Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rywalizacja [część trzecia]

     Prawda była taka, że Grillby'emu zdażało się podrywać Muffet. Oczywiście, nie na poważnie. W końcu był młodym, przystojnym mężczyzną, mógł pozwalać sobie na flirt z każdym i nie traktować tego zbyt zobowiązująco. Poza tym, była to równocześnie swego rodzaju tradycja czy też może po prostu ich wspólny zwyczaj; wspomnienia z czasów, nim stali się tym, kim teraz byli.
     Jasnym jest jednak, że pan Fire nie robił tego często, a już na pewno nie publicznie. Wszakże, nawet pokazanie się gdziekolwiek wspólnie zostałoby odebrane przez społeczeństwo jako skandal, co dopiero, gdyby ktoś wyłapał zalotny uśmiech albo puszczone oczko? Nie, nie, zdecydowanie nie robił tego publicznie.

     A jeśli zaś chodzi o samą Muffet, wszystko zależało od jej aktualnego, w tamtym momencie, humoru. Jeżeli barman szczęśliwie trafił na dobry dzień, żartowała wraz z nim, odpowiadając podobnymi słowami i szybkim trzepotem rzęs. Bywało też jednak i tak, że ciemnowłosa szefowa kawiarenki nie miała nastroju i tylko zbywała rywala zirytowanymi fuknięciami, dając mu wyraźnie do zrozumienia, iż nie ma ochoty brać udziału w ich małej zabawie.

     Tych niewielu, naprawdę niewielu wtajemniczonych w relację dwójki absolwentów szkół gastronomicznych, zgodnie mogli powiedzieć o niej jedno: była skomplikowana.
     Ba! Skomplikowana to mało powiedziane! — zakrzyknie ktoś z oburzeniem, a narrator potaknie mu, gdyż w istocie, ów ktoś będzie mieć rację.

     A jednak, jakiekolwiek było to pokręcone życie, toczyło się ono dalej, mając w nosie wszelkie wyrazy niezadowolenia ze strony swoich użytkowników.
     Trzeba było iść naprzód, niezależnie od tego, jak bardzo człowiek chciał pozostać w miejscu. Rywalizacja trwała, spór rósł, a małżeństwo państwa Dreemurr – czyli głowy państwa i pani prezydentowej – drżało w posadach przez jakieś skandale. Oraz chorobę ich dzieci, ale to już historia na zupełnie inną opowieść.

     Tak przedstawiała się sytuacja do listopada. Gdy jednak zaczął zbliżać się grudzień, coś w obywatelach tak jakby... drgnęło. Ciężko powiedzieć co konkretnie, ale skutek był jeden: walka między Grillby's, a Spider Dance przeniosła się o poziom wyżej. Napięcie było już na tyle wielkie, że aż wyczuwalne w powietrzu, przez co młodzi rywale zmuszeni byli zrezygnować najpierw z żartobliwych flirtów, potem także i całkiem ze swoich spotkań.
     I jedno, i drugie skłamałoby twierdząc, iż im to nie przeszkadza, ale co robić – tak najwyraźniej musiało być. Zresztą, zbliżały się święta, czyli najbardziej dochodowy, ale i najcięższy pod względem ilości pracy, okres w roku. A przynajmniej dla szefów tak popularnych elementów ekonomii całego Underground. Zarówno bar, jak i kawiarnia były dosłownie oblegane przez klientelię, w większości nad wyraz wymagającą.

     Ach, ciężki żywot pracowników!

     Jedynym pocieszeniem dla obojga było nadchodzące wydarzenie, które, jak by nie patrzeć, także wiązało się z czasem świątecznym.
     Zazwyczaj było to na tyle kameralne i robione po cichu spotkanie, że papparazi nigdy się nim nie zainteresowały. W tym roku sytuacja przedstawiała się, niestety, zgoła nieco inaczej. Nie wiadomo było gdzie i kiedy dokładnie, ale informacja o posiadówce jednych z ważniejszych osobistości kraju, w tym dwójce najlepszych fachowców sztuki kulinarnej, zdołała wyciec, w wyniku czego media nie trąbiły niemal o niczym innym.
     Grillby i Muffet znali się od dzieciństwa, mieszkając dosyć blisko siebie i siłą rzeczy obracając się w tym samym towarzystwie. I mimo że z czasem zmienili miejsca zamieszkania, kontakt z przyjaciółmi „z osiedla” nigdy się nie urwał. Przyjęcie, w tym roku organizowane przez braci Bone, było czymś, czego żadne z nich nie mogło odmówić (zwłaszcza, jeżeli brało się pod uwagę, że starszy z gospodarzy głowy by im pourywał, gdyby tylko odważyli się zasmucić jego młodszego braciszka swoim niepojawieniem się).

     Chociaż oboje wiedzieli, że skończyć się to dobrze nie mogło.

______________

tylko ja mam wrażenie, że ta część jest przekombinowana...?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro