List siódmy
Obiecałam, że napiszę, więc tak to znowu ja.
W ciągu mojego życia złożyłam wiele obietnic i właściwie złamałam jedną, ale za nią poleciały kolejne..
Obiecałam Ci, że będę Twoją przyjaciółką – byłam.
Obiecałam, że cokolwiek się stanie, będę pamiętać – pamiętam.
Obiecałam, że nie dam sobą pomiatać – i tu zaczynają się schody, ale daję radę.
Obiecałam Ci kiedyś, że nic nie złamie mi serca.
I teoretycznie nikt mi go nie złamał.
Nie ktoś, a coś.
Wiesz, co?
Coś, czego się nie spodziewałam, nie miałam pojęcia, że coś takiego się stanie.
Bo moje serce zostało zmiażdżone, rozerwane na milion kawałeczków.
Wiesz kiedy?
Wtedy, gdy usłyszałam z jej ust to jedno słowo.
Słowo, które zniszczyło mnie od środka.
WYPADEK.
Czasem się zastanawiam, czemu to nie mogłam być ja?
Jakbyś tu był nie pozwoliłbyś mi się o to pytać, mówiąc, że ta decyzja nie należy do nas.
A tak z innej beczki.
Byłam dzisiaj w szkole. Ze strony osób z klasy było... okej , zachowywali się tak normalnie i naturalnie.
Ale nauczyciele zachowywali się tak...
Patrzyli na mnie ze współczuciem, co chwile pytając mnie o samopoczucie.
Jak mogli pytać jak się czuję? Nie mogli udawać?
Słyszałam kiedyś, że czas leczy rany.
Ale to nie prawda...
Czas może je najwyżej lekko przykurzyć, zasłonić pajęczyną nowych przeżyć i doznań.
Rana niegdyś otwarta może się odrobinę zmniejszyć, i zabliźnić. Lecz wystarczy nawet łza by to, skryte głęboko w człowieku, wszystko się otworzyło na nowo.
A wiesz, co jest w Tym wszystkim najgorsze?
Że dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo mi na Tobie zależało i co mogły oznaczać Twoje słowa, małe gesty.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że... Kochałam Cię...
Natalia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro