Rozdział 11
Leżę teraz spokojnie w swoim mięciutkim, cieplutkim, wygodnym łóżeczku jeszcze do tego przytulam się do najbardziej puszystego istniejącego stworzenia jakim jest moja trzy ogonowa przyjaciółka Mikoto, no po prostu raj na ziemi. I tu nagle słyszę najbardziej znienawidzony przez ludztwo dźwięk, a mianowicie poranny budzik zaczął nie mile drżeć się. Odruchowo, jak to mam w zwyczaju z całej siły uderzyłam w wkurzające urządzenie i wreszcie nastała cisza, której tak pragnę. Ale zaraz... Nie usłyszałam charakterystycznego kliknięcia guzika, po którym wcześniej spomniany przedmiot zamykał się.
Zerwałam się do siadu, kierując zwrok na stół. Cholera jasna! To już mój szósty budzik w tym miesiącu!!! Nie no po prostu pięknie... Zbankrutuje przez te budziki...
Zrezygnowana ( oraz wściekła ) wstałam z łóżka, budząc przy tym moją przyjaciółkę. Ona natomiast prędko nie chciała wstać, więc postanowiłam dać jej jeszcze chwilę spokoju. Podszedłam do swojej szafy by przebrać się. Gdy otworzyłam drzwi, na mnie spadło spory kłębek ubrań. Nie dziwię się temu, ponieważ mój pokój nie należy do najczystszych. Spokojnie podniosłam odzież i do oka wpadł mi moja brzoskwiniowa bluza bez rękawów. Nosiłam ją kiedy jeszcze chodziłam do academii.
To były piękne czasy ( pomijając momenty w których byłam bita i wyśmiewana przez inne dzieci ). Tyle wspomnień. Tam po raz pierwszy spotkałam moich przyjaciół. Łasica oraz Aki. Często wpakowywałam się w jakieś tarapaty, a oni mnie z tego wyciągali.
Pochłonięta w wspomnieniach nawet nie zauważyłam kiedy podszedła Mikoto.
– Widzę, że znalazłaś swoje stare ubrania z czasów academii. Byłaś wtedy przesłodkim oraz trochę głupkowatym bachorem. Wiedziałaś o tym? - w tym momencie w moją stronę został posłany zadziorny uśmieszek. Ale nie poddam się prowokacji! Natomiast wilczyca kontynuowała - Sporo czasu minęło. Całe osiem lat. Teraz to jesteś już 18-latką, która nie obraża się o byle co i nie pyskuje. Chociaż co do ostatnich dwóch to nie jestem pewna. - ostatnie zdanie wypowiedziała ciszej, jednak zdowałam usłyszeć.
– Ej słyszałam!
– Dobra, już nie obrażaj się. A tak a pro po. Yui czy ty przypadkiem nie masz iść dzisiaj na spotkanie z dziewczynami?
– Masz rację, ale odbędzie się ono za godzinę, więc mam czas na to by na spokojnie przebrać się oraz obudzić tego leniwca o imieniu Kaszalot. Muszę przypilnować dzisiaj, by nie spóźnił się. - po tych słowach wzięłam moje codzienne ubrania, i przebrałam się w pokoju. Tylko potem ruszyłam w stronę łazienki by ogarnąć moje włosy oraz nałożyć ciemną szminkę.
I tylko tyle. Nie używam kosmetyków z jednego prostego powodu - nie potrzebuje ich. Mam od przyrody strasznie długie, kręcone, czarne rzęsy oraz gęste brwi ( nie biorąc pod uwagę miejsce przez które przechodzi blizna ). Co prawda czasami moja cera nie chce spółpracować ze mną, ale nawet w tych wypadkach nie korzystam z kosmetyków. Nie lubię ich ( wyjątkiem są czarne szminki ).
Po szybkim ogarnięciu się, weszłam z buta do pokoju mojego Nii - sana.
– POBUDKA TY LENIWY, STARY KASZALOCIE!!! - wydarłam się prawie na całą Konohę. Myślę, że naszi sąsiedzi kiedyś mnie uduszą za takie "miłe" poranki. Chociaż myślę, że już przyzwyczaili się do tego... Kontynuowałam dalej pobudkę. Teraz jednak już mówiłam a nie darłam się. - Masz pół godziny na to by się zebrać i w porę przyjść na trening z Naruto i Sasuke. Sakury nie będzie. Będzie na spotkaniu ze mną i resztą dziewczyn. Uprzedzam, że przyjdę na trening osobiście, by sprawdzić czy znowu spóźniłeś się. - w tym momencie do pokoju weszła Mikoto.
– Yui radzę już iść jeśli chcesz przyjść na spotkanie z minimalnym opóźnieniem. - spojrzałam na nią podejrzliwie, po czym zwróciłam zwrok na zegar wiszący na ścianie w pokoju mojego Nii - sana.
– O cholera jasna!!! Mam 7 minut do spotkania! Wybaczcie mi, ale ja lecę. - momentalnie wybiegłam z pomieszczenia do mojego pokoju. Zabrałam swój płaszcz bez którego przeważnie nie wychodzę na dwór i poleciałam jak burza w stronę drzwi wejściowych.
Zaczęłam biec po dachach budynków, ponieważ na ulicach było sporo ludzi. Co jak co, ale w końcu to już południe. Po krótszej chwili wpadłam do kawiarni jak poparzona. Od razu zaczęłam szukać osób z którymi umówiłam się na spotkanie. Mój zwrok przykuła machająca ręka Ino. Czyli to tam są. Teraz już na spokojnie ruszyłam w kierunku dużego stolika.
Gdy podszedłam bliżej, zobaczyłam, że już każdy przyszedł. Każdy czyli: Sakura, Ino, Hinatka, Tenten, Nee - san i Aki. Z zakłopotaną miną zacząć się tłumaczyć dlaczego spóźniłam się, ale nie było mi to dane. Ponieważ odezwała się Rin - san.
– Yui ty naprawdę zaraziłaś się od Kakashiego tym spóźnialstwem. Nie rozumiem jak w ogóle dałaś radę być jednym z członków Anbu przez cały rok, skoro jesteś aż tak nie ogarnięta. - po tych słowach zaczęłam drapać się po karku. I odpowiedziałam.
– Oi tam. Nie przesadzaj Nee - san. Ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że osoba wspomniana przez ciebie wcześniej i jest tą przyczyną przez którą spóźniłam się. - podczas wypowiadania ostatniego zdania, usiadłam na wolnym miejscu, czyli obok Aki.
Chwilę później zaczęła się typowo babskie pogaduchy. I jak to oczywiście bywa skroczyłyśmy na temat o chłopakach. I tutaj zaczęło się interesujące opowiadania o swoich obiektach westchnień. Każda z nas zaczęła opowiadać w takiej kolejności: Ino, Sakura, Tenten, Hinatka, Rin - san oraz Aki. Ja też się wliczam tyle że... Nie mam żadnego zauroczenia, a uczucie takie jak miłość do płci przeciwnej, nie jest mi znane. Ktoś powie, że to przykre i bla, bla, bla, ale mi to nie przeszkadza.
– Ogólnie to od jakiegoś czasu strasznie mi się podoba Sai. Bo Boże jaki on jest przystoiny! Te plecy, ten charakter, ten sposób w jaki patrzy się na mnie! Ja nie mogę, jak ja zaczynam mdleć na samą myśl o nim. - w tym momencie Sakurcia zamknęła usta Ino bo bardzo dobrze wie w jaką stronę to zmierza. Dokładnie to godzinne gadanie tylko o tym, że jest zajeb**y i przystoiny. Gdzieś daleko w duchu podziękowałam jej.
– Natomiast mi nadal podoba się Sasuke, tyle, że teraz to nie pokazuje tego. Kocham go, ale zachowuję się jak jego przyjaciółka, ponieważ straciłam nadzieję, że mam jakiekolwiek szanse u niego. No bo bądźmy szczerzy, nie jestem tak piękna jak Hinata czy też Akiko - san. - Po tych słowach większość dziewczyn zaczęła jej zaprzeczać, że to nie tak, że jest brzydka. Ja natomiast siedziałam cicho i w duchu chciałam jej w twarz powiedzieć, że tak naprawdę ma strasznie duże szanse u niego, tyle, że mój ulubiony młodszy braciszek jest tak tępy i nie chce się do tego przyznać. Ale mniejsza, dalej opowiadała Tenten.
– Mi tam podoba się Neji. Nawet nie umiem wytłumaczyć dlaczego. No to chyba koniec mojego wyznania. - no to się młoda postarała... Dalej Hinatka. I oczywiście jak tego oczekiwałam zaczęła mówić nie wyraźnie i strasznie mocno rumienić się.
– No a mi podoba się... Nie! To znaczy tak... - i takim sposobem próbowała nam powiedzieć o tym o czym i tak wszyscy wiemy. Mianowicie o tym, że kocha Naruto. Ta dziewczyna naprawdę muszi coś zrobić ze swoją nieśmiałością. I w końcu wydusiła to na jednym tchu - Podoba mi się Naruto - kun.
W tym momencie niektóre z nas poklaskały jej, ponieważ dla tej dziewczyny powiedzenie takiego czegoś było naprawdę sporym wyzwaniem. Po chwili głos zabrała Nee - san.
– No cóż... Jeśli chodzi o mnie, to kiedyś podobał mi się Kakashi, ale to było dziecinne zauroczenie. Natomiast teraz kocham Obito, ale i tak myślę, że t jednostronne uczucie... - w tym momencie nie powstrzymałam się i walnełam swoją ręką o czoło, tym samym zwracając na mnie uwagę. Rin - san spojrzała na mnie z podejrzeniem w oczach i jak na złość spytała się. - Czy mam to rozumieć jako znak o tym, że o czymś znasz? Czyżbyś wiedziała kto podoba się Obito? Jeśli tak to twoim wręcz obowiązkiem jest powiedzenie o tym.
– Eto... Nie znam nic na ten temat. - uśmiechnęłam się niezręcznie, a w odpowiedź Nee - san powiedziała coś w stylu " I tak się dowiem. Prędzej czy później. " Ależ oczywiście, że dowiesz się o tym. Tylko nie od mojej osoby lecz od Obito ( o ile zdecyduje się w końcu... ). No i w końcu przyszła kolej na Aki.
– Do niedawna nie miałam żadnego zauroczenia, jednak około miesiąca temu ( czyli w tedy gdy ja wraz Panią Uchihą odeszliśmy z Anbu ) poznałam pewnego chłopaka z klanu Hyuga. Ma na imię Kira. Aktualnie przyjaźnimy się. Czy mam szanse? Może tak a może nie. Nie mam bladego pojęcia, z czasem dowiem się o tym... - a to ciekawe. Nigdy nie mówiła mi o tym. Nie znam gościa, ale jedno wiem na pewno. Jeśli skrzywdzi Aki, to nawet jego byakugan nie pomoże.
Teraz każda dziewczyna patrzyła się na mnie. No to chyba czas się ulotnić. Ponieważ jeśli powiem, że nie mam osoby której kocham jak swojego partnera, to zapewne Ino wraz z Tenten zaczną mi opowiadać o jakichś tam znajomych z którymi koniecznie muszę spotkać się. Trzeba wymyślić jakąmś wymówkę. Już mam!
– Eto... Przepraszam dziewczyny, ale muszę już iść, ponieważ trzeba sprawdzić czy mój ulubiony Nii - san znowu nie spóźnił się na trening. Więc wybaczcie ale ja się ulatniam. - po tych słowach wstałam, a każda przegnała się ze mną. Myślę, że domyślają się iż po prostu nie chcę na ten temat mówić, bo nie mam o czym.
Właśnie kieruję się w stronę bramy Konohy i rozmyślam na spotkaniem. Jeśli chodzi o chłopaków, to przypomniało mi się jedno takie stworzenie, z którym nie widziałam się bardzo dawno mianowicie cały miesiąc. I tym stwierdzeniem jest niejaki Uchihą Itachi. Ciekawe co on teraz robi i gdzie się podział. Nie widziałam go w wiosce od momentu opuszczenia Anbu.
Pogrążona w myślach nie zwracałam zbytnio uwagi na otoczenie i to był błąd. Teraz zderzyłam się z jakimiś osobnikiem płci męskiej, chyba w moim wieku. Od gwałtownego zderzenia upadłam na ziemię.
– Ajaj... Gomenasai, nie patrzyłam się na drogę. - w tym momencie zobaczyłam przed twarzą rękę wyciągniętą w moją stronę, a później strasznie znany mi głos. Należy do Łasica.
– Muszisz naprawdę uważać po drodze, bo jeszcze z twoim szczęściem zabijesz się. - w międzyczasie przyjęłam jego pomoc i szeroko uśmiechnęłam się. Pomimo jego z pierwszego wrażenia oschłego tonu wyczułam w nim wyraźnie rozbawienie. Kiedy wstałam i popatrzyłam się na Itachiego to coś mi tu nie pasowało.
– Od kiedy ty jesteś taki wysoki? W sensie ostatni raz kiedy ciebie widziałam, to nie było aż takiej różnicy między nami? Powiedz mi jakim cudem??? - na to usta Uchihy lekko skierowały się w górę, a on sam postawił swoją dużą dłoń na mojej głowie i zaczął lekko głaskać. Ale przyjemne uczucie. Tak bym porwała go gdzieś do swojej piwnicy i zmuszała bym go do głaskania mnie. Zaraz... O CZYM JA DO CHOLERY MYŚLĘ?!? Na szczęście z poich planów na ziemię wyrwał głos Łasica.
– Ogólnie to dawno nie mieliśmy okazji że sobą porozmawiać. Czy dasz się skusić na wspólny spacer. - ja niedługo zastanawiając się odpowiedziałam.
– Jasne, że tak! Człowieku nie widziałam ciebie od miesiąca i ty jeszcze się pytasz? Ale nie przeszkodzi ci to, że muszę wpaść na pole treningowe numer 4 , bo tam właściwie wcześniej zmierzałam.
– Nie ma sprawy. To chodź weźmiemy dango na wynos, a później pójdziemy na pole treningowe, no a później gdzieś do lasu na spacer. Pasuje? - ja nic nie mówiąc energicznie kiwnęłam i pociągnęłam przyjaciela do naszej ulubionej restauracji z dango.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro