Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 "Mama - potwór"

Zaczęłam krzyczeć.
-Aaaaaaaaaaaa!!!
W tym momencie na łóżko spadła kropelka krwi, która wypaliła tam dziurę.
-Aaaaaaaaaaaaa!!!- znowu krzyknęłam. Wtedy przybiegła Sunny. Przytuliła mnie i usiadła centralnie pod ręką, której oczywiście nie widziała. Od razu wiedziałam, że to ramię Davida, bo był tam tatuaż z wielkim znakiem nieskończoności, czyli taką odwróconą ósemką.
Najgorsze było to, że w pewnym momencie kropla żrącej krwi zaczęła spadać na mamę!
-Nieeeeeee!!! - krzyknęłam, podbiegłam do łóżka i zepchnęłam z niego Sunny. Ta spadła na podłogę. Kropla jednak zetknęła się z moją skórą na ramieniu.
-Aaaałłłł!!! Boli!!! Mamo, pomóż!
-Annabell! Co cię napadło!? Dzwonię na pogotowie!
Wiedziałam, że nie ma na myśli psychiatry, ale i tak zaczęłam błagać ją, żeby jednak nie dzwoniła. Przekonywałam, że wszystko jest już dobrze, chociaż tak naprawdę nie mogłam wytrzymać z bólu. Miejsce, na które spadła kropla piekło niemiłosiernie. Po 15 minutach mama wreszcie dała spokój i nie zadzwoniła po pogotowie.
-Napewno wszystko w porządku?- spytała.
-Tak, tak... Już dobrze. Chyba muszę odpocząć...- naprawdę było już lepiej, bo ręka Davida zniknęła.
Mama wyszła z pokoju. Była dopiero 13:00, więc Sunny zwolnili pewnie wcześniej z pracy. Zwykle przecież zostaje do wieczora.
Położyłam się i próbowałam zapomnieć o przerażającym bólu na ramieniu. Po półgodzinnej udręce wreszcie zasnęłam.

-Annabell! Obiad! -zawołała mama z kuchni. Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. 14:15. Dziwne. Nic mi się nie śniło. Rzadko się to zdarza. Zwykle budzę się z krzykiem lub zlana potem. Wstałam i skierowałam się w stronę drzwi. Ale, gdy już miałam wychodzić, coś mnie zablokowało. Nie mogłam przekroczyć progu swojego pokoju! Nie mogłam w ogóle z niego wyjść. Tak, jakby był tam jakiś niewidzialny mur. Wiedziałam, że to napewno oni, więc nie mogłam powiedzieć tego Sunny.
-Wiesz... Nie jestem na razie głodna. Podgrzeję sobie później. Smacznego!
-Ok! Zostawię ci trochę. - odpowiedziała.
Teraz musiałam to jakoś rozpracować. Co zrobić, żeby móc wyjść z pokoju? Na pozór proste pytanie, ale nie dla mnie. Potanowiłam zadzwonić do Roxany.
- Zaraz będę. Nie denerwuj się tylko.
Rox mieszkała tylko trzy ulice dalej.
-Mamo! Na chwilę przyjdzie do mnie Roxana! Chciała... pożyczyć książkę!- zawołałam do Sunny.
- Ok!

Już 10 minut później Rox stała w drzwiach mojego domu.
-Dzień dobry, pani Green!- powiedziała wesoło.
-Hmm... Pani Green?- spytała z niepokojem. I wtedy matka odwróciła się w stronę mojej przyjaciółki. Miała krwisto czerwone oczy, z ust leciała jej piana, a włosy miała potargane jakby dopiero wstała z łóżka. Rzuciła się na Roxanę. Dziewczyna zaczęła biec, ale daleko nie uciekła. W pewnym momencie Sunny złapała ją za ramię i popchnęła na ścianę. Jej paznokcie miały chyba z 5 centymetrów! Szarpnęła ją w szyję, a mojej przyjaciółce zaczęła lecieć stamtąd krew. Wydawało mi się, że 'mama' chce wypić tą krew!
-Mamo! Hallllo! Tutaj!- krzyknęłam.
Sunny odwróciła się w moją stronę, a wtedy Rox kopnęła ją w piszczel i popchnęła. W jednej sekundzie Roxana już była przy mnie i od razu zamknęła drzwi.
-Uciekaj przez okno! Ja stąd nie wyjdę!- powiedziałam.
-Nie ma mowy! Tkwimy w tym razem. - byłam jej wdzięczna za te słowa, choć mogła oczywiście zginąć. Moja 'mama' powoli zbliżała się do drzwi - było słychać jej ciężkie kroki.
-Napewno?- spytałam. Ona tylko pokiwała głową. W jednej chwili wszystko umilkło. Nie było żadnego mlaskania buzią. Żadnego wydawania przerażających odgłosów. Żadnych kroków. Odczekałyśmy jeszcze z 10 minut, a potem powoli otworzyłam drzwi. Znowu cisza. Niestety, nie trwała ona długo. Po chwili zza rogu wyskoczyła moja 'mama', ale... nie mogła dostać się do pokoju. Ja nie mogłam z niego wyjść, a ona wejść. Po pół godzinie rozpaczliwego szukania sposobu na wejście do mojego pokoju - zemdlała. W ułamku sekundy. Zemdlała. I wtedy też magiczny 'mur' ustąpił.
-Mamo?- spytałam, lecz ona nadal była nieprzytomna. Razem z Rox, która nadal była przerażona, położyłyśmy Sunny na łóżku.
-Ej, Rox... Musisz chyba odpocząć. Idź do domu. Poradzę sobie...- "chyba" - pomyślałam - Pogadamy o tym w szkole, ok?
- No... dobra... Ja już pójdę... Pa.

√π√π√π√π√π√π√π√π√π√π√π√π√π√π√

Mam nadzieję, że się podobało. Zrobimy tak: 5 gwiazdek= NEXT :-)
Czekam też na miłe (lub nie :P) komentarze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro