Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21.

Dobry humor nie odnalazł Krukonki jeszcze przez kilka dni, podczas których zjawiała się tylko na wspólnych posiłkach, a zaraz po nich znikała do swojego dormitorium lub na krótki spacer po zamkowych ogrodach, przykrytych śniegiem.

W pewnym momencie dziwne i rzadko spotykane zachowanie dziewczyny przykuło uwagę pani profesor od obrony przed czarną magią, która w sposób delikatny chciała dowiedzieć się o co chodzi. W tym celu tuż po opuszczeniu Wielkiej Sali poszła w ślady uczennicy, która wyszła kilkanaście sekund wcześniej.

– Elizabeth! – zawołała, a dziewczyna idąca około dziesięciu metrów przed nauczycielką odwróciła się.
– Tak? – spytała, podnosząc na nią wzrok.

Ton głosu Krukonki zdradzał smutek, ale także gotowość pomocy jednej ze swoich ulubionych nauczycielek z całej szkoły.

– Pomyślałam sobie, że – zaczęła Aloysia – no wiesz, może się dołączę, bo też chciałam się przejść.
– Będzie mi bardzo miło – odparła zupełnie szczerze.

Kobiety szczelniej okryły się płaszczami, po czym weszły na teren jednego z ogrodów, znajdującego się najbliżej Wielkiej Sali. Kiedy przechodziły pomiędzy filarami odczuły silną zmianę temperatury.

– Magia jest taka użyteczna – powiedziała Aloysia, zerkając na Krukonkę, wpatrującą się beznamiętnie w przykryty śniegiem krzak róży. – Można ją wykorzystać nawet do blokowania zimna – dodała, wystawiając dłonie poza filar, by poczuć cieplejsze powietrze.

Nauczycielka domyśliła się, że nic nie dadzą takie próby wciągania dziewczyny do rozmowy.

– Elizabeth.

Młodsza kobieta spojrzała na starszą.

– Ufasz mi?
– Oczywiście – odparła Krukonka.
– Powiedz mi zatem co się stało.
– Bardzo źle zaczęłam tę przerwę świąteczną – odpowiedziała po chwili, starając się ominąć wątek główny.
– To przez rodziców? Severus coś wspominał – zapytała, przypatrując się uczennicy.

Na dźwięk imienia Mistrza Eliksirów, Elizabeth jakby się skurczyła, co nie umknęło uwadze starszej, bardziej doświadczonej kobiety.

– Ale już widzę, że nie w tym problem – oznajmiła, podchodząc do dziewczyny. – Przecież wiesz, że nikomu ani słowa.
– Wiem, ale to jest tak, że naprawdę chciałabym powiedzieć, lecz mam obawy i to wszystko razem... – Podniosła i opuściła dłonie w geście bezsilności. – To mnie tak dobija, że sama nie wiem już co powinnam, a czego nie.
– Nie chcę naciskać. Jeśli będziesz chciała, to po prostu przyjdź i porozmawiamy. Jeżeli nie o tym, to na pewno o czymś innym – powiedziała ciepło. – Ja zmykam, bo mi tu trochę chłodno. Nie stój za długo.
– Nie będę – odparła Krukonka, w głębi duszy dziękując opiekunce za takie zrozumienie i otuchę.

Kiedy nauczycielka skręciła w najbliższy korytarz, prowadzący do klatki schodowej, Elizabeth lepiła sporych rozmiarów śnieżkę. Po chwili jednak zaklęła pod nosem, rzuciła śnieżką w kamienny murek i puściła się biegiem w pogoni za odchodzącą kobietą.

– Pani profesor! – zawołała, zwracając uwagę nauczycielki.
– Zmieniłaś zdanie? – spytała z nadzieją.
– Tak.
– To chodź do gabinetu. Nikt nam nie będzie przeszkadzał – Puściła do niej oczko i poprowadziła do celu.

Po jakimś czasie dwie kobiety siedziały w ciepłym gabinecie, który zajmował każdy nauczyciel obrony przed czarną magią.

– Chcesz się czegoś napić? – zapytała.
– Nie, piłam na śniadaniu i nie mam ochoty.
– Rozumiem – odpowiedziała, czekając cierpliwie, aż uczennica przejdzie do sedna sprawy.
– Bo widzi pani – zaczęła Krukonka, po czym przerwała, starając się ułożyć jak najlepsze zdanie, odzwierciedlające zaistniałą sytuację.
– Przy okazji, nie musisz mi mówić tak oficjalnie. Czuję się staro. – Uśmiechnęła się. – Poza tym nasza relacja porównywalna jest do przyjaźni i jesteśmy same. Nie ma zatem takiej potrzeby.
– Niby nie, ale i tak będę się pewnie mylić... To już tak z przyzwyczajenia.

Aloysia machnęła ręką, dając sygnał Krukonce, żeby kontynuowała.

– Pamiętasz kiedy przyszłam tutaj kilka tygodni temu?
– Pamiętam.
– Miałam wtedy problem natury miłosnej. Taki też mam teraz.
– Dotyczy tego samego, że tak powiem, osobnika?
– Tak – odparła Elizabeth, rzucając spojrzenie na swoje splecione dłonie.

Aloysia przechyliła głowę. Doskonale znała swoją młodszą przyjaciółkę, więc rozszyfrowanie sygnałów Krukonki nie było dla niej większym problemem.

– No ale co dalej? – spytała, przerywając chwilę ciszy. – Nie pomogę ci, jeśli nie dasz sobie pomóc.
– Sporo się od tego czasu zdarzyło, ale niestety większość z tych wydarzeń jest negatywna – wyjaśniła, uciekając wzrokiem od nauczycielki.

Pani profesor obrony przed czarną magią z obserwacji wiedziała, że chodzi o Severusa. Dziewczyna była bardzo związana z przedmiotem, jaki jej krewny nauczał, a kiedy dowiedziała się, że powraca on na miejsce Slughorna, nawet nie starała się ukryć swojego zadowolenia. Ponadto pytania o sprawy dotyczące trafionego prezentu dla Mistrza Eliksirów, ukradkowe spojrzenia w Wielkiej Sali, które były dość widoczne dla spostrzegawczej osoby siedzącej u szczytu stołu dla nauczycieli... Wszystko mówiło samo za siebie.

– I przez to wszystko źle się czuję psychicznie, bo naprawdę, w głębi serca czuję, że to jest ta prawdziwa miłość, o którą warto walczyć– powiedziała z załamaniem w głosie.
– Więc walcz – odrzekła nauczycielka. – Walcz, Elizabeth. I on i ty jesteś tego warta.

Młodsza kobieta spojrzała niepewnie na panią profesor, czując jak jej puls gwałtownie przyspiesza.

– Tak, wiem o kim mówisz. Ale obiecałam – Udała, że zamyka usta na suwak – ani słowa. Poza tym wierz mi, gdybyś była nieodpowiednią kandydatką, to od początku starałabym się ciebie przekonać, jakim złym pomysłem są twoje podejmowane w tej kwestii działania, a przecież tego nie zrobiłam – Uśmiechnęła się przyjaźnie. – Zatem, jak to zdaje się mówią mugole, masz moje błogosławieństwo.
– Cieszy mnie to, ale nie wiem jak mam walczyć.
– A jak bardzo go kochasz?
– Jak bardzo? – zapytał.

Nauczycielka skinęła głową, pozwalając swojej towarzyszce na zastanowienie się. Krukonka spojrzała najpierw na płomienie w kominku, potem na blat biurka, a następnie prosto w oczy Aloysi. Kiedy odezwała się, przemawiała z taką pewnością, że tylko głupiec mógłby podważyć prawdziwość tego wyznania.

– Mogłabym poświęcić dla niego swoje życie.

Błysk w oku dziewczyny sprawił, że nauczycielka poczuła ukłucie w sercu. Już wcześniej miała nadzieję na pozytywny obrót spraw, ale teraz obiecała sobie, że wesprze tę dziewczynę jak tylko będzie mogła.

– Nawet nie masz pojęcia, jakie to wywołało na mnie wrażenie – skomentowała Aloysia, lekko kręcąc głową. – Gdyby Severus to usłyszał – mruknęła nieco ciszej.
– Rzecz w tym, że nie potrafię zdobyć się na coś takiego. To dla mnie zbyt duży stres. Żarty to co innego, ale takie wyznanie... To ponad moje możliwości.
– Siła jest w psychice. Jeśli wmówisz sobie, że nie jesteś do tego zdolna, to naprawdę się na to nie zdobędziesz – powiedziała poważnie nauczycielka.
– Ale... – zaczęła Elizabeth, a jej głos się nieco załamał. – Tyle razy się nastrajałam, próbowałam przetłumaczyć sobie to i owo, ale nie potrafię nawet bardzo często się całkowicie zrelaksować. Czy to nie głupie? Kochać kogoś tak mocno i nie czuć się przy nim do końca swobodnie.
– Właśnie tak to działa. Gdyby był dajmy na to takim Cesariusem, z którym widujesz się bardzo często i jest w twoim wieku, niektóre tego typu objawy by zniknęły, bo po prostu byś się do niego przyzwyczaiła. Tutaj sytuacja, jak wiemy jest nieco inna – podsumowała Aloysia. – Ale odbiegamy od tematu. Jeśli chcesz posłuchać mojej rady...
– Chcę bardzo – przerwała starszej kobiecie.
– Powinnaś powiedzieć mu to samo co mi i tak samo szczerze.

Widząc, że dziewczyna chcę dodać coś na swoją obronę, powiedziała szybko:
– Wierzę, że ci się uda. Przemyśl to, naprawdę. Jeśli tego nie zrobisz będziesz później żałować.
– Racja – przyznała dziewczyna po chwili. – Pójdę już.
– To trzymaj się. I chcę widzieć znów twój promienny uśmiech.
– Ja się uśmiecham jak nasz Mistrz Eliksirów – zażartowała.

Aloysia parsknęła śmiechem i poczuła ulgę, widząc jak humor dziewczyny częściowo wrócił na swoje miejsce.

– Zdziwisz się, ale Severus jest bardzo czuły i wrażliwy, tylko stworzył i nadal stara się tworzyć taki surowy wizerunek.
– Po co?– Krukonka zmarszczyła brwi, będąc już przy drzwiach wyjściowych.
– Zapytałam go o to któregoś razu... Odparł, że te cechy odbierane są jako słabość, a on ma już dość poniżania i traktowania jak słabeusza. 

Dziewczyna otworzyła i zamknęła drzwi, po czym przez ramię rzuciła spojrzenie nauczycielce, siedzącej teraz przodem do kominka.

– Czy to właśnie dlatego wstąpił do śmierciożerców?– spytała ze smutkiem w głosie.

Aloysia skinęła głową, nie odwracając się do uczennicy. Po chwili ciszy została sama w gabinecie, a uczennica, idąca teraz korytarzem do najbliższej klatki schodowej, analizowała w głowie bardzo wiele myśli.


O, patrzcie! Wczoraj i dzisiaj rozdział, co to, co to się stanęło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro