XXXIII
𝚂𝚎𝚛𝚐𝚒𝚘 𝚁𝚊𝚖𝚘𝚜
Kurwa spierdoliłem. Znowu zrobiłem to samo. Spowodowałem miesiąc napiętej atmosfery między nami. Podniosłem na niego rękę i widząc ten strach w jego oczach zacząłem go unikać, żeby go gorzej nie skrzywdzić. Iker mnie za to objebał i dostałem w twarz.
Był najlepszą osobą w moim życiu, a ja jak zwykle nie potrafiłem tego docenić. Straciłem go znowu. Nie mogłem nic nie robić z tym faktem i tym razem nie interweniował nawet Casillas.
- Luko Modriciu musimy porozmawiać - powiedziałem pewnie i powstrzymałem go od zamknięcia się w pokoju. Niby wiem, że oglądał tam bajki, ale musiałem z nim porozmawiać.
- Tak..? - odwrócił się niepewnie. Byliśmy bardzo blisko siebie.
- Chodź tutaj - pociągnąłem go do siebie. Czułem, jak jego oddech przyspiesza. Przytulił się do mnie. - Iker powiedział mi, że jesteś przeze mnie smutny.. - mocniej go objąłem rękami. - Przepraszam mam ciężki czas w życiu - pocałowałem go w głowę, choć chciałem jego ust. To w sumie była prawda. Ta cała Pilar narobiła mi w tedy problemów. - Lukita nie gniewaj się proszę - uśmiechnął się lekko.
- To nic nie martw się - znowu delikatnie pocałowałem jego czoło, ale tym razem go podniosłem. Stanął chwilę później na palcach i pocałował mnie w policzek. Chciałbym, żeby znowu pocałował mnie w usta.
- Co powiesz na.. kino? Mają grać jakąś bajkę i no.. - podrapałem się nerwowo po karku. Chyba byłem mu to winny..
- Nie mam nic przeciwko - uśmiechnąłem się szeroko. Wyglądało na to, że wszystko miało wrócić do normy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro