Rozdział 21
Niedawno obudziłam się. Tak właściwie to parę minut temu. I zostałam dosyć niecodzienny widok. Spytacie się jaki? A otóż taki se Łasic siedział pod drzewem przypatrując się mojej twarzy. I do tego wszystkiego był on bez koszulki.
No i jak to ja zerwałam się szybko na równe nogi i zaczęłam morderczym wzrokiem wpatrywać się w Itachiego.
- Czy mogę wiedzieć co ty do cholery robisz Uchiho?!? - on tylko jak to miał w zwyczaju popatrzył się na mnie spokojnie i tak samo odpowiedział.
- Że ja? Ja sobie spokojnie siedzę nikogo nie zaczepiając.
- A dlaczego patrzyłeś się na mnie?!? - ten tylko popatrzył się na mnie trochę dziwnym wzrokiem, którego znaczenia nie umiałam zinterpretować.
- Hę? Nie żeby coś ale przyglądałem się króliku, który był tutaj do momentu aż się obudziłaś się i zaczęłaś wrzeszczeć. - sama nie wiedząc czemu, bardzo wkurzyłam się gdy usłyszałam te słowa. Dlatego ścisnęłam zęby i szybko podeszłam do plecaka. Po wyciągnięciu ubrań bez słowa udałam się do jeziorka. I usłyszałam tylko ciche zdanie Itachiego "Okresik czy coś?".
Szłam gniewnie do jeziorka. Gdy tam już byłam to po zdjęciu ubrań, wskoczyłam na bombę do wody. Nie miałam zamiaru wypływać a tylko powoli tonęłam. Nie przeszkadzało mi to absolutnie. Na odwrót mogłam uspokoić się. Co jak co ale widok promieni słonecznych przebijających się przez wodę jest piękny.
Gdy dotknęłam plecami podłoża szybko kucnęłam i odepchnęła się nogami od piasku. Popłynęłam na powierzchnię. Gdy wypłynęłam zobaczyłam jak gdzieś w odległości parę metrów przechodziła rodzinka wilków.
Wyszłam z wody i pośpiesznie ubrałam się. Następnie pobiegłam w stronę zwierząt. Tak właściwie to sama nie wiem czemu ale coś mnie ciągnęło do nich. Dlatego poddając się temu uczuciu zamierzałam w ich stronę.
Po chwili już byłam tuż obok nich. Zwierzęta zauważyli mnie i z ostrożnością zaczęli podchodzić. Ja natomiast powoli usiadłam po japońsku i czujnie im przypatrywałam się. Starałam się nie robić jakichś gwałtownych ruchów aby nie spłoszyć wilków.
Najprawdopodobniej wódz tej gromadki, podszedł do mnie jako pierwszy i zaczął wąchać. Gdy już to uczynił, polizał mnie po policzku tym samym dając do zrozumienia, że nie uważa mnie za wroga. Odetchnęłam z ulgą.
Stwierdziłam, że zostanę jak na razie z nimi (gdyż nie miałam najmniejszej ochoty wracać do Łasica po tak "pięknym"poranku). Podeszłam jeszcze bliżej środka miejsca gdzie przybywali wilki. Pozwoliłam każdemu z nich obwąchać mnie. Po tym zaczęłam bawić się z małymi wilczkami.
Po paru godzinach wyczułam znajomą czakrę, dlatego w żaden sposób nie zareagowałam. Już w następnej chwili wilki zaczęli warczeć na postać, która przysiadywała na drzewie. Specjalnie nie odwracałam się. Ja po prostu nie chciałam go teraz widzieć. Sama nie wiem czemu.
- I długo jeszcze zamierzałaś przebywać z tymi wilkami?
- Hmmmmm niech no pomyślę. Tyle ile zechce - ostatnie zdanie ociekało sarkazmem no ale nic na to nie poradzę.
- Dlaczego obraziłaś się na mnie? - akurat teraz powróciłam się do niego bo uznałam to za słuszne.
- Dlaczego? A wyobraź sobie, że ja sama nie znam przyczyny. Po prostu jakiegoś ch*ja poczułam się urażona. Tak oto bez powodu. Ja naprawdę nie wiem czemu... Przepraszam...
- Eh. Nic się nie stało. Chodź już zjemy obiad.
- Ale ja nie jestem głodna...
- Ale nie masz wyboru.
- Ale... - w tym momencie Łasic skoczył z drzewa i wylądował tuż przed moją twarzą, po czym wziął mnie na "pane młodą" i poniósł do naszej "bazy". - Ej c-co ty wyprawiasz?!? Jak ja jestem ciężka! Weź nie możesz przemęczać się! Puść mnie! Słyszysz idioto!
- Na wszystkich świętych Yui. Możesz przymknąć się?
- No to mnie... - Itachi przybliżył swoją twarz do mojej. I to zdecydowanie za blisko! Nie wiedząc co zrobić zamilkłam.
- No i tak jest lepiej. - po tych słowach Uchiha wrócił do patrzenia się na drogę. A co ja robiłam? Po prostu próbowałam nie zemdleć. Chwilę później byliśmy na miejscu.
Łasic odstawił mnie na ziemię a ja z trudem utrzymałam się na równych nogach. Następnie zjadłam naprawdę dobry posiłek.
- Ej Yu-Yu.
- Hę?
- Chcę nagrodę za to, że przygotowałem posiłek.
- A ty co? Główką uderzyłeś się?
- Mówię poważnie. Chcę żebyś zaśpiewała coś lub pokazała swój szkicownik. - rozszerzyłam oko do miar możliwości. I po jakiego grzyba on tego chce?
- Eh niech ci będzie. Pokażę ci moje rysunki. - po tym sięgnęłam po mój plecak i wyciągnęłam z niego mój szkicownik którego jeszcze nie zmieniałam od czasu gdy klan Okiki był żywy ...
Otworzyłam na pierwszej stronie a w tym czasie Łasic przybliżył się do mnie. No cóż on chyba nie wie co to przestrzeń osobista... Pierwszy rysunek wcale nie należał do mnie lecz do mojej mamy. Przedstawiał on portret naszej trójki. Czyli mnie i rodziców. Podobno ona robiła ten rysunek z pamięci. Przez to podziwiam ją w tym aspekcie.
Kolekcja strona - rysunek zrobiony w mój pierwszy dzień academii. No i żadnego komentarza od strony Uchihy. No cóż, noc dziwnego.
Trzecia strona - malutki Sasuke grający się z Naruto oraz osoby obserwujące to zdarzenie. Czyli :
Wujek Minato, ciocia Kushina, wujek Fugaku, ciocia Mikoto wraz z Itachim oraz Aki. I do tego wszystkiego jeszcze Kaszalot, Rin-san i Obito-san. Na ten rysunek Łasic zareagował lekkim uśmiechem.
- Dalej ja stwierdziłam, że narysuję każdą drogą dla mnie osobę. - Itachi kiwnął głową a ja przewijałam strony. Te wszystkie postacie łączyła jedna rzecz - każdy z nich uśmiechał się.
Zaczęłam przewijać dużo stron aż w pewnym momencie Łasic trochę z obawą powiedział.
- A mnie narysowałaś? - słysząc to uśmiechnęłam się szeroko i przewróciłam stronę i naszym oczom ukazał się rzadki widok. A mianowicie to Itachi, który szczerze i szeroko uśmiecha się. - Heh a jednak. A tak właściwie to czemu mnie narysowałaś jako ostatniego?
- No cóż to nie moja wina
(~ ̄▽ ̄~)
- A to ciekawe... A wtedy czyja? - w tym momencie pokazałam palcem na Łasica.
- Twoja.
- Moja? A to niby czemu?
- No bo ty mi kazałeś tak długo czekać na swój uśmiech. - w tym momencie Itachi nic is odpowiedział a na jego policzkach pokazał się minimalny prawie że niewidoczny rumieniec. Awww. Ale słodko on wygląda. - No dobra koniec. Musimy jeszcze rozplanować drogę powrotną.
- Ah no tak... No to ja się tym zajmę a ty idź odpoczywać.
- Jak chcesz.
~~~ Time Skip ~~~
Byliśmy już w paru metrach od bramy Konohy jak zauważyłam jak w moją stronę zaczęła biec Aki. Zdezorientowana wstanęłam i zaczęłam się na nią patrzeć. W następnej chwili zostałam powalona z nóg przez blondynkę. Teraz leżałam na ziemi przytulając się do niej.
- Boże jak ja mogłam odpuścić waszą dwójkę samą?!? Przez ze mnie prawie że nie zginieliście. Przepraszam!
- Jeju spokojnie Aki. To nie twoja wina. Wszystko jest dobrze, słyszysz? - ta tylko kiwnęła głową i wytarła swoje łzy. - a teraz jeśli będziesz taka łaskawa to zejdź ze mnie bo nie mam czym oddychać.
- A ja... Tego... Przepraszam!
- Nie szkodzi. Serio stajesz się podobna do Hinatki. - słysząc to zaczęliśmy się śmiać. Po tym jak Aki wstała z mojego ciała mi pomógł wstać Łasic. - Dobra a teraz musimy iść zdać raport. - powróciłam zwrokiem do Kruka. - To co idziemy?
- Ej poczekaj.
- Tak Aki?
- Chciałam zaprosić cię na moje urodziny.
- O to miło z twojej strony. Ale wiesz, że tek czy siak to wpadłbym na imprezę.
- Ale nie o to mi chodzi. Chciałabym abyś przyszła wtedy gdy będę świętować z rodziną. - aż mi szczęka opadła. Ja na urodzinach w dniu w którym może przychodzić członek jej klanu? Nie no takie coś jest możliwe?
- Ty żartujesz prawda?
- Nie.
- A twoi rodzice o tym wiedzą?
- Tak właściwie to był ich pomysł. Yui traktujemy ciebie jako część rodziny. Nikt nie będzie miał nic przeciwko. Obiecuję. To jak? Przyjdziesz? - wpatrywałam się w nią trochę pustym wzrokiem. R-rodzina... Ja jako jej r-rodzina... J-ja... Mimowolnie po moim policzku pociekła łza.
- Przyjdę. Daję ci słowo.
- Ojej Yu-Yu! Nie płacz! - dziewczyna przytuliła mnie najmocniej jak tylko mogła a Itachi zaczął głaskać mnie po głowie.
Po tym jak uspokoiłam się, poszłam z Itachim do biura Hokage. Po zdaniu raportu wreszcie mogliśmy pójść do domu, z czego też skorzystaliśmy.
I tak oto skończył się ten nawet fajny dzień.
~~~≈≈≈≈≈≈≈~~~
Cóż...
Dawno mnie tu nie było...
Więc powiem prosto z mostu.
Rozdziały będą wychodzić ale rzadziej niż przed tym, bo nie mam na to za dużo siły i czasu.
A jak na razie to wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro