Rozdział 50
Od momentu urodzenia May oraz Ryu minęło cztery lata. Wyrośli oni na uroczych dzieci a ja stałam się już kobietą, która ma dwadzieścia cztery lata. Z jednej strony nie jest to dużo ale to już jak dla kogo.
- Ciociu Yui, co ciocia robi? - popatrzyłam się na dziewczynkę z włosami o kolorze ciemnego blondu. Była to córka Aki oraz Kiry.
- Rysuję. Chcesz zobaczyć, Saki? - dziewczynka pokiwała głową a ja pokazałam szkicownik gdzie był rysunek wszystkich obecnych w tamtym momencie osób.
- Wow mama patrz co narysowała ciocia Yui! - krzyknęła dziewczynka a Aki odwróciła się w naszą stronę.
- Jak i zawsze, rysujesz pięknie Yui.
- Dzięki Aki.
- Też chcę zobaczyć! - rzekł z entuzjazmem Obito-san i podszedł do mnie a zaraz za nim Rin-san - Ojejku Yui-chan cudowny rysunek.
- Zgadzam się z Obito - powiedziała łagodnie brunetka.
- Dziękuję. - w pewnym momencie do mnie podbiegł Ryuki i po tym jak zobaczył mój rysunek powiedział głośno.
- Moją mama zawsze rysuję pięknie. - popatrzyłam się na niego i uśmiechnęłam się łagodnie a on uczynił tak samo.
- Masz rację, twoja matka zawsze ładnie rysuje. - popatrzyłam się na Kirę i ponownie uśmiechnęłam się.
- No dobra maluchy, możecie iść dalej bawić się - rzekłam łagodnie a Ryu i Saki pobiegli do May i Minoru, który był synem Obito i Nee-san. Chciałam już dalej kontynuować rysowanie lecz usłyszałam wołanie córki.
- Mamo! - popatrzyłam się na nią i zauważyłam że jej włosy upiększa nawet zgrabny wianeczek z kwiatów. - Patrz jaki mam wianek!
- Bardzo ładny. Sama go zrobiłaś? - kruczo włosa pokiwała głową.
- Minoru też taki zrobiłam. I dla braciszka Ryu i dla Saki-chan. - słysząc to łagodnie i ciepło popatrzyłam się na czwórkę dzieci które bawiły się z wiankami na głowach. Widząc to Aki i Nee-san zaśmiały się łagodnie. - Mamo chcę zrobić wianek dla wilczków.
- Dla Mikoto i Yukine?
- A jeszcze dla Staruszka.
- No dobrze. - po tym ugryzłam palec i przywołałam wilków. Widząc to dzieci zaczęli się uśmiechać tak jak robi to Naruto gdy widzi ramen.
- Co się stało Yui? Po co wezwałaś całą trójkę?
- Staruszek, wiem że masz strasznie dużo pracy ale było by fajnie gdybyś trochę pobawił się z dziećmi. - słysząc to on męczarsko westchnął i rzucił spojrzenie na grupkę dzieci do których już dołączyło się rodzeństwo.
- No dobrze, ale wiedz, iż robię to po raz ostatni.
- Tak tak, oczywiście. - po tym wilk poszedł do grupki. Teraz już spokojnie rysowałam aby zapamiętać ten moment jak najlepiej.
- Eh kto by pomyślał że kiedyś latem będziemy sobie siedzieć wszyscy i patrzeć się na to jak nasi dzieci bawią się. - zaczęła Akiko.
- Masz rację. Nie wiem jak wy ale ja nadal nie przyzwyczaiłam się do tego iż jestem matką. - słysząc to popatrzyłam się z podniesioną brwią na Nee-san.
- Naprawdę? A jak na mnie to właśnie ty z wszystkich nas wyglądasz na najbardziej świadomą tego osobę.
- Pozory mylą - powiedział z głupkowatym uśmiechem Obito a Rin-san posłała mu mordercze spojrzenie. - No co? Przecież to prawda...
- Tylko nie pozabijajcie się tutaj a to mi się sprzątać nie będzie chciało. - powiedziała rozbawiona Aki - A tak swoją drogą. Yui.
- Hm?
- Itachi teoretycznie dziś ma wrócić, dobrze pamiętam? - słysząc to uśmiechnęłam się minimalnie i kiwnąwszy głową rzekłam.
- Tak choć przyznam szczerze że nie mam pojęcia czy wróci on gdzieś po południu czy w nocy.
- Nie martw się Yui. - powiedział łagodnie starszy kuzyn a ja popatrzyłam się na niego zdziwiona - Wiem iż strasznie martwisz się o to czy Itachi wróci w ogóle z misji ale pamiętaj że to właśnie on jest jednym z najlepszych Jōninów wioski. Więc nie martw się, on wróci. - gdy Obito skończył mówić to posłał mi szczery uśmiech.
- Masz rację. Dzięki.
- Ależ zawsze do twoich usług. - po tym przybiegł Minoru i zaciągnął za rękę bruneta do grupki bawiących się dzieci. Obito-san nawet zbytnio nie protestował.
- Przyjdę przyniosę coś do picia. - rzekł w pewnym momencie Kira a Aki kiwnęła głową. Zostałyśmy tylko we trójkę.
- Ej Yui powiedz tak szczerze. - zaczęła Nee-san - Jakim cudem dajesz radę z dwójką aktywnych dzieci? Bo osobiście ja nie zawsze daję radę ogarnąć moich chłopaków gdy zbytnio wczują się w zabawę a może to się skończyć rozwalonym domem...
- I czemu ja się nie dziwię... To takie typowe dla Obito. A co do twojego pytania, na szczęście mogę przywołać do pomocy Mikoto i Yukine lecz to nie jest jakimś mega dobrym pomysłem gdyż sam Yukine zachowuje się jak dzieciak. Ale cóż, tak na ogół to uczę ich dyscypliny. Choć muszę przyznać że bardziej słuchają się Itachiego. Może to przez jego wzrok gdy jest zły a może to przez to że darzą go większym szacunkiem. Eh nie mam szczerze pojęcia ale czasami jestem zbyt wykończona pilnowania ich.
- Biedna... - powiedziała Aki - Ja tam na szczęście nie mam problemów z Saki.
- Jakim cudem? - powiedziała zdumiona Rin-san.
- Wydaje mi się iż przez treningi klanu Hyuga. Pod czas nich ona musi wykonywać wszystko co powie Kira i chyba nieświadomie przeniosła to też na codzienne życie.
- Rozumiem...
- Ej Aki.
- Tak Yu-Yu?
- Mieliście tutaj hamak, mam rację? - blondynka kiwnęła głową - Nie masz nic przeciwko jeśli na chwilę na nim zdrzemnę się?
- Oczywiście, nie ma problemu. Gdzie hamak jest to już sama wiesz.
- Tia. Dzięki, jesteś kochana Aki.
- Wiem, w końcu jestem twoją starszą siostrą. - powiedziała z szerokim uśmiechem a ja odeszłam w inny bok ogrodu.
Położyłam się na hamaku, który był rozwieszony między dwoma drzewami wiśni. Zaczęłam wpatrywać się w zielone liści drzew i mimowolnie, podświadomie wracać myślami do dzieciństwa, które nie było zbyt kolorowe, co jednak nie oznacza że nie chcę znów wrócić do tych czasów. Eh wszystko tak się zmieniło od tamtych dni. Wtedy ja spoglądałam do góry na wujka Minato i ciocię Kushinę a dziś to już na mnie tak spoglądają i wołają "Ciocia Yui". I niby kiedy zdążyłam tak wyrosnąć? Kiedy minęły te lata? Czemu tak szybko?
Chociaż to nie tak, że nie podoba mi się teraźniejsze życie. Raczej po prostu sama jeszcze do końca nie wyrosłam i mówiąc szczerze, nie pragnę robić tego. Chcę jak najdłużej zostać dzieckiem i myśleć jak oni.
Pod czas moich rozmyślań zdążyłam już odpłynąć w krainę pięknych snów. Miałam nadzieję na jakiś wesoły i kolorowy sen lecz nie zawsze bywa tak jak tego oczekujemy...
W tamtym momencie byłam przed ruinami mojego klanu. Patrzyłam się na nich z daleka. Obraz wydawał się być ponury i w pewnym stopniu, przerażający. Nie ruszałam się pewny czas do momentu w którym zauważyłam już mi znajome kościste postacie. Przeraziło mnie ich ilość.
W następnym momencie, znalazłam się w ruinach mojego domu, a tak właściwie to na kuchni. Tutaj skupisko tych stworzeń było jeszcze większe niż na zewnątrz. W mig wszystkie wtopiły się pod ziemię a ja za nimi.
Pod ziemią, zauważyłam długi, ciemny korytarz, który na pierwszy rzut oka prowadził do nikąd. Kościste stworzenia zmierzały w głąb korytarza a ja stałam jak wryta. Nie przemieściłam się dalej, tylko spoglądałam na nich.
W jakiejś chwili odczułam czyjąś obecność po mojej lewej stronie. Szybko odwróciłam się w tą stronę i przeraziłam się niemiłosiernie gdyż ujrzałam tam matkę. Tak jak i ja przed chwilą wpatrywała się w korytarz. Jej oczy były trochę takie... Puste. W następnym momencie ona odwróciła się do mnie przodem i z poważną miną rzekła
- Przyszedł czas abyś poznała prawdę na temat naszego klanu. Musisz odwiedzić to miejsce najszybciej jak tylko możesz.
- Co? Ale czemu? I co tu się w ogóle dzieje? - pytałam się speszona lecz matka nic nie odpowiedziała i tylko z uśmiechem dotknęła swoją dłonią mój prawy policzek.
- Jesteś dzielna, dasz radę.
Po tych słowach obudziłam się gwałtownie. Pierwsze co ujrzałam, były zielone liście wiśni. Odetchnęłam cicho i starłam ze swojej twarzy zimny pot. Następnie usiadłam i poczułam jak coś spada mi na nogi. Był to wianek z kwiatków. Widząc go trochę mi ulżyło.
- O już się obudziłaś. - popatrzyłam się w stronę dźwięku. Z prawa ode mnie stała uśmiechnięta Akiko.
- Tak... Długo spałam?
- Tak. Minęło około czterech godzin. - słysząc to, prawie się zakrztusiłam śliną. Szybko popatrzyłam się na niebo i ujrzałam jak słońce zachodzi powoli za choryzont.
- Ojejku przepraszam. Liczyłam na maksymalnie pół godziną drzemkę a tutaj...
- Yui, nie przejmuj się. Wiem, że masz dużo roboty i że ostatnio strasznie się stresujesz. Ja to rozumiem i właśnie dlatego pozwoliłam tobie zdrzemnąć się tyle. A teraz choć, zjesz coś i wracaj już do domku. Myślę że za niedługo powinien Itachi wrócić. - kiwnęłam głową i wstałam z hamaka. Następnie ubrałam na swoją głowę wianek i spytałam się.
- Pasuje mi?
- Ależ oczywiście.
- Heh, widać że ma do tego talent.
- No cóż mogę powiedzieć. Twórcza dusza rośnie wśród nas i wzoruje się na jeszcze jednej, twórczej i kreatywnej osobie. - w międzyczasie zaczęłyśmy powoli kierować kroki w stronę domu.
- Masz rację. Cieszę się iż choćby w czymś próbuje mi dorównać.
- Mówisz tak bo rośnie z niej córeczka tatusia? - kiwnęłam głową. - Ale z innej strony Ryuki, bierze przykład z ciebie. Jesteś dla niego wzorcem.
- Tak uważasz?
- Tak. Wiesz mam przeczucie, że gdy oni wyrosną to będą absolutnie niepodobni do siebie.
- No cóż pożyjemy, zobaczymy.
- Masz rację. - po tym weszliśmy do domku Aki i Kiry. W salonie bawiły się dzieci a z nimi wilki a Kira nadzorował to wszystko.
- Już obudziłaś się.
- Zgadza się. Dzięki, że daliście mi możliwość pospać.
- Oj przestań, nie ma sprawy. Tym bardziej, że twoi towarzysze skutecznie nam pomagali pilnować tych potworków. - rzekł to z uśmiechem, po czym sięgnął po cherbatkę.
- No dobra dzieci. - zaczęła głośno Akiko a każde z nich odwróciło się do nas.
- Mama! - od razu po tym do mnie podbiegło rodzeństwo i przytuliło za nogi, gdyż wyżej nie sięgali. Mówiąc szczerze wyglądało to strasznie słodko.
- Ciii nie przerywajcie gdy mówi ciocia Akiko.
- No dobrze. - powiedział cicho Ryu a Aki kontynuowała.
- Chodźmy na kolację.
- Hai! - powiedzieli wszyscy hurkiem i jak kaczuszki za swoją matką tak oni za siostrą podążyli do kuchni. Zamierzałam też za nimi pójść jednak w pewnym momencie usłyszałam głos Staruszka.
- Yui.
- Tak?
- Muszę już wracać.
- A tak, oczywiście. Dzięki, że pomogłeś mi dziś. - spojrzałam się na rodzeństwo wilków - I wam też.
- Ale my jeszcze zostajemy. - powiedział wesoło Yukine a Mikoto potwierdziła to kiwnięciem głowy.
- W takim razie, do zobaczenia Staruszku. - po tym kucnęłam i przytuliłam wilka. On poczekał chwilkę, po czym zniknął w kłębie dymu.
Po udanej kolacji w piątkę zaczęliśmy wracać do domu. Ryuki i May siedzieli na grzbietach Mikoto i Yukine i radośnie z nimi rozmawiali jak w pewnym momencie gdzieś obok ciemnej uliczki po prawej stronie zauważyłam grupkę pijanych i agresywnych ludzi.
- Mikoto Yukine, przejdźcie po moją lewą stronę. Jeśli co biegnijcie z dziećmi do domku, zrozumiane?
- Tak jest. - po tym oni wykonali rozkaz.
- Mamo co się dzieje? - spytał się przestraszony Ryuki. Biedactwo nie przywykł jeszcze do takich reali. Eh, współczuję mu.
- Jeszcze nic się nie dzieje ale jeśli Mikoto i Yukine zaczną biec to trzymajcie się mocno za ich sierść, dobrze?
- A co z tobą? - teraz odezwała się przerażona May.
- Ze mną będzie wszystko w porządku. Po prostu pójdę do domu trochę później. Nie martwcie się, jestem silna i sobie poradzę. - i w tamtym momencie zaczęliśmy mijać tę grupkę pijaków. Miałam cichą nadzieję, że oni nie zwrócą na mnie uwagi ale przecież życie nie może być tak piękne. Jeden gwizdnął jak typowy pedofil i krzyknął.
- Niezła dupa. Chcesz się do nas dołączyć? - stwierdziłam, że będzie lepiej jeśli ich zignoruję ponieważ nie chcę aby moje dzieci widzieli jak rozwalam mordy tym chują. Jeden z nich widząc, że mam ich w dupie, najwyraźniej wkurzył się dlatego w następnym momencie on przegrodził mi drogę.
- Ej ej ej głucha jesteś?! Nikt nie nauczył ciebie, że starszych się słucha?! Jeśli tak możemy się zająć twoim wychowaniem - z jego ust walił zapach alkoholu. Sama czas od czasu mogę wypić sakę ale nie aż na tyle aby przy mnie stać nie można było, bo się zaczynało się dusić.
- Eh, niech Pan odejdzie, co?
- Hę?! - chciał jeszcze coś rzec, jak usłyszałam znajomy głos z tyłu moich pleców.
- Nie słyszałeś co ona powiedziała? Mam ci to siłą pokazać? - zimny, mrożący krew w żyłach głos należał do mojego młodszego braciszka. Obok niego stała też Sakurcia z miną podobną do Sasuke.
- Co za młodzież poszła, żadnego szacunku dla starszych!
- Dla takich pijaków jak ty, nigdy nikt nie będzie miał szacunku. - wysyczała przez zęby Sakura i już chciała ruszyć aby przywalić temu gościu, jak w mig ujrzałam lśniący sharingan w oczach Sasuke.
- Daję ci trzy sekundy. - po tym pijak niezwłocznie uciekł. Co jak co ale genjutsu to nieprzyjemna rzecz. Zwłaszcza jeśli jest ono wykonane za pomocą się. Niedługo po tym cała grupka poszła w jego ślady. Teraz już spokojnym krokiem do nas podeszła tą dwójka.
- Wszystko w porządku? - spytała się zmartwiona Sakurcia a ja kiwnęłam głową.
- Tak. Dzięki. - po tym posłałam im uśmiech. W międzyczasie Sasuke spojrzał się na dzieci i O MÓJ BOŻE on się UŚMIECHNĄŁ!! Rozumiecie to?! Sasuke, UŚMIECHNĄŁ się!
- Dawno się nie widzieliśmy. - powiedział łagodnie a May i Ryuki odpowiedzieli mu szerokimi uśmiechami.
- Dziękujemy ciociu Sakuro, wujku Sasuke! - powiedziała radośnie May a Sasek wstał jak wryty. Tak, to był pierwszy raz w jego życiu gdy ktoś zwrócił się do niego takim sposobem. Widząc go reakcję, poczochrałam lekko jego włosy i spokojnie rzekłam.
- Kiedyś się przyzwyczaiś. A teraz przepraszam ale musimy już iść.
- Ale mama, chcę jeszcze porozmawiać z wujkiem... - powiedział ze szczenięcymi oczami Ryuki a ja z uśmiechem odpowiedziałam.
- Innym razem, dobrze?
- Mhm...
- Na razie! - wykrzyknęłam to w paru krokach od nich nie odwracając głowy a jedynie machając ręką.
W domku, po tym jak ułożyłam dzieci do łóżka, poszłam na kuchnię aby zrobić cherbatkę. Niestety po powrocie do domu Itachiego jeszcze nie było, dlatego zamierzałam czekać na niego aż wróci.
Po zaparzeniu dwóch kubków naszej ulubionej cherbatki, zaczęłam szkicować w naszym rodzinnym szkicowniku. W międzyczasie czas od czasu popijałam co raz zimniejszy napój.
Gdy skończyłam rysunek położyłam lekko głowę na stół i przymknęłam powieki. Nie zamierzałam spać. Nie zamierzałam ale tak wyszło, że zaczęłam odpływać do krainy snów.
W momencie gdy byłam na pół przytomna poczułam jak czyjeś zimne usta całują mój czubek głowy. Momentalnie otworzyłam oczy i popatrzyłam się na tę osobę.
- Nie chciałem ciebie obudzić, przepraszam. - widząc zmęczoną ale szczęśliwą minę męża, wstałam i przytuliłam go delikatnie.
- Witaj z powrotem, Itachi.
- Ts. Yui, uważaj proszę...
- Hę? Jesteś ranny?! - w pewnym momencie Łasic przystawił swój palec do moich ust i rzekł cicho.
- Nie krzycz tak a to jeszcze obudzisz naszych maluchów. A co do ranny to nic takiego. Ona nie jest głęboka.
- Ugh i co ja mam z tobą robić. Choć do sypialni, wyleczę ciebie i nałożę opatrunek.
- Tak jest.
W sypialni, Łasic zdjął koszulę i zobaczyłam niechlujny, czerwony od krwi bandaż. Szybko ale ostrożnie go zdjęłam i zobaczyłam ranę najprawdopodobniej zadaną kunajem. Powoli zaczęłam ją dezynfekować i starałam się zrobić tak aby jak najmniej to bolało. Chciałam aby Itachi powiedział co się na misji stało ale nie chciałam też nalegać, dlatego w ciszy, z zaciśniętymi zębami zszywałam ranę.
- Mieliśmy zasadzkę. - zaczął on opowiadać a ja dalej w skupieniu kontynuowałam poprzednią czynność. - Wrogowie mieli przewagę liczebną, musieliśmy uciekać. Na szczęście, udało nam się to a tych ludzi, którzy próbowali nas zabić, zlikwidowaliśmy po cichu jednego za drugim aby nie zrobić zamieszania. Właśnie dlatego przyszedłem później niż miałem być...
- Nie szkodzi. Najważniejsze, że ty żyjesz a kiedy już przyszedłeś i z jakim opóźnieniem to już nie ważne.
- Masz rację... - właśnie w tamtym momencie skończyłam nakładać bandaż - Dzięki, kochana jesteś.
- Mhm... Możliwe, że będzie blizna, wiesz?
- Tak, wiem. Yu-Yu, zamknij oko.
- Będzie nagroda?
- Ależ oczywiście. - po tym wykonałam polecenie i już w następnej chwili poczułam na swoich ustach odpowiedniczki Łasica. Nie były one już takie zimne, jak na kuchni.
- No dobra, czas iść spać. Ja muszę jutro dużo rzeczy zrobić, a ty wyspać się po długiej misji.
- Hm...
- No co?
- Nic, nic, tylko tak myślę, że stałaś się naprawdę cudowną, odpowiedzialną i piękną kobietą. A do tego wszystkiego, miałem szczęście poślubić ciebie. - słysząc to uśmiechnęłam się łagodnie i po tym jak położyliśmy się na łóżku, postawiłam swoją głowę na klatkę piersiową Łasica.
- Kocham ciebie, Itaś.
- Ja ciebie też...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro