brązową plamę. Woda znikała jeszcze szybciej. W końcu wyparowała całkowicie. Zauważyliśmy brak deszczu. Wieczny upał. Strach. W końcu w ziemię uderzył meteor łącząc geny ludzi i zwierząt. Powstały nowe rasy. Ale mutowały się tylko osoby po 15 roku życia. Każdy stworzył swoje królestwo. Minęły tysiące lat kiedy zaczęliśmy żyć normalnie. W wieku 15 lat ludzie dokonują wyboru i dołączają do jednego z królestw. Jeśli się nadają przyjmujemy ich, jeśli nie zostają zwykłymi ludźmi.Są dla nas ofiarami. Prędzej czy później umierają z naszych łap. Królestw jest naprawdę dużo. Anioły, demony, wilkołaki, wampiry, duchy, syreny, smoki, szkielety, duchy, elfy. Jednak najgorsi jesteśmy my. Nazwano nas koszmarami. Niszczymy miliony królestw, nigdy nikogo nie przyjmujemy. Jest nas 70. Jednak w tym roku postanowiliśmy zgłosić się po paru członków. Wszyscy już się boją. Wszyscy wiedza że szykuje się kolejny atak.
Jest rok 5003 jest nas 75. Jesteśmy najsilniejsi. Mało królestw przetrwało nasz nalot. Demony i anioły, wilkołaki i wampiry, smoki i elfy i my. W tym roku przyjmiemy tylko jednego człowieka.W tym roku jest ich tylko 20 więc nie będzie z czego wybierać. Inne królestwa same toczą między sobą wojny. My tylko czekamy. Czekamy aż będą słabi i będziemy mogli ich zniszczyć. Przetrwają tylko najsilniejsi. Wiemy o tym
Mamy rok 7539 jest nas tylko 50. Znowu przyjmiemy ludzi. I to więcej. Dużo więcej. Królestwa? Tak jak mówiliśmy przetrwają najsilniejsi. Demony, smoki, my a między wilkołakami i wampirami wciąż trwa walka. Są słabi. Może usuniemy ich wszystkich tym razem. Mniejsza. W tym roku przyjmujemy 50 osób z 123. Wybieramy jako pierwsi. Wybierzemy najlepszych. Reszta trafi do demonów i smoków. Wilkołaki i wampiry od trzech lat nikogo nie biorą. Dlatego że mają wojnę? Dlatego że dostają słabych więc wolą żyć bez nich? Mniejsza. Za tydzień dzień wyboru. Bójcie się młodzi ludzie. Bójcie się ci co nie dołączą do koszmarów. Bójcie się ci co nie dołączą do pierwszej i ostatniej z frakcji. Ostatni raz was przyjmujemy i ostatni raz tworzymy wojnę. Przetrwali najsilniejsi, tamtym trzeba tylko pomóc umrzeć.
Jest to rok 7542. Podczas wojny umarł nasz Alpha, a ten chce przyjąć kolejnych ludzi. Kto przetrwał? Demony, wampiry i wilkołaki, okazało się że smoki również zrobiły nalot ale nie podniosły się jeszcze po wojnie z elfami. Wampiry i wilkołaki wciąż walczą. Demony chcą pozbyć się oby dwu ich państw. Nie przeszkadzamy im. Zbieramy ludzi. Problem w tym że istoty które przyjmujemy mutują się w złych kolorach. Nasz Alpha umiera, dajemy mu dwa lata a do tego czasu nie ma kolejnego zielonego koszmara. Jeśli on umrze skończymy z pobieraniem słabeuszy a na tronie zasiądą żółci. Nie są aż tak silni ale drudzy w kolejce po tron. Ich przedstawiciel ma zamiar zaatakować wilkołaki i wampiry, wybić wszystkie a potem rzucić się na demony. W końcu byli byśmy tylko my i nasze ofiary. Przez tyle lat ewolucji z dziwnie wyglądających wilków staliśmy się bestiami, koszmarami, każdy wygląda inaczej. Mimo iż nasza Alpha wygląda przyjaźnie zieleń oznacza że jest najsilniejszy i mimo umierania potrafiłby zabić nas wszystkich. Jutro dzień wyboru. Jeśli nie znajdzie się tam Alpha możemy zapomnieć o innych królestwach. To będzie koniec świata. Będziemy już tylko my i nicość.
Siedziałem właśnie w swoim domu. Mam już 15 lat a jutro dzień wyboru. Mama opowiadała mi o wspaniałych królestwach które zniszczyły koszmary. Mówiła mi też że na pewno mnie nie przyjmą bo jestem dziewczyną i że wyglądam na słabą. Nie cierpię tego. Ona uważa mnie za słabą a tak naprawdę moi rówieśnicy boją się mnie. Jednak z wyglądu naprawdę nie liczę że jakie kol wiek królestwo mnie przyjmie. W tym roku ponoć wilkołaki i wampiry maja się pojawić. Ech, i tak nikt mnie nie przyjmie. Strasznie się denerwuję. Wszyscy wiedza gdzie chcą iść. W tym roku chyba wszyscy chcą się dostać do wilkołaków i wampirów. Ja chce być z demonami ale wiem że mnie nie zachcą. Dzwoni budzik. No to pięknie. Nie spałam całą noc a teraz jeszcze wybór. Wybór będzie o ósmej a jest siódma. Co raz bardziej się boję. W końcu do mojego pokoju wchodzi mama, ona jest demonicą. Może i mnie nie kocha ale teraz przed wyborem stała się inna. Opiekuńcza. Idę na sale wyborów. Staję w szeregu tak jak 15 innych osób. Z tego co wiem koszmary i Demony chcą wziąć po cztery osoby, reszta idzie do wilkołaków i wampirów. To znaczy wilkołaki cztery, wampiry trzy. A ja i tak wiem że nikt mnie nie zechce. Zaczynają koszmary. Przechodzą koło nas, patrzą tylko na silną budowę aż wreszcie jeden z nich, zielony i wyglądający na miłego i chorego zatrzymuje się przy mnie. Jego nadal wilcza łapa podnosi mój podbródek. Koszmar nie ma oczu ale czuje jakby się na mnie patrzał, czuje się jakby miał oczy, jakby widział wszystko. Boje się ale mimo to łapie go za ramie i lekko klepie, uśmiecham się pocieszająco i czuje, czuje że on jest czymś załamany ale mimo to teraz na jego pysku widnieje uśmiech. Puszcza mnie i idzie dalej. Osoby stojące po moich bokach patrzą na mnie nie dowierzając. W ich oczach widzę strach. Ruszyła się, dotknęła go. On ją zabije. Widzę współczucie. Jednak nadal czuję że tamten koszmar nie chce mi nic zrobić. Nie wiem czemu. Może one nie powinny nazywać się koszmarami. Właśnie pierwszy raz widzę żeby koszmary poruszały się na dwóch łapach. Potem przechodzą demony. Patrzą tylko i wyłącznie na naszą budowę i blizny. Ja nie mam żadnych. Zawsze wygrywałam, to ja robiłam blizny innym a nie oni mi. Teraz przychodzi czas na wilkołaki które szukają umięśnionych, wysokich osób ale takich które będą zwinne. Chwile zatrzymują się przy mnie ale po chwili prychają i idą dalej. No tak moja płeć. Jestem tu jedną z trzech dziewczyn i to jedyną która wygląda jakby wcale nie miała mięśni. Teraz wampiry które nawet nie patrzą na nikogo. Wiedza że dostana ewentualnie tych na samym końcu. Głos zabiera koszmar. Ten dziwny, zielony
- Jak wiecie zabieram ze sobą cztery osoby, jak wiecie jesteśmy też koszmarami, jesteśmy tymi których boją się wszystkie inne królestwa więc potrzebujemy najlepszych, takich którzy nie splamią naszego mienia. Wybraliśmy już te cztery osoby. Numery 71, 76,80,86 wystąp!
Ja jestem numerem 76. O co w tym chodzi. Przy urodzeniu danego roku dostajemy numery. Jest marzec. To znaczy że w styczniu urodziło się 70 innych osób. W kwietniu będą numery 87-126/ W maju jeszcze inne i tak dalej. Teraz mamy tydzień życia wśród koszmarów a potem dostaniemy rangi i geny koszmarów. Po naszych kolorach dane nam będą zadania, tak każdy będzie nas rozpoznawał, nasza przyszłość. Numery 71 to jakiś chłopak mający około 2 metrów o super masywnym ciele, numer 80 ma niezłe ciało, jego koszulka pokazuje niezłe barki i klatę ale jest niższy ma metr siedemdziesiąt i jest raczej zwinny. Natomiast numer 86 wygląda jakby wrócił z wojny, pełno blizn, ma 1,80 metra a mięśnie, normalne. Nie za dużo nie za mało. Ale po co tu ja? Wyglądam przy nich jak nikt. Mam zaledwie metr sześćdziesiąt, brak blizn, słabo widoczne mięśnie. Ech. W oddali usłyszałam tylko głos demona, rangi w której chciałam być. Ale nie słyszałam nawet słów tylko pomruk jaki wydobywał się z jego ust gdy mówił. Potem nie słyszałam nic. Nic też nie widziałam. Aż wreszcie zobaczyłam wielkie królestwo, technologia i te sprawy. We szliśmy do zamku i zostaliśmy wrzuceni do pierwszej lepszej komnaty w czwórkę. Przyjrzałam się teraz twarzą chłopaków i od razu ich rozpoznałam. Ten pierwszy to Zack mój najlepszy przyjaciel, którego przed wszystkim zawsze bronie. On tylko trenuje ale nie potrafi zabić nawet muchy. Drugi to David, złodziej, strasznie zwinny chłopak, mój przyjaciel ale nie aż tak dobry trzeci z nich to Louis chłopak którego wręcz nienawidzę. Te blizny to dzięki mnie. Zawsze jak się widzimy skaczemy sobie do gardeł. Jak na razie zawsze ja wygrywałam a co będzie tu? W krainie koszmarów? Założę się że role się obrócą. Przecież wyglądam jak, jak nikt. Położyliśmy się do łóżek i zasnęliśmy nawet się do siebie nie odzywając. To był dziwny dzień. Ech. Wytrzymaj tu tak tydzień? Nie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro