Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Okres gimnazjum, plus problemy w teraźniejszości

Witam, to znowu ja, jak widać żyję i mam się średnio. Pogorszyło mi się trochę. A niestety badanie psychologiczne mam dopiero szesnastego listopada. Czyli za ponad dwa tygodnie, uroki polskiej służby zdrowia ^^ Do tego czasu mają mi przyjść wyniki testu psychologicznego, zrobionego rok temu, a czekam już prawie dwa tygodnie na nie i nadal zero odzewu. Martwię się o to, bo na pewno nie są zbyt dobre, skoro były robione równo rok temu, gdzie mój stan psychiczny był kiepski. Więc... Jedynie co mi zostało, to czekać. Niestety.

Dzisiaj jednak chce wrócić do przeszłości, dokładniej do czasów gimnazjum. To nie będzie zbyt długie, większość wspomnień stamtąd usunęłam z umysłu, chcąc zapomnieć o tym okresie jak najszybciej. Oczywiście szkoła ta teraz już nie istnieje nawet, tylko jest podstawówka i liceum, technikum, zawodówka. Niby to była patologia i to mocna, ale za szybko moim zdaniem zrobili z tym pomysłem likwidacji. Teraz biedni siódmo, ósmoklasiści mają ciężko z nauką, gdyż jej jest zbyt sporo, no i nie mają praktycznie czasu wolnego. Pozdrawiam was kochani i trzymam za was kciuki, powodzenia w tym ciężkim okresie! Zwłaszcza na egzaminach!

Wracając... Gimnazjum wspominam średnio dobrze, niezbyt udanie. Odkąd tylko wyszłam z podstawówki, bałam się, co będzie dalej. Co będzie w nowej szkole, ze mną. Dwa miesiące wakacji minęły szybko i tak jak jeszcze w szóstej klasie nie miałam problemów z oceną wyglądu, tak w pierwszej gimnazjum moje postrzeganie siebie mocno się zmieniło. Zwłaszcza uważanie siebie za grubą, choć byłam chudziną. Pewnie uważacie, że to chore, macie rację, ale w tych czasach tak niestety jest, że społeczeństwo mocno wpływa na twoją psychikę. A ja byłam jedną z wielu ofiar. W każdym razie myślałam, że w tej nowej szkole będzie lepiej... No i się myliłam. Co prawda najlepszą i chyba jedyną rzeczą, jaka mnie spotkała, było poznanie moich przyjaciółek ( znamy się już siedem lat, chodziłyśmy nawet razem do liceum i wciąż utrzymujemy ze sobą kontakt), ale to naprawdę tylko jedna dobra rzecz stamtąd.
Całe prawie gimnazjum udawałam kogoś kim nie jestem, by się przypasować do innych, żeby mnie lubili. Chciałam być popularna, więc, kiedy była moda na aska, założyłam go sobie, abym miała jak najwięcej obserwujących i serduszek. Tumblra też, ale był tak depresyjny, że masakra, dobrze, że nie pamiętam już nazwy do niego... Załamałbym się swoją głupotą, jak to było z Ask.fm. Mojego konta tam już nie znajdziecie, dawno zostało zablokowane i nawet lepiej. Wiecie jakie ja tam głupie rzeczy wypisywałam? Wstyd mi za to, co tam było i to bardzo. Pewnie moi koledzy z klasy, bo oni też je przeglądali, mieli ze mnie niezłą polewkę i tak na pewno było. Czuje się taka żałosna... Przez to kim byłam i jestem, po prostu mam żal do siebie o to, co pisałam, bo przed chwilą czytałam swoje odpowiedzi i mam ochotę się naprawdę zajebać. Nie pokażę wam tego, uznajmy, że to już nie istnieje, dobrze? Wolę o tym naprawdę zapomnieć i przepraszam każdego, kto może mnie kojarzyć z reala, że musiał to czytać i wogóle za styczność z moją osobą. Hm, chyba znowu łapię doła i chcę wygarniać sobie każdą rzecz, jaką źle zrobiłam, cudownie. Prawdopodobnie będę ryczeć przez conajmniej godzinę, gardząc sobą. Może tak być, ale nie musi. Tak, ludzie, wciąż to potrafię, mając co kilka dni ataki, czuję się tak podle i źle, że mam ochotę sobie coś zrobić... Ale tego nie robię! To raczej jest plus w sumie, nie wiem. Ostatni raz robiłam to w maju. Więc jest już jakiś postęp...

I tutaj jest kilka osób, którym należą się przeprosiny. Przepraszam  Dominika za bycie ( chciałam napisać nic nie wartą kretynką, ale z powodu kilku osób raczej to sobie daruję, ponieważ pewnie zaczną jeszcze się ze mną poważną rozmowę o tym, co o sobie myślę tak naprawdę cały czas... I tak pewnie będzie, ale nie umiem kochać swojej osoby. ) za to, że przeze mnie musiałeś czuć się głupio, przez to, iż byłam tobą zauroczona i no nie umiałam z tobą normalnie pogadac, tylko wygadywałam się gdzie indziej, co ludzie masowo widzieli. Może nawet lepiej, że później cię unikałam, ponieważ znowu zrobiłabym pewnie coś głupiego, a tego bym już sobie nigdy nie wybaczyla :,) Wybacz mi, kolego...  Przepraszam moje koleżanki z klasy, którym się zawsze wygadywałam z problemów, ale nie miałam nikogo prawie, z kim mogłabym gadać szczerze, ponieważ was to na sto procent nie interesowało, a wręcz przeciwnie pewnie przeszkadzało. Przepraszam każdego, kto musiał chodzić ze mną do klasy i musiał ze mną gadać. Po prostu... Nienawidzę siebie za każdy swój błąd, okej? Niby każdy je popełnia... Ja jednak zrobiłam ich w życiu zbyt dużo i nie umiem przestać o tym myśleć, to wraca. Tak samo jak nienawiść do własnego wyglądu. Odkąd tylko dostałam te głupią karteczkę od kolegi z klasy na ostatni rok gimnazjum " Z okazji walentynek życzę Ci lepszej twarzy ", który miał być żartem, to... jak mam się czuć dobrze ze sobą? Wciąż patrząc na siebie czuję niechęć do swojej osoby, nazywam siebie potworem ( minęły prawie cztery lata od tego czasu, gdy dostałam tę karteczkę), bo tak naprawdę od wtedy zaczęłam pakować się w anoreksję, chcąc poczuć się piękną z tymi wszystkimi wystającymi kośćmi, mimo, że twarzy nadal nienawidziłam i nienawidzę. No po prostu wstydzę się wychodzić gdziekolwiek z domu, mam już chyba paranoję, ciągle siedzę pod kocem w domu i się zakrywam, nie pomagają mi żadne komplementy, mówię sobie, że ja wiem lepiej od innych, oni nie wiedzą co czuję, nie są w moim ciele. A ja często udaję, że jest okej, kiedy dobrze się czuję. Kiedy jest źle, nie mam ochoty z nikim gadać, pisać. Przestałam wierzyć w siebie i swoje możliwości. Ciężko mi się skupiać na nauce, praktycznie nic mi się nie chce, a czasem mam myśli, że nic nie ma znaczenia i nie będzie miało. Chociaż jem normalnie, ostatnio zaobserwowałam u siebie niby żartobliwe myśli, iż mogłabym zgubić parę kilogramów, co mnie niepokoi.  Zwłaszcza, że niby schudłam do pięćdziesięciu trzech kilogramów, a potrafiłam ważyć nawet pięćdziesiąt siedem, także mogę mieć niewielką niedowagę znowu, a to zły troszkę znak. Patrząc na swój brzuch mam różne myśli. Za jednym razem mówię, że jest dobrze, innym razem, że to malutki tłuszczyk, już o nogach nie wspomnę, dziwnie jest mi tak patrzeć na coraz mniejszą przerwę między udami i tęsknić za kościstymi nogami... Boję się, że będzie tak jak kiedyś i znowu wpakuję się w głodówki, dzisiaj na przykład nie jadłam zbyt bardzo dużo, mniej niż wczoraj. Czasem ograniczam niektóre rzeczy, zwłaszcza zbyt wysoko kaloryczne. Powinnam o tym powiedzieć przy badaniu? Czy to konieczne? Ostatnio psychiatrze mówiłam, że jest z tym okej, ale no...  Widocznie stan ten się odrobinę zmienił, zwłaszcza podczas siedzenia i leżenia na bok. Niby powinno być dobrze, a jednak nadal w środku mam ochotę schudnąć, choć troszkę.

Ogólnie w klasach 1 - 3 miałam takie lata, że miałam niechęć do wszystkiego, zwłaszcza do nauki. Miałam na wszystko wywalone, no prawie, ale na większość rzeczy owszem. Zamiast się uczyć, często grałam, może ktoś kojarzy polską grę My Fantasy Online 3? W sumie tam najczęściej grałam i poznawałam nowych ludzi, z którymi nie mam kontaktu od wielu lat, jednakże niektórzy byli mi bardzo bliscy. Dzięki nim czułam się, no sobą i się tego nie wstydziłam. Była nawet tam osoba, która bodajże się we mnie pokochiwała, ale ja... uważałam go tylko za przyjaciela, był dla mnie ważny, ale jak brat i do dzisiaj w sumie mam lekki wyrzut, że mogłam mu złamać serce czy coś, ale taka była prawda, a ja nie lubię kłamać. Zwłaszcza w takich sprawach.

Zdawać do następnej klasy to zdawałam ze średnią trzy coś, więc nie było tak źle. Raz zdarzyła się sytuacja, gdzie ledwo w drugiej klasie, pierwszym semestrze zdałam chemię, mając najgorszą średnią w klasie, by w drugim mieć już średnią cztery coś, czyli przejść z dopa na ocenę dobrą. Nadal nie wiem jak to zrobiłam, nie pytajcie mnie xD

Jeśli chodzi o moją klasę, była różna... Niby było z kim pogadać, jednak od większości lepiej było trzymać się z daleka. Ale najgorsza była osoba, dokuczająca mi często na przerwach, przez co nieraz zbyt łatwo się denerwowałam... Każdego tak naprawdę irytował, każdy był przeciw niemu, nowi w klasie, a on i tak znajdował okazję, by odzywać się chamsko, myśląc, że to zabawne. Jako, że byłam i jestem wrażliwa, przejmowałam się tym bardzo i może niepotrzebnie. Dodam jeszcze, że to ta sama osoba dała mi tę karteczkę, a mojej znajomej napisał " Z okazji walentynek życzę Ci lepszego makijażu", sympatyczny koleś z niego był, czyż nie? :)

Niby potem żałował tego, co robił, ale było za późno na przeprosiny. Zresztą ja wciąż rzadko myśląc o nim, czuję niechęć do niego. I prawdopodobnie się to nie zmieni.

Wiecie co, jestem już tak zmęczona swoimi zmiennymi stanami, że mam już dosyć tego wszystkiego. Ja chcę naprawdę być szczęśliwa i patrzeć na siebie w lustrze z obojętnością, a nie strachem i rozpaczą. Jak tak dalej pójdzie, to ja będę się bała patrzeć na każde swoje odbicie, by nie płakać nagle na ulicy, czy w sklepie, robiąc niepotrzebne zamieszanie... Czemu tylko ja muszę tak bardzo gardzić sobą i tym, kim jestem, zamiast po prostu zaakceptować i cieszyć się ciągle z tego, co mam?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro