Blue/Woren: Bracia w Wielkim Lesie
Kiedy: Podczas wojny o Eter gdy Woren i Blue postanowili zrezygnować ze uczestniczenia w wojnie - przed rozpocząciem tomu drugiego
Postacie: Blue & Woren
_____________________________________
Gdzieś w Ebvolacie pojawił się dom opiekuńczy. Był wciąż mały i nie wielu o nim słyszało, ale trafiały tam dzieci w różnych wiekach i rasach. Niektóre zatrzymywały się na dłużej, nie mając rodziny do której mogłyby wrócić. Inne dzieci zatrzymywały się w tym domu na krócej, czekając. Po prostu czekając.
- Tory, dzielny żywioł miłości chciała ujarzmić dzika i uratować mieszkańców Ro przed niebezpieczeństwem!!! Udała się więc do wielkiego labiryntu, w którym znajdował się największy dzik z ich wszystkich. ALE przed wejściem otrzymała jeszcze kłębek czerwonej nici. Po pierwsze był to ulubiony kolor jej partnera, więc oczywiście musiała to być czerwona nić. Po drugie, ono miało pomysł! Aby dziewczyna mogła znaleść drogę powrotną, wystarczyło, że pójdzie za nitką. Jej miscja pogodzenia dzików zakończyła się sukcesem! Niestety w drodze powrotnej przestała kochać partnera. Nie odczuwała dłużej względu ich miłości-
- Huh? Tego wcześniej nie było - rzekł Blue zabierając dziecią książkę przed nosa.
W książce było inne pismo, pismo które już niestety kiedyś przyłapał. Wiedział już skąd się to wzięło w książce. Woren znów musiał coś dopisać wspólnie ze Ori. Definitywnie uważał, że chłopak zbyt bardzo podziwiał Rivera i jego fascynację do miłości. Cieszy się, że się zaprzyjaźnił z innymi żywiołami, ale nie ufał tej nowej ideii dopisywania rzeczy do książek dla dzieci.
- Oddaj mi książkę! Było tak fajnie zanim znowu zepsułeś nam zabawę. Przez ciebie zawsze jest nudno. Jesteś taki boo - zaragowała Kiir krzyżyjąc swoje ręcę na klatce piersiowej.
Kiir jest dziewczynką, która ma 12 lat i 8 miesięcy. Jej mama jest demonem, za to tata jest zombiakiem. Zawsze wychowywało się w Onku wraz z mamą, ale nie było jej tam wcale łatwo. Od dziecka była mobbowana, za swój wygląd i za bycie córką zombiaka. To właśnie dlatego, nigdy nie mogła odczuć się zaakceptowana przez inne demony, bo zawsze była poprostu zombie w ich oczach. Była potworem choasu.
- No właśnie, boo - dołączył Woren.
- Nie wspieraj tego typu zachowania. - Blue pokręcił głową, tym razem westchnął na głos. Nie dziwiło go, że miał ciężki czas z dziećmi i nie chciały nigdy z nim współpracować, kiedy nawet Woren nie współpracował z nim.
- Daj Kiir dokończyć książkę! Musi czytać jak najwięcej, aby mogła później pisać opowieści o niesamowitym Varanie! Kekeke - zaśmiał się chłopak na samą myśl. Nic mu nie poprawiło humoru jak fantazje o przyłości, swojej niesamowitej przyszłości. Marzy o tym aby zostać kiedyś żywiołem i planuje to zrobić wspólnie z Kiir. Będzie pisała o nim niesamowite opowieści.
Varan to chłopiec, równierz ma 12 lat, więc jest w podobnym wieku co Kiir. Wiele go łączy z dziewczyną, więc prawdopodbnie to sprawiło, że szybko się zaprzyjaźnili. Varan równierz jest pół rasy, a dokładnie mówiąc, jeden z rodziców to jaszczurołak, a drugi to krasnaludek. Trudno mu przez to poczuć, że naprawdę gdzieś przynależy. Jest za niski wśród jaszczurołaków, a u krasnoludków boji się przebywać... odkąd boji się psów. Chłopak trafił więc tu tylko na chwilę. Będzie tu do momentu aż jego rodzice znajdą nowy dom. Aby nie musiał mieszkać z stworzeniami których się boji.
- Przeczytajcie inną ksiażkę, muszę najpierw sprawdzić co dokładnie Ori i Woren dopisali - odpowiedział.
- To przynajmniej powiedz nam jaki jest motyw tej opowieści, abyśmy nie musieli znów jej czytać od nowa.
- Niech wam będzie. - Usiadł na przeciwko dzieci. Zerknął ukradkiem na okładkę książki, od razu przypomniał sobie o czym była.- Najważniejszym motywem jest, że nieznany nam świat jest pełny niebezpieczeństw. Aby w nim nie pobłądzić i żeby przeżyć, potrzebujemy pomocy kogoś innego.
- To rozumiem, ale czemu wszedła do labiryntu i gdy wyszła to już nie kochała? - zapytała Kiir. - Nie rozumiem jak działa taka miłość.
- Żywioł wchodząc do labiryntu odkrył coś o samym sobie, więc się zmieniło. Wróciło jako ktoś inny i nie pasowali do siebie już tak samo dobrze jak kiedyś.
- Nadal nie rozumiem - dziewczynka zmarszczyła całą twarz. - Po prostu powiedz, że nigdy od samego początku ich nie kochało. Jeśli jedna przygoda wystarczyła do zmienia jej uczuć, to czy można nazwać to miłością? To takie idiotyczne. Czy miłość nie powinna działać inaczej? Nie można tak po prostu przestać kochać kogoś po jednej przygodzie.
- Napewno nadal zależało jej, ale naturalnie przez zmiany w życiu, odsunęli się od siebie nawzajem i nie mogli być już razem. Niestety takie jest życie.
Spojrzał na zamyślone i rozczarowane miny przed nim. W jakiś sposób czuł, że te dzieci uczyły się od Rivera, choć chłopaka wcale tutaj nie było.
- Dlatego nie chciałem aby czytały tego typu rzeczy - szeptnął w stronę Worena. - Nie rozumieją tego typu wątków.
- Czy ty wogóle wiesz coś o miłości, że nam o niej opowidasz??? Że zachowujesz się jak taki jakiś specjalista???? - zapytał nagle Varan. - Umawiałeś się z kimś? Kochałeś???? Kiir ma totalną rację, to idiotyczne i twoje słowa totalnie nie mają sensu.
- Oczywiście. Kochałem wiele ludzi podczas swojego życia.
- Ja też - odparł Woren. - Kocham Blue i mamę. No i też kocham, Ori, Rivera, Dinga, Appy, Morę, Dagie-
- Jesteś taki naiwny. Ty kochasz wszystkich których napotkasz. - Przewróciła oczami Kiir. Nawet nie dała Worenowi dokończyć swojej listy.
- Nie ma w tym nic złego, to jest dobra cecha; zauważać dobro w innych i kochać ich za to - odparł Blue.
- Ale my gadamy o miłości romantycznej! Nie platonicznej.
Dziewczynka o zielonej skórze wstała z ziemi, roztrzepała kurz ze swojej sukienki, po czym złapała swojego młodszego kolegę za dłoń.
- Choć Varan. Jak zwykle Blue musi psuć nam cały czas zabawę. Poszukajmy lepiej Ori.
Mężczyzna obserwował dzieci, dopóki nie zniknęły mu z wzroku widzenia. Od razu spojrzał wspowrotem na siedzącego na ziemi wilkołaka, zauważył jak młodszy był przygnębiony. Wiedział też oczywiście jaki był powód, on był tym powodem.
- Nic się nie stało, nie jestem na ciebie zły. - Przesunął się bliżej młodszego.
- Nie o to chodzi... - Blue podniósł pytająco brwi. - Chciałbym abyś mi ufał. Wiem co mogę dopisać i co nie.
- Masz rację, przepraszam... Nie przeszkadza mi, że dopisujecie do książek. Ufam wam, ufam tobie. Ale wiesz jaki jestem, lubię mieć kontrolę nad sytuacją. I sam widziałeś, nie rozumiały tego co dopisaliście razem ze Ori.
- Może by zrozumiały, gdybyś pozwolił im dokończyć czytanie.
- Masz rację, przepraszam, nie chciałem psuć wam zabawy - ponownie przeprosił. - Następnym razem gdy ty i Ori chcecie coś dopisać, to mogę wam pomóc. Możemy wspólnie przedyskutować wątek.
- Zgoda - westchnął. Wciąż miał przygnębioną minę, bo wiedział, że Blue nigdy mu nie zaufa w taki sposób jaki by on chciał. Obojętnie ile by miał lat, czy to osiemnaście czy trzydzieści, to w oczach wróża będzie on zawsze młodszym naiwnym bratem.
Wróż sięgnął dłonią do uszów Worena, które podrapał. Starał się pójść na kompromis, ale widział po jego minie, że nie wiele ten kompromis zmienił.
- Jutro- zaczął. - Ma dołaczyć do nas nowe dziecko, więc jeśli Ori zaopiekuje się ich trójką, to chcesz się przejść razem? Miło byłoby wyjść wcześnie, zobaczyć nasz stary dom i spędzić w nim trochę czasu. Co myślisz?
Ogon wilkołaka lekko pomachał, choć młodszy chłopak próbował to ukryć, nie umknęło to uwadze Blue. Oczywiście, że chciałby pójść.
- 'key - zgodził się chłodno.
***
Chłopacy stanęli przed drewnianym domkiem w lesie. Brakowało im tej znajomości, komfortu i nawet zapachu drzew. Wróż sięgnął po klamkę próbując otworzyć drzwi, podczas gdy Woren poczuł nagle dotyk na swoim ramieniu. To nie był Blue, to był czyiś inny zapach. Znajomy. Niekomfortowy. Nieprzyjemny. Był to zapach który szczypał mu nos.
- Znalazłem cię - powiedział szorstki głos.
- Logan...? - zapytał wystraszony Woren. By się odsunął gdyby chłopak go nagle nie trzymał. Naszczęście Blue od razu rozdzielił ich od siebie, nie pozwalając aby Logan dotykał jego przyjaciela.
- Twój brat przyszedł, nie powinnieneś się cieszyć? - Uśmiechnął się zirytowany. - No dawaj, minęły lata odkąd byliśmy dziećmi. Nikt już nie przejmuje się tym, że jesteś ślepy. To były niewinne żarty dzieci, ale już nimi nie jesteśmy.... Ja jestem traczem, a ty jesteś żywiołem, braciszku. Kto by pomyślał, huh? - zaśmiał się. Chciał rozczochrać włosy Worena, ale widząc jak obronny był Blue wycofał dłoń.
- Haha.. - Wilkołak nie pewnie się zaśmiał.
- Woren nie musisz z nim rozmawiać.
Wróż nigdy nie rozumiał czemu Woren tolerował go, nawet jeśli był jego biologicznym bratem, to powinnien go po prostu ugryźć. Wtedy Logan napewno by już dał sobie spokój.
- Musi, jakoże szukałem go długo, specjalnie po to aby nam pomógł.
- Nie musi pomagać osobą które go prześladowały i wygnały ze domu.
Blue złapał Worena za dłoń prowadząc go do środka ich dawnego domu. Nie mógł się doczekać zamknięcia drzwi tuż przed nosem wilkołaka.
- Angie!
Woren zadrżał na te imię wypływające ze ust Logana.
- ..Mama?
Zatrzymał się nastawiając uszy do uważnego słuchania.
- Teraz gdy mam twoją uwagę, to posłuchaj. Jesteś naszą dumą, rozumiesz? Nie jesteś dłużej wygnańcem, jesteś naszym żywiołem. Więc proszę pomóż nam. Dzikie rośliny są coraz bliżej naszych domów, co jest nie bezpieczne dla nas i tym bardziej dla dzieci. Jesteś żywiołem natury, napewno możesz nam pomóc w pozbyciu się ich. Zrób to przynajmniej dla Angie, aby mogła być bezpieczna.
- Blue, ja muszę pomóc mamie! Co jeśli coś się niej stanie? - Woren z łzami w oczach spojrzał na starszego przyjaciela. Jego oczy mówiły wszystko, że Blue nie namówi go do zostania.
- Rozumiem - westchnął. - Ale obiecaj, że jak poczujesz, że jesteś w niebezpieczeństwie to się od razu wycofasz. Nie chcę aby coś ci się stało.
- Obiecuję.
Oboje czuli pewną niepewność. Czy byli gotowi na tą rozłąkę? To będzie pierwszy raz kiedy będą oddaleni od siebie na nie wiadomo na jak długo. Gdy poznali się jako dzieci, szybko zostali przyjaciółmi oraz braćmi. Blue wychowywał się przez jakiś czas ze Angie, była dla niego jak ciocia. Rozumiał więc Worena przywiązanie do Angie, bo dla niego była najwspanielszą mamą jaką mógł zostać. Nawet jeśli nie biologiczną mamą, nikt nigdy nie będzie bardziej kochany przez Worena niż Angie, jego mama.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro