Proch
Był lipiec. Mimo że słońce przygrzewało temperatura nie była wysoka. Chociaż może powinienem powiedzieć nie tak wysokie jak bym chciał? W końcu przy dwudziestu stopniach mój obiekt westchnie nie będzie paradował z gołą klatą. Westchnąłem. Byliśmy parą, ale nawet to nie pozwalało mi widzieć cię często bez koszulki, o pełnym negliżu nawet nie wspominając. A teraz nawet pogoda sprzysięgła się przeciwko mnie. Podszedłem do domku kadry Polski, żeby w końcu się do ciebie dobrać. na mój znak Piotrek wyprowadził wszystkich oprócz ciebie. Wszedłem do środka. Nie miałeś na sobie góry kombinezonu, więc kiedy mnie zobaczyłeś pisnąłeś jak dziewczynka. Próbowałeś zasłonić swoje sutki, ale nie pozwoliłem ci na to. przyszpiliłem cię do ściany łapiąc twoje nadgarstki nad głową. Jęknąłeś gdy cię pocałowałem. Czułem, że zaczynam na ciebie działać. Oderwałem się od ciebie.
-To może jednak do mnie wpadniesz?-spytałem, a ty ciężko dysząc pokiwałeś głową
______________
Nie umiem w pisanie bardziej rozbudowanych. Przystałyśmy (tzn ja i znacznie mniej aktywna współtwórczyni tego konta) prośbę landrynkaa2003 o q&a. Jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć, to śmiało piszcie tu, albo w wiadomości. Żadna z nas nie gryzie bez powodu 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro