Smocza Akademia
Shut up and fly with me
Astrid Hofferson i Czkawka Haddock
Zephyr Haddock i Nuffink Haddock
DAKOTA
/
///
-20 lat temu nasz wódz Czkawka Haddock stworzył to miejsce byście nauczyli się wszystkiego o smokach. Wszyscy jesteście bardzo młodzi a wasze umysły chłonne. Po rozpoczęciu udajcie się do pokoi a teraz jeszcze regulamin. 1. Cisza nocna zaczyna się o zachodzie. 2 po ciąży nocnej jest kategoryczny zakaz wychodzenia z pokoi oraz latania na smokach Panno Euro.-dziewcztna o blond włosach spojrzała na kobietę spod byka ale dyrektorka olała jej zachowanie i mówiła dalej.-3. smoki mają przygotowane legowiska na najniższym piętrze pod schodami. Jeżeli chcielibyście żeby wasz smok mieszkał z wami przychodzicie po zgodę do sekretariatu. Bal wiosenny będzie organizowany w hali 25marca. Na razie to tyle. A w czwartek wszyscy lecicie na wyspę smoków.
Potem poszliśmy na drugie piętro do pokoi. Z racji iż doszłam później miałam pokój sama. Duże dwuosobowe łóżko dwie szafeczki nocne i biurko. Akademia znajdowała się na dość dużej wyspie która nie należała do nikogo (teraz do Czkawki). Dość duży budynek zajmował połowę wyspy. Akademia mieściła 120 sypialni dla uczniów,154 sale i 8 sali gimnastycznych z czego 2 były zupełnie sprzętem treningowym, 2 były na powietrzu.
Usiadłam na świeżej pościeli i położyłam obok siebie walizkę i zaczęłam ją rozpakowywać. Ubrania do szafy, zeszyty i książki obok biurka na szafce. Czwartek jest pojutrze więc już za dwa dni mogę znaleźć swojego smoka!!! Położyłam się na łóżku przykryłam kołdrą i usnęłam.
Obudziłam się razem z pierwszymi promieniami słońca. Szybko ubrałam sukienkę z głębokim kapturem do połowy ud, wysokie kozaki a na szyi sznurek i zawieszony na nim pierścionek należący do mojej zmarłej 3 lata temu mamy.
Do torby spakowałam książki, zeszyty oraz zestaw ołówków do zapisywania notatek. Zaplotłam sobie dobieranego warkocza a z przodu puściłam dwa pasemka moich brązowych włosów. Wyszłam na korytarz. Spojrzałam na plan lekcji i pobiegłam w stronę budynku głównego. Korytarzem w prawo i byłam na głównym holu. Potem schodami piętro wyżej i byłam przy sali nr 13. Tak tylko że to nie moja sala. Pobiegłam korytarzem prosto aż trafiłam pod sale nr 25. Oczywiście jak to ja zamiast się normalnie zatrzymać to ja z poślizgiem przez co wypadł mi mój szkicownik i parę ołówków. Poprawiłam kaptur na głowie i poczułam jak ktoś mnie kytnął. Odwróciłam głowę a ciemnowłosy chłopak podał mi moje rzeczy.
-dzieki niezdara że mnie-Włożyłam rzeczy do torby i uśmiechnęłam się. Poprawiłam torbę na ramieniu i odwróciłam wzrok.
-jestem Varin.
-Lulu. Luletta. Nie pochodzę z Berg. Przyjechałam z wysp wschodnich. Ty jesteś z Berg?
-tak. Od dawien dawna moja rodzina mieszka na Berg. Co cię tu przywiało księżniczko ze Wschodu?
-nie jestem księżniczką no i...mój ojciec uznał że nie nadaje się do ręcznej roboty więc wysłał mnie do szkoły.
-lepiej tu niż do kuźni.
-zapraszam do środka.
-siadasz ze mną?-zagadał
-jasne.-usiedlismy razem w ławce i słuchaliśmy co mówi do nas nauczycielka.
-smoki pomimo zapewnień naszego wodza są krwiorzeczymi bestiami więc musicie słuchać by te lekcje się na coś przydały.-poprawila swojego siwego koka i strzepneła sukienkę.-widze znajome twarze z Berg ale też kilka innych twarzy...skąd jesteś chłopcze?
-Doparu. To wyspy zachodnie.-jak się potem okazało wiele osób było z wysp wschodnich ale najwięcej z Berg.
-a ty?-staneła obok naszej ławki nawet na mnie nie patrząc.
-Z Wysp Wschodu-przelknelam głośno ślinę ale kobieta nic nie mówiąc przeszła obok mnie i usiadła przy biurku.
-są tu tacy co nigdy nie zobaczyli smoka nawet na obrazkach a znają je jako urocze kotki że skrzydłami. Kłamstwo! Paręnaście ostrych jak brzytwa zębów! Szpony tak ostre że za lekkim dotknięciem mogą cię zabić! Strona 4 przeczytajcie a ja podyktuje notatki...
/
-ej wystraszyła mnie-powiedziałam po zajęciach do Varin'a.
-nie martw się. Skoro Berg ma nawet smoka w godle...i to nie przebitego włócznią...to nie ma co się martwić. Może to nie ,,słodkie kotki że skrzydłami i może nie są niegroźne ale napewno nie zabiją cię pazurem.
-pocieszajace.
-ale już jutro możliwe że znajdziemy swoje smoki.
-pamietam się że to on musi was wybrać nie innaczej-obok nas przeszedł profesor którego odrazy polubiłam.
Jeszcze w dwa lata temu smoki nie miały prasa wchodzić do Akademii ale w zeszłym roku wódz Berg nakazał zdjąć zakaz wpuszczania smoków i teraz~co prawda rzadko ale~moznabylo zobaczyć smoki na korytarzach. Jeszcze 3 godziny i do pokoju.
-witam młodych. Macie chyba ze mną zajęcia?-zaśmiał się profesor smokologii. Uśmiechnęliśmy się do niego i razem udaliśmy się do sali piętro wyżej. Usiedliśmy z przodu a nauczyciel z okna zdjął malego śmiertelnika zębacza.
-ktos wie co to jest?-podniusł go i posadził na swoim biurku.
-wiadomo. Lud z Berg wie że to mały smoka żony wodza. Może inni tego nie wiedzą-spojrzala na mnie i na chłopaka z zachodnich wysp.
-to śmiertelnik zębacz-odezwał się chłopak- Cała nasza rodzina ujeżdża ten gatunek.
-pfff.-prychnela blondynka.
-dobrze a Kto wie jak duże mają skrzydła dorosłe osobniki-podnioslam rękę.-prosze
-13 metrów.
-bardzo dobrze. Teraz kolce są niegroźne i łamliwe ale za jakiś czas gdy będzie wielkości owcy kolce będą znacznie trwalsze. Dobrze każdy z was naszkicuje sobie siedzącego smoka. Potem naszkicujecie z rozłożonymi skrzydłami. Potem notatka-wzięłam węgiel i zaczęłam rysować. Jakieś 10 minut i smok zmienił pozycję. Szybko naszkicowałam jego skrzydła i długi ogon oraz kolorowe kolce.
-dziękuje Maja-smok zaskrzeczał i poleciał żeby położyć się na półce pod sufitem.-teraz notatka. Śmiertnik Zębacz uważany za jeden z najpiękniejszych gatunków smoków. Dawniej zaliczany do klasy ostrej, obecnie przedstawiciel klasy tropicieli. To by było na tyle. Do zobaczenia w następnym tygodniu.-zadzwonil dzwonek a my spakowaliśmy się i wyszliśmy z sali kierując się do następnej. Teraz trening zwykły ale w przyszłym tygodniu zaczynamy treningi z przeszkodami. Przebrałam się w pokoju w strój do ćwiczeń. Ciemne cienkie wełniane getry, koszulka. Niestety nie mogłam mieć przy sobie sznurka z pierścionkiem więc położyłam go w szkatułce wyglądające jak książki na którym leżał metalowy smok. Wybiegłam z pokoju i ruszyłam w stronę sali treningowej. Była dość duża. Miała drewniana podłogę i kamienne ściany zdobione wizerunkami smoków. Ustawienia w szeregu czekaliśmy na nauczyciela który...nie przychodził. Kiedy wszyscy siedzieli a połowa lekcji już minęła ktoś się odezwał tykając mnie w ramie.
-Jestem Aron.
-Lulietta. Ale możesz mi mówić Lulu-podałam mu rękę która uścisnął. Siedząca obok nas dziewczyna zaśmiała się widząc głupią minę Arona.
-jestem Alett.
-Lulu
-Aron
-Varin-odezwalam się a dziewczyna spojrzała na mnie i znów wybuchnęła śmiechem.-co?-zapytałam
-jesteś Lulu czy Varin?
-co? Nie chodzi o to że idzie Varin-z drugiego końca sali w naszą stronę szedł ciemnowłosy chłopak. Usiadł obok mnie i przybił piątkę z Aronem.
-znacie się?-zapytałam patrząc to na jednego to na drugiego.
-tak. To mój przyjaciel z Berg. Wiecie gdzie jest trener?-zapytał po chwili.
-nawet nie wiem kim jest trener a już w przyszłym tygodniu mamy mieć treningi z przeszkodami. Nie ma opcji żebyśmy tak szybko przeszli na wyższy poziom.
-zwlaszcza że nie ma nauczyciela.
Na koniec lekcji drzwi się otworzyły a do sali wszedł smok. Wyglądał jak nocna furia! Bo to była nocna furia! A za nim wszedł wódz Berg! Czkawka Haddock. Skłoniliśmy się lekko a on machnął ręką.
-witajcie.
-dzień dobry wodzu-powiedziała Bianca zanim ktoś się odezwał. Blondynka od pierwszych zajęć była jakaś dziwna ale teraz byłam pewna że jest po prostu paniusią przechwalusią.
-dzień dobry Bianca-w oczach wodza było widać coś dziwnego jakby niechęć do blondynki ale nic się nie odezwał.
-co tu robisz wodzu?-zapytał Aron. Czkawka spojrzał na niego i pogłaskał nocna furię która ocierała się mężczyźnie o nogę.
-jutro wybieram się z wami na smoczą wyspę. Wszyscy wiemy że nauczyciele nie mogą rzucić wszystkiego i ruszyć z wami a ja mam kilka dni wolnego jeżeli można tak to nazwać. Jadę z wami a wraz ze mną moi przyjaciele z Berg. Z nami będziecie bezpieczni nawet jeżeli jakiś smok chciałby wam zrobić krzywdę.-Słyszałam go ale moje oczy patrzyły na zielonookiego smoka. On widząc to podniósł głowę i zrobił krok w moją stronę. Usiadłam na ziemi a zielonooki podszedł obok mnie i położył się na brzuchem do góry. Pogłaskałam go po nim a ten zaczął ruszać tylnią łapką.
-Szczerbatek! Proszę cię trochę powagi-smok obrzucił się gwałtownie i teraz leżał na brzuchu lustrując pana swoimi pięknymi oczami. Kichnął i uniosł dumnie łeb na co wszyscy się zaśmiali. Czkawka pokręcił tylko głową i machnął ręką.-jestescie jedyną klasą która tam leci ponieważ jest tylko jedna nowa klasa.
-czym dostaniemy się na wyspę smoków?-zapytała jakaś rudowłosa.
-dobrze pytanie. Wsiądziecie na Łódź którą przypłyniemy z Berg. Razem popłyniemy na wyspę. Dobra czy ktoś ma jeszcze jakieś pytania.-obok mnie usiadła Alett.
-czy jak już wybierzemy sobie smoka będziemy mogli je od razu zabrać?-zapytała Bianca oglądając swoje paznokcie zamiast patrzeć choć z małym szacunkiem na wodza
-tak. Ale pamiętajcie że że smokami trzeba ostrożnie. One muszą wybrać was. Innaczej nie dacie rady ich oswoić. Dobrze jeżeli to wszystko-zaczelam drapać smoka pod brodą-to... Serio stary? Zdradzasz mnie-wodz klepnął się w nogę a smok z ociąganiem wstał patrząc to na mnie to na Alett z przeprosinami w oczach po czym ruszył do swojego pana.-widzimy się jutro z samego rana przed szkołą.-usmiechnal się do nas pomachał i wyszedł. Ruszyliśmy do swoich pokoi a gdy z powrotem nałożyłam wcześniejsze ubrania a ze szkatułki wyciągnęłam pierścień i zawiesiłam go na szyi poczułam się lepiej. Zabrałam podręcznik do smokologii, pergamin i węgielki oraz książkę do PS czyli podstaw smokologii. Usiadłam na schodach akademii i zaczęłam czytać ,,jak rozróżnić płeć smoka,, mieliśmy zrobić o tym referat na co najmniej dwie stopy pergaminu.(poniżej fragment książki. Wszystko wymyślone przeze mnie nie kopiować~autorka)
,,Różnica między męskim a żeńskim rodzajem smoków jest taka że męskie osobniki są zazwyczaj bardziej umięśnione oraz większe. Innymi częstymi argumentami jest to że żeńskie osobniki mają mniej szpiczaste skrzydła oraz lotki.
Niekiedy brak kolców na grzbiecie lub kolor-panie mają zazwyczaj mocniejszy kolor.,,
Po przeczytaniu dość szybko napisałam rozszerzona wersje tego co było tam napisane. Odetchnęłam i spojrzałam że na dworze robi się szarawo a na niebie zbierają się chmury. Spakowałam szybko wszystkie moje rzeczy i weszłam do szkoły czując na włosach pierwsze krople. Widziałam jak kilka osób siedziało na schodach prowadzących na piętro śmiejąc się z rysunku jednej z dziewczyn. Przeszłam obok nich patrząc na rysunek smoka z głupia miną. Prychnełam śmiechem i szybko podbiegłam na górę zanim odwróciły by głowy. Była 15 tak około. Siedziałam na parapecie patrząc na szalejącą za oknem burzę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam jasne loki Alett. Patrzyła na mnie wielkimi że strachu oczami a kiedy podeszła na tyle blisko łóżka i rozległ się kolejny błysk ona wskoczyła pod koc. Podeszłam do niej ostrożnie. Z wystraszonymi ludźmi jest jak z dzikimi smokami. Co prawda na wyspach wschodu niewiele osób posiada smoki ale widziałam oswajanie smoka co nie jest najłatwiejsze.
-hejka...już cichutko...chcesz się przytulić?-wysuneła głowę spod koca i spojrzała na mnie. Potem wysunęła ręce w moją stronę a ja ją uścisnęłam. Po chwili uspokoiła się na tyle że była w stanie wyjść z pod koca całkiem i usiąść na przeciwko mnie.
-przepraszam ja po prostu...okropnie boje się burzy gdybyś ty widziała jak kiedyś wystraszyłam się grzmotu to nie wyszłam z szafy do następnego dnia. Ale chyba się nie gniewasz że tak przyszłam co?-zapytała po chwili.
-coś ty?! Miło że trafiłaś-zaśmiała się cicho a potem oparła głowę o moje ramię i przymknęła powieki.
-nie mogę się doczekać jutra.-mrukneła i zaczęła chrapać. Dziewczynę z drzemki musiał obudzić deszcz i teraz gdy tylko się trochę uspokoiła znów usnęła. Położyłam ją na łóżku i przykryłam kocem. Z szafy wyciągnęłam drugi koc i sama przebrana już w piżamę położyłam się obok nastolatki i okryta kocem usnęłam.
Rano okazało się że zamiast na łóżku leżę obok niego ale gdy tylko spojrzałam na górę zobaczyłam że drugiej dziewczyny też nie ma. Na czworaka obeszłam łóżko i zobaczyłam ją śpiąca na podłodze. Spojrzałam za okno ale słońce dopiero co wstawało. Obudziłam dziewczynę a ta popatrzyła na mnie na ziemię, łóżko i na siebie a potem wybuchnęła śmiechem.
-już wiem co tak łupneło w nocy-ja też zaczęłam się śmiać aż z korytarza do pokoju nie wszedł Aron a za nim Varin spojrzeli na nas i pokręciło głowami.
-chodzcie bo się spóźnimy.-szybko się przebrałam wyganiając wcześniej chłopaków po czym dałam Alett jakaś bluzkę i spodnie. Podziękowała, przebrała się i wyszłyśmy.
Stanęły sny na łodzi ciągniętej przez cztery smoki. Zobaczyłam wodza Berg i jego przyjaciół oraz żonę. Ona sama siedziała na swoim smoku i rozglądała się dookoła po czym wzbiła się w powietrze.
-witajcie proszę podczas powietrznego lotu nie wychylać się poza statek, nie wypychać innych i nie pytać czy daleko jeszcze. Jeżeli chcielibyście o coś zapytać to ja i moi przyjaciele służymy wam pomocą.
Przechodziłam wzdłuż łodzi oglądając jej piękne smocze zdobienia. Aż wpadłam na coś wielkiego. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam roześmiane oczy Szczerbatka. Podrapałam go za uszami. Zagulgotał i wyciągnął język na wierzch. Usiadłam opierając głowę na ręce. Nagle poczułam jak statek zaczyna się kołysać więc spojrzałam na wodę która się oddalała! My lecieliśmy! Jako mała dziewczynka wspinałam się jak najwyżej i oglądałam wszystko z góry ale to było coś całkiem innego. Usiadłam z powrotem na ziemi obok smoka a po chwili dołączyli do mnie moi przyjaciele. Siedzieli rozmyślając nad gatunkiem smoka którego chcieliby mieć ale ja nie wiedziałam. Napewno na jakiegoś trafię więc tylko kiwałam głową gdy któreś z nich wpadało na nowy pomysł.
Dochodziło południe gdy w końcu dotarliśmy na wyspę smoków. Mieliśmy się tu spotkać chwilę przed zachodem. Wyszliśmy z łodzi i stanęliśmy na lądzie. Powiedziałam że poszłabym właśnie na co przytaknął i i poszli za mną. Gadając znaleźliśmy się w lesie. Alett pobiegła za jakimś straszliwcem, Aron podszedł ostrożnie do koszmara ponocnika. A Varin gdzieś uciekł mi z oczu. Z groty niedaleko usłyszałam ryk i szybko po cichu się tam udałam. Weszłam do środka. W górze była dziura dająca oświetlenie. Kolejny ryk i poczułam jak na głowę spada mi malutki kamyk po chwili zobaczyłam że inne kamienie zaczęły spadać i byłam pewna że mnie przysypia bo nie dam rady się poruszyć ale coś mocno pociągnęło mnie wgłąb groty. Upadłam i usłyszałam smoczy bulgot który brzmiał żałośnie. Podniosłam się z ziemi i spojrzałam w jasno pomarańczowe oczy. Czarna furia siedziała patrząc na mnie a jego oczy były cienkie jak szpileczki. Patrzył na mnie to na skały aż w końcu znowu zaczął żałośnie bulgotać. Podeszłam ostrożnie patrząc na jego pysk, potem ogon...on...był przygnieciony kamieniami. Znaczy jedną z jego lotek po prawej stronie przygniatał olbrzymi głaz. Tak się wystraszyłam że złapałam głaz na dole i pociagnęłam go do góry. Niestety nawet nie drgnął. Smok spojrzał na mnie i na swój ogon. Zmotywowana po całości podeszłam do głazy napięłam wszystkie mięśnie i podniosłam kamień na parę centymetrów do pory i opuściłam z chwilą kiedy smok wyciągnął ogon. Spojrzałam na lotkę ale ta okazała się naderwana.
-nie będziesz mógł latać...-bestia położyła się oglądając swój ogon.-przykro mi-usiadłam po przeciwnej stronie jaskini. Nie miałam siły by zdejmować głazy. Smok spojrzał na mnie i położył uszy po sobie w razie gdybym miała zaatakować. Był gotowy do obrony.-zjadlabym śledzia-postawil uszy i przekrzywiony głowę a ja zobaczyłam że w rogu leży moja torba. Podniosłam się i pociagnęłam ją do siebie. Z pudełka wyciągnęłam kawałki ryby i rzuciłam mu pod nos. Spojrzał na mnie niepewnie,powąchał rybę, zagulgotał po czym ją zjadł. Wyciągnęłam jabłko i wgryzłam się w nie.
-jak się wydostaniemy?-zapytałam smoka a on podrapał łapą kamienie, które się tym niespecjalnie przejęły. Odsunął się i plunął plazmą. Kilka kamieni pękło ale dalej nie było przejścia.
Minęło chyba kilka godzin gdy z drugiej strony usłyszałam jak ktoś wola moje imie.
-tu jestem!
-idziemy po ciebie!-usłyszałam głos czkawki.-jestes tam?!
-tak!
-odsuń się!-krzyknął a ja podniosłam torbę i odsunęłam się parę kroków. Smok zrobił to samo i zakrył mnie skrzydłem. Usłyszałam strzał a kamienie rozpadły się na małe kawałki.
-czy to jest...nocna furia?-zapytał Czkawka podchodząc do mnie.-nic ci nie jest? Wszyscy się martwili.
-jest dobrze-Wodz Haddock dotknął mojego ramienia i spojrzał na mnie
-tak wszystko-zaczelam dokończyłam bo za nami usłyszałam warczenie. Mężczyzna odsunął się a smok usiadł i postawił uszy.
Tylko że czarny.
-chyba ktoś jest zazdrosny-odezwala się Alett stojąca przy wejściu. Szybkim system omijając kamienie. Przytuliła mnie a ja dopiero teraz zauważyłam że jest już ciemno.
-ktora godzina?
-już długo po zachodzie. Martwiliśmy się.
-spokojnie żyje. Kamienie spadły z góry i nie miałam jak się wydostać.
-ło...myślałam że wszystkie nocne furie zostały na wyspie-spojrzal gdzieś w dal a po chwili na smoka. Widać że chce Cię chronić.
-tak ja...proszę pana możemy porozmawiać na osobności?-zapytałam a on kiwnął głową.
-mów mi Czkawka.
-chodzi o to że w jaskini...kiedy te kamienie spadły...
-coś ci się stało?-zapytał.
-nie mi...jemu. jego lotka utknęła pod kamieniem. Podniosłam go ale ona się przerwała czytałam o smokach i ich ogonach. Bez nich nie mogą latać. A chciał mnie uratować bym nie wpadła pod kamienie...-spusciłam głowę.
-spokojnie. Kiedy poznałem Szczerbatka też nie miał jednej lotki. Ale to da się naprawić. Już dawno temu zbudowałem protezy wystarczy narysować na wymiar i już...smok musiał w tobie poczuć coś czego ludzkie oczy nie zobaczą.-gwizdnął a obok niego stanęła zielonooka furia.-zabierzemy twoją furię na Berg ale musisz lecieć z nami.
-Dobrze.-Podeszłam do pomarańczowookiej furii i rozejrzałam się. Wszyscy weszli już na statek.-ufasz mi?-oczywiście smoka zwęziły się gdy na mnie patrzyła. Wyciągnęłam rękę i odwróciłam wzrok. Czułam oddech smoka na dłoni a po chwili jego łuski. Spojrzałam tam a smok uśmiechnął się po swojemu i włożył cały łeb pod moją rękę chętny do miziania. Podrapałam go między uszami.-mozemy naprawić twój ogon ale musisz pójść ze mną.-jego źrenice się rozszerzyły i smok ruszył za mną. Weszliśmy na prawie pusty już statek. Jak się dowiedziałam moi przyjaciele myśleli że weszłam na pokład i gdy wszyscy się zebrali po prostu odlecieli. Niestety nie mogli mnie znaleźć więc powiedzieli to Czkawce i wrócili. Teraz siedziałam na statku pogrążona w myślach.
-słuchaj on po prostu nie chce mnie do ciebie puścić-podniosłam głowę i spojrzałam w oczy Aron'a i Varin'a.
-zostaw ich-smok spojrzał na mnie i ich przepuścił powarkując. Sam usiadł obok mnie i położył łeb na kolanach.
-wiesz myśleliśmy że jesteś na statku.
-nie gniewam się o to. Bardziej niż o mnie martwiłam się o niego.-powiedzialam a smok otworzył oczy.
-jak go nazwiesz?-zapytał Varin.
-nie wiem-zsunęłam się niżej co spotkało się z niezadowoleniem dragona. Jęknęłam. Nie znoszę długich podróży. A ta ciągnęła się w nieskończoność.-hej! A co z waszymi smokami?
-Alett zakochała się w Koszmarze Ponocniku a Aron w Tajfumerangu a ja mam jego-obok nas pojawił się Burzochlast.
-oswoiłeś czteroskrzydłego!
-udało się-pogłaskał smoka po jego rogach a on zaczepiał furyjke. W końcu mój smok ryknął na tamtego a czteroskrzydły uciekł na drugi koniec statku. Varin pobiegł do niej i przytulił wystraszonego a Aron poszedł gdzieś pod pokład razem z Alett. Smoki smacznie spały a ja przez bujanie pokładu robiłam się coraz bardziej senna aż w końcu przykryta przez łeb furii usnęłam.
-hej odsunęła się. Szczerbatek zrób coś-mruknął znany mi głos a potem poczułam jak robi mi się zimno. Otworzyłam oczy i spojrzałam na mężczyznę. Czkawka stał nademną z wyciągniętą ręką. Złapałam ją i wstałam. Zobaczyłam że moja furia uderza jego furię po głowie i ucieka by po chwili skryć się za mną. To było słodkie takie potężne smoki chowają się za właścicielami. Chociaż Szczerbatek był dużo starszy od mojego smoka (tak mi się wydaje) to zachowywał się identycznie. W końcu dopłynęliśmy a ja wyszłam na ląd. Za mną wyskoczył smok warcząc na wszystkich i wszystko. Położył uszy i szedł z głową przy ziemi najeżony. Szczerbek idąc obok nas walnął go ogonem ale mój tylko zaryczał i dalej szedł w tej pozycji. Doszliśmy do warsztatu Czkawki. Wyciągnął zakurzone rysunki i położył je przed nami.
-to wszystko projekty. Trzeba zmierzyć mu ogon i lotkę.-po szybkich pomairach Czkawka powiedział że zrobi tą lotkę i osobiście przywiezie ja do Akademi ale teraz musimy już płynąć więc wsiedliśmy na Łódź i wypłynęliśmy. Znowu...
/
Weszliśmy do szkoły już następnego dnia między światem a południem. Paręnaście par oczu patrzyło jak idę z lekko uniesioną głową a obok idzie mój smok. Słychać było tylko szepty typu ,,czy to nocna furia?,, Albo ,,one nie nie wyginęły?,, i różne podobne. Weszłam na pierwszą lekcję na jaką zdążyłam tzn. smokologie. Miałam szczęście bo pan Vincent Mori jest super. Usiadłam w ławce a mój smok niczym pies przy mojej nodze zamiatając sale ogonem.
-witam na naszej lekcji. Czy wszyscy dotarli?-przeskanował sale wzrokiem i zatrzymał się na mnie.-witam naszą Lulu. Jak się czujesz?-zapytał.
-dobrze dziękuję.-kiwnął głową i spojrzał na smoka przy mojej ławce.
-tak jak mówiłem wszyscy wyjdziemy dzisiaj na dwór i narysujemy nasze smoki. Potem podzielimy się na grupy gatunkowe. Każda grupa będzie musiała napisać referat na temat smoka. Chodźmy.-wyszedł z klasy a my ruszyliśmy za nim. Smok co chwila ocierał się o moją nogę a gdy tylko zobaczył inne smoki dość blisko nas owinął moje nogi ogonem.
-posłuchaj wiem że jesteś opiekuńczy ale to tylko smocza akademia. Tu jest masa smoków. Nie musisz się martwić.-kuvnelam przy nim a on przytulił głowę do mojej piersi.
-dobrze straszliwie tam, gruchot tam-zaczał wymieniać. Potem spojrzał na mnie, Varin'a i Aronie.-bedziecie mieć trudne zadanie.-zasmial się.-chlopcy zacznijcie ja zaraz oddam wam koleżankę.
-bardzo się do ciebie przywiązał. Jak to zrobiłaś? Chroni cię w każdy możliwy sposób.
-tak. Kiedy byliśmy w jaskini a kamienie zasypały nam drogę ucieczki głaz przyciął mu lotkę. Podniosłam wtedy głaz. Może dlatego chce mnie chronić bo uratowałam go wtedy.
-mozliwe-wyciagnął rękę a smok spojrzał na mnie. Kiwnęłam głową a on przysunął głowę do ręki profesora. Po chwili zabrał głowę a jego oczy się zwęziły. Kichnął i usiadł z mojej prawej strony.
-idź do grupy. Piszcie wybranego przez sąd smoka.-ruszylam do przodu ale zawinięty dalej ogon sprawił że straciłam równowagę. Na szczęście smok złapał mnie w ostatnim momencie. Kiedy cali doszliśmy do grupy usłyszeliśmy gong. Nie byłam pewna co znaczy więc spojrzałam na Varin'a i Aron'a.
-szybko. Wrogie floty przybyły.-kiedy tylko mój smok usłyszał ,,wrogie,, najeżył się i pobiegł przed siebie. Po chwili widziałam jak stoi na skalę a zachmurzone niebo wysłało na ziemię pierwsze krople deszczu. A pioruny (których przy tak lekkim deszczu nie powinno być) uderzały w...mojego smoka... Cały naładowany energią cisnął plazmą w wodę. Widzieliśmy tylko jak statki się cofają a zadowolony smok zbiegł susem ze skały i wyciągnął skrzydło robiące za parasol. Razem udaliśmy się do szkoły. Każdy pod skrzydłami swojego smoka.
-bedziesz się nazywał Piorun.
///
Z racji gongu zostaliśmy w pokojach gdyby jeszcze jakiś wrogi statek chciał zaatakować. Alett, Aron i Varin przyszli do mojego pokoju. Jako jedyna miałam przy sobie smoka jako iż jest najmniejszy.
-to co? Jak zadzwoni gong o bezpieczeństwie pójdziecie ze mną do sekretariatu?
-jasne.
-spokojnie tylko po co?-zapytał Aron
-nie zostawię Pioruna z innymi smokami.
-Ło i dałaś mu imię.-zasmiał się Varin
-i chyba mu się podoba-dodała Alett oglądając jego ogon.-co z nim zrobisz?-no tak nie było jej na Berg bo biedaczyna usnęła.
-Czkawka powiedział że zrobi mu płetwę ale to musi poczekać. Mam nadzieję że nie długo. Lekcje latania jest już w przyszłym tygodniu. Usiadłam na ziemi ale smoka zamiast do mnie podejść zwinął się w kulkę i usnął. Graliśmy do późna w różne głupkowate gry które wymyśliła Alett a potem po prostu usunęliśmy. Rano obudziłam się na ziemi z głową na grzbiecie smoka. Ale lepsze było to jak Alett była wtulona w Varin'a a Aron zwisał z mojego łóżka.
- pobudka bestio-pomiziałam go po brodzie. Piorun przeciągnął się i ziewnął. Potem cicho obudziłam resztę i wygoniłam ich do swoich pokoi. Gdzieś koło 8 zapikał-musisz do mnie nauczycielka od ,, klasyfikacji smoków,,. Tak to jest tak ciężki temat że mamy osobne zajęcia.
-możesz już wyjść z pokoju. Smoki strażnicy są pewni że jest bezpiecznie.
-dziękuje. Słyszysz Piorun? Czas na lekcje-wstalam z łóżka i odłożyłam książkę na półkę. Zabrałam torbę gwizdnełam i razem z nocna furia ruszyłam na jej zajęcia. Niestety sala do klasyfikacji smoków była tak mała że wszystkie smoki musiały zostać na korytarzu. Co chwila było słychać ujadanie Pioruna.
-zajmiemy się klasą tropiącą. Należą do niej miedzy innymi śmiertelnik zębacz który wyczuje zagrozenie z 200 metrów przez co jest w stanie uciec przed innymi smokami.
Kilka dni później czwartek...
Gdzieś w połowie lekcji (wszystkich) akurat wypadła wtedy ,,obrona przed smokami,, do sali zapukał chłopak informując że dyrektor woła mnie w sprawie nie cierpiącej zwłoki wyszłam wołając śpiącego na korytarzu smoka i poszliśmy na drugie piętro. Zapukałam i zatrzymałam smoka słysząc więcej niż jeden głos w środku. Po usłyszeniu ,,proszę,, weszłam do środka. Piorun ruszył za mną cicho z położonymi uszami. Na krześle siedział wódz z Berg a obok niego Szczerbatek chrapał smacznie. Mój smok podbiegł do niego i walnął łapą w głowę. Tamten otworzył oczy i zaczęli się ganiać. Otworzyłam drzwi a oni wybiegli na korytarz.
-słyszałem że twój smok nie ma płetwy-Czkawka oparł rękę na oparciu krzesła.
-pamietaj że loty po ciąży nocnej są zabronione-powiedział dyrektor i wskazał dłonią na Wodza.
-popłyniesz ze mną na Berg żeby nauczyć się latać ze sztuczną lotką.
-nie masz takiej która sama się rozkłada?
-niestety plany zaginęły w wojnie ale z własnego doświadczenia wiem, że taka jest wygodniejsza. Ty sterujesz smokiem Lulu.
-mam się spakować?
-tak. Ale lotkę nałożymy w szkole-Czlawka podniósł koc z siodła. Otworzyłam szerzej oczy.
-Dziękuje!-pisnełam i wyszłam na korytarz. Spojrzałam tam i zagwizdałam. Smoki odwróciły się i zaczęły biec w moją stronę. Po chwili zostałam powalona na ziemię i lizana przez dwa wielkie jęzory.
-dzieki.
-Szczerbek spokój.
-Piorun przestań-smok odsunął się a ja wstałam.
-tak kończy się wołanie dwóch naraz.-mężczyzna uśmiechnął się i podrapał swojego smoka za uszami.
-chodź nałożymy mu siodło-szczerbek przyniósł siodło a ja potrzymałam ogon Pioruna. Nałożyliśmy siodło i sztuczna lotkę podpieliśmy sznurki i stanęliśmy prosto oglądając swoje dzieło.-masz tutaj wajchę. Łatwe do użytku. Masz tu ściągawkę ale tak naprawdę wyczujesz to sama. Pamiętaj jedno. Nie wsiadaj na smoka dopóki pierwszy raz ci się nie pokłoni.
-chcesz znowu latać Piorun?-smoki zaczął skakać dookoła mnie i pochylił głowę. Wsiadłam na jego grzbiet i włożyłam nogę w pedał.
-jedynka i już!-smoki wzleciały w powietrze a ja co chwila prawie wpadałam na skały.
-przepraszam Piorun-mruknęłam a on otrzepał głowę i leciał dalej.wyrownalismy lot i lecieliśmy nad chmurami.
Kilka dni później...
Dolecieliśmy na Berg cali i zdrowi. Teraz latałam dużo sprawniej. Gdyby rodzice dowiedzieli się że latam po wyspach zamiast siedzieć w szkole to zamknęłoby mnie na klucz a Piorunowi zabrali ogon i spalili.
Wstałam i przeciągnęła się. Czkawka udostępnił mi jeden z pokoi gościnnych i właśnie tu znajdowałam się właśnie z Piorunem. Pogłaskałam smoka po grzbiecie na co tak jakby zamruczał ale nie obudził się. Przebrałam się i spojrzałam na siodło stojące w rogu.
-Piorun-zaczełam miziania go po głowie i grzbiecie aż otworzył leniwie oczy.-czesc Mordko. Choć polatamy co ty na to?-podniusł się i zaczął skakać. Nałożyłam mu siodło i wyszliśmy z pokoju.
-co tak wczesnie-spojrzalam na wodza.
-obydwoje się wysypaliśmy...powinnam wracać. Opanowałam tu więcej wiadomości o smokach niż w szkole ale gdyby rodzice dowiedzieli się że latam do Berg to chyba zabraliby mi smoka.
-lecisz po śniadaniu?
-wyruszam teraz to zdążę na dzisiejsze lekcje.
-dobrze tylko uważaj.
-dziękuje-wysłanniczką ze smokiem z domu. Wsiadłam na grzbiet a smok zaczął biec w stronę skarpy. Gdy już spadaliśmy rozłożył skrzydła a ja lotkę. Lecieliśmy w górę nad chmury a potem szybując udaliśmy się w stronę szkoły. Gdy po długim locie wylądowaliśmy na akademicznej wyspie Piorun zaryczał rozkładając groźnie skrzydła. Kilka osób siedzących na dworze wstało a inne spojrzały tylko w naszą stronę. Zeszłam ze smoka i poprawiłam włosy. Z siodła zdjęłam torbę i przewiesiłam ją sobie przez ramię i ruszyłam do szkoły. W holu zobaczyłam Varin'a i Aron'a. Siedzieli obok swoich smoków ale nigdzie nie widziałam Alett. Podeszłam do nich. Spojrzeli na mnie szeroko otwartymi oczami. Potem na smoka który szedł dumnie obok mnie. Miałam na sobie ,,zbroje,, z łusek nocnej furii którą zrobił dla mnie Wódz. Przy pasku sztylet że smoczego kamienia.
-ksieżniczko ale się streskniłem!-Varin przytulił mnie mocno ale jak widać Piorun dalej ma coś ,,takiego,,. Włożył łeb między mnie i Varin'a i warknął na niego. Zaśmiałam się i pogłaskałam go po łuskach.
-nie będę cię przytulać bo nie tylko twój smok byłby zazdrosny-odezwał się Aron.
-nie gniewam się ,,A,,. Dobra gdzie są lekcje?
-nauczyciele mają dzisiaj ważne spotkanie
-Rada smokow-dodał A.-mowia że co pół roku tak jest. Mamy wolne.-usiadł wygodniej opierając głowę na swoim Tajfumerangu ale tamten prychnełam i się odsunął sprawiając że chłopak się przewrócił.-ej! Wracaj tu-zaczął go gonić a smok uciekać. Na korytarz dumnie ze swoim koszmarem ponocnikiem szła w naszą stronę ubrana w spodnie przylegające do ciała i koszulę włożona do spodni. Włosy miała związane w kucyka wysoko a dwa pasemka puszczone na twarz.
-cześć Varin. Wiesz gdzie jest Aron?-pytala z wyższością.
-goni swojego smoka. Gdzieś na korytarzu.
-a ty zamiast się uczyć tu siedzisz-powiedziala stojąc obok niego z oparta na biodrze ręką. Stara Alett się tak nie zachowywała. Coś się musiało stać.
-Varin-odezwalam się-idziemy polatać?
-jasne-wstał ale zatrzymała go
-my tu rozmawiamy paniusiu-spojrzala na mnie że znudzeniem na twarzy.-kto ty?
-Lulietta Prins.-polozylam rękę na głowie warczacego Pioruna. Jej twarz powoli się zmieniała najpierw na zszokowaną a potem uśmiechnęła się i rzuciła mi na szyję.
-tęskniłam!-pisneła a mój smok siadł na ziemi i jakby uniósł jedną brew i zmrużył drugie oko. -przepraszam cię ja...
-Alett czy coś się stało po wyjeździe?
-nie skad-Varin machnął w stronę Arona który szedł w naszą stronę ze smokiem.
-to co lecimy?-zapytałam gdy zobaczyłam jak Aron próbuje ułożyć jakoś włosy.
-jasne-wstałam na smoki i gdy tylko ktoś otworzył drzwi wylecieliśmy z impetem. Kilka osób posnęli lub krzyknęło. Lecieliśmy dookoła wyspy. Spojrzałam na zamyślona Alett.
-dobra co jest?-zapytałam podlatując bliżej.
-chodzi o to że kiedy wyleciałaś Bianca naskoczyła na mnie i zaczęła mówić że takie jak ja powinny siedzieć w zamknięciu bo wstyd się pokazywać. A to jak się zachowuje tylko to potęguje. I że dlatego uciekłaś.
-uwierzylas jej? Głupia, jesteś najlepsza na świecie! Kocham cię nad życie i chce żeby moja stara Alett wróciła. No może ubieraj się dalej tak jak jesteś ubrana bo wyglądasz świetnie.
-dzieki.
-uwaga lecę!-krzyknął Aron stojąc na grzbiecie burzochlasta. Zaśmiałam się z tego a w oddali zobaczyliśmy czarny punkt dość szybko zbliżający się w naszą stronę. Po chwili zobaczyłam. Był to smok. Czarny...nocny...nocna furia!
-uwaga!-krzyknełam i zanurkowaliśmy w dół. Widziałam jeszcze siedząca na niej dziewczynę a potem stanęła ona na wyspie akademickiej. Wylądowaliśmy. Dziewczyna miała brązowe włosy do kolan, wiązane co około 5 cm. Zeszła ze smoka i spojrzała na nas swoimi (zielony i brązowym) oczami. Była dość niska coś ponad 1.5m. Aron poklepał burzochlasta po głowie i zsunął do epoki jego rogach. Ja dalej siedząc na Piorunie podeszłam do niej i wyprostowałam się.
-kim jesteś?-zapytałam ją a ona uśmiechnęła się.
-jestem Marzia Fersen.
///
-nazywam się Lulietta Prins. Co tu robisz?
-Czkawka powiedział że moja kuzynka zostawiła płaszcz i jej szukam.
-kiedy niby ta kuzynka tam była?
-jezcze dzisiaj rano. To ty prawda?
-od kiedy to ja mam kuzynkę?-zapytałam.
-od 15 lat.
-to tyle co ja...czemu się nie poznaliśmy?-zeszłam z Pioruna i podeszłam do niej.-Tak jesteśmy wyjątkowo podobne-przytulil mnie i podała mi płaszcz. Piorun zaczął na nią warczeć a jej smok walnął mojego łapą.
Spojrzał na nią i liznął w głowę po czym uciekł. Tamtą aż siadła. Jej zielone oczy skanowały każdy jego ruch.
-Furia przywitaj się-smoczyca pobiegła do Pioruna i zaczęła się prezentować. Usiedliśmy na schodkach rozmawiając na przeróżne tematy. Usłyszałam ryk Furi i zobaczyłam jak się ganiają a po chwili smok Marzii skacze i lata dookoła wyspy a Piorun patrzy na nią tęsknie.
-opradiwalam sztuczną lotkę która sama się układa. Czkawka mówił że zgubił projekt ale ja zdążyłam go przerysować w razie w. Masz-podała z torby kawałek papieru. Ale teraz możesz mi pokazać gdzie mam się zapisać.
Ruszyliśmy do szkoły a z racji iż reszta poszła wcześniej. Teraz same ruszyłyśmy do sekretariatu. Smoki za nami.
-dzień dobry pani Rugi.
-mówiłam ci jestem Rugi przez to pani czuje się staro.
-Rugi to moja kuzynka Marzia i chce tu chodzić do szkoły. A i daj mi papierek na trzymanie smoków w pokoju.
-masz. A i jedyne miejsce mam w 32
-nie radzę tam mieszka Bianka nie chcesz jej znać.
-i u ciebie w pokoju.
-no i git. Mieszkasz ze mną?
-jasne.-zabralam kartkę ze zgodą i pociągnęłam Marzie za sobą w stronę pokoju pana Vincenta. Zapukałam a mężczyzna otworzył drzwi. Był jednym z kilku nauczycieli którzy nie jechali na smocze zebranie.
-przyjadę się spałem ale czy ją widzę podwójnie? Dwie dziewczyny i dwie nocne furie?
-jak najbardziej. Tyle nas jest. To moja kuzynka i jej smok. Podpisze nam pan zgody na smoki w pokoju?
-oczywiście. Macie papierek?
-prosze-podała mu je.
-przyjdźcie za godzinę.-wsiadlysmy na smoki i zeszłyśmy na ich grzbietach na dół. Stanęły sny na skarpie. Oparłam ręce na głowie Pioruna a potem położyłam głowę. Oglądałam wodę z której wyskakiwały wodniste smoki. Piorun położył się i zamknął oczy.
Nagle Furia przysunęła się bliżej nas i liznela Pioruna po głowie. Mój smok podskoczył zrzucając mnie z grzbietu.
-ej Piorun! To mnie już nie kochasz?-zapytałam udając obrażoną. Smok podszedł do mnie i owinął swoim ogonem. Łeb położył na moich kolanach i patrzył na mnie jak zbity szczeniak.
-no już-cmoknełam go w czoło. I podniosłam się.
Piorun pov (zostałam namówiona)
Już kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem spojrzałem w jej oczy...biła od niej troska i zaufanie. Kiedy widziałem jak obsypują się kamienie niewiele myśląc poleciałem i odepchnąłem ją. Utraciłem lotkę ale dzięki niej znów mogę latać. Wtedy mi pomogła.
Kiedy widziałem smoki zbyt blisko niej odganiałem je żeby nie zrobiły jej krzywdy. To samo było z ludźmi. To zmieniło się kiedy Lulu poznała swoją ,,kuzynkę,, jej smok chciał się przymilać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro