Rozdział 1
Jacob zaciągnął się e-papierosem i wypełnił małe pomieszczenie jego dymem. Chwilę potem wentylacja zrobiła swoje, a lekarz mógł znowu zaciągnąć się tytoniem. Miał wyzwolić dym ze swojego otworu gębowego, gdy drzwi otworzyły się, i do środka weszła młoda brązowowłosa pielęgniarka.
Jacob szybko wstał, rzucił e-papierosem na drugi koniec pokoju i odwrócił się do niej, starając się utrzymać dym papierosowy w środku. Dziewczyna westchnęła.
-Znowu paliłeś.
Lekarz kaszlnął, wypuszczając nieco dymu.
-Ja? Nigdy!- Odparł, zakrywając usta dłonią. Brunetka przewróciła oczami.
-A obiecywałeś, że rzucisz, jak opuścimy Ziemię.- Mruknęła i się odwróciła. -Chodź.
-Mówiłem ci, robię się stary, zapominam.- Jacob uśmiechnął się lekko i pogłaskał idealnie przystrzyżoną kozią bródkę.
-Na pewno zbyt stary, aby sobie wyniszczać tym cholerstwem ciało.
-Ej, powinnaś zaprzeczyć, powiedzieć, że nie wyglądam tak staro, i że jestem przystojny.- Mruknął Jacob z wyrzutem.
-Wybacz, nie lubię kłamać.- Dziewczyna pokazała mu język i kontynuowała spacer przez przyduży szpital. Może i mieli tu dużo osób, ale nikt nie chorował. Wybrano samych zdrowych. Mało kto był tu dość debilny, aby coś sobie złamać. Więc jedynym co spotykało tu ludzi były wypadki spowodowane nielicznymi awariami i oczywiście... Inni ludzie.
-Dobra, co tym razem przeszło przez nasze progi?- Spytał, krzyżując ręce za plecami.
-Zaraz zobaczysz.- Oświadczyła, po czym w końcu otworzyła drzwi do sali, którą używali przez ostatni tydzień od odlotu z Ziemi. Dzieciak, może w wieku szkolnym, leżał przypięty do aparatury. Oddychał, ale z trudem.
-Niech zgadnę, wodny?- Spytał Jacob.
-Niestety nie. Techno-Mag powietrza. Debil napełnił dziecko, prawie mu wnętrzności pękły.
Posiadacz koziej bródki znowu spojrzał na dziecko.
Muszą jak najszybciej rozwiązać sprawę Techno-Magów.
Gdy o tym myślał, coś zatrzęsło statkiem. Dziewczyna rozejrzała się.
-Co się dzieje?
-Pewnie nic wielkiego. Ten statek to twierdza, pewnie w jakieś kosmiczne kamyczki uderzyliśmy.- Mruknął Jacob. -Dobra, co mu podałaś...?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro