XVII
𝚂𝚎𝚛𝚐𝚒𝚘 𝚁𝚊𝚖𝚘𝚜
Kiedyś, jak była burza musiałem przygarnąć do siebie Lukę, z którym grałem w Uno. To naprawdę trwało długo, bo aż 2 minuty. W tedy dowiedziałem się, że boi się burzy. Wskoczył na mnie i zaczął mocno mnie tulić. Oplotłem go rękami. Dalej sądzę, że to ja w tedy wygrałem.
- No, no Lukita - pocałowałem go delikatnie w czoło. - Widać, że ktoś się boi burzy - pogłaskałem go po głowie. Te jego miękkie włosy.. każda okazja do dotknięcia ich musiała być wykorzystana i żadnej nie przegapiłem. Schowałem głowę w zgłębienie mojej szyi.
- CASEMIRO PRZYTUL MNIE - nagle pojawił się w pokoju Kaká. Czułem ten jego wzrok, kiedy widział naszą pozycję. - No, no, no.. - skrzyżował ramiona. Ten plotkarz sprawił, że byliśmy na ustach całego klubu przez cały tydzień, a może i więcej?
- Kaká my nie! - próbował Luka, ale Ricardo już dawno nie było. Jak on mógł pomylić mój pokój, z tym Casemiro? Tego do tej pory nie wiem, ale Modrić wydawał się speszony tym, że Brazylijczyk widział nas razem.
- Spokojnie Lukita po tygodniu im przejdzie - przytuliłem go mocniej, kiedy usłyszeliśmy kolejny grzmot. Czułem, jak się trzęsie. - Pożyczę Ci słuchawki - założyłem mu je i puściłem mu swoją playliste z jakimiś Hiszpańskimi piosenkami. Przymknął oczy i czułem, jak się odprężał. Niechcący zjechałem ręką do jego krocza i lekko go tam dotykałem. Przyznałem mu się do tego dopiero po ślubie. Trochę się pośmialiśmy, kiedy w końcu się wytłumaczyłem. Tak, czy owak wymyśliłem patent na to, żeby nie bał się burzy i dalej go stosujemy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro