Simon & Adam
Miałem kiedyś najlepszego przyjaciela. Znaliśmy się niemal od dziecka i naprawdę dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Miał na imię Anderas i zawsze wiedział, co mnie gnębi, albo na jakie piwo mam akurat ochotę. Znał mnie lepiej niż moja mama, bo to z nim dzieliłem się wszystkimi sekretami i żalami związanymi z moimi nieudanymi zalotami. Doradzał mi najlepiej jak potrafił, a ja odpłacałem się tym samym - do czasu.
Po Mistrzostwach Świata w 2007 w Sapporo, gdzie zdobyłem złoto i srebro byłem bardzo pewny siebie. Podobno na odległość można było wyczuć, że ma się do czynienia z kimś, kto nie boi się podjąć nawet najtrudniejszego wyzwania. Właśnie wtedy moja nieszczęśliwa miłość zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni.
Przyznałem się Adamowi, że coś do niego czuję. Poszedłem za radą bardziej doświadczonego kolegi i, prosto w twarz wyznałem Polakowi, że jest dla mnie wyjątkowy. Byłem przygotowany na odrzucenie i zerwanie wszelkich łączących nas więzów, ale Małysz odwzajemnił moją miłość. Powiedział wtedy, że dla mnie może poświęcić naprawdę dużo, jeśli tylko ja jestem na to gotowy.
Oczywiście byłem głupi i się zgodziłem, chociaż Anderas w tamtym okresie zwykł na mnie krzyczeć, że jestem ślepy z miłości i nie dostrzegam w tej sytuacji żadnej niedorzeczności. Przez kilkanaście miesięcy naprawdę byłem szczęśliwy - Adam dbał o mnie, troszczył się. Był obok mnie na każdych zawodach i wspierał, kiedy tego potrzebowałem. Całował mnie tak, jakbyśmy mieli po piętnaście lat, z mnóstwem energii, a w zamian oczekiwał tylko pełnego oddania, choć on sam nigdy mi tego nie dał.
O jego intymnej relacji z Ahonenem dowiedziałem się przez przypadek, kiedy chciałem zrobić mu niespodziankę i zastałem ich w jednoznacznej pozycji. Wyszedłem wtedy trzaskając drzwiami i ile sił w nogach pobiegłem do pokoju, gdzie Andreas ćwiczył strategię na rewanż w statki z Gregorem, który poprzednio rozłożył go na łopatki. Ostatnie miesiące były wyzwaniem dla naszej relacji - zgodnie z prośbą Adama poświęcałem mu cały swój czas, a przyjaciela po prostu ignorowałem.
Do dziś pamiętam, jak mnie wtedy okrzyczał, że go nie posłuchałem. Był wściekły, ale nie na mnie za moją ignorancję, ale na Małysza, który mnie zranił. Pomyślałem wtedy, że jest naprawdę stuknięty i że właśnie dlatego przyjaźnił się ze mną tyle lat. Pomógł mi wyjść z doła i zmotywował do bycia jeszcze lepszym i pokazania Adamowi, gdzie jego miejsce.
Byłem przeszczęśliwy, kiedy poprosił mnie o zostanie ojcem chrzestnym swojego synka - to było dla mnie prawdziwe wyróżnienie.
Potem niestety był wypadek. Jego żona walczyła w szpitalu, a on zginął na miejscu. Ostatecznie osierocili mojego chrześniaka, który miał wtedy tylko sześć lat i ledwie pamiętał rodziców. Bardzo był zżyty ze mną i moją żoną, więc zdecydowaliśmy się go adoptować. Dla tego chłopca, który z wyglądu i charakteru przypomina Andreasa dałbym się pokroić, co w sumie zdecydowałem się zrobić oddając mu nerkę, której tak potrzebował.
Tylko tyle mogłem zrobić dla syna kogoś tak wyjątkowego. Kogoś, kto prze tyle lat był moim najlepszym przyjacielem.
________________
Zastanawiam się, jak bardzo trzeba mieć nie równo pod sufitem i co jest ze mną nie tak, że stworzyłam Małysz x Ahonen 😂
Nie ma to jak spędzać czas na poprawieniu swoich ulubionych shotów, bo przecież egzaminy to taka odległa przyszłość... UPS? 😂
Tak w ogóle, to już tak sobie narzekam, to wkurza mnie, że ciężko pracowałam nad wieloma pracami w tym zbiorze, poprawiałam przecinki i męczyłam przyjaciółkę żeby sprawdziła czy to "coś" ma sens, a wbija sobie taki randomowy człowieczek i budując zdania na poziomie niższym niż mój brat w czwartej klasie, z interpunkcją, i ortografią na poziomie moich pierwszych pierwszych rozdziałów, które są, nie oszukujmy się, straszne, a przy opublikowaniu nastu części jest bardziej doceniany niż godziny pracy, które oceniając obiektywnie, są na poziomie o wiele wyższym (nie moja ocena). A najgorsze jest to, że "randomowy człowieczek" nie słucha porad mimo że sam prosi o ocenę. Rozpiszesz się takiemu człowieczkowi na więcej niż jedną wiadomość, z dobrego serca dajesz rady jak może poprawić swój warsztat, a randomowy człowieczek jeszcze się obraża. WKURZA MNIE TO NA MAKSA, BO CHOCIAŻ KAŻDY KIEDYŚ ZACZYNAŁ, TO NAWET JAK SIĘ NIE PODOBA RADA, TO MOŻNA KURCZE PIECZONE ODPISAĆ CHOCIAŻ "dziękuję" CZY "postaram się sam do tego dojść" A NIE ZIGNOROWAĆ.
To teraz jak już sobie ponarzekałam, wyrzuciłam z siebie emocje duszone od chyba stycznia, życzę wam dobrej nocy, tygodnia i powodzenia gimnazjalistom (łączmy się)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro