Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 9

W pomieszczeniu zapanowała złowroga cisza. Nie minęła nawet chwila, gdy nagle wszyscy - z wyjątkiem Ailey - zaczęli zadawać bezładne pytania: "Kto go widział ostatni?" - "A może wyszedł na dwór?" - "Od jak dawna go nie ma?". Cała trójka rodzeństwa rzuciła się do drzwi i wyjrzała na zewnątrz. Śnieg sypał gęsto, zielonkawy lód na powierzchni rozlewiska pokrył się już całkowicie białą pierzyną, a ze środka tamy, gdzie stali, ledwo można było dostrzec oba brzegi. Wyszli z domku i zapadając się po kostki w miękki, sypki śnieg, krążyli wokoło, nawołując aż do zachrypnięcia: "Edmund! Edmund!". Ale cicho padający śnieg wydawał się tłumić ich głosy i nie było nawet echa w odpowiedzi.

- Chodźcie. Nie ma sensu szukać go w taką pogodę. - zawołała Ailey, stojąc w progu drzwi, skąd miała doskonały widok na rodzeństwo i państwa Bobrów. Jako pierwszy odwrócił się do niej Piotr, który od razu posłuchał rady dziewczyny i zaczął podążać w stronę domku.

- Och, jakie to okropne! - biadała Zuzanna, kiedy wszyscy znaleźli się znów w środku. - Och, jak żałuję, że w ogóle tu przychodziliśmy!

- Przestań w końcu gadać. - mruknęła pod nosem jasnowłosa, nie będąc już w stanie dalej słuchać nastolatki. 

- I co teraz mamy robić, panie Bobrze? - zapytał Piotr, zwracając się do zwierzęcia, które przeniosło na niego swój wzrok.

- Robić? - powtórzył gospodarz, który już wkładał długie buty. - Co robić? Musimy natychmiast ruszać w drogę. Nie mamy ani chwili do stracenia.

- Będzie lepiej, jak podzielimy się na cztery grupy poszukiwawcze. - oznajmił Piotr, gotowy, by wyruszyć w nieznany mu las w nieznanej krainie. - I rozejdziemy się w różnych kierunkach. Jeśli ktoś z nas go znajdzie, musi tu wrócić i...

- Nie zapędzaj się tak, chłopcze. - powiedziała Ailey, przerywając tym samym wypowiedź chłopaka. Lubiła go, choć on też już powoli zaczynał działać jej na nerwy. Był drugą, co kolejności osobą, którą polubiła jako tako.

- Grupy poszukiwawcze? - spytał pan Bóbr, patrząc na nastolatka. - A po co?

- Jak to? Aby szukać Edmunda!

- Nie ma najmniejszego sensu go szukać. - oświadczył bóbr oczywistym tonem. Ailey w duchu przyznała mu rację.

- Co pan chce przez to powiedzieć? - odezwała się Zuzanna. - Przecież nie mógł odejść daleko. A my musimy go znaleźć. Co pan miał na myśli mówiąc, że nie ma sensu go szukać?

- Powód, dla którego nie ma sensu go szukać jest prosty: ponieważ dobrze wiemy, dokąd poszedł. - odpowiedział spokojnie pan Bóbr.

Cała trójka rodzeństwa Pevensie spojrzała na niego ze zdumieniem.

- On poszedł do NIEJ. To oczywiste. Zdradził nas wszystkich. - powiedziała spokojnie lwica, czując narastającą nienawiść do Edmunda. 

- Och, naprawdę! - zawołała Zuzanna. - Przecież nie mógł tego zrobić!

- Masz pewność, że tego nie zrobił? - zapytała Córka Wielkiego Lwa, patrząc uważnie na troje dzieci, i wszystko, co chciały powiedzieć, zamarło im w ustach, ponieważ każde z nich nagle poczuło, że Edmund na pewno to zrobił.

- Czy sądzisz, że on wie, jak tam trafić? - zapytał Piotr po chwilowej ciszy.

- Łucjo, mam pytanie. - zwróciła się do dziewczynki, która spojrzała na nią, nie do końca wiedząc, o co chodzi. Kiedy Ailey dostrzegła, że Łucja jej słucha, zaczęła mówić dalej. - Edmund był już kiedyś w Narnii, prawda? Był tu sam, bez ciebie, tak?

- Tak. - powiedziała Łucja prawie szeptem, przypominając sobie dzień, w którym go spotkała w ów krainie. - Obawiam się, że był.

- A czy mówił wam, co tu robił i kogo spotkał?

- No więc... Nie, nie mówił. - odpowiedziała dziewczynka, zaczynając rozumieć, co chodziło po głowie dziewczyny.

- A więc posłuchajcie, co wam powiem. - oświadczył pan Bóbr, wiedząc, że musimy wytłumaczyć dzieciom pewne rzeczy. - A powiem wam, że on już spotkał Białą Czarownicę, już jest po jej stronie i już wie, gdzie ona mieszka. Nie chciałem wam wcześniej tego mówić..., Ostatecznie to wasz brat! Ale kiedy go tylko zobaczyłem, powiedziałem sobie: "On mi  wygląda niepewnie". On mi wyglądał na takiego, co spotkał się z tą wiedźmą i jadł to, co mu dała. Jeśli będziecie długo żyli w Narnii, zawsze to poznacie. Jest coś takiego w ich oczach...

- A jednak. - powiedział Piotr zdławionym głosem. - Musimy iść i szukać go. Ostatecznie to nasz brat, nawet jeśli prócz tego jest małym potworem. No, i to jeszcze dziecko.

- Iść do domu Czarownicy? - zapytała pani Bobrowa. - Czy nie rozumiecie, że jedynym sposobem na to, aby uratować jego i siebie, jest trzymanie się od niej z daleka?

- Co pani ma na myśli? - zapytała Łucja.

- Przecież ona właśnie tego pragnie: dostać was wszystkich czworo w swoje szpony. Przez cały czas myśli o czterech tronach w Ker-Paravelu. Kiedy już raz znajdziecie się w jej pałacu, przestanie się niepokoić; po prostu do jej kolekcji przybędą cztery nowe posągi, i to zanim zdążycie wypowiedzieć choćby jedno słowo. A dopóki ma tylko jego, to myślę, że nie zrobi mu krzywdy, bo to najlepsza przynęta, aby zwabić was troje.

- Och, czy NIKT nie może nam pomóc? - jeknęła głucho najmłodsza, która znajdowała się w pomieszczeniu.

- Tylko Aslan. - powiedział pan Bóbr. - Musimy iść i spotkać się z Aslanem. To jest teraz nasza jedyna szansa.

- Wydaje mi się, moi kochani. - wtrąciła się znowu pani Bobrowa. - Że jest bardzo ważne, aby ustalić, KIEDY on się wymknął z domu. Bo to, co może jej powiedzieć, zależy od tego, co usłyszał. Na przykład, czy zaczęliśmy mówić o Aslanie, zanim wyszedł? Jeżeli nie, to jesteśmy górą, bo wobec tego ona nie będzie wiedziała, że Aslan przybył do Narnii oraz że miała się z im spotkać, a w takim razie nie będzie się miała na baczności, przynajmniej jeśli o TO chodzi.

- Nie mogę sobie przypomnieć, czy tu jeszcze był, kiedy rozmawialiśmy o Aslanie. - zaczął Piotr, ale Łucja szybko mu przerwała:

- Och, tak, był! Pamiętacie, to właśnie on zapytał, czy Czarownica nie może zmienić Aslana w kamień.

- A więc był. - powiedział blondyn, ukradkiem patrząc na nastolatkę pod postacią lwa. Wciąż zastanawiał się, skąd znała ich imiona, skoro widzieli się po raz pierwszy. - Tak, i to jest ten rodzaj pytania, który bardzo do niego pasuje.

- Coraz gorzej, coraz gorzej. - zamruczał pan Bóbr. - A teraz następna sprawa: czy był tu jeszcze, kiedy wam powiedziałem, że mamy się spotkać z Aslanem przy Kamiennym Stole?

I naturalnie nikt nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.

- Bo jeśli był... - ciągnął pan Bóbr. - To ona bardzo szybko popędzi saniami w tym kierunku, zagrodzi nam drogę do Kamiennego Stołu i będzie chciała nas złapać, jak będziemy tam szli. W ten sposób zostaniemy odcięci od Aslana.

- Jak ją znam... - dodała pani Bobrowa. - To akurat nie będzie pierwszą rzeczą, jaką zrobi. Jak tylko Edmund powie jej, gdzie jesteśmy, wyruszy, aby nas wszystkich złapać jeszcze tej nocy. A jeżeli uciekł jakieś pół godziny temu, to ona tu będzie za jakieś dwadzieścia minut.

- Masz świętą rację, moja żono. - powiedział pan Bóbr. - Musimy natychmiast stąd uciekać. Nie ma nawet chwili do stracenia. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro