Rozdział 15
Gdy zruwnałam krok z Itachim, ten tylko popatrzył się na mnie przelotnie. Na moje szczęście ten nie spytał się dlaczego mam rumieńce na twarzy. Może pomyślał, że to przez sake albo przez coś co powiedziała Akiko. Pomińmy ten fakt.
Po dłuższej chwili dotarliśmy do biura Tsuny - sensei. Miałam już zamiar wejść do gabinetu, jednak zatrzymałam się i zwróciłam się do Łasica.
- Ne Itachi.
- Tak?
- Prawda, że będziesz słuchać na temat misji? No bo znasz mnie i pewnie domyślasz się, że mogę odpłynąć gdzieś myślami. :')
- Eh... Niech ci będzie.
Po tych słowach weszłam do gabinetu bez pukania i znowu w stylu "z buta wjeżdżam". Tsuna - sensei wyraźnie nie zadowolona z tego faktu szybko podniosła wsciekły wzrok na naszą dwójkę, jednak po chwili złość zniknęła i na jej miejsce przyszło zażenowanie w parze z załamaniem. Później już spokojnym głosem powiedziała.
- Co matka natura rączek nie dała? I głośniej nie dało się? - żeby trochę wkurzyć Hokage, szeroko wyszczerzyłam się dając do zrozumienia, że ani trochę nie przejęłam się tym, co właśnie usłyszałam. Kobieta tylko przeciążliwie nabrała powietrza i odezwała się do Kruka - Itachi, prosiłam przecież ciebie i Akiko, żebyście pilnowali to wredne coś... A i zamknij w końcu drzwi. - Łasic posłusznie wykonał rozkaz i uprzedzając pytanie naszej sensei odezwał się.
- Może Hokage - sama ma dla nas jakąś misje? - Kobieta tylko podejrzliwie spojrzała na naszą dwójkę i chciała już coś powiedzieć ale wyprzedziłam ją.
- No cóż, widzisz sensei ale Aki nie będzie mogła pójść z nami, bo ma strasznie dużo pracy w szpitalu, więc wybieramy się w dwójkę. - ta tylko potarła swój podbródek, myśląc. Minęło trochę czasu zanim ponownie usłyszałam jej głos.
- Wiecie mam jedną taką misje. Myślałam by przydzielić ją drużynie 7 jednak nie jestem pewna czy dadzą radę. - w tym momencie moje serce zaczęło bić mocniej. Czyli o nich chodziło temu kościstemu gościu. O nie, nie mogę ich stracić. Nie ma mowy. - Ale skoro zgłosiliście się to może przydziele wam ją. Chodzi o to, że musicie dostarczyć parę cennych zwojów do wioski ukrytej w piasku. Niby misja nadaje się na poziom Genina ale te zwoje zawierają informacje dzięki którym można pokonać jedną wioskę ninja za jednym razem. I z racji tego dużo osób na nie poluję. Ale czy ty Itachi przypadkiem nie zkączyłeś niedawno misji długo-terminowej?
- Zgadza się.
- Czy dasz radę? Bo jeśli się zgodzicie się to wtedy musicie wyruszyć jutro. - nie mogę pozwolić na śmierć drużyny 7. Myślę że Łasic zgodzi się. - Jeśli co dam ci chwilę na przemyślenia. - teraz lekko szturchnęłam go. Ten spojrzał na mnie z niemym pytaniem, ale od razu kiwnął gdy posłałam mu błagalne spojrzenie. Musimy zgodzić się na wykonanie tej misji, inaczej zginie Sakura, Sasuke i Naruto.
- Proszę niech sensei mnie nie niedocenia. Dam radę. O której mamy ruszyć?
- Przyjdzie jutro o 6. Dam wam w ręce zwoje i wtedy ruszycie. To wszystko, idźcie spakować się. - zgodnie kiwnęliśmy głowami i po pożegnaniu się wyszliśmy. Zaczęliśmy zmierzać w stronę naszych domów w ciszy. Najwyraźniej nie spodobało się to Łasicu, bo zaraz zapytał się.
- Nie masz zamiaru nic powiedzieć?
- Niezbyt.
- A jeśli cię o to poproszę?
- Tym bardziej, nie.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. - w tym momencie Itachi Nie wytrzymał i gdy przechodziliśmy obok jakieś uliczki zaciągnął mnie tam. Nie było tutaj ludzi, więc on mógł spokojnie pokazywać swoje emocje. Ścianą swoje ręce na moich ramionach i potrząsnął trochę.
- Rozumiesz, że nie pomogę ci jeśli się nie dowiem co się dzieje? Może wreszcie tak łaskawie powiesz o co chodzi? - jego głos był podwyższony i wyraźnie niezadowolony z sytuacji. Natomiast ja tylko spuściłam głowę, nic nie mówiąc. Może jednak mu o tym powiedzieć? Ale czy mogę? Czy to kościste coś nie wkurzy się jeśli o nim powiem? A co jeśli tak? On przecież może zabić każdą osobę która jest dla mnie cenna. W tym momencie Itachi schylił się tak by mógł popatrzeć na moją twarz. Nadal czekał na odpowiedź. Dobra, najwyższej jeśli stracę każdą bliską mi osobę, pójdę w ich ślady. Nie, to nie jest jednak dobra opcja. Trzeba wymyślić coś innego. Nie chcę okłamywać go. No to chyba nie mam innego wyboru. Muszę mu powiedzieć nie do końca całą prawdę.
- Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć wszystkiego. Tylko to, że mam bardzo duże przeczucie, że jeśli na tą misję poszła by drużyna 7 to nie wrócili by. A my mamy jakiekolwiek szanse. - Itachi spoważniał. To nie pierwszy raz gdy mówiłam o swoich przeczuciach i zawsze one sprawdzały się. Tyle że w większości przypadków to były naprawdę tylko przeczucia, tylko parę z nich były od tego kościstego gościa.
- Rozumiem. Wtedy nie mam nic do powiedzenia. Choć. Musimy przygotować się na jutrzejszą podróż.
- Dobrze. A i jeszcze coś.
- Słucham?
- Weź z sobą więcej zbroi. Myślę, że będzie nam potrzebna.
- Dobrze.
Po tym szliśmy już w ciszy. Każdy z nas rozmyślał nad swoimi problemami. W tym momencie przypomniało mi się, że przecież Kazekage to podobno przyjaciel Naruto, a jego siostra to dziewczyna Shikamaru. No to przypadałoby spytać się ich czy chcą coś przekazać. Z takim postanowieniem rozdzieliłam się z Łasicem i poszłam szukać mojego kuzyna oraz kolegę.
Najpierw znajdę Naruto. Najprawdopodobniej o tej godzinie jest albo w domu albo w Ichiraku Ramen. Dlatego poszłam najpierw sprawdzić knajpkę. No i oczywiście znalazłam go w niej, tyle że nie samego, a w towarzystwie Sasuke, Sakury oraz Nii - sana. Szkoda im przerywać ale no cóż...
- Yo. Ogólnie to smacznego.
- O cześć Yui-san, dattebayo!
- Hej Yui-san - jak zawsze z kamienną twarzą przywitał się Sasuke. Eh powinnam już przywyknąć, że najprawdopodobniej nie usłyszę już nigdy jak mnie z radością nazwie Nee - san. :<
- Ohayo Yu-Yu ( jedyny sposób by chociażby jakoś zdrobnić moje imię ) - a Kaszalot jak zawsze. Przecież mówiłam mu, że nie zbyt lubię gdy tak na mnie mówi przy ludziach. Obiecuję, że kiedyś go uduszę.
- Witaj Yui-san. - natomiast Sakura lekko uśmiechnęła się. Ta dziewczyna nawet nie wie że w takich momentach wygląda dosyć uroczo. I chyba tak też uważa mój młodszy braciszek, bo właśnie się na nią gapi.
- Ogólnie przepraszam, że przerywam ale mam sprawę do Naruto.
- Czy coś się stało dattebayo?
- Nie. Po prostu wyruszam jutro na misję do wioski Piasku i przypomniało mi się, że przecież przyjaźnisz się z Kazekage. Jeśli chcesz mogę mu coś od ciebie przekazać. - ten na chwilę tylko zamyślił się, po czym wyciągnął z kieszeni kupon na darmowy ramen i mi podał.
- To bardzo miłe z twojej strony. Powiedz proszę Garze, że jak będzie miał możliwość to niech wpadnie do nas. Ja chętnie z nim pójdę na ramen dattebayo. - chłopak szeroko uśmiechnął się, a ja tylko lekko pokiwałam głową z zamiarem wyjścia. Jednak Kakashi złapał mnie za nadgarstek.
- Yu-Yu kiedy wyruszasz?
- Jutro z samego rana.
- Rozumiem, jeśli co to twoja katana leży u mnie w pokoju, w trzeciej od dołu podłużnej półce w szafie. Tam też znajdziesz zapasową broń, jeśli będziesz potrzebować.
- Oki. Dzięki Nii - san. - poczochrałam lekko po jego gęstych włosach i teraz już do wszystkich powiedziałam - No to ja lecę. Nara!
Z tymi słowami wyszłam z knajpy. No dobra, został tylko Shikamaru. A gdzie może być taki leń wieczorem? Oczywiście, że w swoim domu. No to kierunek - dom młodego Nary. Tylko dlaczego on musi znajdować się na obrzeżach wioski? No powiedzcie mi za jakie grzechy? Eh jakież to upierdliwe...
15 minut później, stałam przed drzwiami domu Shikamaru. Bez wahania zapukałam w drzwi. Moment później w drzwiach zobaczyłam starszą kopię mojego kolegi.
- Dobry wieczór. Mam na imię Yui, czy jest w domu Shikamaru? - mężczyzna z trochę zdziwioną miną odprowadził mnie do pokoju jego syna. Tak jak się spodziewałam, ten leń śpi. Podszedłam bliżej i zaczęłam mówić.
- Chalo pobudka. Nie mam całego dnia, więc rusz się, bo mam do ciebie pewną sprawę. - ten tylko leniwie otworzył oczy i popatrzył się na mnie.
- Czego upierdliwo kobieto? - tylko wywróciłam oczami.
- Wyruszam jutro na misję do wioski Piasku. Chcesz coś przekazać swojej dziewczynie? - ten tylko w milczeniu wstał i podszedł do swojego stołu. Z szuflady wyjął jakąś kopertę i mi podał.
- Chciałem to wysłać jej ale pocztowy orzeł jak na zło sp**rdolił, a jego łapanie jest zbyt uciążliwe. - tylko lekko kiwnęłam głową i po porzegnaniu poszłam do wyjścia.
Nareszcie mogę wrzucić do domu... Co za upierdliwy dzień. Po wejściu do mieszkania, zrzuciłam swój płaszcz z futerkiem i ruszyłam w stronę kuchni. W tym pomieszczeniu zastałam siedzącego Yukine. Chciałam się już przywitać, ale on mnie wyprzedził.
- Cześć młoda. Co ciężki dzień czy coś?
- Jeśli szczerze, to niby nie.
- A dlaczego wtedy wyglądasz jak 7 nieszczęść?
- Sama nie wiem. Ogólnie to mam coś do powiedzenia. Posłuchaj jutro z samego rana wyruszam na misję. - w międzyczasie zaczęłam parzyć herbatę - Nie jest chyba zbytnio trudna, ale mam złe przeczucie. Myślę, że jakieś nieszczęście stanie się pod czas jej wykonywania. Chciałabym żebyś uprzedził staruszka, że możliwe iż w tym tygodniu będę zmuszona poprosić go o pomoc.
- Dobrze, powiem mu o tym. Ale myślisz, że będzie aż tak źle? - tylko pokiwałam głową. - W takim razie ja z siostrą też będziemy gotowi w każdej chwili do walki. - Yukine więcej nie mówił.
Po wypiciu gorącej herbaty, poszłam do pokoju Kakashiego by zabrać moją katanę oraz inną broń. Dlaczego właśnie w jego pokoju, skoro te rzeczy są moje? Odpowiedź jest prosta. W moim pokoju panuje zbyt duży chaos i gdybym przechowywałam tam broń to najprawdopodobniej nie znalazłabym ją już nigdy więcej. W międzyczasie otworzyłam szufladę i zobaczyłam moją przenależność. Wyciągnęłam ją i przyjrzałam się jej.
Rękojeść wraz z pochwą nadal są bardzo nasyconego, ciemnego koloru zielonego. Ostrze natomiast zostało wytopione z czarnego metalu a u samej góry został wyrzeźbiony znak mojego klanu. Wygląda jak wilk z trzema ogonami wyjący do księżyca. Trzeba sprawdzić czy ostrze nie jest za tępe. Przejechałam lekko wskazującym palcem wzdłuż katany. Od razu pożałowałam tej decyzji, ponieważ z mojego palca zaczęła sączyć się krew. Cholera... Ale przynajmniej jestem już pewna, że ostrze nie jest tępe.
Zabrałam całą broń z szafki i poszłam do mojego pokoju. Na miejscu zapięczętowałam większość narzędź do zwojów, a sama sięgnęłam do swojej kabury na lewym udzie by sprawdzić zawartość. Znalazłam tam 15 shurikenów, 6 wybuchowych notatek, 4 bomby dymne, 2 żelazne linki, jedna do przecinania druga do robienia sieci, 7 kunajów zwykłych oraz 1 który dostałam od Obito - sana. Korzystałam z nagromadzonej w niej czakry tylko 6 razy za te 11 lat, dlatego myślę, że pokłady w jej środku powinny być wystarczająco duże ( jeśli wziąć pod uwagę fakt iż każdego dnia trzymam go przy sobie i przelewam po trochu do niego moją czakrę ).
Po sprawdzeniu broni, zaczęłam pakować swoje ubrania. Na spokojnie zmieściły się w moim plecaku. Dlatego, że zostało w nim sporo miejsca, zdecydowałam się by wziąć jakieś mniej potrzebne rzeczy. Przeleciałam wzrokiem pokój, aż do momentu w którym zauważyłam mój szkicownik wraz ze wszystkimi ołówkami. Tak zdecydowanie przyda się. Ale najlepiej będzie jeśli zapieczętuje go w zwoju. Po tym myślałam jeszcze trochę nad tym samym aż do momentu gdy do mojego pokoju wszedł Yukine.
- Ne, ne Yukine. Jak myślisz co muszę z sobą jeszcze zabrać skoro mam wystarczająco ubrań, broni, zapasów jedzenia oraz szkicownik.
- Myślę, że musisz jeszcze zapieczętować w zwój igłę lekarską z nitką, no bo nie wiadomo czy nie będziesz musiała zszywać się. Weź jeszcze środki odkażające, bandaże i trawy lecznicze.
- Dobrze dzięki Yuki. - Po tym zaczęłam szukać wszystkie wymienione rzeczy.
Po pół godzinie w końcu skończyłam z pakowaniem się. Wreszcie mogę pójść spać. Zmęczona rzuciłam się na łóżko twarzą w poduszkę. Przed tym jak zasnąć pomyślałam tylko krutkie "A czy oby na pewno damy radę?" .
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro