rywalizacja [część druga]
Tak właściwie, niewielu spośród żyjących wiedziało, iż właściciel Grillby's oraz szefowa Spider Dance łączy coś więcej niż odwieczny konflikt tyczący się poziomu ich umiejętności kulinarnych. Oczywiście, były pewne domysły, tak różnorodne i często także nierealne, że człowiek naprawdę zaczynał zastanawiać się gdzie leży granica ludzkiej wyobraźni.
Niektórzy snuli teorie o dwóch skłóconych rodzinach i podtrzymywaniu tej swego rodzaju tradycji; inni podejrzewali z kolei morderstwa i niewyobrażalne zbrodnie, okraszone tajemnicą mafijną. Ale największym poparciem, choć głównie wśród młodych, zwłaszcza tych jeszcze (lub już) nastoletnich, cieszyła się opinia o... romansie.
Jasnym jest, iż większość shiperów oscylowała wokół Grillbynators i Pajączków Muffet, tworząc niejako opozycję, coś pomiędzy jedną, a drugą skrajnością, dwoma stronami barykady; zachowując tym samym względną równowagę.
Pokolenia niewyżytych artystów czynnie wspierały "trzecią z opcji", jak niekiedy nazywano tę harmonijną część obu fandomów, tworząc wciąż nowe i nowe dzieła, zarówno plastyczne jak i literackie, ukazujące tych, wokół których kręciło się to wszystko, w zupełnie innym świetle.
Same obiekty owych i wszelakich teorii, nigdy nie udzieliły konkretnej odpowiedzi na temat którejkolwiek z nich. Jeżeli w jakikolwiek sposób obchodziło ich, w jaki sposób relacja między nimi była postrzegana przez społeczeństwo, trzeba było przyznać im Oscary za niesamowitą grę aktorską. Oczywiście, parringujących mało obchodziło ich zdanie (chyba że przyznaliby, że naprawdę łączy ich miłość!), tak więc funcjonowali oni we wzajemnej obojętności.
Problem zaczynał pojawiać się dopiero wtedy, gdy jednostki o nieco zbyt zaburzonym poczuciu rzeczywistości, próbowały interweniować w życie swojego OTP odrobinę zbyt bezpośrednio. Był to chyba przodujący wśród powodów fakt, dla którego ani panienka Spider, ani kawaler Fire nie mogli pokazać się gdziekolwiek wspólnie. A gdyby któreś zostało zauważone na terenie swojego przeciwnika – to byłby już zwiastun absolutnie pewnego apogeum.
Dlatego, jeżeli byli już do tego zmuszeni, starali się zawsze zachowywać jak największą dyskrecję, niekiedy nawet korzystając z różnego rodzaju przebrań, co, nawiasem mówiąc, zazwyczaj budziło w nich wzajemnie ogromne rozbawienie, które później przejawiało się we wszelakich złośliwościach i dogryzkach, w postaci nawiązań, a to do kapelusza, a to do butów... et cetera.
Nie żeby nie czerpali z tego zabawy, jednakże takie ukrywanie naprawdę potrafiło być uciążliwe.
❝A może po prostu udawajcie parę? Wtedy nikt nie będzie miał problemu, że jesteście w tym samym miejscu❞, Grillby dobrze pamiętał, gdy jego dobry przyjaciel i równocześnie stały klient, jako jeden z niewielu świadomy prawdziwych stosunków między barmanem, a właścicielką kawiarenki, siedząc na stołku i sięgając po kolejną butelkę ketchupu, zaproponował mu takie rozwiązanie odkrywczym tonem.
Niestety, ten plan nie wchodził w grę, nawet nie z jednego, a kilku powodów. Najbardziej druzgoczącą kwestią była, oczywiście, ich rywalizacja. Gdyby ogłosili światu tak szokujące wieści, mogłoby to niezmiernie odbić się na biznesie jednego i drugiego, a tego zdecydowanie żadne z nich nie chciało. Jasne jest, że media rzuciłyby się na taką informację niczym wygłodniałe piranie, robiąc wokół obu jadłodajni wielki szum, który na pewno sprowadziłby wielu nowych klientów, ale równocześnie spowodowałoby spadek w najistotniejszych rankingach.
Rozpatrując taki rozwój spraw, Muffet nigdy nie podjęłaby takiego ryzyka. Każdy wiedział, że najbardziej w życiu ceniła pieniądz (no może ewentualnie rodzinę przekładała nieco ponad to), a im wyżej w rankingach, tym wyższe ceny, na które można sobie pozwolić.
Jeżeli zaś chodziło o szefa Grillby's... cóż, być może nie tak otwarcie, jednak i on dążył do zdobycia jak największych finansów, a spadek w rankingach nie był przezeń czymś pożądanym.
I znowu wychodziło na to, że byli do siebie bardziej podobni niż im się to podobało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro