Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

𝚂𝚎𝚛𝚐𝚒𝚘 𝚁𝚊𝚖𝚘𝚜

Wygłupiałem się z nim aż nie powiedziałem, czegoś w stylu leżeć. Przewalił się na ziemie i zaczął udawać pieska. Rozbawiło mnie to. Zaczął się czołgać totalnie ignorując moją komendę, ale i tak głośno się śmiałem.

- Kiedyś będziesz tak przede mną leżeć - usiadł i popatrzyłem na mnie niezrozumiale. Jak miło, że nie zrozumiał. Dlaczego byłem takim zbokiem? Jestem jaki jestem i nic tego nie zmieni. Patrzyłem w te jego zdziwione ślepka.

- Tak czyli jak? - mrugnął kilka razy. Pogłaskałem go po główce. Był taki słodki, zawsze jest słodki. Mały, niegroźny Chorwat. Dobra mały może i tak, ale z niegroźnym to się nie zgodzę.

- Na pieska - uśmiechnąłem się szerzej. Pepe, który za nami przechodził zaczął się głośno śmiać. Rozmawialiśmy już na takie tematy na przykład przy naszych rozmowach o Bale, który ostatnio coraz częściej był widziany z Képlerem.

- No dobra zmieńmy temat - Marcelo podał mu rękę, skorzystał z jego pomocy. Iker poklepał mnie po ramieniu kręcąc głową. Wzruszyłem lekko ramionami.

- Jutro znowu zobaczę się z Messim - powiedział rozmarzony Cristiano. Brazylijczyk rzucił mu wkurwione spojrzenie, które w cale nie znaczyło fali zazdrości. On chciał dopilnować, żeby znowu nie ruchali się w szatni. - Znaczy no.. znowu będę od niego lepszy! - pokiwaliśmy głową z niedowierzaniem. Mimo to, że umownie tylko Marcelo wiedział o jego zabawach z Argentyńczykiem, wiedzieli wszyscy. No może oprócz Luki.

- Neymar.. - Pepe zrobił zrozumiały dla mnie gest. Zgodziłem się z nim lekkim kiwnięciem głowy.

- Tylko spróbuj Sergio - Casillas szepnął mi do ucha, a ja zrezygnowany przewróciłem oczami. Najmądrzejszy kapitan się znalazł.

- No, no, no, nie wolno.. - Kaká go skarcił. Bardzo rzadko robił to właśnie Ricardo. Częściej robił to nasz cudowny kapitan, który kochał nas straszyć tym, że nas też kiedyś ktoś połamie. Niby nic sobie z tego nie robiliśmy, ale groził nam też, że posadzi nas na ławce.

- Poturbujemy go! - wrzasnąłem na, co Lukita podskoczył. W zawrotnym tępię zjawiłem się za nim.

- No cóż jeśli chcesz dostać czerwoną - no chyba sobie ze mnie kpił. Przewaliłem go na ziemie i pociągnąłem za koszulkę do góry. Widziałem jak z trudem przełyka ślinę.

- Ja czerwoną? Lukita proszę Cię - cmoknąłem go w skroń, miałeś go nie straszyć czubie. - To nie dla mnie - położyłem go na murawie, widziałem strach w jego oczach. No i przez przypadek śmiertelnie go wystraszyłem. Odszedłem do Ikera, który dał mi lekko w pysk. Potrzebowałem tego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro