II
𝚂𝚎𝚛𝚐𝚒𝚘 𝚁𝚊𝚖𝚘𝚜
Nie obyło się bez komentarzy Ikera, co do tego, jaki łagodny byłem i jak trzymałem jego rękę. Ci Hiszpanie.. jesteśmy tacy zajebiści. Tego nie wiedział nawet nasz pierwszy kapitan, ale bardzo często rozmawiałem z Luką. Bardzo, ale to bardzo często. Rozmawiał tylko ze mną. W tedy miał być jego pierwszy mecz. Miałem go nie oceniać po tym, jakie z niego chucherko, ale to było silniejsze ode mnie.
Muszę powiedzieć, że grał przeciętnie, ale nie dał się połamać i to już było coś. My, a liga angielska to dwie inne rzeczy. Wiedziałem, że się jeszcze nauczy i naprawdę się nie myliłem. Wchodziłem właśnie do szatni razem z Pepe.
- Kogoś zabijamy? - zapytał mój dobry kolega. Zainteresowałem sie tym razem z nim. Może jakiś Messi?
- Boże, nie zabijajcie naszego nowego nabytku - Cristiano mocno przytulił Modricia, kwestionowałem to, czy go nie dusi, ale to nie był mój problem. Jeszcze nie było to moim problemem.
- No gdzie Lukusia nie zabijemy - dziwnie mi było nazywać go w ten sposób. Musieliśmy mu wymyśleć jakąś ksywkę, więc.. potem postawiliśmy na Lukita. Podszedłem do nich i objąłem go rękami z tyłu. Otarłem się o jego plecy.
- Jak chcesz Sergio - Pepe poszedł się przebierać, ale obdarzył mnie wzrokiem pełnym zainteresowania, zwykle straszyliśmy nowych kolegów. Chwilę jeszcze go przytulałem. Kiedy poszedłem się przebierać. Widziałem jeszcze, jak Cristiano dał mu klapsa. Ten to zawsze ma powitania, choć tym razem zrobiłbym to za niego. Mina Chorwata była cudowna. Wciąż ją pamiętam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro