Kuro x Higan
Dla: _mefedron_
To uczucie, gdy zaczynasz pisać oneshota w styczniu i wracasz do niego w lipcu, aby go nareszcie skończyć. Za tak długą obecność bardzo przepraszam, oczekuję pokuty, więcej grzechów nie pamiętam itd... Nie odpowiadam za zepsucie umysłowe po tym co tu ujrzycie. Jezu, słuchając Kazu wyobrażam sobie jęki Higana... Nie przepraszam za to akurat xDDD
Tego dnia wyjątkowo mocno napadło śniegu w każdym polskim mieście, więc władze postanowiły zamknąć wszystkie szkoły, aż do odwołania. Kuro bardzo się z tego ucieszyła, ponieważ dzięki temu mogła spokojnie przez całe dni grać w ulubione gry oraz rysować co tylko chciała, głównie postaci z anime. Postanowiła jednak pójść z Higanem na spacer i wykorzystać wolny czas ze swoim hipopotamkiem. Nie minęło wiele czasu, gdy Kuro zaczęła tego żałować.
- Higan! Gdzie jesteś słońce ty moje? - rudowłosa nastolatka szukała wzrokiem swojego ukochanego, który zniknął gdzieś nagle wśród zasp śniegu. Niech go tylko dorwie! A jeszcze przed chwilą go widziała i śmiała się wraz z nim, a dokładniej dusiła ze śmiechu, bo podwładny Melancholii znowu dostarczył jej bardzo ciekawe informacje o Tsubakim. Spacerowali akurat po parku trzymając się za ręce, ale nagle czerwonowłosy wyrwał się i pobiegł do miejsca, gdzie dorośli odświeżając drogę zrobili sporej wielkości zaspy, przypominające ogromne głazy, tylko, że w kolorze białym. Dziewczyna zaczęła biec za starszym mężczyzną, lecz przez przypadek poślizgnęła się na lodzie i upadła na tyłek, dość mocno go sobie obijając. Siedząc tak kilka minut z wielkim bólem wstała z miejsca i wolnym krokiem szła w kierunku miejsca pobytu palacza.
- Higan ty kurwo jebana! Twoja ukochana musi biec za tobą jak Lawless za kobietami! Wstydziłbyś się.. - warknęła, docierając do celu i poszukując chłopaka, niszczyła nogą śnieżne kupki. Ani śladu po tym zboczeńcu i jednocześnie pijaku, szalejącym za wódką i innym alkoholem. No wściec się było tylko można! Żeby to ona musiała go szukać, a nie odwrotnie? Przecież Higan jako mężczyzna powinien jej szukać i zaangażować się w ten dziwny związek, a najlepiej jeszcze podrywać. Cóż z tego, że był od dziewczyny tak stary, że mógłby być jej ojcem? Kochali się mocno, a to było najważniejsze i nawet wiek się nie liczył. Nie wszyscy to jednak akceptowali, zwłaszcza rodzice nastolatki. Zielonooka miała to jednak głęboko w poważaniu i mimo zakazu matki, nadal wychodziła potajemnie na randki. Nieraz też zapraszała go do własnego pokoju, do którego z resztą i tak wchodził przez okno. W razie niebezpieczeństwa czyli wizyty rodziny, Higan chował się szybko w szafie, bo dla każdego faceta była to idealna wręcz kryjówka. Różnica jednak polegała na tym, że był całkowicie ubrany, w przeciwieństwie do standardowego mężczyzny i kochanka w jednym. Wciąż nie chciał robić dalszego kroku z dziewczyną, chociaż tego bardzo pragnął. Jego śliczna bogini była jeszcze niestety zbyt młoda. Zawsze jej to mówił, a wkurzona wybranka ogniomiota krzyczała, rzucając w niego pustą butelką po coli, że jest po prostu idiotą i jej nie kocha. Wtedy się przez cały dzień na niego obrażała, ale wieczorem przepraszała, całując go i zapraszając do wspólnego grania w Metina. Miłość jednak potrafiła działać cuda.
- Kuroś, kochanie! Jestem tutaj! - czerwonowłosy nareszcie odezwał się, co wręcz ucieszyło nastolatkę. Pobiegła w kierunku usłyszanego głosu, uważając, by ponownie się nie wywrócić o śliską drogę. To co jednak zobaczyła, wprawiło ją w kompletne zamurowanie.
Bowiem subklasa Tsubakiego leżała na śniegu z nagą klatką piersiową, jakby się właśnie opalała. Co z tego, że był mroźny styczeń i minus dwadzieścia stopni na dworze? To przecież idealna pogoda na użycie filtru słonecznego i korzystanie z ciepłych promieni słońca w celu lekkiej opalenizny! Tylko, że zamiast filtru Higan używał aktualnie coca coli, polewając nią swoje półnagie ciało. No cóż... Jak kogoś nie stać na krem, to wiadomo, że musi szukać tańszych odpowiedników. Kuro trzymając zakrawioną chusteczkę przy nosie miała wręcz ochotę walnąć kilka razy czerwonowłosego za durne zachowanie, które niewiadomo czym było spowodowane. No może kilkadziesiąt tak na wszelki wypadek. A co jeśli Higan uważał siebie za tak gorącego mężczyznę na tej planecie, że swoim wręcz płonącym ciałem chciał podzielić się z innymi niewiastami? Jak to mówią: bierzcie póki gorące. A było co brać.
- Ty tępa pało! Właśnie zmarnowałeś mój dzienny zapas picia na jakieś głupie zabawy w śniegu! Masz pięć minut na ubranie się i zapierdalanie do spożywczaka po kolejną flaszkę coli! I nie obchodzi mnie, że się tobie nie chce. Rób co ci każę albo powiem Tsubakiemu, że koniec z Shaumą. - Wściekła dziewczyna miała ochotę coś jeszcze dodać, ale jej wywód przerwało nagłe ziewnięcie ze strony starszego mężczyzny. Chwilę później czerwonowłosy staruszek zasnął kamiennym, spokojnym snem mając gdzieś krzyki najdroższej, a strużka coli wciąż barwiła śnieg na brązowo. Rudowłosa przez moment zastanawiała się czy biały puch na pewno jest dobry z połączeniem jej ulubionego napoju. Po chwili jednak jej wzrok kierował się w stronę całkiem pokaźnego sześciopaku, doprowadzając ją do jeszcze większego krwotoku.
- Niech cię... Czemu musisz tak na mnie działać?! - krzyczała zawstydzona, odwracając szybko się od boskiego widoku. Jednak nie mogła się powstrzymać, by nie spojrzeć ponownie na swą drugą połówkę. Tylko na moment. Na jedną minutkę. Ten moment zmienił się w pół godziny, a zmarznięta na kość i wykrawiona prawie na śmierć artystka postanowiła wrócić nareszcie do domu bez idioty śpiącego dalej na zaspie. A niech sobie zamarznie i umrze. Lepiej dla niej, bo i bardziej zaoszczędzi na coli, i znajdzie więcej czasu na słodkie lenistwo przy grach komputerowych.
Jednakże tak naprawdę wcale nie chciała życzyć mu źle. To był tylko zwykły odruch, będący skutkiem gniewu na wampira. W rzeczywistości strasznie go kochała. Pomimo jego wielu wad nie potrafiła go zostawić dla innego, młodszego faceta. Dzięki Bogu, że w odróżnieniu od większości osób płci męskiej był bardziej dojrzały, właściwie to prawie... Po tym co dziś się stało z pewnością pokazał swoją stronę pięciolatka lubiącego eksperymentować na każdej możliwej rzeczy. Ale czy to aż tak bardzo przeszkadzało? Nie. Wbrew pozorom to bardzo zabawne patrzeć na czteroletnietniego mężczyznę z umysłem kilkulatka.
Dochodziła już do domu, kiedy skapnęła się, że coś jest nie tak. Tylko co? Samochód rodziców jest na miejscu, nie ma żadnych podejrzanych osób w pobliżu. Więc dlaczego odczuwała niepokój? Kuro miała się przekonać dopiero po przekroczeniu progu domu. Ledwo zamknęła drzwi wejściowe, gdy dostała z nienacka kulką śniegu w głowę. Nosz cholera! Kto był takim debilem i zaczął bawić się w bitwę na śnieżki w chałupie? Czyżby jej brat? Nie... On raczej by nie wpadł na coś takiego narazie... Nagle z kuchni wyłonił się Higan ze w samym ręczniku uśmiechając się serdecznie do dziewczyny. Rodzice Kuro zaś patrzyli z tyłu na całą sytuację z głupią miną, nie mając pojęcia jak zareagować. Bo co jeśli ten psychopata ich spali, a zwłoki wyrzuci do pobliskiego lasu? Co to, to nie. Już lepiej, żeby ich córka padła ofiarą dziwnego zboczeńca niż oni. A w międzyczasie krwiopijca szczęśliwy z obecności zielonookiej zamierzał wyznać jej bardzo dobrą wiadomość.
- Kuroś! Przygotowałem wannę pełną coli i śniegu! Co powiesz na wspólną kąpiel, ma cherie? Tylko ty i ja. Muszę cię trochę rozgrzać ~
W głowie nastolatki pojawiły się dwie myśli, które nie chciały tak szybko zniknąć.
"Zabić czy zabić? - pomyślała, biorąc do ręki najbliższą broń w postaci sporego wazonu. Oj, pomocnik Tsubakiego z pewnością nie zdawał sobie sprawy jaki ból go czeka wkrótce... Z pewnością nawet spalenie boli mniej od ciosów wymierzanych przez drugą połówkę. A przynajmniej tak sądził Higan.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro