Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

      Katherina szła, pozwalając strugą deszczu spływać po niej. Jej długie lokowane włosy, teraz wyglądały jak pokrzywione druty. Tusz zmył się, robiąc czarne cienie pod oczami. Zaciskała drżące z zimna ręce, na uszach reklamówek. Nie miała już siły iść. Zatrzymała się pod blokiem z gzymsem, dzięki któremu choć przez chwilę, schroniła się przed zimnym opadem.

      Jej uwagę zwróciło zamieszanie w głębi alejki. Kilku mężczyzn nosiło kartony do lokalu, a wokół nich skakał i krzyczał, mężczyzna z niebieskimi włosami. Przykuł jej uwagę ubarwieniem włosów i kolorowym strojem. Przeniosła wzrok na zegarek i westchnęła. Miała być w domu już pięć minut temu. Ruszyła dalej, zanurzając się w zimnych kroplach deszczu.

      Przekroczyła próg mieszkania, słysząc śmiech brata. Poczuła ulgę, wiedząc, że jest ktoś kto potrafi go rozbawić. Porzuciła reklamówki na stole, przed oczami chłopaków i poszła do swojego pokoju. Gdy tylko przekraczała jego próg wracały wspomnienia. Razem z Tatą urządzała go, gdy miała piętnaście lat. Błękitne ściany i jasne meble, odzwierciadlały to kim była kiedyś. Nic nie zmieniło tu miejsca od kiedy wyjechała do college. Każda maskotka czy pamiątka stała wciąż w tym samym miejscu. Po śmierci rodziców, nie była wstanie niczego zmienić. Pojawiła się tylko ściana pamięci na której wisiały antyramy ze zdjęciami osób, które są lub były jej najbliższe.

      Wróciła myślami na ziemię. Musiała zdjąć przemoczone ciuchy i spakować coś na jutro.

- Mogłaś zadzwonić, żebyśmy Ci pomogli. - Scot stanął w drzwiach, kiedy ona zakładała suchą bluzkę. Przeniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się lekko.

- Jestem dużą dziewczynką i nie takie ilości piwa nosiłam – zaśmiała się. - A ty mógłbyś nauczyć się, że puka się, zanim się wejdzie. Nie masz już 14 lat.

- Traktujesz mnie jak młodszego brata, więc nie powinno Ci to przeszkadzać.

- Zack dostałby opieprz za coś takiego. - Podeszła do szafy i wyciągnęła małą sportową torbę. - Znaleźć Ci zajęcie? - spytała, gdy chłopak nadal przyglądał się jej.

- Jestem dużym chłopcem i sam potrafię zorganizować sobie zajęcie – odpowiedział i wyszedł, a Katherina odetchnęła. Musiała przestać się zamartwiać, że banda niedojrzałych chłopaków zniszczy jej mieszkanie. Miała wolny wieczór z Naomi i powinna się z tego cieszyć. Wreszcie będą miały trochę czasu dla siebie.

      - Ziemia do Kat! - Radosny głos przyjaciółki ocucił ją.

- Jestem zmęczona – westchnęła i przeniosła wzrok na drinka, którego podstawiła jej pod nos dziewczyna.. - Co to?

- Zielona Żabka – Szeroki uśmiech pojawił się na lekko zaokrąglonej twarzy.

- Żabka? To bar, czy przedszkole?

- Przedszkole dla dorosłych – zaśmiała się. - A ty powinnaś się wyluzować.

- Yhym – mruknęła.

- Wyglądasz jak zombi, wiesz? - Naomi oparła się o bar, żeby ich oczy były na jednej wysokości. - Musisz rzucić tą pracę. Nie widzisz jak cię wyniszczyła!?

- Rzucę jak znajdę inną, podobnie płatną.

- Mówisz to od dwóch lat – westchnęła. - Mogłabyś w końcu przyjąć moją ofertę.

- Nie – wyprostowała się i skierowała wzrok w inną stronę. - Już Ci mówiłam, że nie będę brać od ciebie pieniędzy za pomoc.

- Robisz mi za księgową i menadżerkę. Ktoś postronny mógłby stwierdzić, że cię wykorzystuje.

- Przepijam moją wypłatę – uśmiechnęła się lekko, unosząc kubek z drinkiem. - Wypijmy za nas i naszą przyjaźń.

- Która będzie trwać dopóki żyjemy! - Wypiły na raz zawartość swoich szklanek. Katherina skrzywiła się lekko.

- Za słodki na takie toasty.

- No tak – Naomi udała przejętą. - Zapomniałam, że ty pijesz tylko czystą. - Zmierzyły się wzrokiem i zaczęły się śmiać. Brunetka śmiała się na pół sali, zwracając uwagę postronnych osób. Śmiech Katheriny był cichy, ale w jej oczach pojawiły się iskierki radości. To był jeden z tych niewielu dni, kiedy mogła zapomnieć o koszmarze, który nazywała życiem.

      Siedziała po turecku, ciesząc się zapachem kawy, którą trzymała w rękach. Naomi śmiała się, że jej życie kręci się wokół pracy i tego napoju. Uśmiechnęła się lekko na tą myśl, ale kawa to jedyna przyjemność jaka została jej w życiu.

- To zabieramy się za szukanie. - Kat przeniosła wzrok do góry, żeby spojrzeć na przyjaciółkę, która miała na twarzy szeroki uśmiech.

- Szukanie? - zdziwiła się.

- Pracy dla ciebie głuptasku. Skoro sama nie potrafisz się za to zabrać, to ja ci w tym pomogę.

- Stanie się cud i nagle pojawi się oferta pracy dla mnie – stwierdziła niezadowolona i zanurzyła usta w gorącym napoju.

- Jeszcze jedno słowo niezadowolenia, a przestanę się do ciebie odzywać, dopóki nie zmienisz tej. - Usiadła obok i otworzyła laptopa. - Już dawno powinnaś iść na policję i do sądu. To się nazywa molestowanie seksualne! - Katherina tylko odetchnęła. - Jakiego stanowiska szukamy?

- Mogę zostać nawet kasjerką, jeśli tylko dobrze mi zapłacą. - Dostała kuksańca i Naomi obróciła się. Siedziała przodem do rudowłosej, przez co ta nie widziała ekranu monitora. - To może je się zdrzemnę? - Wściekły wzrok przyjaciółki skierował się na nią.

- Gdyby nie ta kawa, to wylądowałbyś na ziemi.

- Dlatego się zabezpieczyłam. - Wzięła kolejnego łyka, napawając się smakiem napoju.

      - Mam! - krzyknęła po dłuższym czasie Naomi.

- To tylko oferta.

- Ale idealna dla ciebie. - Usiadła przy przyjaciółce, żeby mogła widzieć ekran monitora.

- Mam prowadzić sklep? - zdziwiła się.

- Mój bar prowadzisz, więc i z tym dasz sobie radę.

- Mam doświadczenie na stanowisku kierowniczym – westchnęła. - Mogę zająć się też kampanią reklamową. Kto normalny uwierzy mi na słowo, że prowadzę bar?

- Wystawie Ci referencje. - Jej policzki uwydatniły się, ustępując miejsca szerokiemu uśmiechowi. - W poniedziałek idziesz zanieść tam CV.

- Będę mogła dopisać kolejne rozczarowanie na listę – westchnęła.

- Jak nie będziesz próbować, to nigdy innej pracy nie znajdziesz. - Rudowłosa mruknęła w odpowiedzi. - No to teraz referencje. Niech się zastanowię. - Naomi przyłożyła palec do ust. - Katherina jest uparta, wredna i niezorganizowana. Nie potrafi się zachować i beka przy ludziach. Jeśli będziesz mieć trochę szczęścia, to dostąpisz zaszczytu, że puści przy tobie bąka. - Obie wybuchły śmiechem, a po policzkach Katheriny popłynęły łzy.

- Każda posada moja – powiedziała, gdy wreszcie się uspokoiła. - Już dawno mogłam Cię o takie referencje prosić. - Przytuliła przyjaciółkę, opierając policzek o jej ramię.

- Muszę dbać o moją siostrę, bo przecież drugiej nie znajdę.

- Takiej wrednej? - zaśmiała się.

- I puszczającej przy mnie bąki – stwierdziła i zamknęła laptopa. - Nie masz już kawy – dopowiedziała z wrednym uśmiechem.

      Katherina weszła do domu i westchnęła głośno. Była już piętnasta, a mieszkanie wyglądało jak pobojowisko. Na rozłożonej wersalce spał Scot w samych bokserkach. Zrezygnowana dziewczyna podniosła koc z podłogi i okryła go. Poszła zajrzeć do pokoju brata, który spał tak samo mocno. Wzięła worek i po ciuchu zaczęła zbierać porozrzucane puszki, butelki i opakowania po chipsach. Następnie zajęła się naczyniami, które też można było znaleźć w całym salonie. Najbardziej zła była chyba o kieliszki, bo umawiała się tylko na piwo, ale szybko jej przeszło, gdy przypomniała sobie co sama robiła w ich wieku.

- Co się dzieje? - usłyszała, gdy zaczęła stukać naczyniami.

- Wieczór was zastał – odpowiedziała, nie przerywając.

- Zostaw. Pom... - Huk sprawił, że wzdrygnęła się. Obróciła się i zaczęła się śmiać, zakrywając usta. Scot leżał na ziemi, zaplątany w koc. Z pokoju wyszedł też niezadowolony Zack, którego obudził hałas.

- Żebyś mi wszystkie szklanki pobił? - Nie potrafiła przestać się śmiać. Niezadowolony i speszony chłopak, usiadł na wersalce, okrywając się kocem.

- Nie przejmuj się – powiedział jego przyjaciel, siadając obok. - Naomi działa cuda – dopowiedział z lekkim uśmiechem. Już dawno nie widział swojej siostry w takim humorze. Widział w niej swoją Kat, a nie Katherine, którą się stała.

      Nastał wieczór, a cała trójka spędzała czas w salonie. Kat siedziała przed laptopem z lampką wina. Weszła na ofertę pracy, którą pokazała jej Naomi. Wydawało jej się dziwne, że ktoś chciał zapłacić tyle za prowadzenie zwykłego sklepu. - A jeśli to nie jest zwykły sklep? - pojawiło się pytanie w głowie i jeszcze więcej wątpliwości. Nie chciałaby pracować u jubilera czy w antykwariacie lub co gorsza w sex-shopie.

- Zmieniasz pracę? - Wzdrygnęła się, słysząc za plecami głos Scota.

- Niee... - Przeciągnęła. - Tak z ciekawości patrzę jakie są teraz stawki. - Zamknęła laptopa. - A wy dzisiaj nie wychodzicie? To aż do was niepodobne, że sobotni wieczór chcecie spędzić w domu.

- Nie – odpowiedział krótko Zack i przystawił puszkę z piwem do ust.

- Mielibyśmy cię zostawić samą, po tym jak ogarnęłaś nasz syf? - dodał Scot.

- Wiedziałam, że będę musiała to zrobić – odpowiedziała i przeniosła wzrok na Zacka. Znów zaczęła myśleć o ich relacji, której teraz tak naprawdę nie było. Gdyby nie Scot to nawet nie usłyszałaby – Dziękuję. Westchnęła cicho. Już od dawna nie potrafiła do niego dotrzeć i nie miała pojęcia jak to zrobić.

- Jesteś dla nas za dobra. - Wzdrygnęła się, czując jak męskie ramiona obejmują ją.

- Następnym razem zrzucę was z łóżka i każe sprzątać. - Poruszyła ramionami, pokazując, żeby ją puścił.

- Popadasz w skrajności.

- Przyzwyczajaj się – uśmiechnęła się lekko. - Kiedy znajdziesz dziewczynę będziesz mieć jeszcze gorzej.

- Może ją już mam? - Przeniosła na niego wzrok. Jego ton brzmiał, jakby chciał wzbudzić w niej zazdrość.

- Chętnie ją poznam – Zanurzyła usta w winie, widząc jak chłopak próbował wymyślić coś, co uratowałoby go z przegranej pozycji.

- Gdyby Cię zobaczyła, Scot miałby zakaz przychodzenia do mnie, a co dopiero zostawania na noc – wtrącił się Zack.

- Komplement z twoich ust? - Uśmiechnęła się lekko. - Nie spodziewałam się tego. - Ich spojrzenie spotkało się na kilka sekund. Zack przerwał wracając spojrzeniem do filmu.

      Stanęła przed alejką, w której miał znajdować się sklep. Zorientowała się, że to ten sam lokal, przy który było tyle zamieszania w piątek. Teraz było nie mniejsze, choć spowodowane przez bandę dziewczyn w wieku jej brata i młodszych. Odetchnęła i ruszyła dalej. Miała jeden dzień wolny i najpierw musiała zająć się sprawami Naomi. Jeśli zdąży ogarnąć je wszystkie przed zamknięciem sklepu, zaniesie tam swoje CV.

- Katherina! - Znajomy głos sprawił, że zatrzymała się i obróciła, żeby znaleźć wzrokiem jego właścicielkę. - Tak spędzasz dzień wolny? - spytała lekko dysząc. - Zamiast odpoczywać, to latasz z papierami po mieście?

- Sądzisz, że wysiedziałabym w domu? - Jess była jedyną dziewczyną, z którą mogła normalnie porozmawiać w pracy. Młoda, niedoświadczona i naiwna, czyli wszystkie cechy, które miała Kat, kiedy zaczynała tam pracę.

- Taka pracoholiczka jak Ty?! W życiu. - Zaśmiała się. - Masz chwilę?

- Znów chcesz mnie wyciągnąć na lunch?

- Nie. Pogodziłam się z myślą, że to nigdy nienastanie, ale – pokreśliła. - Wypadu na kawę mi nie odmówisz?

- Kawy? Jak mogłabym popełnić taki grzech? - Nie potrafiła powstrzymać uśmiechu.

- Moja kierowniczka się uśmiecha? Niemożliwe. Czyżby przez weekend spotkała kogoś ciekawego?

- Znowu plotkujecie o tym, czy mam faceta? - Przyjrzała się swojej rozmówczyni, a ta uśmiechnęła się, lekko speszona.

- Dziewczyny gadają.

- Chodź. Porozmawiamy o tym przy napoju bogów.

-Tak jest Szefowo – zaśmiała się salutując i obie dziewczyny skierowały się do kawiarni.

- A teraz mów co ciekawego mówią - powiedziała rudowłosa, napawając się zapachem świeżo zmielonej kawy. Napój bogów nie był tutaj przypadkowym określeniem. W domu mogła pić szczyny, które tylko nazywała kawą.

- No że... - Opuściła głowę. - Że jak cię jakiś facet przeleci, to może wyciągnie ci kija z dupy – powiedziała pół tonu ciszej. Katherina zareagowała inaczej niż dziewczyna się spodziewała. Zaczęła się po prostu śmiać. - Nie jesteś zła, że to powiedziałam? - zdziwiła się.

- Nie – uspokoiła się. - One naprawdę nie mają swojego życia, że tylko plotkują o mnie. - Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale usłyszała dzwonek swojego telefonu. Wyciągnęła go szybko z torebki i westchnęła lekko widząc kto dzwoni. - Tak siostrzyczko – odebrała.

- I jak tam rozmowa kwalifikacyjna?

- Jeszcze nie doszłam do sklepu.

- A gdzie jesteś? Podjadę po ciebie.

- Nie uwierzysz, ale wyszłam na kawę.

- Kawę?! Ha! Zaskoczyłabyś mnie, gdybyś była na lunchu czy obiedzie.

- Yhym – mruknęła w odpowiedzi.

- Zbieraj się i do sklepu. Za pół godziny będę wolna to podjadę do ciebie po papiery.

- Wiesz, że nie dajesz mi wyboru – stwierdziła niezadowolona.

- Za to mnie kochasz, więc podnoś ten kościsty tyłek i leć do tego sklepu, zanim ci go zamknął.

- Ale ty jesteś uparta.

- Jeszcze mi za to podziękujesz, a teraz kończę, bo zaraz przez ciebie mandat dostanę. - Dziewczyna rozłączyła się

- Nie wiedziałam, że masz siostrę – powiedziała Jess, zwracając na siebie uwagę rudowłosej.

- Taka przyszywana siostra, która czasem jest niczym pryszcz na środku czoła – zironizowała. Wyciągnęła banknot i położyła na talerzyku, chowając róg pod pustą szklankę. - Muszę lecieć. Do zobaczenia jutro.

      Katherina stanęła nieopodal wejścia do sklepu. Przyglądała się grupce dziewczyn, które czatowały przy witrynie. Pewnie nie były to te same co wcześniej, ale nadal było ich sporo i to właśnie niepokoiło ją. Dobrze wiedziała, co to oznacza, a raczej kogo spotka w środku. Odetchnęła i wyprostowała się, po czym mijając je, weszła do sklepu. Dzwoneczki zadzwoniły przy jej głowie, a ją oszołomił wygląd wnętrza. Brzoskwiniowy kolor ścian, połączony ze złotymi dodatkami był idealnym tłem na dębowe regały. Jeszcze te lalki na ladzie naprzeciwko wejścia. Siedziały skierowane oczami prosto na drzwi, jakby miały pilnować sklepu.

- W czym mogę pomóc pięknej Pani? - Kat wróciła do rzeczywistości i zorientowała się, że to ten niebiesko-włosy mężczyzna, którego widziała ostatnio w alejce. Czy to on jest właścicielem? - Zrodziło się pytanie w jej głowie.

- Dzień Dobry. - Nie potrafiła przestać spuścić z niego wzroku. Wyglądał tak nierzeczywiście w swoim stroju i upiętych włosach. Jednak w tym wnętrzu wyglądał jak jego nieodłączna część. - Przyszłam w sprawie oferty pracy... - Jego oczy zaświeciły się, głos nie pozwolił dokończyć zdania.

- Chcesz z nami pracować? - Dziewczyna zamrugała zdziwiona. Co miał na myśli, mówiąc z nimi? - Daj mi minutkę. Zaraz wracam. - Uśmiechnął się szeroko i zniknął w przejściu, które pewnie prowadziło na zaplecze.

      Rudowłosa przełknęła ślinę i podeszła do jednego z regałów. Nie potrafiła oderwać wzroku od lalek, znajdujących się na niej. Ich idealne porcelanowe twarze, wyglądały jak żywe. Oczy błyszczały w świetle żyrandoli, a stroje były jak uszyte na miarę. Widywała wcześniej porcelanowe lalki, ale te były inne. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale czuła, że te są wyjątkowe. Jedyne w swoim rodzaju. Każda z nich była inna, pokazując tak ludzkie emocje, że przyprawiały ją o ciarki na plecach.

- Piękne, prawda? - Wzdrygnęła się, słysząc głos przy swoim uchu i obróciła się. Zobaczyła mężczyznę, którego uważny wzrok był skierowany na lalki. Jego mahoniowe włosy układały się idealnie, podkreślając rysy twarzy. Wyglądał tak samo nierealnie, jak wcześniejszy mężczyzn, a jednak stał przed nią, a jego klatka piersiowa poruszała się w jednostajnym rytmie. Mężczyzna przeniósł wzrok na nią, a ona zrozumiała, że stoi jak idiotka i przygląda się mu, niczym jakiemuś dziełu sztuki.

- Jedno słowo to za mało, żeby określić ich wyjątkowość. - Mężczyzna uniósł delikatnie kąciki ust.

- Prawda. Jednak nie każdy potrafi to dostrzec. - Znów przeniósł wzrok na lalki. - Candy powiedział, że jesteś zainteresowana współpracą z nami. - W tym momencie zrozumiała kto jest Szefem i nie była pewna czy praca w tym sklepie to dobry pomysł.

- Tak, przyniosłam... - Przeniosła wzrok na teczki i skarciła się w myślach, że wcześniej nie przełożyła teczki z CV na wierzch, tylko teraz musiała przy nim szukać. - CV – Wyciągnęła do niego teczkę, orientując się, że przez ten cały czas przyglądał się jej. Wziął ja od niej i skierował wzrok na kartkę znajdującej się w środku. Dopiero wtedy dziewczyna odważyła się, przełknąć ślinę. Nie rozumiała czemu czuła się przy nim tak dziwnie. On był idealny, a ona... Jej włosy żyły własnym życiem, a po całym dniu latania po mieście, pewnie wyglądała jak lew. Makijaż był robiony na szybko, więc też już nic z niego nie zostało. Całą szminkę zlizała w kawiarni, więc jej usta były teraz bez wyrazu.

- Tyle miejsc masz jeszcze do odwiedzenia? - spytał nagle, a rudowłosa lekko otworzyła buzię. Przez papiery Diny pomyślał, że to wszystko jej życiorysy.

- Nie. To... - Jego wzrok przeniósł się na nią, a ona poczuła, że teraz już nie wydusi z siebie żadnego słowa. - To są dokumenty związane z barem. - Uniósł wyżej prawą brew, nadal jej się przyglądając. - Znaczy ja nie mam baru, ja... - Odetchnęła i nabrała powietrza. - Pomagam przyjaciółce we wszystkich sprawach związanych z prowadzeniem jej baru. Miała odebrać ode mnie te dokumenty, ale w ostatniej chwili poinformowała mnie, że się spóźni. Nie miałam gdzie ich zostawić, dlatego mam wszystko przy sobie.

- Rozumiem. - Na jego twarzy znów pojawił się uśmiech. - Dziękuję, że poświęciłaś mi swój czas. Do zobaczenia Katherino.

-Do widzenia.

      Jason przeniósł wzrok na kartkę, dopiero kiedy dziewczyna zniknęła mu z pola widzenia.

- Katherina Miller – powiedział cicho i zamknął teczkę.

- Ładna, prawda? - powiedział Candy, siadając na ladzie.

- Muszę przyznać, że wyróżnia się spośród kobiet, które dzisiaj nas odwiedziły.

- I miała najseksowniejsze ciało – dodał błazen z szerokim uśmiechem.

- Ahh Candy, Candy – westchnął. - Mógłbyś przestać patrzeć na kobiety jak na okazy.

- Ty patrzysz na nie jak na przedmioty, a nie wypominam ci tego.

- Ja je upiększam. Dzięki mnie są idealne.

- A ja daję im chwilę rozkoszy.

- Zgodzę się. Chwilę – podkreślił z upiornym uśmiechem.

- I co robimy z tym rudzielcem? - Candy zmienił temat, wiedząc, że dalsza dyskusja nie ma sensu.

- Ma na imię Katherina.

- Nieważne. I tak zostanie kwiatuszkiem, który będzie jęczał moje imię.

- Skąd ta pewność? - Jason splótł ręce na piersi.

- Widziałem jak na nią patrzysz. Nie mów, że nie wyobrażałeś sobie co będziesz w niej poprawiał w pracowni. - Obydwu mężczyzną oczy rozżarzyły się. - Zatrudnisz ją. Ja sprawię, że będzie jęczeć, a ty zrobisz z niej ideał. Obaj na tym skorzystamy.

- Zastanowię się – odpowiedział Jason, pokazując ostre kły i zniknął w przejściu na zaplecze.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro