Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Liliowe niebo - VeronicaRReiger | Anna_Dziedzic

Stara miłość nie rdzewieje.

Przynajmniej tak mówią, choć mnie osobiście trudno w to uwierzyć. Czy po sześciu latach rozłąki, braku jakiegokolwiek kontaktu nadal można być zakochanym w tej samej osobie? Uważam, że miłość to coś, co trzeba stale podsycać. Coś, co nie przetrwa próby czasu, odległości, zwłaszcza gdy obok pojawi się ktoś nowy. Rosalie, bohaterka Liliowego nieba VeronicaRReiger, nie do końca się ze mną zgadza. Jest święcie przekonana, że wciąż kocha Noah, chłopaka, z którym rozstała się sześć lat wcześniej, bo miłość między nimi przemieniła się w obojętność. Teraz mieszka bardzo daleko, z nowym chłopakiem, a jednak wciąż myśli o Noah... Czy to ten jedyny? Tego próbuje się dowiedzieć.

Fabuła toczy się dość powoli. W ciągu kilku rozdziałów potrafi minąć ledwie jeden dzień, ale nie odniosłam wrażenia, by sceny były ciągnięte na siłę i nienaturalnie przedłużane. Choć z drugiej strony muszę przyznać, że początek mnie znudził i dopiero zajrzenie do ostatniego rozdziału (robię to notorycznie, wyrzucając sobie potem, że mam spoilery) spowodowało u mnie chęć odkrycia, co doprowadziło do takiego stanu rzeczy. Zaproponowałabym tu więc autorce fabułę klamrową i umieszczenie w prologu jakiejś akcji z końca, by zachęcić do czytania, a jednak ten list miłosny, rozpoczynający Liliowe niebo, jest tak dojrzały i ładnie napisany, że szkoda by się go pozbyć.

Rozterki miłosne Rosalie, choć stanowią główny wątek historii, nie są przytłaczające. Wydaje mi się, że to zasługa tego, że całość okraszona jest folklorem, regionalnymi wierzeniami, a nawet tak przyziemnymi sprawami, jak praca czy zazdrość koleżanek. A mimo że tęsknota za utraconą miłością nie jest oryginalna, to całość została przedstawiona w tak naturalny sposób, że śmiało mogę powiedzieć, że Liliowe niebo to przykład opowiadania, które łamie schematy.

Chociaż jak tak dłużej pomyślę, to jeden moment wydał mi się bardzo nienaturalny, zaraz na początku, gdy Harry, chłopak Rosalie, wraca z zagranicy po długim czasie nieobecności, a oboje zachowują się, jakby nie widzieli się zaledwie kilka godzin. Brakowało mi tam tęsknoty i radości z ponownego spotkania. W końcu twierdzą, że się kochają.

Moim największym problemem podczas czytania była główna bohaterka. Gdybym miała opisać Rosalie jednym słowem, powiedziałabym egoistka. Gdybym miała do dyspozycji więcej słów — egoistka, która jest tak zapatrzona w siebie, iż twierdzi, że ciągle poświęca się dla innych, a nikt nie poświęca się dla niej. Zabrzmiało trochę ostro, ale to nie są puste słowa.

Spójrzmy na przykład na to, że Rosalie mówi swojemu chłopakowi, że nie zrezygnuje ze swojej kariery, bo chce postawić siebie na pierwszym miejscu, a jednocześnie uważa, że to on jest tym złym, bo... wychodzi z identycznego założenia. Przyjaciółka mówi jej o swoim złamanym sercu, a Rosalie na to A pomyślałaś o mnie? Nie rozumie nawet oburzenia Harry'ego na wiadomość, że Rosalie postanawia szukać swojego byłego, bo chyba wciąż coś do niego czuje. Przecież to takie normalne, jak on może mieć z tym problem?

Odniosłam wrażenie, że Rosalie nie docenia tego, co ma. Najlepszej przyjaciółki u boku, która jest gotowa na niemal wszystko, by ją wesprzeć. Chłopaka stawiającego jej potrzeby ponad własne, gotowego puścić ją na poszukiwanie utraconej miłości, najważniejsze, aby była szczęśliwa. Niejeden mógłby pomarzyć o tak szczerych i oddanych osobach. A Rosalie? Próbuje złapać wiatr w polu i obwinia wszystkich wokół za własne niepowodzenia. Chyba tylko Noah potrafiła docenić. Jednak najbardziej uderzyło mnie to, że dla chłopaka, którego nie widziała szmat czasu, była gotowa przewrócić swoje życie do góry nogami, wyjechać za granicę, odszukać go, by po prostu z nim porozmawiać, a dla tego, który był przy niej, tu i teraz, nie mogła zrezygnować z niczego, nie mogła pozostać przy dotychczasowym życiu.

Kolejną wadą Rosalie jest brak panowania nad sobą. Nie potrafiła zachować pozorów uprzejmości wobec osoby, której nie lubiła, mimo że ta była jej jedynym źródłem informacji. A potem wielkie zdziwienie, że kobieta zamyka jej drzwi przed nosem. Wyniosła i arogancka żąda, by wszyscy byli wobec niej uczciwi, choć szczerze mówiąc, po jej reakcjach na prawdę, nie dziwię się, że była okłamywana.

Jednak to trzeba Rosalie przyznać, że mówiła prawdę. Nie potrafię sobie przypomnieć ani jednego momentu, by kogoś oszukała. Czasem faktycznie zataiła jakąś informację, lecz nigdy nie skłamała. To postawa godna podziwu, bo dzisiaj coraz mniej takich ludzi.

Co do reszty postaci... Nie chcę się tu rozpisywać, bo nie dałoby się uniknąć spoilerów. To jednak, co mogę powiedzieć, to, że oprócz dwojga pobocznych bohaterów wszyscy właściwie tworzą tło. Pojawiają się zwykle raz czy dwa i na pierwszy rzut oka nie odgrywają znaczących ról, ale mimo to tworzą Liliowe niebo, bo bez nich historia nie miałaby sensu. Wpływają na wiele sytuacji, pozwalając zachować ciąg przyczynowo-skutkowy.

Styl jest prosty i przystępny, nie wymaga większego skupienia. To raczej historia, przy której można się odprężyć. Z emocjami kilka razy coś mi zgrzytnęło, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że to wynik mojej antypatii do głównej bohaterki, przez co nie mogłam się z nią utożsamić. Jak już wspomniałam, autorka przemyca ciekawostki i wierzenia, umiejętnie kształtując świat. A najważniejsze, że żaden wątek ani bohater nie wydawał mi się umieszczony na siłę — wszystko w Liliowym niebie zdaje się potrzebne. Nawet sam tytuł znajduje odzwierciedlenie w tekście.

Żadna historia mimo wszystko nie jest doskonała, a tu dużym problemem są błędy. No, może nie aż tak dużym, jeśli porównamy z niektórymi opowiadaniami na Wattpadzie, ale wciąż bardziej wymagającemu czytelnikowi będą przeszkadzać.

Widać, że autorka jakąś wiedzę ma, choć jest to raczej ta podstawowa, szkolna. Do mojej ulubionej kategorii zalicza się „od tak" zamiast „ot tak". Poza tym przecinek pojawia się zawsze przed „że", nawet w wyrażeniach, których się nie rozdziela, jak „zwłaszcza że", a jednocześnie praktycznie nigdy przed „i", jak w zdaniu:

Odsunął mnie od siebie tak, żebym widziała jego twarz i wyszczerzył się...

Takie przypadki można rozstrzygnąć na dwa sposoby: albo uświadomić sobie, że „żebym widziała jego twarz" to wtrącenie, które z obu stron należy oddzielić przecinkami, albo przeczytać dwie wersje zdania i zdecydować, czy ma być „Odsunął się i wyszczerzył", czy raczej (jak w tym przypadku wychodzi) „Odsunął się, żebym widziała, i odsunął się, żeby się wyszczerzył"? Jakoś tak.

Co bardziej mnie zdziwiło, to, że często brakowało przecinka przed takimi oczywistymi słowami, jak „co", „czy" — przed tymi, od których często rozpoczynają się pytania. Na przykład:

...nawet nie wiem czy nadal mieszka w tym samym miejscu.

Ponadto chciałabym zauważyć, że cytaty umieszczamy w cudzysłowie albo zapisujemy za pomocą kursywy. Nigdy oba naraz. A wyraz „uprzednio" nie łączy się z imiesłowem przysłówkowym współczesnym (tym z końcówką -ąc). Tak więc zdanie:

Uprzednio pytając o pozwolenie, wszedł do środka.

jest niepoprawne. Dlaczego? Bo „pytając, wszedł" wskazuje, że zrobił to równocześnie, a „uprzednio", że czynności następowały po sobie. Tak więc coś tu się nie zgadza.

Miałam jednak okazję czytać jedno z nowszych opowiadań autorki i wiem, że VeronicaRReiger potrafi się tych błędów pozbyć, a wtedy lektura będzie znacznie przyjemniejsza.

Na koniec chciałabym jeszcze wspomnieć, że po przeczytaniu w całości Liliowego nieba czułam się usatysfakcjonowana. Historia odpowiedziała na wszystkie moje pytania, a jednocześnie nie zawsze pozwalała mi samej przewidzieć, co będzie dalej. Dlatego jeśli lubisz lekkie historie, czytasz dla odprężenia romanse i szukasz czegoś dobrego, Liliowe niebo jest opowiadaniem dla Ciebie. 

Anna_Dziedzic

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro