Pomyłeczka
— A ty, Szpica, za co siedzisz w Legii Karnej? — zapytała.
— Przez pomyłkę — powiedział, przełknąwszy gorzałkę. I oddał Maszy manierkę.
— Jak każdy, przez pomyłkę? — przetoczyła się, by oprzeć rękę na jego piersi, popatrzyła kpiąco w oczy. Wyrko zaskrzypiało. Muchy denerwująco bzyczały, goniąc się pod żyrandolem zrobionym z obitej miski.
— Ale ja naprawdę przez pomyłkę — pogłaskał krągłe ramię dziewczyny i pociągnął derkę, by mogli się przykryć oboje. — Byłem snajperem policyjnym. Miałem dom, żonę, ba, samochód własny nawet miałem i myśleliśmy o dzieciach. Ale widzisz, mała, fortuna na pstrym koniu jeździ. Siedziałem ja na dachu wieżowca, żeby ubić jednego takiego, co to zakładników wziął w dyrekcji GazPromBotu. Nie żebym lubił drania dyrektora, co firmę zbankrutował, ludzi bez pracy ostawił, ale służba to służba. Obowiązkiem celować miałem, nie sympatią, czyli w terrorystę, nie w zakładnika.
Ale widzisz, siedzę ja sobie na dachu hotelu, pięter czterdzieści dwa, patrzę przez lunetę tu i ówdzie, myślę sobie, pół miasta widać, zerknę na moją Taniuszkę, co w domu siedzi, czeka na mnie, pewnie co smacznego gotuje...
No i tak człeka podkusiło, że przez karabinową lunetę popatrzałem. A tam mojej Taniuszki dwie nogi w górze się kiwają, a między nimi pracuje włochate dupsko jakieś. Krew mnie zalała, palec był na spuście, to i wygrzałem dwa razy. Anuka dobry karabin, i na trzy kilometry doniesie, a naboje wzmocnione były, nie zwykłe półcalówki. Zdążyłem pomyśleć — ej, lepiej bym nie strzelał — kiedy już tam krew tapety opryskała, paskudnie, czerwony wzorek na białym.
Zaraz zaraz — myślę sobie — przecie u nas w sypialni nie było białych tapet?
Oddaliłem widok trochę, patrzę — a ja piętra pomyliłem i do tej kurwy Nataszy wygarnąłem, co do niej generał Batumin przychodził...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro