Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

Od momentu w którym obudziłam się, minęło około miesiąca. Mówiąc szczerze, nie był on jakiś zły lub nudny tylko przez to, że leżałam w szpitalu. Każdego dnia ktoś przychodził mnie odwiedzić za wyjątkiem Łasica, ponieważ Uchiha praktycznie zamieszkał w szpitalu tylko po to, aby być pewnym, że ze mną nie dzieje się nic złego. Też nie nudziłam się, gdy nikt mnie nie odwiedzał, ponieważ Nii-san przyniósł mi szkicownik. Do dziś pamiętam nasze spotkanie. Odbyło się ono tydzień po moim obudzeniu.

" Leżałam sobie spokojnie, próbując nie zasnąć. Nie dawno Itachi wyszedł, aby coś zjeść i dlatego teraz poczułam, że jest mi nudno. Jaka szkoda, że nie mam chociażby szkicownika...

- Yui, masz gości! - usłyszałam głos należący do Akiko.

- Dobrze. - już domyślałam się kto to przyszedł, dlatego spróbowałam podnieść się do siadu. W międzyczasie do pokoju weszła trójka bliskich mi osób.

- Obudziłaś się... - powiedziała że łzami Nee-san. Po tym ona powoli na drżących nogach podeszła do mnie i gdy usiadła na łóżku, lekko przytuliła. Widząc jej zachowanie poczułam ból w sercu.

- Przepraszam... - po tych słowach opuściłam głowę nie chcąc patrzeć na ich miny. Było mi przykro z powodu tego, że sprzyczyniłam się do ich cierpienia.

- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Żyjesz i to jest najważniejsze. - podniosłam na nią wzrok. Kątem oka zobaczyłam jej spuchnięte oczy. Płakała i to dużo... Po tym popatrzyłam się na pozostałą dwójkę stojącą nadal przy wejściu. Ich oczy też były spuchnięte. Podciągnęłam do siebie nogi i usiadłam po turecku.

- Przyłączycie się? - spytałam spokojnym i przyjaznym głosem. Chłopacy tylko i na to czekali. Obito prawie, że rzucił się na mnie, a Kakashi spokojnie podszedł do mnie i przyłączył się do uścisku.

- Wiesz Yui, zrozumiałam, że za często nie mówiliśmy o tym, że zależy nam na tobie. Przepraszam. - popatrzyłam się na nią zdziwiona.

- Może i nie mówiliście ale o tym wiedziałam i zawsze pamiętałam. - w tamtym momencie Obito odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy.

- Skoro wiedziałaś o tym, czemu nie poprosiłaś u nas pomocy? Gdybyś to zrobiła, nie musiałabyś przeżywać takie męki. - westchnęłam cicho.

- Obito-san, wyobraź sobie taką sytuację. Twój klan, w jeden wieczór zostaje wymordowany przez nieznaną ci grupę przestępczą, po tym po długich latach dowiadujesz się, że ta grupa nadal istnieje i do tego wszystkiego szuka czegoś na terenie twojego klanowego osiedla. Później wracasz cały zszokowany do domu i dowiadujesz się o tym, że w twoim klanie jest potężna technika dzięki, której można w pół godziny zniszczyć Konohę. Co byś zrobił na moim miejscu? Nie musisz od razu opowiadać. - Uchiha zamyślił się a w międzyczasie Rin-san i Kaszalot wypuścili mnie z uścisku.

- Raczej, byłbym wściekły i przerażony, dlatego nie myśląc o niczym od razu pobiegł bym wybić tą organizację...

- No właśnie. Tyle, że na szczęście byłam bardziej rozsądniejsza i nie rzuciłam się od razu do biegu. - po tym posłałam im miły uśmiech, na co Obito zareagował tym że opuścił swoją głowę. Widząc to Nee-san położyła swoją dłoń brunetu na bark. W międzyczasie Kakashi zaczął po raz pierwszy mówić.

- No dobra, wystarczy rozmawiać o tym. Yu-Yu przyniosłem twój szkicownik. Pomyślałem, że możliwe że nudzisz się tutaj no i... - nie dałam mu możliwości dokończyć jak od razu rzuciłam się na jego szyję.

- Dziękuję Nii-san! - pomińmy ten fakt, że w tamtym momencie szaro włosy prawie że spadł z łóżka.

- Jezu spokojnie, bo jeszcze sobie coś uszkodzisz. - powoli odkleiłam się od Kaszalota i poczułam nie przyjemne uczucie w prawym boku.

- A jeśli już o tym wspomniałeś, to chyba właśnie otworzyła mi się rana. - powiedziałam to z niezręcznym uśmiechem.

- Jezu Yui twoja rana zaczyna krwawić! Jesteś nierozsądna! Idę zawołać Akiko-chan!

- Jejku Rin-san, spokojnie to nic takiego. Tylko mi się ubrania trochę pobrudzą. - jednak brunetka nie słuchała mnie i wybiegła z sali. Natomiast chłopacy zaczęli minimalnie panikować i nie wiedzieli co ze sobą zrobić. - Nie przejmujcie się tym, to nic poważnego. - powiedziałam łagodnym tonem. W następnej chwili do pokoju z chukiem werwała się Aki.

- Ile razy ci mówiłam, że masz uważać! To już który raz w tym tygodniu?!

- No ojej, przepraszam. Ja tylko niechcący zrobiłam gwałtowny ruch i tyle.

- Dobra zamknij się już dzieciaku i podnieś tę koszulę. A wy chłopacy wypad stąd. - Uchiha i Hatake, pospiesznie wyszli z pomieszczenia, przed tym jeszcze zostawiając szkicownik na komodzie obok łóżka."

- Nad czym tak się zamyśliłaś Yu-Yu? - głos czytającego Łasica wyrwał mnie ze wspomnień.

- A nic szczególnego. Przypomniałam sobie jak Nee-san, Nii-san i Obito-san po raz pierwszy mnie odwiedzili. - powiedziałam to w międzyczasie chihocząc cicho.

- No tak, to było dziwne.

- Dziwne?

- No a jak inaczej można nazwać sytuację w której wkurzona Akiko próbuje zaszyć ci ranę a ty próbujesz uniknąć jej tylko przez to że masz łaskotki? A do tego wszystkiego dodać widok krwi lecącej z twojego boku. Musiałem wtedy jeszcze pomóc jej utrzymać ciebie na miejscu. Ale najdziwniejsze było w momencie w którym zaszywano ci ranę. Śmiałaś się i płakałaś ale nie z bólu a przez łaskotki. - cała czerwona na twarzy, rzuciłam w niego poduszką, którą zgrabnie ominął.

- Nie o tym mówiłam! Weź mi ty w ogóle o tym nie przypominaj! To nieie moja wina, że nadal mam łaskotki! - założyłam ręce pod piersi i zaczęłam patrzeć się z pod byka na tego wstrętnego Uchihę. Itachi widząc moje zachowanie lekko podniósł kącik swoich ust i odłożył książkę. Następnie powoli podszedł do mnie.

- Moja mała Yu-Yu ma focha? - powiedział to nachylony nad moją twarzą na tyle, że prawie stykaliśmy się łbami. Ja oczywiście zaczęłam bardziej się czerwienieć, ale nadal próbowałam stworzyć pozory tego, że byłam obrażona.

- A żebyś wiedział pedofilu. - jego brew minimalnie dgrnęła.

- Mówiłem ci już kiedyś, żebyś mnie tak nie nazywała.

- O naprawdę? Coś sobie nie przypominam. - powiedziałam to sarkastycznym głosem, by wkurzyć Uchihę jeszcze bardziej. Natomiast efekt mojej gierki nie był taki jak przewidywałam. Itachi wziął mnie za podbródek i podniósł go na tyle bym mogła patrzeć się prosto w jego źrenice.

- To mam ci przypomnieć? - powiedział to nie biespiecznie niskim głosem. W następnej chwili jego oczy zmieniły barwę, z kruczo czarnych na szkarłatno czerwone. Zamknęłam szybko oko. Co jak co ale nie chciałam znów okazać się w genjutsu Łasica. Zaczęłam czekać na jego ruch. Jednak nedynie co odczułam, to łagodny pocałunek na moim czole. Otworzyłam zdziwiona oko. - Spokojnie, przecież nic ci nie zrobię. - jego głos znów stał się taki jak dawniej, czyli łagodny i przyjazny.

- A żebyś wiedział, przestraszyłam się. - po wypowiedzeniu tych słów zrobiłam minę obrażonego dzieciaka.

- Nie potrzebnie. Myślałem, że już dobrze wiesz o tym, że nie skrzywdzę cię nigdy. - w międzyczasie Łasic usiadł na skraju mojego łóżka.

- A kto tam ciebie zna. A może strzeliło ci coś głupiego w głowę. - ten tylko z politowaniem popatrzył się na mnie. Zmieniłam swój wyraz twarzy i przysunęłam się bliżej Uchihy. Następnie wylazłam z pod kołdry i wzlazłam na kolana Łasicy. Teraz siedziałam prawym bokiem do jego torsu.

- Co, chcesz się poprzytulać? - kiwnęłam w ciszy głową i oparłam ją o klatkę piersiową mojego chłopaka. - Niech ci będzie. 

Siedzieliśmy tak w ciszy ciesząc się naszym towarzystwem. W końcu od dłuższego czasu mamy możliwość żyć szczęśliwie i razem. Nie musimy się teraz martwić o nic. Ani o żadne misje, ani o żadne zagrożenia ani o nic w tym stylu. Mamy czas dla siebie i odpoczynku, dlatego staramy się wykorzystać go w pełni.

- Yu-Yu.

- Hm? - skierowałam wzrok na twarz Kruka.

- Kocham cię. - powiedział to z miłym uśmiechem. Z takim, który uwielbiam. To właśnie przez niego, każdego razu moje serce zaczyna jeszcze mocniej walić, to właśnie przez niego moje policzki zaczynają pałać.

- J-ja ciebie też. - Itachi ucałował czubek mojej głowy i cicho powiedział.

- Jesteś taka słodka... - nie zareagowałam na to w żaden sposób, bojąc się, że umrę że wstydu. To nie tak, że nie lubiłam kiedy Łasic mówił mi komplementy, na odwrót, kochałam to. Ale przez to, że nie przywykłam do takiej ilości okazywanych uczuć z jego strony za każdym razem robi mi się gorąco.

Uchiha przyciągnął mnie bliżej siebie i zaczął powoli i lekko kołysać się. Lubiłam to uczucie, dlatego zamknęłam oczy i jeszcze bardziej wtuliłam się w jego tors. Po dłuższej chwili zaczęłam odpływać w krainę snów, lecz na ostanek usłyszałam ciche i łagodne "Dobranoc".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro