Domen&Daniel
—Jesteśmy tu—powiedziałem wskazując na mapie miejsce, znajdujące się tuż obok skoczni imienia Adama Małysza—I chcemy się dostać tu, pozostając niezauważonymi—przejechałem palcem po planie i zatrzymałem się na dużej kropce oznaczającej hotel Gołębiewski—Masz jakiś pomysł?—zapytałem wyczekująco spoglądając na blondyna
—Mam, ale, tak dla ścisłości, jesteśmy tu—wskazał na miejsce po drugiej stronie ulicy—I nie chcemy iść do hotelu, tylko tu—puuknął palcem na kropkę nieco bardziej w głąb Wisły
—Czemu—jęknąłem—Padam na twarz i mam ochotę już tylko pójść spać. Musimy tam iść? Co to w ogóle jest?—spytałem robiąc zdezorientowaną minę
—Muzeum Małysza, Domi. To ty chciałeś tam iść, a już jutro jedziemy, więc jeśli nie dzisiaj to dopiero za pół roku—westchnął Norweg
—Nie mam siły—powiedziałem upijając z butelki gigantyczny łyk wody—Jeszcze muszę się zająć później sprzętem, bo pewnie Peter zapomni zanieść go do serwisanta—zrobiłem zbolałą minę, na co Daniel tylko się zaśmiał
—Niech ci będzie, ale ostatni raz ci daruję to muzeum—zagroził—W takim razie, jeśli chcemy się dostać do hotelu niezauważeni przez rozwrzeszczaną bandę trzynastolatek to musimy iść tędy, przez las, i dojść do tylnego wejścia. Co o tym myślisz?—zapytał
—Myślę, że to dobry pomysł. Myślę też, że to fajnie mieć mądrego faceta
—No wiesz, muszę wyrabiać normę za dwóch—zaśmiał się
—Bo się obrażę!—zagroziłem i również wybuchnąłem śmiechem—Prowadź—powiedziałem do Daniela, kiedy już się uspokoiliśmy i trzymając go za rękę podążyłem za nim
______________
Nie polecam wymian, zwłaszcza Niemcy podobno są okropni. Naprawdę, nie mam siły na nic 😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro