Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Obudziłam się o 4.30 czyli zdecydowanie za wcześnie jak dla mnie. Czy Tsuna-sensei naprawdę musi dawać nam te zwoje o tak wczesnej godzinie? Chwilę jeszcze poleżałam rozmyślając na sensem życia i dlaczego akurat dzisiaj muszę iść tak wcześnie. Chwilę później ledwo co wylazłam z pod ciepłej kołdry za pomocą Yukine. Dalej zaczęłam zbierać się. Po około pół godzinie skończyłam swoje przygotowania. Czyli to odpowiedni moment by już wyruszyć do biura Hokage. Z takim postanowieniem po raz ostatni sprawdziłam czy nie zapomniałam przypadkiem jakiegoś zwoju. Gdy się upewniłam w tym, że jeszcze nie mam sklerozy i wszystko wzięłam, wybiegłam szybko z domu.

Zaczęłam iść szybkim krokiem w stronę celu. W międzyczasie moje myśli krążyły wokół dzisiejszej misji. Czy oby na pewno wrócę z niej żywa? Jednak za Itachiego nie martwię się. On tak czy siak da radę w walce z wrogami, a ja... Mam co do tego wątpliwości. No bo chyba nie jestem jednym z lepszych Joninów i jeśli potyczka będzie miała miejsce to wyślę Mikoto z zwojami do biura Kazekage. Bo tak czy inaczej misja to misja i choć by za cenę swojego życia, shinobi muszą ją wykonać.

Pod czas gdy tak sobie rozmyślałam, na moje prawe ramię usiadł duży czarny kruk. Nie wygląda on na zwykłego z powodu jego piór na głowie. Mają one kolor szary i jeśli dokładnie przyjrzeć się mu, to wygląda jak czaszka człowieka. Ale pomimo jego wyglądu nie wystraszyłam się go, lecz pogłaskałam po główce. Ten tylko jeszcze bardziej przysunął ją w moją stronę. Na ten widok lekko zaśmiałam się i już w towarzystwie ptaka weszłam do budynku Hokage.

Gdy dotarłam przed drzwi do gabinetu Piątej, bezceremonialnie weszłam. W środku już czekał Łasic oraz Sensei.

- Ohayo, Tsuna-sensei! Yo, Itachi. - w tym momencie posłałam miły uśmieszek. Hokage tylko że zrezygnowaniem westchnęła i po tym jak zamknęłam drzwi, kobieta po krótkim wytłumaczeniu jeszcze raz celu misji, podała 2 zwoje. Jeden z nich miałam pilnować ja, lecz drugi znalazł się pod czujnym okiem Łasica. Chwilę później zaczęliśmy biec w stronę bramy Konohy.

- Ne, Itachi.

- Tak?

- Ile zajmie nam droga do wioski Piasku?

- Zależy od naszego tempa biegu oraz ilości postojów.

- No ale tak około. - w tym momencie Łasic zamyślił się. Pod czas tej czynności zaczął lekko czesać swój podbródek. Ciekawe jak wyglądał by z brodą... O cholera! No i po ch*j ja sobie to wyobraziłam?!? Nigdy więcej! Jeśli kiedykolwiek będę żoną tego pajaca będę kazała mu golić się co 3 lub 2 dni. O tak. Zdecydowanie tak. Ale czekaj... ŻONĄ??!!?? O czym ja tylko myślę?

- Myślę, że zajmie nam to 3 dni spokojnym biegiem. Ale jeśli chcemy wyrobić się w tym czasie musimy robić w dzień maksymalnie 5 postojów. Co ty na to? - cała czerwona spojrzałam się na przyjaciela nieobecnym wzrokiem. Po chwili do mnie doszło to co powiedział. Szybko odezwałam się.

- J-jasne. Ty tu jesteś kapitanem. Nie mam nic do powiedzenia. - po tym już minimalnie uspokojona ( ale nadal czerwona ) uśmiechnęłam się.

- Yui.

- Coś się stało?

- To ty mi powiedzieć. Wyglądasz tak jak niby przed chwilą pobiłaś światowy rekord w tym kto najszybciej przeczyta wszystkie książki "Icha Icha". - o cholera. Ten to se znalazł porównanie. Jak on powoli staje się taki jak Kakashi. O nie, przepraszam. Jak Jiraja-sensei. Jeszcze kurde napiszę tutaj 5 część ( o ile Jiraja nie umarł to, napisał 4 książkę. Wiem, że tego nie było w anime, ale to taki malutki dodatek oddemnie ).

- Ciebie chyba coś pogięło. To nic takiego.

- Tiaaa. Na pewno... - po tym zaczął intensywnie wpatrywać się w moją osobę, przez co zaczęłam czuć się niezręcznie. O nie, nie poddam się na prowokacje i nie powiem. Tak też minęła minuta. Dwie. Pięć. Siedem. Dziesięć. Piętnaście. Dwadzieścia. Trzydzieści. Na 45 minucie nie wytrzymam i już z o wiele większym rumieńcem na mojej twarzy warknęłam.

- Nie radzę ci wyprowadzać mnie z równowagi, PEDOFILU. - jednak on tylko lekko skrzywił się na to przezwisko i dalej kontynuował poprzednie działanie. - No cholera jasna! Itachi! Przestań na miłość Boską!

- Nie przestanę dopóki nie powiesz dlaczego już od 45 minut jesteś czerwona. - no i jak on to sobie wyobraża, że niby jak mam to zrobić?! Słuchaj Itachi - kun ja tylko pomyślałam o tym, że gdybym byłam twoją żoną to nigdy nie pozwoliła bym na to byś miał brodę. I niby tak mam powiedzieć? O nie k*rwa, nigdy w życiu. Dobra trzeba znaleźć jakąś wymówkę i jak najszybciej. Dlatego powiedziałam to co pierwsze przyszło mi do głowy.

- Po prostu poza wczoraj gdy zauważyłam, że książka Oni-sana leży na podłodze chciałam ją podnieść. Jednak ona była otwarta a w środku były poprzekreślane imiona głównych bohaterów a nad nimi napisane inne. Między innymi moje imię i jeszcze jakiegoś chłopaka. I tak się składa, że strona na której otworzyłam zawierała bardzo intywny moment... - po tym jak zrozumiałam co właśnie powiedziałam, spaliłam jeszcze większego buraka.

- Ooo doprawdy? Może pamiętasz drugie imię? Takim sposobem mógłbym się dowiedzieć z kim twój brat ciebie shipuje. - no i teraz to on naprawdę ma minę jak u pedofila z doświadczeniem...

- A-ale ja n-nie pamiętam... - jednak on chyba nie odpuścił bo zaczął (znowu) natarczywie wpatrywać się w moją twarz. - C-chyba zaczynało się na literę "I".

Po tym Kruk zamknął się. Czekaj a tak właściwie to dlaczego właśnie litera "I"??? No dobra dla bezpieczeństwa trzeba przypomnieć sobie wszystkie osoby z imieniem na tą literę... Iruka? O cholera. Dobra może jest jeszcze jakiś chłopak... Eto... Chyba jeszcze tylko jedna osoba.. No i ta osoba właśnie idzie obok mnie! Aaaaaaaaaaaaaaaa błagam zabijcie mnie za moją głupotę!

3 godziny później mieliśmy dłuższy postój na pół godziny. Cały czas starałam się unikać kontaktu wzrokowego z Itachim bo od razu przypominałam sobie o incydencie z ranna. Temu natomiast chyba to nie przeszkadzało bo nawet nie próbował odzywać się aż do momentu w którym wyciągnął mapę.

- Yui choć tu do mnie.

- Czego?

- Chciałem się z tobą naradzić co do jednej rzeczy.

- O doprawdy? No dobra to zamieniam się w słuch. - w międzyczasie podszedłam do Kruka i schyliłam się nad mapą.

- Jutro będziemy przechodzić obok wioski w której akurat w tym czasie odbędzie się festiwal. Zabawa zacznie się około wieczoru więc mniej więcej wtedy będziemy ją mijać. Jeśli chcesz możemy tam przenocować w jakimś hotelu a na ranek wyruszyć w drogę. Tyle, że to by oznaczało iż w trzecim dniu zrobimy maksymalnie 2 postoje nie wliczając ostatniego czyli gdy już będziemy w Sunie. Co ty o tym myślisz?

Gdy usłyszałam o tym moje oko zaczęło świecić się z radości a sama chciałam skakać ze szczęścia. Tak dawno nie byłam na żadnym takim festiwalu. O tak zdecydowanie trzeba się zgodzić choć by za cenę 2 postojów. A więc odpowiedziałam spokojnym oraz opanowanym głosem ( albo przynajmniej starałam się tak brzmieć)

- Myślę, że to dobry pomysł. Nie zaszkodzi to przebiegu misji oraz nie będziemy musieli spać na ziemi. A jeszcze będzie okazja wziąć ciepłą kompiel i pobawić się na festiwalu. To jest dobre wyjście.

- Yui.

- No co?

- Wiesz, że nie musisz starać się schować swoje emocje przy mnie. I tak ci to nie wychodzi.

- Ej to było nie miłe... No a co do emocji, to ja naprawdę nie próbowałam ich jakoś ukryć. Nie wiem o czym ty mówisz. - w tym momencie Łasic posłał mi błagalne spojrzenie a ja nie wytrzymując nacisku odwróciłam głowę w bok. Po chwili odeszłam.

___Time Skip___

Dzisiaj jest drugi dzień naszej wspólnej misji. A tak właściwie to on powoli dobiega końca ponieważ jest już parę godzin po południu. Co też oznacza, że zbliżamy się do wioski w której prowadzi się festiwal. Strasznie z tego cieszę się. Czasami mam wrażenie, że zachowuje się jak malutkie dziecko w oczekiwaniu na cukierek.

Dziecko... No właśnie. Kiedy byłam malutka to moi rodzice zabierali mnie do różnych wiosek na takie festiwale. Fajne w tedy było. Te wszystkie kolorowe światełka, muzyka, ludzie którzy tańczą, stoiska z jedzeniem, pluszakami oraz zabawami. Ale najbardziej podobały mi się stoiska z maskami różnych stworzeń mificznych. Zawsze obok nich było mało ludzi, a szkoda bo maski naprawdę były przecudowne. Jakież wtedy były miłe oraz beztroskie lata...

W pewnym momencie poczułam jak w moim oku zaczęły gromadzić się łzy. Nie dobrze. Nie chcę po raz kolejny płakać przy Itachim. Nie chcę po raz kolejny pokazywać mu jaka to jestem wrażliwa i bezbronna przed obliczem wspomnień. Nie chcę. Po prostu nie. Dlatego zaczęłam nucić pod swoim nosem piosenkę, którą moją mama śpiewała mi na pocieszenie. Nie umknęło to uwadze Łasica.

- Nie wiedziałem, że umiesz śpiewać.

- Bo nie umiem.

- A niby teraz co robisz?

- Teraz? Ja tylko nucę, a to nie jest śpiewanie. - po tym Kruk zamyślił się na chwilę i później znów odezwał się.

- Zaśpiewaj coś proszę. - Zamurowało mnie. Po jakiego grzyba mam mu coś śpiewać? To nie jest do niego podobne. Albo przynajmniej nie do tego zimnego oraz oschłego Itachiego...

- Nie.

- Dlaczego niby?

- Przez 2 proste powody.

- A to niby jakie?

- Po pierwsze, nie znam żadnej piosenki do śpiewania bez powodu. Po drugie, po prostu nie nadaje się do tego. A wiesz, nie mam najmniejszej ochoty później leczyć twoje uszy...

- Aż tak źle z tobą jest? - na jego twarzy pojawił się jego ulubiony zadziorny uśmieszek.

- Tiaaa... :'|

- No chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nigdy w życiu po pijaku nie śpiewałaś.

- Po pierwsze, nigdy nie upiłam się do takiego stopnia. Po drugie mam swoje zasady, które nie pozwalają mi to zrobić. - te zdania wysyczałam. Za kogo on mnie ma? Za pijaka jakiegoś, który nie wie kiedy ma przestać?!? To było chamskie z jego strony...

- Gome, gome, nie chciałem żebyś się obraziła. A tak swoją drogą to jesteśmy już na miejscu. - w tym momencie Itachi skierował swój wzrok przed siebie, co też uczyniłam. Mojemu oku okazał się widok bramy, a za nią mogłam dostrzec swiatełka o różnych kolorach oraz ludzi w kimonach. Mimowolnie szeroko uśmiechnęłam się. - Jeśli chcesz możemy pochodzić po wiosce i popatrzeć na atrakcje ale po tym jak znajdziemy hotel. Rozumiemy się?

- Jasne że tak!

Nie mogąc doczekać, zaczęłam biec w stronę bramy. Gdy ją przekroczyłam, nie mogłam uwierzyć swojemu oku. To jest ta wioska do której kiedyś chodziłam z rodzicami! Naprawdę nic się nie zmieniła.

- Ne, Itachi. Chyba wiem gdzie jest hotel. Choć zaprowadzę cię. - ten tylko kiwnął głową a ja nie chcąc tracić czasu chwyciłam go za nadgarstek i pobiegłam.

Chwilę później weszliśmy do środka hotelu o nazwie " Raj na ziemi ". Pomieszczenie nie było jakoś wybitnie duże, ale wystarczające jak na recepcję. Jego ściany były w kolorach biało niebieskich a podłoga z ciemnego drewna. Jednak nie przyglądałam się temu zbytnio. I od razu ruszyłam do stolika za którym siedział starszy mężczyzna.

- Dzień dobry, Panu. Chcemy wynająć 2 pokoje jednoosobowe na jedną noc. - staruszek z zakłopotaniem zaczął przeglądać zeszyt na jego stole. Po chwili odezwał się przepraszającym tonem.

- Przepraszam Panienko ale wszystkie pokoje jednoosobowe zostały zajęte. Trafiliście akurat w tym czasie gdy przybywa do nas najwięcej klientów. - wymierzyłam z Łasicem porozumiewawcze spojrzenie. Po czym ten odezwał się.

- A czy są jakieś pokoje dwuosobowe? - mężczyzna znów przeglądać zeszyt.

- Tak jest jeszcze jeden pokój z łazienką oraz balkonem. Ale to będzie trochę więcej kosztować. - Łasic tylko zamyślił się na chwilę po czym kiwnął głową.

- Dobrze. Ile mam zapłacić? - o nie nie będzie znów za mnie płacić. Nie ma opcji. Nie jestem jakimś bachorem, za którego trzeba płacić. Jednak gdy już obejrzałam się, to staruszek podawał klucze do pokoju. Noż cholera! Kiedy on zdążył?

Chwilę później, zaczęłam zmierzać za Krukiem. Po otwarciu drzwi ujrzałam nie za duży pokój z dwoma łóżkami obok ścian. Na przeciwko drzwi, znajduje się wejście na balkon. Na prawej ścianie bliżej wejścia znalazło się przejście do małej łazienki w zielone kafelki. O dziwo nawet pasują do reszty mebli.

Gdy wróciłam z powrotem do pomieszczenia z łóżkami, wzięłam swój plecak i wyciągnęłam czyste ubrania. Po czym poszłam do łazienki a gdy już miałam zamykać drzwi, usłyszałam jak Łasic głośno mówi.

- Tylko pospiesz się jeśli chcesz jeszcze dziś gdzieś wyjść.

Nic nie odpowiedziałam, jedynie szybko zamknęłam drzwi. Stwierdziłam, że jak na teraz to przebiorę się w t-shert na ramiączkach o kolorze fiołkowym oraz zwykłe czarne obcisłe dżinsy. Jeszcze tylko namalowałam ponownie usta ciemno brązową szminką usta i wyszłam z łazienki. Itachi zlustrował mnie wzrokiem i jedyne co powiedział to krótkie " Idziemy ".

Posłusznie wykonałam polecenie i wyszłam z pokoju. Następnie skierowaliśmy się na ulicę główną skąd docierały głośne dźwięki muzyki. Z chęcią podeszłam do pierwszego stoiska z maskami, by wybrać sobie jedną. Na stelażu leżało strasznie dużo okryć twarzy jednak tylko trzy zainteresowały mnie. A mianowicie maska wilka wykonana w niebieskich kolorach, maska lisa o kolorach podobnych do pomarańczowego i maska demona z rogami o kolorze czerwonym. Każda z nich została perfekcyjnie co do najmniejszych detali wykonana. Dlatego nie mogłam się zdecydować. W tym momencie usłyszałam głos kobiecy, która sprzedaje je.

- Czy Panience pomóc dokonać wyboru?

- Jeśli dla Pani to nie problem...

- A skąd że. Powiedz mi dziecko, które interesują ciebie. - wskazałam na nie a Pani na chwilę zamyśliła się. - Masz dobre poczucie estetyki. Każde do ciebie będzie pasować, więc niech lepiej decyzję podejmie twój chłopak. - w tym momencie Pani wskazała na Łasica. C-chłopak? Że co? Jak ona mogła nas pomylić z parą?

- Przepraszam, Pani ale nie jestem jej chłopakiem lecz tylko przyjacielem. - teraz popatrzył się na mnie - Myślę, że najlepiej będzie jak weźmiesz maskę z wilkiem. Najlepiej pasuje do ciebie.

Tylko pokiwałam głową. Po chwili ubrałam zakupiony przedmiot i poszłam dalej zwiedzać. Mijałam strasznie dużo stoisk z jedzeniem i różnymi pamiątkami, ale nie zatrzymałam się przy żadnym z nich. Gdy doszłam do małego placu, zobaczyłam, że tańczą tam niektóre kobiety. Znałam ten taniec doskonale i niedługo myśląc dołączyłam do grupy tych osób płci pięknej. Na początku zostawałam gdzieś z boku niepewna tego czy dobrze tańczę, jednak po chwili zostałam zaciągnęła na sam środek i to ja już prowadziłam taniec. Każda z kobiet wpatrywała się w moje ruchy starając nadążyć za nimi. Lecz ja z zamkniętymi oczami płynnie poruszałam się w rytm muzyki.

Trwało to przez dłuższą chwilę. Ale wszystko co piękne kiedyś się kończy. Muzyka przestała grać, a ja w końcu otworzyłam lewe oko. O jakie duże było moje zdziwienie gdy prawie wszystkie kobiety, które przed chwilą tańczyły, okrążyły mnie i prosiły bym poprowadziła jeszcze jeden taniec. Wiedziałam, że tak w sumie to nie mam wyboru i zgodziłam się.

Muzyka znów zaczęła grać a ja zaczęłam tańczyć inny taniec. Tyle że tym razem starałam się pilnować by nie robić tego za szybko, by każda miała szansę nadążyć. Gdy minęło pierwsze 3 minuty i przekonałam się w tym że każda przywykła do mojego tępa zaczęłam rozglądać się po tłumie. Przeważnie to byli mężczyźni, przez co poczułam się trochę nieswojo. A to uczucie wzrosło gdy pośród tłumu gapiorów zobaczyłam Łasica. Miałam wrażenie, że on pilnuje mój każdy ruch i widzi mój każdy oddech. Dosłownie pożerał mnie wzrokiem. Nawet gdy pod czas tańca odwracałam się do niego tyłem nadal odczuwałam na sobie jego przenikliwy wzrok. W pewnym momencie zaczęłam sobie w duchu dziękować za to, że założyłam na siebie tą maskę. Ponieważ najprawdopodobniej pod nią znajdował się teraz taki duży czerwony burak.

Gdy po 15 minutach taniec skończył się, od razu uciekłam z kółka. Wiedziałam, że najprawdopodobniej kobiety nie odpuszczą mi i poproszą o jeden taniec, a więcej nie zniosę. Spokojnym krokiem znalazłam się obok Itachiego i zaproponowałam już wracać. Ten tylko się zgodził i w milczeniu skierowaliśmy się do hotelu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro