Rozdział 1
Minął tydzień od kiedy znalazłem Awi.
Odkryłem, ze lubi ona bardzo pieszczoty, szczególnie ogonka.
Mała ruda kitka usiadła mi na ramię i ugryzla lekko w uszko.
Wiedziała, ze tak lubię i bardzo mi się to podoba.
Spojrzałem na zegarek i szybko zacząłem się szykować do wyjścia, myśląc iż bardziej spóźniony nie mogę być.
Wybieglem z domu jak torpeda, i nagle w połowie drogi awi wyskoczyła z torby. Byłem zszokowany obecnością zwierzątka, wziąłem ja w ręce i ruszyłem do biegu nie zauważając chłopaka, który w efekcie uderzenia upadł i wpadł do kałuży blotnej.
Odwrocilem się w biegu i krzyknalem przepraszam, po czym szybko znów bieglem w stronę budynku.
Wszedłem i po załatwieniu formalności, czekałem, aż pojawi się mój szef.
-Zapraszam Pana na 2 piętro. -powiedziała z uroczym uśmiechem pewną bladynka.
Uraczylem ja powalajacym uśmiechem i widząc jej poprawną reakcję mrugnalem do niej, niemal sprawiając jej zawał.
Udałem się do danego pomieszczenia od razu po Poznaniu szczegółów. Wszedłem i z wielkim zaskoczeniem ujrzałem nie bywała scenę.
Mój niby "przyszły szef" był w trakcie pocalunku z sekretarka, przeprosilem i wyszedłem.
Po około 5 minutach zostałem poproszony do sali. Było to dość przytulne miejsce na wysokim poziomie.
-A więc Panie Mikołaju. Widzę iż ma Pan doświadczenie w swoim zawodzie i myślę...-wtem do sali wpadł pewien chłopak.
Był on cały ubrudzony błotem. Od razu go poznałem i o mało nie spadlem z miejsca na którym siedziałem.
Chłopak uniósł głowę w górę, a mnie pokazały się tęczówki koloru często spotykanego, lecz u niego niesamowitego. Długo miałem z nim kontakt wzrokowy, zapewne nadal bym miał gdyby nie chrzakniecie mojego szefa.
-Wiktor, synku co ty tu robisz i co ci się stało.
Chłopak jak na zawołanie spojrzał na prawdo podobnie swojego ojca, a ja już powoli zegnalem się z posada.
Jego spojrzenie było dla mnie dziwne. Uśmiechnął sie lekko i na karteczce zaczął wypisywać poszczególne znaki liter, po czym pokazał to mężczyźnie.
-Mówisz, ze on ci pomógł.-wskazał na mnie, na co chłopak przytaknal.-W takim razie witam pana w miejscu pracy. Każdy, kto pomógł mojej rodzinie, ma u mnie pomoc.-uśmiechnął się i ucalowal chłopaka w policzek.
Dopiero teraz mogłem mu sie przyjrzeć. Jak na chlopca miał bardzo kobieca posture i twarz, uśmiechał się słodko, a jego oczy sprawiły że serce mocniej mi zabilo.
Spojrzałem na niego ostatni raz gdy wychodził.
Od razu po zakończeniu rozmowy udałem się za chłopakiem w nadziei iz go znajde.
Jeszcze w życiu nie byłem tak zdeterminowany. W tamtym momencie dziekowalem panu, iż mam awi dzięki której dziś jestem najszczesliwsza osoba na świecie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro