Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sprzedawca gwiazd - Vafelo | Anna_Dziedzic

Fan Fiction z udziałem znanych osób od dawna jest tematem dość kontrowersyjnym. Osobiście nigdy nie miałam problemu z tym gatunkiem, zwłaszcza że nazwiska bohaterów i tak mi nic nie mówiły, więc traktowałam ich jako zwykłe postaci, a nie celebrytów. Muszę jednak przyznać, że gdyby ktoś napisał historię o mnie podobną do tej, którą o gwieździe k-popu napisała Vafelo w opowiadaniu Sprzedawca Gwiazd, chyba bym go pozwała. Nie chciałabym zostać w ten sposób przedstawiona, no ale obiecałam sobie ocenić tę pracę, nie zważając na fakt, iż zostały tam wykorzystane nazwiska prawdziwych ludzi, więc tak też uczynię.

Zwyczajowo zacznę od opisu. Szczerze mówiąc, po przeczytaniu go nie bardzo wiedziałam, czego się po nim spodziewać. Za wiele te kilka zdań nie wyjaśnia, ale nie będę ukrywać, że poczułam się kupiona. Naprawdę byłam ciekawa, o czym jest ta krótka, zaledwie pięciorozdziałowa historia. Przeczuwałam, że niesie za sobą pewien morał, pozostało mi sprawdzić jaki.

Pod względem technicznym opis również prezentuje się przyzwoicie (choć nie bezbłędnie), więc praca od razu dostała ode mnie jakieś wymagania. Chciałabym jednak zwrócić uwagę, że jeśli ktoś ma naprawiać błędy, to „nie swoje", a nie „nieswoje". „Nieswój" używamy w kontekście zachowania lub samopoczucia innego niż zazwyczaj.

A teraz najważniejsze pytanie: O czym jest Sprzedawca gwiazd? Przykro mi to mówić, ale właściwie to nie wiem. Na początku poznajemy pana o nazwisku Chanyeol Park, który jest asystentem w firmie... Właściwie to nie mam pojęcia, czym ta firma się zajmuje. O ile dobrze zrozumiałam z tekstu, to jest to jakiś informatyczny biznes powiązany z Samsungiem. W każdym razie pan Park opowiada nam o sytuacji w pracy. Tak trochę, bo bardziej przybliża nam życie swojego szefa, w którego rolę wcielił się Baekhyun. Co prawda to wszystko napisane jest w trzeciej osobie, ale zdecydowanie mamy tu do czynienia z perspektywą Parka. Zaczynamy od rozmowy kwalifikacyjnej, potem kilka prywatnych informacji, następnie wyjazd do Indii — i tam dopiero zaczynam rozumieć, po co dostaję informacje, o których czytam i czytałam wcześniej. Baekhyun opowiada tam Parkowi — a więc i nam — o swojej przeszłości. Wtedy też Park łączy wszystko w całość i wyciąga z tego ważne lekcje, szkoda, że ja nie potrafię. Niestety, gdybym nie dostała ich na piśmie, to nie wiedziałabym, jakie przesłanie niesie za sobą tekst.

Zanim przejdę do postaci, pozwolę sobie zwrócić uwagę na tytuły rozdziałów, a właściwie znajdujące się tam czterocyfrowe liczby. Mój umysł matematyka sprawił, że zaczęłam doszukiwać się w nich logiki (jakieś równania kwadratowe, ciągi geometryczne), ale nic nie znalazłam. Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem wydaje mi się więc to, iż przedstawiają one liczbę słów w rozdziale. Niemniej postawiłabym na coś, co mniej dekoncentruje w trakcie czytania, ale to tylko luźna propozycja.

W Sprzedawcy Gwiazd pojawiają się tak naprawdę tylko dwie osoby, reszta tworzy tło, pojawia się i znika albo jest zaledwie wspomniana. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby to był problem, choć myślę, że gdyby pojawiło się więcej bohaterów, te wnioski podane na końcu czytelnik mógłby wyciągnąć sam, zamiast potrzebować podania ich na tacy.

Zacznijmy jednak od pana Parka. To młody mężczyzna, prawa ręka swojego szefa i, wydaje mi się, dość wrażliwy człowiek. Takie przynajmniej wrażenie sprawił narrator, gdy opowiadał o reakcjach Chanyeola na usłyszaną historię. Park specjalizuje się w synergologii, czyli dziedzinie nauki zajmującej się badaniem języka ciała i mowy niewerbalnej, co z pewnością pomaga mu wyciągnąć wnioski podczas rozmowy z szefem. To również każe mi się zastanawiać, dlaczego nie domyślił się wcześniej, z czego wynikają fanaberie szefa, może nie dokładnie wszystkiego, ale czegokolwiek. Bo skoro tak dobrze zna się na ludziach (w tym celu jest obecny podczas rozmów kwalifikacyjnych, aby oceniać petentów), to powinien już wcześniej, po latach przebywania z szefem, dostrzec, że jego „zachcianki" mają głębsze znaczenie.

A pomysłów Baekhyunowi nie brakuje. To każe zafarbować wszystkim pracownikom włosy na ten sam kolor, to wyposażyć się w te same zegarki... Można by wymieniać, a domyślam się, że w historii poznaliśmy tylko kilka z jego niedorzecznych na pierwszy rzut oka pomysłów.

W pierwszym rozdziale Baekhyun został przedstawiony w dość jednoznaczny sposób jako (przepraszam za wyrażenie) człowiek, który pieprzy wszystko, co się rusza. Może nie tymi słowami, ale właśnie takie wnioski da się wyciągnąć. I aż dziwi mnie, że nikt go nie pozwał. Z ciekawości wpisałam sobie w Google frazę „molestowanie seksualne w pracy korea" i pierwsze, co mi wyskoczyło, to „Korea Południowa: Seoul walczy z molestowaniem seksualnym", a zaraz na początku artykułu: „Rząd metropolitalny w Seulu oświadczył, że będzie zapobiegać molestowaniu seksualnemu w miejscu pracy, ustanawiając infolinię i wprowadzając bardziej rygorystyczne środki dyscyplinarne. Winni przestępstw seksualnych nie będą mogli zajmować kluczowych stanowisk przez kilka lat". Biorąc pod uwagę, że Baekhyun podobno uprawia seks z każdym pracownikiem i przyszłym, a raczej niedoszłym pracownikiem, długo nie pociągnie.

Jego historia jednak pokazuje, że przeszłość nas kształtuje i nie da się jej wyzbyć, odciąć i zapomnieć. Albo ona wróci po nas, albo to my nie wytrzymamy i zechcemy się z nią zmierzyć. I tak oto w apartamencie w Indiach coś w pijanym Baekhyunie pęka, że mężczyzna opowiada podwładnemu, którego uważa za przyjaciela, całą swoją historię.

Oprócz tego Baekhyun przedstawiony jest również jako człowiek niemal nie do życia, za którego trzeba wykonać najprostsze czynności życiowe (aż cud, że nie trzeba go ubierać), a jednocześnie cechuje go niezwykła, rzadko spotykana troska o innych. To wszystko każe mi sądzić, że jest człowiekiem bardzo samotnym, nawet jeśli praktycznie stale otaczają go ludzie. Milczy, bojąc się oceniających spojrzeń, a to sprawia, że jest ludzki.

Sprzedawca gwiazd napisany jest w dwóch narracjach, pierwszej i trzeciej, w czasie przeszłym. Teraźniejszość bohaterów opisana jest w „trójce", natomiast historia Baekhyuna w „jedynce". To wydaje mi się dobrym zabiegiem, bo dzięki temu łatwo odnaleźć się w wydarzeniach.

W narracji pierwszoosobowej urzekło mnie przedstawienie emocji. Czytając, miałam wrażenie, że narrator jest wyzuty z wszelkich ludzkich uczuć, że nauczył się żyć z przeszłością, tak iż przerażające rzeczy nie robią na nim wrażenia, jakby to nie była jego historia. Tak więc niemal brak emocji w słowach sprawił, że we mnie kłębiło się ich mnóstwo. To z kolei pozwoliło mi wczuć się w bohatera i przeżywać razem z nim.

Zupełnie inaczej sprawa miała się z „trójką". Tam emocje powinny być, a ich nie było. Czytelnik dostaje jedynie kilka suchych wzmianek o tym, co czuje Park w jakiejś konkretnej sytuacji. Dodatkowo po pełnej napięcia scenie pojawia się opis pomieszczenia, co dodatkowo zaburza odbiór. To sprawiło, że te części czytało mi się naprawdę trudno i niezbyt przyjemnie. Bardziej jakbym dostawała fakty, czytała wiadomości w gazecie, o których za chwilę i tak zapomnę.

Chociaż historia jest krótka, zabrakło mi przedstawienia świata. Gdybym nie dostała wzmianek, gdzie toczy się akcja (typu: „za oknem rozciągała się panorama Seulu"), wątpię, bym się domyśliła. Zmienić imiona i można przenieść bohaterów do innego kraju, gdziekolwiek. Przydałyby się choćby krótkie wzmianki o czymś charakterystycznym dla konkretnych państw, środowisk, coś, co wyróżni miejsce akcji.

Na sam koniec zostawiłam sobie błędy. Głównie będę tu mówić o technicznych, lecz chciałabym zacząć od jednej kwestii, która mocno kłóci mi się z logiką. Zanim jednak do tego przejdę, to chcę uprzedzić, że osoby, które są wrażliwe, powinny pominąć te kilka zdań i przejść do następnego akapitu. Ale wracając, do tej kwestii: zadałam pytanie najpierw sobie, potem Tail, a teraz rzucę je w eter: Jakie jest prawdopodobieństwo, że gwałcona niemal bez przerwy przez trzy dni i brutalnie przy tym bita kobieta przeżyje? Podejrzewam, że bliskie, jeśli nie równe zeru. Samego bicia by nie wytrzymała, a co dopiero połączonego z masowym gwałtem. Więc albo mamy tu poważny błąd podczas przedstawiania poważnej sprawy, albo autorce nie do końca wyszło przekazanie tego, co chciała, i jako czytelnik coś źle zrozumiałam.

Przecinki częściej pojawiały się tam, gdzie ich być nie powinno, raczej ich nie brakowało, może jakieś tam pojedyncze przypadki. Dla przykładu:

Na początku, asystent próbował wytłumaczyć to sobie jako spaczenie dyrektora.

Ten przecinek jest całkowicie zbędny, nie umiem znaleźć wyjaśnienia, czemu się tam pojawił.

Tylko on, wraz z szefem wracał do biura po niedługim czasie, by odbyć rozmowę.

Tu pierwszy przecinek również nie jest potrzebny, ale jeśli autorce zależało na oddzieleniu wtrącenia „wraz z szefem", to po tym wyrażeniu powinien pojawić się kolejny przecinek. Pamiętajmy, że wtrącenie oddzielamy przecinkiem z obu stron, nigdy z jednej.

Największy problem był jednak z dialogami. Wszystkie te, w których narracja zaczynała się od słowa nieodnoszącego się do mówienia, zostały zapisane błędnie. Wszystkie bez wyjątku. Przypominam, że w takich wypadkach wypowiedź bohatera kończymy kropką (wykrzyknikiem lub znakiem zapytania), a wypowiedź narratora zaczynamy wielką literą. Chyba że didaskalia przerywają zdanie bohatera, pojawiają się w środku, wtedy nie stawiamy żadnego znaku interpunkcyjnego (włącznie z przecinkiem) ani przed, ani po wypowiedzi narratora, którą zaczynamy małą literą.

Zachęcam też do używania polskich cudzysłowów, które uzyskamy na skrótach klawiszowych:

alt + 0132 „

alt + 0148 "

Uczulam też, że pauzy i półpauzy (— i –) nie tylko występują w dialogach, ale to one zawsze rozdzielają nam tekst, to są po prostu myślniki. Więc w tekście nie powinien znaleźć się łącznik, zwany też dywizem (-), jak w tym zdaniu:

...jednak za każdym razem, kiedy był bliski zrozumienia go w pełni - ten musiał odstawić coś...

Pojawiały się też zbędne informacje:

...mimo że atmosfera w biurze wydawała się gęstnieć wraz z wydłużeniem się czasu wizyty. Przynajmniej to odczuł Chanyeol, pozwalając sobie na rozpięcie górnego guzika koszuli, którą miał na sobie.

Zdziwiłabym się, gdyby chodziło o cudzą koszulę, takie informacje są niepotrzebne i tylko rozpraszają.

Z ciekawszych rzeczy było wspomnienie przez Koreańczyka „dalekowschodniej Azjatki". Powiedzmy sobie szczerze — dla nas to daleki wschód, dla Koreańczyków nie, więc szczerze wątpię, by tak powiedzieli o rodakach, ewentualnie sąsiadach.

Denerwowało mnie też określanie postaci jako starszy/młodszy/niższy/wyższy, zwłaszcza że nie miałam pojęcia, który to który.

Przez cały czas czytania miałam wrażenie, że Sprzedawca gwiazd to historia, która ma nieść ze sobą przekaz, zmusić czytelnika do refleksji. Czytałam więc uważnie każde słowa, zastanawiając się, co autor ma na myśli. Ale nie doszłam do szczególnych wniosków. Tak jakby po drodze coś nie do końca się udało. Może to wina niewielu postaci, może szczątkowych informacji, a może skąpych emocji. Dopiero kiedy Park wyciągnął wnioski na temat szefa, ja zwróciłam uwagę na to, o czym już wspominałam, że nie da uwolnić się od przeszłości, która nas ukształtowała. Powiedziałabym jednak, że Sprzedawca gwiazd to nieoszlifowany diament, który po obróbce stanie się cenny. Wymaga jednak jeszcze pracy i cierpliwości, ale wierzę, że warto się na nie zdobyć.

Anna_Dziedzic

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro