Rozdział 27
P.O.V. Itachi
Po tym jak weszliśmy do pokoju, zasnąłem prawie, że od razu. Liczyłem na spokojny sen, skoro jestem w towarzystwie Yui, lecz coś poszło nie tak i miałem koszmar w którym byłem zmuszony z niewiadomej dla mnie przyczyny zabić cały klan oraz Yui i mogłem zostawić w żywych tylko Sasuke. Po tym jak obudziłem się oddychałem płytko lecz nie za głośno by nie obudzić przyjaciółki. Na szczęście lub nieszczęście ona ma naprawdę bardzo wyostrzony słuch, z tego co domyślam się, to może być jakoś związane z jej Kekkai genkkai. Ale mniejsza o to.
Nie myśląc długo wstałem i podszedłem do łóżka na którym śpi Yui. Chwilę wachałem się lecz ostatecznie i tak położyłem się obok niej. Yu-Yu spięła mięśnie. Czyli nie śpi. Zostało mi tylko czekać na jej reakcje, która nie nastąpiła. Dlatego stwierdziłem, że dobrym pomysłem będzie wytłumaczenie jej mojego dziwacznego zachowania.
Gdy już skończyłem mówić, chciałem wstać lecz ona powstrzymała mnie. Byłem zdziwiony jednak nie protestowałem. Po tym jak bliżej przyciągnąłem ją do siebie, ona opowiedziała o jeszcze jednej technice swojego klanu. Byłem naprawdę zdziwiony, że takie coś może istnieć. I gdy ona zaczęła śpiewać, ja stawałem się po trochu spokojniejszy. Do teraz nie rozumiem jakim cudem dziewczyna z dosyć niskim (jak na dziewczynę ) głosem, może śpiewać tak łagodnie i spokojnie (pomińmy ten fakt, że w niektórych momentach ona ewidentnie fałszowała, chociaż winę za to można zwalić na to, że była pijana)
Wsłuchiwałem się w każde słowo, lecz nic z tego nie rozumiałem. Chociaż nawet ten fakt nie przeszkodził czerpać radość z jej śpiewu. Gdy Yui skończyła śpiewać powiedziała coś co mnie zaskoczyło. Te parę prostych słów były dla mnie największym skarbem. Po tym lekko uśmiechnąłem się i wtuliłem się do niej jeszcze bardziej.
Rano wstałem dosyć wcześnie, dlatego stwierdziłem, że nie będę budzić Yui, bo to źle się skończy. Na samo wspomnienie o naszej wspólnej misji i o tym w jaki sposób ja ją obudziłem no i oczywiście jakie były konsekwencje, poczułem że robi mi się nie dobrze. Dlatego nie zwlekając poszedłem na dół, gdzie zauważyłem Akiko oraz Sasuke.
- Ohayo, Itachi - powiedziała uśmiechnięta kuzynka. W odpowiedź po prostu kiwnąłem głową. - Yui jeszcze nie wstała?
- Nie.
- Rozumiem. Niech jeszcze pośpi, ponieważ wczoraj sporo pomagała mi i nie tylko przed przyjściem gości.
- Dobrze. Reszta osób jeszcze śpi? - spytałem się, by wiedzieć czy mogę już zachowywać się normalnie i nie ukrywać swoich emocji. W odpowiedź otrzymałem gest głową, mówiący "nie".
- Jeszcze nie, ale mam zamiar za chwilę ich budzić, bo o 12 wracają rodzice, i muszę zdążyć posprzątać.
- Rozumiem. Czy została jeszcze kawa?
- Oczywiście. Mam ci nalać czy sam dasz radę?
- Bez przesady, przecież nie jestem u ciebie po raz pierwszy. - po tym wszedłem do kuchni, gdzie napotkałem przyjemny dla nosa zapach kawy. O tak, nie ma nic lepszego niż takie momenty. Po zaparzeniu kawy, pomyślałem, że przydałoby się zrobić jeszcze jedną dla Yui. Tak... Jaką ona lubi? Chwilę myśląc, przypomniałem. No tak, zwykła czarna z cukrem. Wziąłem się do zaparzania kolejnej kawy.
W tym samym czasie usłyszałem jak Akiko wchodzi po schodach na górę. Czyli idzie już budzić gości. No to wolę nie pokazywać się do momentu aż wszyscy nie pójdą. Chwilę później słyszałem niezadowolone ziewanie bodajże Ino oraz Shikamaru, lecz po chwili one ucichły, a ja stwierdziłem, że przyda się zrobić jakieś kanapeczki. Zdecydowałem się na kanapkę z szynką i ogórkiem a dla Yui zrobiłem dosyć nietypową, czyli z masłem i miodem. Tak, z miodem. ( Mój smak z dzieciństwa, naprawdę polecam dop. Autorka ). Gdy po dłuższej chwili wszyscy wyszli, wziąłem przygotowanie śniadanie na tacę, którą znalezłem i poniosłem do pokoju gdzie w spokoju spała Yui. Chociaż... Nie byłem już taki pewny czy ta się już nie obudziła po tych krzykach...
P.O.V. Yui
Zaczęłam budzić się od przyjemnego zapachu czarnej prażonej kawy oraz spokojnego głosu Łasica. Powoli usiadłam z jeszcze nie do końca otwartymi powiekami. Gdy to zrobiłam, zaczęłam ocierać oczy i zauważyłam piękny, szczery i ciepły uśmiech Itachiego. To było coś nietypowego dlatego też w następnej chwili zaczęłam dusić się powietrzem.
- Ej wszystko dobrze, Yui? - spytał się Uchiha, Po tym jak się uspokoiłam.
- C-chyba tak... Nie zwracaj uwagi. - i dopiero teraz zauważyłam leżącą obok mnie tacę z moim ulubionym śniadankiem. - A to dla kogo? - spytałam się pokazując palcem na jedzenie.
- Nie domyślasz się?
- Nie.
- Eh, dla ciebie. A widzisz tu jeszcze kogoś w pokoju?
- No nie. Ale mogłeś specjalne zrobić to wszystko i zjeść na moim oczach (oku) by że mną podrażnić się. - powiedziałam to wystawiając język, a Itachi tylko zapoznał swój łeb z prawą ręką.
- Jeśli aż tak bardzo nie chcesz tego, to ja zabiorę. - po tym pociągnął swoje ręce do tacy lecz od razu lekko stuknęłam po nich swoimi odpowiedniczkami.
- Nikt nie powiedział, że tego nie chcę. - od razu sięgnęłam po kanapkę i w tym samym momencie inną ręką poczochrałam włosy Kruka. Gdy dojadłam kawałek kanapeczki, uśmiechnęłam się i powiedziałam - Dziękuję. - No a ten tylko kiwnął głową. Eh, standard.
Po dłuższej chwili gdy skończyłam jeść, poprosiłam Łasica by ten wyszedł z pokoju, ponieważ chciałam się przebrać. Ten oczywiście zgodził się i po wzięciu tacy wyszedł z pomieszczenia. Przebrałam się w ubrania Akiko, ponieważ moja sukienka została pobrudzona przez Naruto... Ten gdy już chwiejnie przechodził obok mnie, potknął się o swoje nogi i poleciał na mnie z kanapką oraz sake w ręku. Oczywiście złapałam blondyna lecz nie udało mi się zapobiec spotkaniu z jedzeniem.
Otóż teraz ubierałam się w czarny t-shirt z logiem klanu, rękawiczki bez palców, szare spodenki do kolan oraz kabura dla shurikenów, którą zawiesiłam na prawym udzie.
Gdy skończyłam przebierać się, wzięłam się za łóżko, a dokładniej to poprawianie pościeli. Mniej więcej w tym czasie ktoś zapukał.
- Proszę! - powiedziałam i wróciłam do wcześniej wykonywanej przez ze mnie rzeczy.
- O już się przebrałaś Yui. I jak ubrania? Pasują? Nie za duże? - gdy usłyszałam ostatnie pytanie odwróciłam się do Aki z oburzoną miną.
- Ty to zawsze będziesz mnie denerwować tym pytaniem. I wracając do pytań, tak ubrania pasują, są dobre i NIE SĄ ZA DUŻE. I tak pytania z innej beczki czy coś się stało, że przyszłaś? Mam w czymś pomóc?
- A w czym niby miałabyś mi pomóc? - spytała się blondynka i oparła się o ramę od drzwi i założyła ręce pod biustem. No a ja poszłam kontynuować poprawianie pościeli.
- No nie wiem, na przykład obudzić wszystkich i pomóc w sprzątaniu domu, bo bałaganu jest sporo po wczorajszej imprezie.
- Taaa... Chcesz powiem tobie jeden malutki sekrecik? - popatrzyłam się na nią zdziwiona no a Aki mówiła dalej - Już wszyscy poszli i dom jest czysty. - w tym momencie szczęka mi opadła.
- Żartujesz prawda?
- Taaaak oczywiście. - te słowa zostały wypowiedziane z ogromnym sarkazmem.
- ...
- No co?
- Czemu mnie nie obudziliście?
- Bo już napracowałaś się wczoraj. No a dzisiaj masz odpocząć.
- Ale ty wiesz, że mi to się nie uda.
- I czemu niby?
- Sensei ma do mnie jakąś sprawę i to podobno bardzo ważną, więc nie liczę na odpoczynek.
- Eh no tak. Ale przed tym jak wypuszczę ciebie z tego pokoju, chcę ci coś opowiedzieć.
- Oho, to ja zamieniam się w słuch. - po tym Aki zamknęła drzwi i wskoczyła na łóżko. Po chwili poszłam w jej ślady. - A więc, o co chodzi?
- Zaczęłam chodzić z Kirą!!! Bozieeeeeee jestem tak szczęśliwa, że nie wiem jak mam tobie to opisać.
- O kurczaki, moje gratulacje. Opowiedz może jak to się stało.
- Otóż po tym jak położyłam wszystkich do pokoi, on do mnie podszedł i spytał się czy mam chwilkę, no i ja oczywiście odpowiedziałam, że mam. Pomińmy ten fakt, że w tamtym momencie pomyślałam coś w stylu "Dla ciebie to ja zawsze znajdę czas". - słysząc to mimowolnie zaśmiałam się. To takie typowe dla niej. - No i wyszliśmy gdzieś do parku pooglądać gwiazdy nad rzeką, dlatego też weszliśmy na pomost. Chwilę po prostu rozmawialiśmy, lecz w pewnym momencie on uklęknął i wyjął za pleców bukiet składający się z kwiatów bzu, kamelii oraz gerberów. Ja nawet nie mam pojęcia skąd on je wziął! Ale pomińmy ten fakt.
- Czekaj.
- Tak?
- Albo mi się wydaje albo to ja już nie pamiętam jak kwiaty wyglądają... Czy te wszystkie kwiaty w ogóle do siebie pasują?
- No niezbyt ale tutaj raczej chodziło o ich znaczenie.
- Ah tak? To jakie mają one znaczenie?
- Gerber symbolizuje najwyższy wyraz szacunku oraz uznania i są przysłaniem piękna. Bez to kwiat radości oraz miłości najczęściej oznaczający niewinną, młodzieńczą miłość. - Ja mu dam młodzieńczą miłość... Jak porzuci moją siostrę już po tygodniu to będzie trupem... - Natomiast czerwone kamelie oznaczają pożądane oraz pasję, ale też symbolizują szczęście.
- Okej... I jak się domyślam on po tym wyznał swoją bezgraniczną miłość i spytał się czy będziesz jego dziewczyną.
- Skąd wiedziałaś?
- To bardzo przewidywalne - powiedziałam wstając z łóżka. - Dobra to ja się zbieram. Nie wiesz czasem gdzie jest moja sukienka?
- Ty idź bez niej, ja ci ją upiorę i oddam.
- Okej. Wiesz, że jesteś kochana?
- Ależ oczywiście. Chodź odprowadzę ciebie do drzwi.
- Oki.
Chwilę po tym, już zamierzałam w stronę biurach Hokage. Coś mi podpowiadało, że muszę się pośpieszyć, dlatego wskoczyłam na dach budynku i pobiegłam. Niedługo potem byłam przed wejściem do gabinetu. Wyjątkowo dzisiaj stwierdziłam, że zapukam. Gdy to zrobiłam usłyszałam dosyć potężny głos Hokage. Weszłam do środka i zamurowało mnie.
- O-ohayo Tsunade-sensei, Ero-sensei, Orochimaru-sensei, Staruszku (patrz: 3 Hokage), Wujku Minato, Ciociu Kushino. Czy coś się stało?
- Tak. - odpowiedziała Senju. - Mamy do pogadania.
- Czy mogę wiedzieć na jaki temat? - w tym momencie kobieta zaczęła się jako tako wahać się. Już wiedziałam że to nie wróży nic dobrego.
- Chodzi o...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro