Rozdział 5
-186- prychnęłam- Siema- pomachał do kogoś za nami - Co ty tu robisz nie miałeś chodzić do innej szkoły?
- Ta szkoła ma lepsze notowana. - podali sobie ręce na przywitanie .
Stałam patrząc na to nie czekając na żadne przywitanie dlatego bardzo zaskoczyło mnie gdy chłopak przytulił mnie delikatnie.
- Wiesz już gdzie co jest ?
- Nie za bardzo ale...
- Możemy cię oprowadzić- zaproponował
- Nie trzeba...
- Na długiej przerwie?
- Okej- westchnął
- Będziemy tu czekać- wskazał miejsce w którym staliśmy. Gdy tylko Daniel odszedł spojrzałam na Wiktora zdezorientowana.
- Chciałem być miły .
- Zakochałeś się?
- Jest przystojny to fakt ale...
- Ale...?
- Bo ja...
- Poznałeś kogoś? I mi nie powiedziałeś?!- oburzyłam się
- To nie oficjalne i...
- Jaki jest ?
- Uroczy
- Wiktor ty się Zakochałeś- pisnęłam podniecona
- Jest z naszej szkoły? Ile ma lat? W jakiej jest klasie ? Jak ma na imię? Chce wiedzieć wszystko !
- Julia...
- Jestem Twoja przyjaciółka czy nie?
- Powiem Ci u Ciebie. Mogę zostać na noc ?
- Jasne ale to ty mówisz mojej mamie
- No nie. Dobrze wiesz że mi głupio.
- Nie moja wina że cały czas u nas siedzisz
- Lubisz to
- Lubię- uśmiechnęłam się i weszłam do sali od polskiego...
Nadszedł nas na przerwę obiadową trwającą 30 minut .
- Możesz pójść już do Daniela? Muszę coś załatwić- spojrzałam na niego przestraszona
- Dasz radę. Proszę- jęknął
- To ty chciałeś...
- Wiem ale...
- Masz szczęście że cię kocham - warknęłam
- Będę za chwilkę obiecuje nie zostawię Cię samej
- Wierzę na słowo- odwróciłam się i odeszłam aby znaleźć Daniela .
Stał w miejscu w którym mieliśmy się spotkać.
- Gdzie Wiktor ?
- Zaraz przyjdzie - burknęłam
Tak minęło 10 minut przerwy . Nie rozmawialiśmy ze sobą...
- Chyba nie przyjdzie może Po prostu sam się przejdę po szkole .
- Ym mogę Cię oprowadzić sama.- powiedziałam cichutko .
- Nie będę Ci robić problemu...
- Jest okej . Chodź- tak skończyliśmy razem chodząc po szkole. Nie rozmawialiśmy za dużo. Czasem tylko zbierałam głos i mówiłam gdzie co jest lub kto kim jest .
- Jaką masz teraz lekcję?
- Matematyka - odpowiedział po spojrzeniu na plan. Skrzywiłam się słysząc to.
- Coś nie tak?
- Wszystko dobrze po prostu... nie ważne chodź podprowadzę cię. - ruszyłam pewnym krokiem do sali matematycznej.
Przed salą stała Pani.
- Dalej sobie poradzisz - chciałam się ulotnić zanim mnie zauważy jednak nie udało mi się to...
- Julia - złapała mnie
- Tak pani profesor ?- uśmiechnęłam się sztucznie
- Musisz się wziąć do pracy. Po raz kolejny twoja praca jest prawie pusta. Nie może być tak dalej inaczej nie będę mogła cię przepuścić do następnej klasy .
- Wiem - spojrzałam zawstydzona na Daniela który po mimo tego iż nie stał tak blisko jestem pewna że wszystko słyszał.
- Weź się do roboty
- Do widzenia pani profesor- weszła do klasy - głupia szmata - powiedziałam pod nosem na co usłyszałam męski śmiech .
- Do zobaczenia - machnęłam i ruszyłam na angielski.
W klasie usiadłam w swojej ławce rozpakowując książki. Czekałam na mojego kochanego przyjaciela aby zrobić mu awanturę.
- Julia przepraszam...
- Zostawiłeś mnie z nim samą do tego słyszał jak Baba od matmy mówi mi że nie zdam. Jaki wstyd...
- Przepraszam po prostu...
- Co było takie ważne?
- Cole
- Kto?
- Cole to...
- Ten twój chłopak- pisnęłam troszeczkę za głośno.
- Nie jest moim chłopakiem. Jeszcze...
- Czyli jest z naszej szkoły.
- Jest na profilu matematyczno- fizycznym.
- Starszy?
- Jest w 2 klasie
- Czemu nie powiedziałeś że twój kochać może mnie uczyć- fuknęłam
- Ma dużo na głowie
- Powiedzmy że ci wierzę.
Zaczęła się lekcja. Dalej byłam podburzona tym iż chłopak mnie zostawił... lecz wiedziałam że wszystko wyjaśni mi dziś wieczorem.
Od razu po lekcjach zaszliśmy do Wiktora. Chłopak zabrał kilka najpotrzebniejszych rzeczy i po krótkiej wymianie zdań z jego rodzicami mogliśmy na spokojnie udać się do mnie.
- Mamo masz coś przeciwko temu aby Wiktor został na noc ?
- Jutro szkoła
- Wiem ale ma rzeczy. Wyrobimy się.
- Dobrze ale bez hałasów .
- Tak jest - oboje zasalutowaliśmy mojej mamie jak żołnierze po czym pobiegliśmy do mojego pokoju.
- Oglądamy " Sposób na morderstwo "?
- Pójdę po jedzenie- Zeszłam do kuchni gdzie moja mama już przygotowywała dla nas przekąski.
- Jesteś aniołem - pisnęłam
- Julia ?- zabrzmiało poważne
- Słucham ?
- Mam do Ciebie pytanie .
- Tak?
- Czy ty i Wiktor... chodźcie ze sobą?- nie wytrzymałam. Wybuchnąłem ogromnym i niepochamowanym śmiechem . Dosłownie nie mogłam się uspokoić.
- Pytam poważne.
- Pani Beato...- zaśmiał się chłopak z wejścia do kuchni
- Tak ?
- Jestem gejem
- Oh- moja mam wpadła w zakłopotanie
Ponownie wraz z chłopakiem się zaśmialiśmy.
- Dziękujemy za jedzenie - odeszliśmy śmiejąc się pod nosem
Oglądaliśmy serial aż w końcu nieprzytomna po mimo wczesnej pory , nastawiłam budzik na 7 rano i zasnęłam wtulona w wciąż oglądającego serial chłopaka .
Kolejnego dnia po lekcjach szybko zaszłam do domu aby zjeść i spakować torbę taneczną . O godzinie 17.20 powolutku i nie śpiesząc się wyszłam z domu. Do klubu dotarłam po 20 minutach oczywiście w drodze spotykając mojego partnera. Kompletnie zapomniałam iż jest mi winny wyjaśnienia gdyż wczoraj szybko zasnęłam...
Dziś nareszcie trening tańców standardowych. Będę mogła dać ponieść się spokojnej A jednocześnie stanowczej muzyce w ramionach mojego zaufanego partnera.
Uśmiechnięta wkroczyłam do sali treningowej 5 minut przed rozpoczęciem zajęć.
- Patrz co mam - przed moją twarzą pojawił się telefon blondyna A na nim...
_______________________________
Do następnego kochani...🤗❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro