Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Łamacz serc - selenehelder | Czepliwa Zołza

Zapewne każdy z nas zna taką historię, i to nawet niejedną, gdzie zatwardziały playboy, wyrywający dziewczyny na jedną noc, nagle poznaje tę jedną jedyną, która kompletnie zawraca mu w głowie. I oczywiście zmienia dla niej całe swoje życie, po czym żyją razem długo i szczęśliwie. „Łamacz serc"  na pierwszy rzut oka jest właśnie tego typu sztampową opowiastką. Ale czy rzeczywiście tak jest? Trochę tak, a trochę nie.

Głównym bohaterem i zarazem narratorem jest Malcolm — dwudziestokilkulatek, którego życie opiera się na codziennej imprezie, zaciąganiu ledwo poznanych dziewczyn do łóżka i pracy w charakterze barmana w jakimś obskurnym lokalu. Pewnego dnia do tegoż pubu przychodzi atrakcyjna blondynka, która już od pierwszej chwili intryguje naszego bohatera. Zwłaszcza dlatego, że nie ulega jego urokowi, ale potrafi odpyskować na niekulturalne zaczepki. Mal jednak nie ustaje w swoich wysiłkach, aby ją zdobyć. Postanawia zrobić, co tylko się da, aby móc zapisać ją na swojej liście „zaliczonych panienek".

Jak widać — wprowadzenie do historii nie oferuje nam niczego odkrywczego czy porywającego. I tak też jest przez kilka pierwszych rozdziałów. Poznajemy codzienność Malcolma, dochodzi do spotkania z Blondi (na potrzeby recenzji będę posługiwać się tym określeniem głównej bohaterki, żeby uniknąć spoilerów), on ją podrywa, ona go spławia, a potem spotykają się na jednej imprezie. Dość standardowy początek typowego romansu. Później zaczyna się dziać już nieco więcej, ale ten wstęp może nieco zniechęcić czytelnika. Dlaczego? Szkopuł tkwi w długości rozdziałów.

Rozdziały są krótkie. Powiedziałabym nawet, że zbyt krótkie. Akcja pierwszych siedmiu części rozgrywa się w ciągu jednego dnia, przez co czytelnik ma wrażenie, że prawie nic się w nich nie dzieje. Spokojnie można by je skondensować do dwóch, trzech rozdziałów i dzięki temu uniknąć wrażenia „rozwleczenia" fabuły. Co prawda nie odczuwa się tego tak dotkliwie, jeśli, tak jak ja, czyta się wszystkie rozdziały ciągiem, bo jakaś ciągłość akcji jest. Gdybym jednak miała czytać po jednej części na miesiąc, to oczekiwałbym jakiegoś dłuższego fragmentu, a nie jednej krótkiej scenki, której kontynuację dostanę za następnych kilka tygodni. Może są osoby, które wolą takie krótsze fragmenty, ale ja, jak już zabieram się do czytania, to chcę dostać jakiś konkret.

I tutaj pojawia się kolejny mały zarzut — poszczególnym scenom, przez to, że są krótkie, czasami brakuje pogłębienia, rozbudowania. Kiedy dzieje się coś istotnego, bohater mógłby zatrzymać się na chwilę, bardziej nad tym zastanowić. Nie chodzi mi o jakieś wielkie życiowe „rozkminy", ale takie dokładniejsze przeanalizowanie tego, co się wokół niego dzieje. Abstrahując jednak od tych początkowych rozdziałów, później jest już znacznie lepiej. Akcja przyspiesza, charaktery postaci się pogłębiają, pojawia się wątek trudnej przeszłości oraz dość ciekawe wątki poboczne, dotyczące przyjaciół Malcolma. Generalnie im dalej, tym ciekawiej.

Innym czynnikiem, który z początku może zniechęcać, jest postać głównego bohatera. Malcolm kreowany jest na typowego playboya, który codziennie budzi się w innym łóżku, u boku innej dziewczyny, ma wysokie mniemanie o sobie i jest przekonany o tym, że każda dziewczyna marzy, aby spędzić z nim noc. Takie podejście do świata sprawia, że trudno się do Mala przekonać. Jeśli ktoś dotrwa do dalszych rozdziałów, przekona się, że jego zachowanie może być w pewien sposób uzasadnione, ale póki tego wyjaśnienia się nie dostanie, to można odnieść wrażenie, że Malcolm to wyjątkowy dupek, który nie ma za grosz szacunku do kobiet i krzywdząco je generalizuje. W dodatku momentami zachowuje się nieco dziecinnie lub niczym seksoholik, co także sprawia, że czytelnikowi trudno go polubić. Gdyby ten wizerunek aroganckiego egoisty w pierwszych częściach historii trochę złagodzić, odbiór tej postaci byłby zdecydowanie przychylniejszy.

Trzeba jednak oddać autorce to, że postać ta, chociaż odpychająca, jest prowadzona dość konsekwentnie. Kiedy Mal poznaje Blondi, to nie zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia, ale zależy mu tylko na tym, aby zaciągnąć ją do łóżka. Sam nawet stwierdza, że to tylko pożądanie i nic więcej. I to mi się podoba — autorka nie robi nagle z bucowatego lowelasa zakochanego po uszy romantyka, jak to zwykle bywa w tego typu opowieściach. Dzięki temu zarówno bohater, jak i cała historia są bardziej autentyczne.

Jedyna niekonsekwencja pojawia się przy kwestii pieniędzy — Malcolm co chwilę powtarza, że ledwo wiąże koniec z końcem, ale nie żal mu kasy na taksówkę czy przekupienie bramkarza, aby wejść do klubu bez kolejki. W pewnym momencie nawet odpuszcza sobie pracę, a to chyba nie do końca odpowiedzialne w jego sytuacji życiowej.

Zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi Blondi. Od początku widać, że to konkretna kobieta, która nie da sobie w kaszę dmuchać. W dalszej części były momenty, kiedy ta moja sympatia do niej troszkę topniała, ale generalnie to silna kobieca postać, która dobrze się sprawdza w kontraście z Malcolmem.

Nie można mieć też większych zarzutów wobec kolegów Mala, chociaż chętnie dowiedziałabym się o nich czegoś więcej.

To, co mogłabym zdecydowanie zapisać na plus, to tempo, w jakim rozwija się relacja głównych bohaterów. Widać, że ich do siebie ciągnie, ale na szczęście nie lądują w łóżku już po pierwszym spotkaniu. Wręcz przeciwnie — Malcolm musi się trochę wysilić, aby przekonać do siebie Blondi.

Ciekawa wydaje się również przeszłość Mala. Do tej pory nie dowiedzieliśmy się jeszcze, co się właściwie stało, ale na tym etapie historii można się już tego domyślić. Niemniej jednak wplecenie takiego wątku sprawia, że z pozoru sztampowy romans oferuje coś więcej niż tylko docieranie się dwójki bohaterów. Oczywiście natkniemy się tu na kilka „romansowych" schematów, ale generalnie można przymknąć na nie oko.

Spodobał mi się też wątek Brada i Victorii. Z racji tego, że „Łamacz serc" jest w zamierzeniu pierwszą częścią serii, oczekiwałabym, że część druga będzie dotyczyć właśnie tej pary, bo ich historia może być naprawdę interesująca.

Myślę, że warto wspomnieć o narracji. Tego typu opowieści zwykle są pisane z perspektywy kobiecej lub mieszanej, czyli część rozdziałów z perspektywy dziewczyny, część z perspektywy chłopaka. Tutaj natomiast całość narracji jest prowadzona przez Malcolma i trzeba przyznać, że to dość ciekawy zabieg. Dzięki niemu mamy okazję poznać świat oczami bawidamka, któremu zależy tylko na tym, aby poderwać kolejną bezimienną dziewczynę, a więc zyskujemy nieco inne spojrzenie na dość typową historię. Poza tym autorka całkiem dobrze wczuła się w męską postać, chociaż momentami lekceważący stosunek Mala wobec kobiet wydawał się odrobinę przerysowany.

Teraz może przejdźmy do stylu. Generalnie jest on dość przystępny i dostosowany do charakteru postaci, która jest narratorem. Nie ma zbyt wiele przekleństw, ale za to czasami pojawiały się kolokwializmy nie do końca zgrywające się z całością — głównie w momentach, kiedy Malcolm wypowiadał się o kobietach. Rozumiem, że to miało podkreślić jego stosunek do płci przeciwnej, ale jednak troszkę raziło. Jeśli chodzi o opisy, to osobiście nie jestem fanką tych dość rozbudowanych, dotyczących przedmiotów, wnętrz czy ubioru, bo to zwykle nie wnosi nic do fabuły. Nie wykluczam jednak, że są czytelnicy, którzy uznają to za atut. Tyle że tutaj, gdzie mamy stosunkowo krótkie rozdziały, poświęcanie całego akapitu na opis budynku, do którego wchodzą bohaterowie, nie wydaje się zbyt fortunne. Można by to miejsce przeznaczyć na coś istotniejszego w kontekście całej opowieści. Za to bardzo podobał mi się zabieg wplatania jedno-, dwuzdaniowych uwag sugerujących, że coś w przeszłości Malcolma sprawiło, iż jest, jaki jest, że spotkało go coś bolesnego. To zachęca czytelnika do dalszego czytania, dowiedzenia się, o co właściwie chodzi, jaką tajemnicę skrywa bohater.

Jeśli chodzi o błędy, to trochę ich jest, ale nie są bardzo ostentacyjne, więc nie wpływają negatywnie na odbiór tekstu. Najczęściej pojawiały się te standardowe, czyli ożywianie rzeczowników nieżywotnych w bierniku oraz stosowanie zaimka „mi" zamiast „mnie" na początku zdania. Pojawił się także problem z konstrukcją „okazuje się być (np. szybsza)", gdzie czasownik „być" jest zbędny. Poprawna forma to „okazuje się szybsza".

Sugerowałabym też, aby autorka popracowała nad ograniczaniem wielokropków, bo pojawiały się one w miejscach, gdzie powinna być po prostu kropka. Wielokropek stosuje się tylko wtedy, gdy z jakiegoś powodu wypowiedź zostaje przerwana lub gdy to, co zamierzamy powiedzieć w dalszej części, jest dla czytelnika czymś zaskakującym. W innych przypadkach użycie tego znaku interpunkcyjnego jest nieuzasadnione.

Podsumowując, z pozoru „Łamacz serc" może przywodzić na myśl typowy romans nie najwyższych lotów, ale jeśli zagłębimy się w jego treść, odkryjemy, że ma do zaoferowania coś więcej niż tylko miłosne perypetie bohaterów. Początkowe rozdziały mogą nieco zniechęcić czytelnika do głównego bohatera i całej historii, ale warto przez nie przebrnąć, bo dalsza część prezentuje się już znacznie lepiej. Jedyne, co faktycznie może zaburzać odbiór tekstu, to długość rozdziałów, gdyż czytelnik ma poczucie, że ledwo zaczął czytać, a rozdział już się skończył. Ogólne wrażenia po lekturze są jednak pozytywne i chociaż nietrudno się domyślić, w jakim kierunku zmierza fabuła, to mam nadzieję, że autorka wplecie jeszcze jakieś wątki, które uatrakcyjnią tę historię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro