XVI
𝚂𝚎𝚛𝚐𝚒𝚘 𝚁𝚊𝚖𝚘𝚜
Moje pierwsze spotkanie z tym całym Robertem Lewandowskim nie było jakieś kurwa zajebiście przyjemne. Jadłem jego pierogi, które w chuj mi zasmakowały, a on nagle wszedł do kuchni i zaczął drzeć na mnie pizde.
- TY KURWO TO MOJE - darł się jeszcze, ale w sumie to go nie słuchałem. Powoli się podniosłem i skierowałem się w stronę Polaka. Przycisnąłem go do ściany i patrzyłem morderczym wzrokiem w jego oczy. - Ale słuchaj.. jak tak pierogi bez wódki.. nie trzeba mnie zabijać.. - wyjąkał cicho. Karim wbiegł do kuchni, wykrzykując imie Lewandowskiego.
- Liebhaber! Komm zurück!¹ - wydarł się łamanym niemieckim. Zabrał ręce z Polaka i położyłem je na najmilszej rzeczy na jakiej mogłem, był to sam Luka, który w gruncie rzeczy, rzeczą nie był. Zrobiłem to, żeby raz na zawsze zakomunikować mu, że Chorwat jest mój. Luka tylko się uśmiechał. Lewandowski oparł głowę o ramie Benzemy, który lekko objął go rękami.
- Mówiłeś o wódce? - odezwałem się kończąc jeść pierogi. - Swoją drogą bardzo dobre - uśmiechnął się szeroko do Polaka, który tylko zadowolony pokiwał głową. No trzeba się integrować nawet z największym ścierwem.
- Widzisz Benzema on zna się na dobrym jedzeniu! - wykrzyczał Robert, a Karim przewrócił oczami. Ten to by żarł ciągle te bagietki. Modrić mówił mi, że też próbował pierogów i bardzo je chwalił. - Tak mówiłem o wódce - pokiwałem głową.
- Może Lukita to nie, ale ja chętnie bym się kiedyś napił polskiej wódki! - wykrzyczałem, a Bale wychylił się z pokoju. Za nim można było zobaczyć sylwetkę Pepe.
- Tak się składa, że mam swoje źródła i nawet mam kilka butelek.. - powiedział Walijczyk. Dopiero niektórzy wytrzeźwieli, a znowu byliśmy pijani. Pepe chwilę po tym znowu zajął się zaspokajaniem swoich potrzeb na biednym, choć nie biednym, golfiście.
¹Kochanek! Wracaj!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro