Dlaczego jestem w stanie jakim jestem? Część druga.
Ostatnio skończyłam opowiadać o moich czasach z podstawówki i przedszkola. Teraz powinnam zacząć mówić o gimnazjum, ale to w następnym rozdziale. Dziś natomiast chcę omówić moje problemy rodzinne. Nie jest mi z tym łatwo, przyznaję. Z resztą każdemu byłoby ciężko o tym gadać, bo to nie jest nic banalnego. Moim kolejnym powodem przez który jestem chora jest właśnie moja mama. Może to wydawać się okrutne, ale od jakiegoś czasu nie czuję już, że jest moją rodzicielką. Właściwie jakbym nie miała matki. Dlaczego tak jest? Właśnie przez to, że ona żyła w swoim świecie składającego się głównie z alkoholu, patologicznych znajomych i telefonu. Te trzy rzeczy były ważniejsze ode mnie. I to nie trwało kilka miesięcy, tylko wiele lat. Na początku zaczęło się, gdy miałam osiem lat i mój tata wyprowadził się od nas. Wtedy nie było jeszcze tak źle. Moja matka rozmawiała z ojcem, chodziła do niego wraz ze mną. Dopiero potem się strasznie pokłócili i przestali ze sobą rozmawiać. Dochodziło do tego, że mama nawet wyzywała ojca przy mnie. Wtedy też nie piła tak często. No owszem. Pamiętam moment z dzieciństwa, gdzie była raz kompletnie zalana, ale to zdarzało się serio rzadko... Dopiero potem chlała coraz częściej. I ja musiałam niestety być tego świadkiem. Znacie to uczucie, gdy wracacie ze szkoły i widzicie pijanego rodzica w trzy dupy, siedzącego na kanapie, a ty musisz przy nim odrabiać lekcje, gdyż w tym samym pokoju masz swoje biurko na którym musicie się uczyć i odrabiać lekcje? Nie? W takim razie wam zazdroszczę. Nikomu tego nie życzę moi drodzy. Zwłaszcza, że przez to mówisz sobie, że lepiej by było gdyby się wogóle nie urodzić. Za każdą taką akcją tak sobie wmawiałam. I przez lata nie chciałam wierzyć w to, że to nie moja wina. Bo co by się stało, gdybym nie była na tym świecie? Czy wszystkie problemy by zniknęły? Nieraz się nad tym zastanawiałam i dlatego chciałam popełnić samobójstwo. Wierzyłam w to, że jestem tylko ciężarem i jeżeli umrę, to będzie tak lepiej dla wszystkich. Jeśli chodzi o moją anoreksję w pierwszej liceum, to twierdziłam i nadal twierdzę, że skoro nie mogę kontrolować swoich problemów, to mogę chociaż kontrolować swoją wagę. Dlatego zaczęłam się odchudzać i chudnąc czułam, iż mogę wszystko. Ale nie trwało to długo, gdyż przez mamę nieraz płakałam, odrabiając lekcje. Wtedy miałam długie włosy i mogłam ukrywać to, że płaczę. Teraz je ściełam, bo miałam ich dosyć oraz by pokazać, że tak naprawdę nic nie jest ze mną w porządku. Myślę, że moja depresja zaczęła się właśnie w gimnazjum, gdy wszystko zaczęło się sypać. Choroba matki i jej rak gardła spowodowany właśnie alkoholem sprawiła, że w nauce próbowałam ukryć wszystkie swoje problemy. Od trzeciej gimnazjum do drugiej liceum miałam pasek, ponieważ ucząc się, czułam po prostu się lepiej. Wtedy też poznałam świat anime i on też pomagał mi zapomnieć na chwilę o tym co mnie trapi. Ale były momenty, gdy nic nie pomagało. Nieraz byłam wściekła na matkę i z tej wściekłości potrafiłam wywalać zarówno pełne jak i puste puszki po piwie do kosza na śmieci lub po prostu zawartość wylewać do zlewu. Moja rodzina próbowała jej pomóc, ale ona nie widziała żadnego problemu. Nawet nie jeździła do rodziny na święta i inne rodzinne okazje, bo po co? Tylko ja tak naprawdę z babcią starałyśmy dbać o więzi rodzinne, gdyż bardzo na na tym zależało i zależy. I nigdy nie przestanie. Przed rozpoczęciem drugiej klasy liceum w mojej głowie jest też bardzo złe wspomnienie. Matka zniknęła na trzy dni i słowem nie powiedziała nawet gdzie idzie. Szukałam na jej portalach nawet niewielkiej informacji, gdzie może być i dopiero na Skype dowiedziałam się, że poszła na imprezę. Po dwóch dniach, gdy nie wróciła poszłam z babcią na policję i nagle tego samego dnia wróciła, oczywiście pijana jak nie wiem. Wiecie, że miałam podczas jej nieobecności czarne scenariusze, myśląc, iż może już nie żyje lub została zgwałcona, a tu kurwa wraca sobie wielce zadowolona i mająca wszystko w dupie. Przez nią boję się mieć dzieci, bo wątpię, czy będę dobrą matką, czy podołam się temu wyzwaniu i wychowam je dobrze. Dlatego nie chcę się pakować w macierzyństwo, bo zawsze jest ten strach, że skrzywdze mojego maluszka, a tego wcale nie chcę. Naprawdę nie chcę...
Były też momenty, gdy zabierała mnie do swych znajomych i oczywiście wtedy musiała z nimi pić. A ja nie miałam wyboru i patrzyłam na to. Nie dość, że patrzyłam, to jeszcze jeden z jej starszych znajomych mówił, że jestem ładna i by mnie w przeleciał. Obrzydliwe.... Jeszcze kiedyś powiedział, że jak chce pizze, to muszę się rozebrać. Ale ja tego nie zrobiłam, bo mam swoją godność i nie jestem taka głupia. A wtedy miałam chyba czternaście lat... Już nie wspominam o tym jak se sprowadzała jakiś facetów, bo czuła się samotna na noc. I to jeszcze w mojej obecności... Obrzydlistwo. Właśnie przez to zaczęłam siebie postrzegać w negatywnym świetle. Nienawidzić siebie i tego jak wyglądam. Co ze sobą robię i jak bardzo jestem nikim, i nigdy nie będę fajna, bo na to nie zasługuję. Po prostu czułam się i czuję się kimś, kto nie zasługuje na dar życia i go zmarnował, choć inni mogli go lepiej wykorzystać...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro