Rozdział 4
-Masz jakiś pomysł, gdzie moglibyśmy pojechać? - Spytałaś, rozsiadając się w kabinie ciężarówki.
-Umm, właściwie to myślałem, że ty będziesz miała jakiś pomysł - odparł, jednocześnie wyjeżdżając z zamaskowanej placówki.
-Jesteśmy otoczeni przez pustynie, szczerze powiedziawszy nie ma tu zbyt dużo ładnych miejsc.
-A gdybyśmy pojechali trochę dalej?
-Hmm, Arcee by się to nie spodobało - powiedziałaś i oparłaś o szybę.
-Arcee nie musi o tym wiedzieć - mruknął. Przyrzekłabyś, że w tym momencie ma na twarzy łobuzerski uśmiech.
-Nawet jeśli jej o tym nie powiem, to Ratchet na pewno ma na nas oko i jestem pewna, że bez zawahania przerwałby nasze spotkanie - ukróciłaś go szybko - Ale moglibyśmy pojechać wzdłuż kanionu, tam jest całkiem ładnie, potem pokazałbym ci, gdzie mieszkam, a na końcu moglibyśmy wdrapać się na jedną z gór i obejrzeć zachód słońca. Co ty na to?
-Dla ciebie wszystko, (Imię) - powiedział, po czym rozmowa zeszła na inne tematy.
Pytał się ciebie o różne rzeczy. Głównie o to, jaka była Wasza relacja przed tym, jak cofnął się do młodzieńczych lat. Potem rozmowa zeszła na resztę autobotów, Waszych ziemskich przyjaciół i na nieco bardziej personalne tematy. ,,Co najbardziej lubisz jeść? Ulubiona książka? Wymarzony typ partnera?" (przy tym ostatnim zrobiło się nieco niezręcznie, ale nie wydawał się tego odczuwać).
-A co cię tak interesuje moje życie prywatne? - Spytałaś w końcu, unosząc jedną brew. W odpowiedzi dostałaś ciszę, przynajmniej do czasu.
-Chciałbym... Do niego należeć? - Powiedział, a Ty przełknęłaś ślinę, która wpadła nie w te dziurkę. Zaczęłaś się krztusić - (Imię)? W porządku?
-T-tak - wykaszlałaś i otarłaś łzy z oczu - To było bezpośrednie. Mogę zapytać, w jaki sposób należeć?
-No wiesz, więcej z tobą rozmawiać, spędzać czas, takie różne - wydawał Ci się zbity z tropu. W końcu, już myślałaś, że nie ma absolutnie nic wspólnego z dorosłą wersją. Oryginalny Optimus nigdy w życiu nie powiedziałby tego w taki sposób. Widocznie za młodu był o wiele bardziej rozbrykany.
-Już do niego należysz - uśmiechnęłaś się, a mech odzyskał wigor.
-No w sumie. To jak, pokażesz mi, gdzie mieszkasz?
***
-Teraz w lewo i jesteśmy - powiedziałaś, doprowadzając go do swojego domu. Zaparkował na poboczu i nie odzywał się przez dłuższą chwilę - Coś nie tak?
-Nie, zapamiętuję trasę.
-Po co?
-Żeby cię odbierać!
-Spokojnie, jak dojdziesz do siebie wszystko będzie jak dawniej. Znowu będziesz moim odpowiedzialnym, wiecznie zajętym opiekunem - powiedziałaś, zdając sobie jednocześnie sprawę, że trochę będzie brakowało Ci młodego Optimusa. A raczej jego atencji i słodkich słówek. Ech, nie chciałaś się do tego przyzwyczajać, ale pokusa była zbyt silna - Ale na razie jest jak jest i cieszmy się z tego.
-Jestem, byłem... Będę wiecznie zapracowany? - Spytał z niedowierzaniem.
-No, jakby nie było byłeś - chrząknęłaś - jesteś liderem autobotów. Masz dużo obowiązków.
-Hm, nie myślałem, że tak potoczy się moje życie - dostrzegłaś ruch lusterka, które odwróciło się w Twoją stronę - Ale chyba nie mogę narzekać.
Uśmiechnęłaś się delikatnie, pozwalając motylom w Twoim brzuchu rozwinąć skrzydła. Ta piękna chwila mogłaby trwać wieczność, niestety skończyła się dość szybko w momencie, gdy ktoś zapukał w szybę. Poprosiłaś cicho Optimusa, aby ją opuścił i zdziwiłaś się, widząc znajomego ze szkoły.
-Cześć... Joe? Jesteś Joe, tak? - Przypomniałaś sobie, patrząc na niebieskookiego blondyna średniego wzrostu. Kojarzyłaś go z równoległej klasy.
-Cześć! Głupio mi tak prosić, ale śpieszę się na... Na korki z geografii! Miałabyś coś przeciwko, żeby mnie podwieźć? Tylko trzy ulice dalej - złożył ręce w geście prośby.
-Ech, niechaj będzie - odparłaś - Wsiadaj.
Kilka sekund, podczas których chłopak przechodził do drzwi wystarczyły, aby cybertroiańczyk szepnął, że za bardzo mu się to nie podoba. Nie zdążyłaś odpowiedzieć, ale obiecałaś sobie w duchu, iż za kilka minut go przeprosisz.
Droga nie była długa, a udawanie, że tak naprawdę Ty sterujesz pojazdem, okazało się dosyć łatwe. Czerwono-niebieski bot szybko przewiózł Was z miejsca na miejsce i po chwili zatrzymaliście się przy kawiarni.
-Dzięki wielkie (Imię), mógłbym się jakoś odwdzięczyć? - Spytał, uśmiechając się szeroko. Powstrzymałaś się od powiedzenia mu, że tak, wysiadając i pokręciłaś głową.
-Nie, leć już na korki, bo zaraz znowu się spóźnisz.
-Właściwie to... Może mógłby zabrać cię na kawę? W ramach podzięki - Jego niebieskie oczy wręcz błyszczały z podekscytowania. W tym momencie ciężarówka zgasła.
-Nie bardzo, pogadamy o tym w szkole, dobra?
-Trzymam cię za słowo. Pa! - Nie zdążył dotknąć klamki, a drzwi samoistnie się otworzyły - Uważaj na ten samochód, chyba ma jakieś braki.
Odpowiedział, zamykając je za sobą. Przeszedł jeden krok, zanim drzwi postanowiły otworzyć się znowu, trafiając go w plecy i popychając. Przytknęłaś rękę do ust, zduszając w sobie śmiech, a Optimus ponownie włączył silnik i ruszył dalej. Oddalił się nieco, zanim ponownie zdecydował się odezwać.
-Co z nim zrobisz? - Spytał, wyraźnie niezadowolony - W sensie, w tej waszej szkole?
-Z tym chłopakiem? Z mojej strony może liczyć co najwyżej na przyjaźń - odparłaś zgodnie z prawdą.
-No ja mam nadzieję - mruknął, bardziej do siebie aniżeli do Ciebie.
***
Potem pojechałaś zamówić coś do jedzenia, pokazałaś mu swoje ulubione miejsca w mieście i pojeździliście trochę po pustyni, rozmawiając na różne tematy. Trwało to tak długo, że doczekaliście Waszego zachodu słońca. Mech wjechał na dość wysoką górę, na której był naprawdę piękny widok. Usiadłaś na skraju góry, a Optimus przetransformował się i usadowił się obok Ciebie.
Podczas gdy Ty w ciszy podziwiałaś niesamowitą paletę barw nieba, on patrzył się na Ciebie. Od Twoich (kolor) włosów odbijały się promienie gwiazdy, która sprawiła, że przybrały złotawy odcień. Nie wiedział, że to możliwe, ale stałaś się dla niego jeszcze bardziej zjawiskowa. Jego iskra zabiła szybciej. Cholera, w jego oczach byłaś absolutnym ideałem. Nie wiedział, jak jego starsza wersja, ale on chętnie powierzyłby swoje życie w Twoje ręce i nagle jego marzeniem stało się spędzenie z Tobą reszty swojego życia. Było to uczucie tak silne, że nie mógł powstrzymać się przed delikatnym objęciem Twoich ramion i przyciągnięciem Cię do siebie. Oparłaś o niego głowę i nie powstrzymywałaś rumieńca, który wykwitł na Twoich policzkach.
Siedzieliście tak dopóki słońce nie zaszło za horyzontem. To była najcudowniejsza chwila w Twoim życiu.
***
Do bazy dojechaliście, kiedy na dworze zrobiło się szaro. Trafiliście idealnie na moment, kiedy Raf i Jack zbierali się do domów.
-Na pewno nie chcesz, żeby cię podwieźć? - Dopytywał czarnowłosy. Pokręciłaś głową.
-Sam ją odwiozę. W końcu, to mój obowiązek - Optimus wskazał na siebie palcem i z dumą wyciągnął swoją dłoń, na którą od razu skoczyłaś. Usiadł na schodach, gdzie usadził Cię na swoich kolanach i zaczęliście słuchać Ratcheta, że powinniście wrócić wcześniej. Zupełnie jak rozszalałe hormonami nastolatki słuchające ojca.
-No, ale wróciliśmy przed północą - uśmiechnęłaś się, a mech westchnął i wrócił do pracy - Fajnie było, co nie?
Optimus nie odpowiedział, więc odwróciłaś głowę w jego stronę. Jego optyki były szeroko otwarte, a on sam kompletnie się nie ruszał. Po chwili padł plecami na schody, a Ty, wystraszona, szybko z niego zeskoczyłaś. Ratchet szybko do niego doskoczył i podłożył mu rękę pod głowę. Wspięłaś się bliżej, aby widzieć jego twarz. Wtem, zaczął się zwiększać. Rósł w oczach. Minęła dobra minuta, zanim ponownie zaczął mrugać. Odkaszlał i spróbował się podnieść, wspierany przez medyka.
-Jak się czujesz? - Spytał. Mech potarł się po głowie i jęknął.
-Bywało lepiej, stary przyjacielu - odparł, a Wy odetchnęliście z ulgą. Pamiętał!
-Chodź, odprowadzę cię do pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro