Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Nim na powrót wróciłam do rzeczywistości poczułam ohydny, wrzynający się w moją skórę smród.

Woń krwi szczypała mi powieki, a uczucie spływania lepkiej, karmazynowej cieczy między palcami, przyprawiło o odruch wymiotny. Nawet w ciemności dostrzegałam pozlepiane pasma włosów, uciążliwie przyklejające się do mojej mokrej twarzy.

Pamiętałam drobnego chłopca, zawodzącego boleśnie w moich ramionach. Jak mocno ściskałam go rozdygotanymi dłońmi, przyciskając do piersi, by uciszyć jego przeszywający płacz.

Pamiętałam ostatnie przebłyski słońca, wpadające przez deski drewnianej podłogi.

Uderzenia ciężkich, wojskowych butów sprawiających, że kurz i iglaste drzazgi sypały się gradem na moją głowę.

Pamiętam moment, gdy moje serce na moment zamarło na skutek rozrywającego przestrzeń huku.

A potem rozbrzmiał następny.

I kolejny.

Pamiętałam niemiłosiernie dłużącą się ciszę, a zaraz później głuchy dźwięk uderzającego o podłogę ciała.

Pamiętałam wodospad czerwieni i rozdzierający krzyk brata.

Pamiętałam, jak momentalnie wszystko stanęło w bezruchu, a powietrze zgęstniało tak bardzo, że byłam pewna, że pod jego naporem pękną mi kości.

Widzę te wspomnienia w każdym śnie, w każdej chwili spokoju. W każdym milczeniu i w każdym hałasie.

Był to pierwszy moment, który zawalił jeden z moich murów obronnych.

Zostawił mnie z dwoma, niczym ludzkość z Rose i Siną. Niby nieugiętymi, ale o wątpliwych fundamentach.

Tak jak każdy człowiek wierzyłam w trwałość swoich fortyfikacji. Ale nim się obejrzałam, zostałam z jednym, chwiejnym i walącym się na głowę murem.

Z ostatnim bastionem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro