Kostka Rubika - buziaki_kicia | Anna_Dziedzic
NIM ZACZNIESZ CZYTAĆ: KOSTKA RUBIKA TO DRUGA CZĘŚĆ WANILIOWEGO NIEBA. JEŚLI NIE ZAPOZNAŁEŚ SIĘ Z PIERWSZĄ CZĘŚCIĄ, A CHCESZ UNIKNĄĆ SPOILERÓW, NIE CZYTAJ!
Rubika kostka, układanka logiczna, skonstruowana w 1974 przez Węgra E. Rubika; sześcian o specjalnej konstrukcji, złożony z 26 mniejszych sześcianów i przegubu umieszczonego w środku; przegub ten umożliwia obrót każdej z 6 zewnętrznych warstw kostki Rubika wokół osi prostopadłej do danej warstwy i przechodzącej przez środek kostki; w pozycji wyjściowej każda ściana kostki Rubika ma inny, jednolity kolor; przez wiele przypadkowych obrotów warstwami kostki uzyskuje się mozaikę kolorów na każdej ze ścian; zadanie układającego kostkę Rubika polega na doprowadzeniu jej do pozycji wyjściowej w wyniku jak najmniejszej liczby obrotów lub w jak najkrótszym czasie.
Taką definicję znajdujemy w encyklopedii PWN, ale buziaki_kicia stworzyła Kostce Rubika nowe wcielenie. Stworzyła historię, w której małe sześciany, mniej lub bardziej od siebie zależne, obracają się wokół celu, a ich przypadkowe ruchy mogą doprowadzić do ustalenia porządku lub stworzyć zupełną katastrofę. A na to wszystko mają niebywale mało czasu.
Wspomnienie gry świetnie wskazuje, że chociaż się już ona zakończyła, dalej odbija piętno na bohaterach, a co za tym idzie — że wcale się z nimi nie rozstajemy. Mimo że czytamy o bólu, cierpieniu, śmierci i porażce, autorka daje nam nadzieję. „Zawalczą o swoje" — ale kto? Z kim? I dlaczego? Wydawałoby się, że skoro gra się skończyła, życie wróciło do normy, lecz kilka zdań opisu jasno nakreśla nam, że nic nie jest takie proste, jakbyśmy tego chcieli.
Zanim dowiemy się jednak, które postaci z pierwszej części będziemy śledzić, zwróćmy uwagę na jeszcze jeden aspekt opisu.
[...] są zwykłymi pionkami na szachownicy.
Nie przeczę, że to adekwatne porównanie, nie bez przyczyny wielokrotnie stosowane. Jednakże tytuł i okładka wskazują na zupełnie inną grę logiczną. Opis aż się prosi, by wspomnieć w nim o kostce Rubika. Po pierwsze byłoby to idealne nawiązanie do całej części odpowiedzialnej za pierwsze wrażenie, a ponadto postawiłoby na oryginalność, dodatkowo zachęcając.
Zdaję sobie sprawę, że sięgając po kolejną część, kierujemy się głównie wrażeniami po poprzedniej, ale nie da się ukryć, że wielokrotnie po przeczytaniu opisu drugiej części, ktoś postanowił zaznajomić się z pierwszą.
Autorka kontynuuje tradycję i również Kostkę podzieliła na trzy dwudziestorozdziałowe części (a przynajmniej tak mi się wydaje, bo ostatnia ma na razie jedynie sześć rozdziałów), a każdą rozpoczyna cytatem. Choć jednak w Waniliowym niebie dominowała narracja pierwszoosobowa, w Kostce spotykamy się głównie z trzecioosobową, która zawsze przedstawiała wydarzenia bez udziału Melanii, z której śmiercią stara poradzić sobie Kuba. Od tego właśnie zaczyna się kolejna część jego historii.
Jakub Dobrzański zdecydowanie nie radzi sobie z żałobą, chociaż to nie pierwszy raz, kiedy ją przechodzi. Jego sytuacja pokazuje, że do śmierci bliskich osób nie da się przyzwyczaić, ból nie zmniejsza się w miarę kolejnych strat, a także, że każdy przeżywa to na swój własny sposób. Kuba wybiera ten najlepiej mu znany — zemstę.
Dowiadujemy się o tym, gdy od śmierci Melanii mijają dwa lata. Mimo upływu czasu Jakub wciąż nie dokończył swojej misji, a co gorsze — kontynuowanie jej uniemożliwia mu więzienie.
Kuba trafia tam, skąd się nie wychodzi. Przetrzymywany, torturowany pała narastającą wciąż żądzą mordu, nawet jeśli nie zanosi się na to, by mógł dać jej upust. Lecz wtedy pojawia się światełko w tunelu, które, jak w tych wszystkich koszmarach, zwiastuje kłopoty.
Zdaje się, że mężczyzna wpadł w błędne koło: traci jedną osobę, pojawia się propozycja współpracy z rządem, traci drugą — dostaje propozycję współpracy, choć tym razem z nieznaną mu osobą, kryjącą się pod pseudonimem Cracker. I w ten oto sposób Kuba pakuje się w kolejne kłopoty.
Ludzie się zmieniają. Pod wpływem czasu, przeżyć, miłości... Pod wpływem wielu czynników. Kuba też się zmienił, momentami wręcz nie do poznania. Były chwile, gdy myślałam Cosa w życiu by tak nie zrobił. Ale Cosy już nie ma, nawet jeśli jego pozostałości dają o sobie znać.
Costura był bezwzględny, nieco psychopatyczny i działał mimo wszelkich przeciwności. Teraz z Kubą jest nieco inaczej. Przede wszystkim zaczyna brać pod uwagę uczucia, również własne, i liczy się z innymi ludźmi. Nie działa już pod wpływem chwili, ale myśli, dedukuje, rozważa różne opcje. Nie liczy się już cel, ale również kroki, które trzeba podjąć, by do niego dotrzeć.
A jednak wciąż nie chciałabym stanąć na jego drodze, kiedy straci cierpliwość. Wtedy bowiem wraca jego agresywna natura, trochę jakby chciał powiedzieć, że dotychczas łaskawie był miły i wkurza go brak doceniania... Chociaż w większości przypadków rozumiałam, dlaczego się zdenerwował, a on sam naprawdę starał się wyjaśnić różne rzeczy przed podjęciem decyzji, wciąż zdarzało mu się po prostu uwierzyć czyimś słowom i odwrócić przeciw najbliższym, nie dając szansy na wyjaśnienie, choć tym razem były to na szczęście pojedyncze przypadki.
W miarę czytania odżywała moja miłość do Kuby, naprawdę zawsze go lubiłam. Mimo to pod koniec coś się zaczęło psuć. Odnosiłam wrażenie, że działał wbrew własnemu charakterowi. Mężczyzna, który zawsze był dumny i bezwzględny, nagle zaczął miewać przebłyski kluskowatości. Ja naprawdę rozumiem, że miłość zmienia człowieka, powoduje, że się stara i często robi coś, co w normalnych warunkach byłoby nie do pomyślenia, ale bez przesady. Niekiedy obawiałam się, że Kuba będzie przepraszał za dosłownie wszystko, nawet za to, że ma rację, co raz czy dwa mu się zdarzyło. Przez większość czasu na szczęście był sobą, tym narwanym kolesiem, z którym się nie kłóci, bo on ma swoją rację, ale wciąż pozostawał nazbyt cierpliwy, porównując go do jego pierwotnej wersji i charakteru. Był gotów tak o wybaczyć okrutne oskarżenia, przykre słowa wypowiedziane z premedytacją, by go zranić, i nagle przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego, jakby to wcale nie miało miejsca. Brakowało mi w takich momentach, aby choć na chwilę, choć myślami do tego wracał i się na to denerwował. Bo jak cała przeszłość odbiła na nim swoje piętno, tak zranienie przez osobę, którą kocha, nie pozostawiło żadnych blizn, nawet na chwilę; zaraz się goiły.
Warto też wspomnieć o jego ciemnej stronie, drugim ja, o resztkach Costury, jakie w nim drzemią i wielokrotnie próbują się przebić na powierzchnię. Otóż Kuba jest urodzonym żołnierzem. I nie chodzi tu wcale o to, że był na wojnie, lecz o to, że pragnie walczyć ze złem, ale nie drogą „Zło dobrem zwyciężaj" (Rzymian 12:21). Bronią Kuby jest jeszcze większe zło. On naprawdę wierzy, że bezwzględność, morderstwa, oszustwa — to wszystko naprawi świat. To przerażające i nie dziwię się, że jest określany mianem psychola. Jednak brakowało mi czegoś w momentach gróźb. Gdy kolejny raz czytałam Jeśli „coś", to cię zniszczę, zaczęłam się irytować i pomyślałam, że to tylko czcze pogróżki. Może warto dodać by coś konkretnego? Albo chociaż opisy. Bo fakt, znając przeszłość Jakuba i jego charakter, wiemy, że należy brać go na poważnie, ale nie zaszkodzi to podkreślić czymś w stylu „Jego oczy płoną nienawiścią. Spojrzenie ma tak bezwzględne, że [tu jakaś postać] wie, że Kuba nie żartuje i naprawdę zrobi wszystko, by...". Taki przykład, może nie najlepszy, ale chyba wyjaśnia, o co mi chodzi. Naprawdę warto by to podkreślić, by zmrozić krew w żyłach, zwłaszcza że ja zawsze powtarzam, że kto jak kto, ale buziaki_kicia świetnie radzi sobie z emocjami. W tym miejscu warto by je dopracować.
Historię Kuby śledzimy w narracji trzecioosobowej, ale i w Kostce „jedynki" nie brakuje. A tym razem należy ona do Zuzanny, dziewczyny przebywającej w Ośrodku dla Alkoholików i Narkomanów, którego dyrektorem jest jej ojciec. Trafiła tam oczywiście z powodu uzależnienia od narkotyków, które wyżarły z jej mózgu każdą najistotniejszą informację. Inaczej mówiąc — nie pamięta nic, jakby urodziła się wczoraj. Telewizja, Internet, telefony to dla niej czarna magia. Jej niewiedza i niewinność mimo wszystko nie były przerysowane, a wzbudzały we mnie sympatię. To było naprawdę zabawne i urocze, gdy na przykład nie rozumiała, dlaczego „Pani Maszyna" do niej mówi. Jednak mimo że sama zdaje sobie sprawę ze swojego „zacofania", nie lubi, gdy ktoś traktuje ją w sposób protekcjonalny, z góry, a to wskazuje, że ma swoją dumę.
Zuza niewiele osób obdarza zaufaniem, a konkretnie trzy — ojca, Marcela i Radka. Ten ostatni skradł moje serce posługiwaniem się gwarą. Całe życie na Śląsku robi swoje i jakoś zawsze sprawia mi przyjemność, gdy widzę takie wstawki. Choć przydałoby się tłumaczenie, bo mało kto to zrozumie. Ja też momentami miałam problem i wnioskowałam z kontekstu, jako że w każdym rejonie Śląska mówi się nieco inaczej, nawet w sąsiednich wioskach, a co dopiero na dwóch krańcach województwa.
Chociaż Zuzanna jest dorosłą kobietą, właściwie wymaga stałej opieki. Jest może nie tyle niesamodzielna, ile jej całkowity brak pamięci pozbawił ją też umiejętności rozróżniania dobra od zła. Choć często kieruje się przeczuciem, właściwie trudno jej ocenić coś, co jest dla niej zupełnie obce, dlatego z góry nie ufa praktycznie nikomu.
Zanim jednak poznamy Zuzę, spotykamy jeszcze innych nowych bohaterów, na przykład Paulinę Bentkowską. Kto czytał Waniliowe Niebo, może kojarzyć nazwisko, Paulina bowiem jest siostrą Grzegorza, tego samego, który wplątał Kubę w grę. Żeby teraz móc być blisko brata, kobieta zgadza się na wszystko, czym zdradza rodzinne przywiązanie i lojalną miłość.
Przez większość czasu było mi jej naprawdę szkoda. Sponiewierana, upokorzona, spotykała się jedynie z przejawami nienawiści lub chęciami wykorzystania jej. Wrogości nie szczędził jej również Jakub, którym Paulina się opiekowała, gdy trafił on do więzienia. Właściwie, gdy tylko odkrył jej tożsamość, postanowił za jej pomocą zemścić się na Grzegorzu, który też po śmierci Melki znalazł się na jego liście. Pewien moment jednak zmienia jego nastawienie i ostatecznie, gdy Kuba wychodzi na misję, zabiera ze sobą dziewczynę, choć zarówno ona, jak i sam Jakub znajdują się pod nadzorem Sebastiana Bończaka.
Sebastian chyba obrał sobie za cel, by na każdym kroku udowadniać, że jest większym psychopatą niż Jakub. Naprawdę momentami przerażał mnie jego sposób myślenia. Jednak jak na psychopatę przystało, potrafił być miły. To on zawsze stawał w obronie Pauliny, gdy Jakub kolejny raz — choć zwykle nieświadomie — ją upokarzał i obrażał. Nie było więc zupełnie nic dziwnego w tym, że dziewczyna obdarzyła go namiastką zaufania. Co jednak ciekawe, gdy została postawiona przed wyborem, czy zaufa Sebastianowi, czy Kubie, bez wahania wybrała tego drugiego, który, przypomnę, traktował ją okropnie. Tego momentu kompletnie nie rozumiem, bo nawet nie poprosiła o wyjaśnienia, dlaczego ma wybierać. Ta łatwowierność trochę nie pasuje do charakteru skrzywdzonej dziewczyny.
A skoro już jesteśmy przy tym, co jest dla mnie niezrozumiałe, to dodam jeszcze kilka takich momentów, ale z góry ostrzegam, że w tej części pojawią się SPOILERY.
Kiedy Kuba postanawia nie wykonać planu Crackera, wyjeżdża i ukrywa się... we własnym mieszkaniu. Ja nie wiem, czy tylko mi to miejsce przyszłoby jako ostatnie do głowy, ale Jakub powinien wiedzieć, że adres można bardzo łatwo poznać. Mimo to właśnie tam się zatrzymuje, a potem nawet dziwi, że został znaleziony.
Oficjalna wersja brzmi, że Melania nie żyje. Mimo to przedstawia się swoim imieniem i nazwiskiem. Skoro jej rodzice, prawnicy, wierzyli w jej śmierć, musieli widzieć akt zgonu. Jak więc Melania na własne nazwisko zdobyła pracę? Przecież musiałaby choćby pokazać dowód osobisty, zostać zarejestrowana. Mogła co prawda dostać pracę na czarno, bez umowy, ale wciąż wydaje mi się, że skoro wciąż udaje martwą, by chronić bliskich, powinna przyjąć fałszywą tożsamość.
Były też innego rodzaju błędy, z których większość nie przeszkadzała w rozkoszowaniu się stylem i odbiorze tekstu. Bywały jednak gorsze, które wybijały z rytmu, na przykład „być" po „zdawał się", stosowanie epitetu po rzeczowniku („Kuby zapach", „Jakuba wina"), niekiedy bywały dziwne zdania ze spójnikiem „i", co autorka stara się już eliminować, a kiedy indziej niepotrzebnie zastosowane zostały aż dwa spójniki. Ponadto do podkreślania słowa polecam raczej kursywę, ewentualnie pogrubienie, bo formatowanie Wattpada zależy od wielkości czcionki i urządzenia, na którym czytamy, dlatego oddzielanie liter spacjami często kończy się tak:
Trochę wygląda, jakby autorka nie wiedziała, że „pomyśleć" pisze się łącznie.
Przez to jeszcze da się przebrnąć, bardziej rażący był „Senator" pisany wielką literą, co jest mimo wszystko błędem ortograficznym, oraz „vice premier", zamiast „wicepremier".
W dodatku, chociaż opowiadanie obfituje w opisy, do których naprawdę nie mam zastrzeżeń, bo są barwne, nieprzesadzone i przyjemne w odbiorze, to zdarzały się takie momenty:
Rozumiem cel, przynajmniej tak mi się wydaje, że chodziło o nadanie dynamiki rozmowie, ale z opisami, choćby co kilka wypowiedzi, też da się to zrobić. Może ktoś się zbliżył, komuś zabiło mocniej serce czy nawet zaschło w gardle. Może jakieś wymowne spojrzenie albo zdanie sobie sprawy, że druga osoba ma piękne oczy. Nawet wrażenie, że cały świat wokół nie ma znaczenia, wiele by tu wniósł. Szkoda to tak zostawić, jako zwykły, suchy dialog.
Wracając do fabuły, w Kostce, oprócz wątku kryminalnego, intryg, oszustw, walki o władzę i dążenia do celu po trupach, znajdujemy wyraźnie zarysowany wątek romantyczny, który momentami wysuwa się na pierwszy plan. Osobiście wręcz przepadam za nutką miłości w opowiadaniach, które nie są stricte romansami. Właściwie nieraz mam problem z przebrnięciem przez historię, w której jej nie znajdę. W Kostce jednak odniosłam wrażenie, że jest jej za dużo.
W pewnym momencie Kuba stwierdził, że czuje się jak w telenoweli... Ja też się tak czułam. Dosłownie — każdy z każdym. Jak w Modzie na sukces. Nawet cudownego zmartwychwstania nie brakowało.
Ale o miłości mowa. Nie wątpię, że jest ona w stanie wiele przebaczyć. Zdradę, złe traktowanie. Jednak patrząc na relację niektórych bohaterów, dziwiłam się, że żadne nie powiedziało dość. A kiedy już dotarło do takiej sytuacji, to jedna chwila — dobra, to była poważna i bolesna decyzja, ale wciąż — sprawiła, że nagle przeszli nad wszystkim do porządku dziennego, jakby nigdy się nie pokłócili.
Mimo wszystko same kłótnie uważam za plus, nawet jeśli często przyczyn nie rozumiałam, ponieważ za ich pomocą autorka świetnie nakreślała charakter postaci. Na przykład jedna bohaterka stwierdziła, że wyjawi zdradę, której się dopuściła, bo to był poważny błąd, po czym stwierdza, że to nie miało znaczenia. A co więcej każe decydować tu i teraz o przyszłości ich związku. Albo ma pretensje do chłopaka, że sypiał z innymi, gdy myślał, że ona jest martwa. Nie wiem, czy ona sądzi, że wdowiec ma pozostać na zawsze sam, ale na to jej słowa wskazują.
Te sytuacje, jak i wiele innych — tu jeszcze jeden przykład, czyli brak zrozumienia wobec osoby, od której zrozumienia się wymaga — podkreśliły, że bohaterowie mają wady i zalety. Nie są sztuczni, ale żyją. Popełniają mnóstwo błędów, z którymi sobie nie radzą, choć czasem wystarczyłoby, żeby wysłuchali do końca drugiej osoby, zamiast od razu wpadać w szał i mówić wszystko, co ślina na język przyniesie. Podejmują decyzje ponad ich siły — i tu chciałabym pochwalić autorkę za dokonanie researchu na temat odłączania od respiratora.
Wielokrotnie bohaterom współczułam albo się nimi irytowałam. Kochałam ich i wspierałam albo życzyłam wszystkiego, co najgorsze. Nikt jednak nie pozostawał mi obojętny, a przecież nie ma nic gorszego niż lektura, której postaci nas nie interesują.
Kostka Rubika to historia o tym, jak łatwo zniszczyć sobie i innym życie; jak nieprzemyślane decyzje mogą być brzemienne w skutkach; że kłamstwo prędzej czy później wyjdzie na jaw, a zwlekanie z wyjawieniem prawdy nigdy nie wychodzi na dobre i może zniszczyć najsilniejszą więź. To historia o osobach gotowych oddać życie, by uratować setki innych, i o tych skłonnych pozbawić życia setek, by ocalić jedno.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro