Rozdział 13
Sacra! Mocno złapałem rękę Mikołaja.
-Dzień dobry. -przedstawiła się pewna kobieta.-Jestem narzeczoną tego pana-kobieta cmoknęła chłopaka w policzek.
*Po przywitaniu i kilku drinkach później*
Mikołaj i ta kobieta gaworzyli wesoło. Mikołaj położył kobiecie dłoń na udzie, które ścisnął po chwili.
Patrzyłem na to z obrzydzeniem, o dziwo nie przejmując się tym co Mikołaj robił mi, oraz tym, że kiedyś go kochałem.
Zauważyłem, że nie tylko mi jest obojętny partner. Jemu chyba też, co wywnioskowałem z jego obojętności.
Zaraz po tym jak Mikołaj z tą kobietą udali się do sypialni, ja udałem się do Sacry który wcześniej wyszedł na balkon.
-Hej.-zacząłem rozmowę trochę bardziej piskliwym głosem.-Jestem Wiktoria..-Mikołaj kazał mi tak mówić.
-Sacra.-spojrzał na mnie a papieros w jego ustach spadł na podłogę. -Masz piękne oczy...
-Dziekuje...-zaśmiałem sie. -Nie zareagujesz? Mikołaj już pewnie przeleciał kilka razy twoja narzeczoną, a ty nie reagujesz?
-Nie jest moją narzeczoną, wziąłem ją od tak sobie...
-Jestes prawiczkiem?-zapytałem, na co chłopaka spojrzał na mnie dziwnie.
Zacząłem się bronić, że to nie tak jak myśli, że przepraszam i nie chciałem, a on tylko się zaśmiał i pocałował w policzek. Spłonąłem rumieńcem.
-Tak, jestem jeszcze, a co?
Nie wiem skąd wzięła się we mnie ta odwaga, ale zbliżyłem się do niego i zacząłem odpinać jego koszulę. Nie wyraził sprzeciwu wręcz przeciwnie, posadził mnie na rampie i zaczął całować moje ramie. Było mi tak przyjemnie, mogłem dotykać jego ciała tak bez karnie. Robiłem to delikatnie, ale kiedy ugryzł mnie w ramię, a ja jęknąłem wbiłem mu paznokcie do krwi, Jego reakcja była wręcz wspaniała.
Odchylił delikatnie głowę jęcząc głośno. Zacząłem robić mu rany na placach.
Chłopak zaczął wsuwać dłonie pod moją sukienkę, akurat w tedy się opamiętałem, lecz zanim co kolwiek zrobiłem, on się zatrzymał i pocałował tak namiętnie, tak zachłannie i tak przyjemnie jak nigdy. Jego język z moim w szalonym tańcu.
Odepchnąłem go delikatnie.
-Wybacz, nie wiem co we mnie wstąpiło.-spuściłem główkę, a on tylko mnie przytulił i pocałował w uszko.
-Jesteś piękna. Dobranoc...-pocałował mnie i wyszedł, co potwierdziło trzaśnięcie drzwiami.
Moje oczy skierowały się w niebo, a po chwili zaszły łzami rozmazując mi rzeczywisty obraz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro